Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Glucha

Zamieszcza historie od: 16 września 2011 - 10:19
Ostatnio: 5 czerwca 2017 - 15:21
Gadu-gadu: 1509130
O sobie:

Minusujcie mnie, nie obchodzi mnie to.

  • Historii na głównej: 4 z 6
  • Punktów za historie: 4569
  • Komentarzy: 149
  • Punktów za komentarze: 485
 
zarchiwizowany

#58446

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To historia z gatunku niewygodnych dla Was, słyszących.

Ale piekielna dla mnie, dla mojego otoczenia, dla moich bliskich. Moich, a nie ogólnie bliskich.

Rzecz dzieje się 4 lata temu. Urodziłam wtedy pierwsze dzieciątko, wyczekane, wymarzone. I jak się szczęśliwie(!) okazało - głuche jak ja.

Byłam i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa.

Nie, nie jestem ślepa i głupia, nie skazuję dziecka na niepełnosprawność itd. Wystarczy się dowiedzieć o mnie, i zastanowić się trochę. Otóż to - jestem głucha od urodzenia, i nie traktuję siebie jak niepełnosprawną, którą państwo ma albo głaskać po głowie i współczuć, albo prowadzić za rączkę, albo dawać mi wory prezentów ku pocieszeniu z powodu mojej wielkiej niepełnosprawności.

A fakt jest taki - że jestem, jaka jestem, i dobrze mi w swojej skórze. I wiem jedno - to, jaka matka jest, bardzo wpływa na dziecko. I jeśli matka lubi siebie, to nie przekaże swojemu potomstwu złego obrazu siebie.

Wstęp przydługi jest po to, aby zobrazować, jak była dziwna reakcja moich krewnych, niby bliskich. Krewnych słyszących, oczywiście. Baaaaardzo mi współczuli, że urodziłam "kalekie" dziecko. Pytali, czy TO się leczy, operuje. Nawet nie zwrócili uwagę na to, że tymi pytaniami mogą MNIE, głuchą, obrazić, skoro ja też mam TO, i jest mi z tym po prostu dobrze.

Najgorsza była ciotka, siostra mamy - wysłała mi list, w którym się rozwodziła, jaka jest szczęśliwa, że urodziłam zdrowe dzieciątko, i że wkraczam w dojrzałość, rodzicielstwo itd itd, ale napisała też coś w stylu "Wiem, że będziesz dobrą matką, ale jak wszczepisz dziecku implant słuchowy - będziesz mądrą matką". Po tym liście natychmiast z nią zerwałam wszelkie kontakty.

Jestem ciekawa waszych komentarzy. Pewnie się rzucicie na mnie. Naprawdę niewielu jest rozumnych, empatycznych ludzi, którzy po prostu patrzą dalej niż czubek własnego nosa i wiedzą, że jak ktoś się rodzi jakiś tam, i zaakceptował to (bo to jest oczywiste, jak to, że posiadam serce, wątrobę), to oznacza to, że zaakceptuje to również u własnego dziecka i będzie z tego powodu szczęśliwy.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -27 (59)

#56924

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Szukanie pracy - cz. 2.

Znalazłam jakąś ofertę - praca biurowa. To było tak dawno, że nawet chyba internet nie był powszechny. Ale w ogłoszeniu nie było mowy o wymogu komunikatywności czy rozmowach przez telefon. A było precyzyjne - to pamiętam.

A jako że spełniałam wszystkie wymagania - wysłałam im CV (w którym wciąż widniał tekst o głuchocie).

Później dostałam wiadomość, że zapraszają na rozmowę kwalifikacyjną.

Ledwo znalazłam to biuro - to było malutkie biuro, które projektowało ulotki, itd. Taka praca na 5 minut nad jednym zleceniem. Spoko, dam radę.

Weszłam do biura i napisałam na kartce, że nazywam się tak i tak, i że przyszłam na rozmowę kwalifikacyjną. A panienka spojrzała na mnie ze spłoszoną miną. Nic nowego dla mnie. Wskazała mi ręką jakiegoś młodego faceta, który nachylał się nad kimś siedzącym przy komputerze.

Podeszłam, i pokazałam tą karteczkę, którą pokazałam pani w recepcji(?). On się wyprostował, spojrzał na mnie i powiedział wyraźnie:
A jak mamy pracować, skoro pani nie mówi i nie słyszy?

W pracy grafika potrzebna mowa i słuch? Pierwsze słyszę.

Niemniej napisałam na kartce, że to praca przy komputerze, i ewentualne polecenia na piśmie, szybko czytam i piszę, i jestem ogarnięta. No ale nie, dziękuję, pa.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 493 (587)

#54266

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Szukanie pracy - Głucha.

Część 1.

To było dawno temu, chyba z 10 lat temu? 7 lat?

W CV mam podane jak byk "głuchota", "niemożność rozmów przez telefon", "posiadam aktualne orzeczenie o niepełnosprawności".

Pierwszym moim nieśmiałym krokiem było umieszczenie CV w Pracuj.pl. Drugiego dnia dostaję email. Są zainteresowani moją osobą, zapraszają na rozmowę gdzieś w Warszawie. Odpisuję, że fajnie, ale jakie tam stanowisko? Bo jestem głucha, i na niektóre się nie nadam definitywnie. Odpisują, że rozmowa będzie w dniu takim i takim, stanowisko tam będzie podane. OK.

