Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

FelixCastor

Zamieszcza historie od: 14 sierpnia 2011 - 3:59
Ostatnio: 10 lutego 2013 - 5:43
  • Historii na głównej: 6 z 33
  • Punktów za historie: 8069
  • Komentarzy: 440
  • Punktów za komentarze: 3029
 
zarchiwizowany

#16992

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będą brzydkie wyrazy.

Zainspirowany komentarzem Marchewki do jednej z wcześniejszych historii postanowiłem przytaczam jedną z wielu, w których wykazałem się hmm...lingwistyką stosowaną.

Rok 2004 - pracowałem jako kelnerosprzedawca w pewnym obiekcie posiadającym coś na kształt przydomowego zoo, za którego zwiedzanie się płaciło. Jako, że po tatku odziedziczyłem talenty językowe, to angielskim i niemieckim władam biegle, w kilku innych językach też coś potrafię powiedzieć.

Warto też nadmienić, że szef, który znał mnie dosyć długo, stwierdził na początku sezonu, że jeśli ja kogoś opieprzę, to znaczy, że on zrobiłby to dawno temu.

Pewnego dnia przyjechała wycieczka z Rosji. Jak się okazało, przewodniczka była przekonana, że mają upust, podczas gdy właściciel obiektu rozwiązał był współpracę z jej biurem turystycznym i przyszło im płacić pełną stawkę (na te czasy chyba 3 złocisze od osoby dorosłej).

Przewodniczka wściekła (no, nie dziwię się), więc wezwałem szefa, żeby to on z nią rozmawiał, po czym zakomunikowałem jej to. Po polsku. Cóż, słowa "szef zaraz będzie" zrozumie chyba nawet Rosjanin.

Przewodniczka dalej wściekła i uznała za stosowne wszcząć awanturę. Na jej nieszczęście po rosyjsku. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:

P:
J: (spokojnie) Szef zaraz przyjdzie.
P: jak wyżej, tyle, że głośniej
J: (wolno i wyraźnie) NIE MÓWIĘ PO ROSYJSKU. SZEF ZARAZ PRZYJDZIE.

Po kilku takich turach przewodniczka rozkręciła się już na całego i wzniosła się na wyżyny histerycznego darcia mordy. W tym momencie wzięła mnie najzwyklejsza w świecie jasna cholera, geny papcia się odezwały i spadło na mnie olśnienie:

JOB TWAJU MAĆ! JA NIE GAWARIT PA RUSKI! PANIAŁA?!

Nie wiem, co zatkało przewodniczkę bardziej - moja riposta czy salwa śmiechu ze strony wycieczki...

Małe, polskie ZOO

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 263 (283)
zarchiwizowany

#16967

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym, jak wylądowałem w domu pogrzebowym, czyli:

historia z udziałem Piekielnego Taksówkarza.

Parę lat temu wpadłem w dziurę. Dziura głęboka, kolano "wygło się" inaczej niż normalnie. Ból jak diabli, a kumpel który mi towarzyszył zdziwił się, że można przez 15 minut kląć i się ani razu nie powtórzyć...

Telefonicznie zgłosiłem to do odpowiedniej placówki, gdzie obiecano mi zająć się dziurą w trybie ekspresowym (co też zrobiono). Dodatkowo poinstruowano mnie, że Zarząd jest od takich spraw ubezpieczony i że mam to do nich zgłosić. Ogólnie to zostałem tam bardzo miło i profesjonalnie potraktowany, na wypadek gdyby ktoś z ZDiZ mógł poczuć się dotknięty. Dodam jeszcze, że dziura w chodniku była wyjątkowo wredna, bo mało widoczna i wąska, więc o jej istnieniu dowiedzieli się dopiero ode mnie.

Na kolano ortopeda zalecił ortezę i chodzenie o kulach więc mobilność miałem - delikatnie mówiąc - ograniczoną.

Gwoli ścisłości - muszę podać dokładne dane, bo bez nich historia nie będzie miała za bardzo sensu.

Ponieważ siedziba ZDiZ znajdowała się na ul Partyzantów 36, dojechałem autobusem na dworzec a potem stwierdziłem, że wezmę taksówkę. Numer budynku w międzyczasie zapomniałem.