Idę.

Na miejscu widzę kilka osób pod krawatem. Wzywani są. Potem ja.

Idę i siadam przy przystojnym młodym facecie. Wyciągam notes (bo po co narażać ludzi na stres szukania kartki i długopisu) i pisz, że się nazywam tak i tak, i pytam, jakie jest tu stanowisko.

A on - wytrzeszcz oczu. I mówił (czytam z ust) "Nie wierzę".

A ja grzecznie czekam, cała się trzęsąc w środku, to moja pierwsza "rozmowa" kwalifikacyjna.

A on co odpisał? "Obsługa telefoniczna w Call Center".

HA HA HA!

Co się okazało? Mnie wyłowił HR ich działu, na podstawie podanego CV. Nie przeczytali, że tam jest "głuchota"? A co z e-mailem do nich? Nie przeczytali, że napisałam, że jestem głucha?

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1292 (1322)

#23081

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem Głucha.

Wszędzie i to dosłownie wszędzie, jak muszę się rejestrować, np. lekarz, urząd, bank, policja - podaję swój numer telefonu komórkowego z dopiskiem SMS. Podkreślonym i z wykrzyknikiem.

I oczywiście dopytuję się, czy państwo wysyłają smsy?
Tak, proszę pani, wysyłamy.

I co? Wiele, wiele, wiele razy zdarzyło się, że TYLKO dzwonili. Bardzo rzadko z wyświetlanym numerem (wtedy proszę swoją słyszącą siostrę o oddzwonienie i zapytanie, o co chodzi).

Najgorzej jest jak się umawiam z lekarzem, że jak będą wyniki, to napiszą SMS. Oczywiście, proszę pani.

I nigdy nie dostałam SMSa.

Musiałam ZAWSZE jechać znów do lekarza (nie pierwszego kontaktu spod domu, tylko specjalistyczny laryngologiczny, do którego trzeba jechać z 2 przesiadkami), odstać swoje w kolejce do rejestracji, umówić się na wizytę innego dnia, wracać się, jechać znowu tam, odstać w kolejce do rejestracji, i odstać w kolejce do lekarza. I tam dopiero odbieram wynik.

A mogliby wysłać SMS...

SMS

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 828 (920)

#23079

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Głucha na Policji.

Swego czasu miałam stalkiera. To był mój ex. Uciekłam od niego, przeprowadziłam się do innej stancji. Oczywiście nie podałam mu adresu nowej stancji.

Jednak on pracował jako kurier pizzerii, i spotkaliśmy się przypadkowo na mieście. Próbowałam go spławić, zwłaszcza, że szłam do stancji. Miał ze sobą gorące pizze, więc sądziłam, że zaraz da mi spokój. No i dał spokój, a przynajmniej tak myślałam. Odjechał. Wyczekałam 10 min, i poszłam na przystanek. Pojechałam kilka przystanków do stancji.

Tam jednak po 2 dniach zobaczyłam za oknem JEGO. Przelała się czara. Wiecie, gdzie stał? Na parapecie mojego okna! (stancja była na parterze). I się dobijał!

Więc wyszłam, i poszłam prosto na policję. On za mną, gadając jak zwykle, że bardzo mnie kocha itd.

Weszłam do recepcji, czy jak tam to się nazywa. Piszę im na kartce, że chcę zgłosić złośliwe nękanie mojej osoby, które mi psuje krew i tak dalej. A oni odpisali wiecie co? Żebym wzięła tłumacza języka migowego! Ledwo spojrzeli na papierek, co tam napisałam!

Podkreśliłam to, co napisałam, dwukrotnie, i dopisałam, że NIE MOGĘ WZIĄĆ TŁUMACZA, bo tutaj nie mieszkam, jestem z miasta 400 km stąd. I że musiałabym wziąć obcego z PZG! OBCEGO.

Pokręcili głową, mówią (odczytałam z ust), że muszę mieć tłumacza i koniec. Niemożliwe! Jakbym została napadnięta, zgwałcona, i tak dalej, to najpierw mam poszukać tłumacza?!

Odeszłam z niczym. Skontaktowałam się z PZG. Załatwili mi tłumacza ale na za kilka dni później. Trudno. Codziennie ten mój były mnie nachodził, raz posmarował swoją krwią na drzwiach mieszkania!

Tłumacz jest, poszliśmy. I tam jeszcze raz próbowałam za pośrednictwem tłumacza prosić o rozmowę na kartce (nie wiedziałam, kim jest ten tłumacz, czy nie plotkarz, i tak dalej). Odmówili. I musiałam tłumaczowi opowiadać o moim życiu, żeby to przekazał policji! A co policja na to? "Powinna się pani cieszyć, że ktoś tak panią kocha"

Teraz jest ustawa coś o stalkierze, takiego karzą surowej niż wtedy. Ale jeśli nadal wymagają tłumaczy na policji, to ja naprawdę nie wiem, co zrobię.

policja

Skomentuj (66) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 694 (852)

1