W kieszeni miałem akurat tyle, co na jeden kurs.

Wziąłem taksówkę - niestety niezrzeszoną, a szkoda - po czym kazałem się zawieźć do ZDiZ na partyzantów.

Facet krąży, krąży, po czym wysadził mnie pod budynkiem z napisem "Zieleń Sp. z o.o." zarzekając się, że to jedyna Zieleń w okolicy.

Kiedy dokuśtykałem do wejścia, miły portier poinformował mnie, że... Zieleń Sp. z o.o. to DOM POGRZEBOWY :D

Kasy na kolejną taryfę nie miałem, reklamacji nie było jak złożyć, więc przyszło mi kuśtykać 1 kilometr o kulach.

Ciekawe swoją drogą, co by było, gdyby to była taryfa korporacyjna... Już słyszę puszczone w eter:

"Jełop, który kulawego faceta zamiast pod Zarządem Dróg i Zieleni wysadził pod domem pogrzebowym "Zieleń" ma natychmiast wrócić i przeprosić!"

Niezrzeszony Gdański Taryfiarz (oby kapcia złapał)

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 96 (166)
zarchiwizowany

#15889

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To mój pierwszy wrzut, więc proszę o wyrozumiałość :) tym bardziej, że nie wiem, kto był tu bardziej piekielny - mały Tymoteuszek, czy Wasz pokorny sługa...

Raz do roku, celem uspokojenia mych skołatanych nerwów, udaję się na spęd miłośników postapo, zwany Old Townem, podczas którego większość uczestników wygląda jakby urwała się z planu Mad Maxa albo prosto z gry Fallout. Do pełnego obrazu brakuje tylko tego, że mam prawie 190 cm wzrostu, potężny głos i - z racji krótkowzroczności - lekko psychopatyczne spojrzenie... Do tego zniszczona ramona i prawie białe włosy.

Akcja właściwa:

Pewnego poranka, około godziny 12, uznaliśmy z moją kobitą, że skończyły się fajki i picie, więc udaliśmy się do pobliskiej Biedronki. Oczywiście w pełnych strojach :D

Pcham zatem nasz wózek, pomstując w duchu na lekkiego kaca, który mnie męczył robiąc przy tym zakupy. W pewnym momencie pod koła władował mi się dzieciak, biegający samopas po sklepie. Ledwo wyhamowałem, mruknąłem coś pod nosem i poturlałem się dalej.

W tym czasie wspomniany szczyl o imieniu Tymoteuszek, zaczął domagać się od mamusi zabawki. Głośnym, nieprzerwanym wrzaskiem. Czy wspomniałem, że miałem lekkiego kaca?

No właśnie. Jestem spokojnym człowiekiem, ale po 5 minutach takiego koncertu, zaczęła mnie brać najzwyklejsza w świecie jasna cholera. I bez tego mam niesympatyczny ryj, ale gdy się zdenerwuję, to - według słów moich znajomych - mógłbym grać w horrorach.

Kolejka do kasy, mamusia z drącym ryja Tymoteuszkiem, stała w kolejce obok.

Koncert trwał w najlepsze.

Kac męczył.

W pewnym momencie mruknąłem dość słyszalnie.
- dzieci powinny miec regulację głośności...

Tymoteuszek nadal darł ryja.

Mamusia nie wytrzymała, wyszła z nim przed kasy i tam czekała na kogoś. Niestety nie udało się go jej uciszyć, więc Tymoteuszek NADAL darł ryja.

Nie wytrzymałem.

Ruszyłem w jego stronę, wkurzony nie na żarty, z wyrazem twarzy p.t. "będzie rzeźnia" i powiedziałem NAPRAWDĘ głośno:

- JAK TY SIĘ ZACHOWUJESZ?! PRZESTAŃ SIĘ DRZEĆ!

To wystarczyło, by przełączyć dzieciaka na tryb cichy i prawdopodobnie zafundować mu traumę do końca życia. Mamusia o dziwo nie zaprotestowała, ludzie w kolejkach mieli miny takie, jakby chcieli mi zafundować standing ovation....

Biedronka na Wastelandzie

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 184 (248)