Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Habiel

Zamieszcza historie od: 9 listopada 2012 - 15:15
Ostatnio: 25 kwietnia 2024 - 15:27
O sobie:

Rocznik 96, kobietka. Przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne/gramatyczne.

  • Historii na głównej: 17 z 19
  • Punktów za historie: 3742
  • Komentarzy: 1608
  • Punktów za komentarze: 14609
 
zarchiwizowany

#87947

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ukradłam komuś kota, a teraz opowiem jak to się stało.

Podczas jednej z wrześniowych nocy, zauważyłam kota, siedzącego na wspólnotowym kontenerze budowlanym i wyjadającego niego resztki jedzenia, które trafiały tam obok cementu etc. Zrobiło mi się go szkoda, więc od razu wzięłam puszkę jedzenia mojego kocura i wyszłam, aby mu to jedzenie dać. Kot oczywiście po zobaczeniu mnie uciekł.
Potem zauważyłam, że oprócz niego przychodzą jeszcze dwa inne koty, więc za cel postawiłam sobie zweryfikowanie ich płci, aby zaraz na osiedlu nie powstała kociarnia. I tak oto śmietnikowy kot okazał się kotką, co sprawiło, że podjęłam próby jej oswojenia.

Od listopada regularnie ją karmiłam, zdobywałam zaufanie. W końcu nauczyła się przychodzić jeść do mojego ogródka, a w końcu dała brać się na ręce i robić wokół siebie inne zabiegi pielęgnacyjne- wyrywanie kleszczy, oprysk na pchełki. Roboczo nazwałam ją Kicia.

W końcu udało mi się umówić weterynarza, aby przeprowadził zabieg sterylizacji. Także zgarnęłam Kicię do domu na kilka dni przed planowaną wizytą, aby się oswoiła z mieszkaniem. Nie zachowywała się jak posiadający właściciela kot, a wręcz przeciwnie- na domowe sprzęty reagowała z nieufnością. Ale ku mojemu zdziwieniu na grupie na FB znalazłam ogłoszenie, że ten kot, którego od listopada codziennie dokarmiałam o różnych porach, jest poszukiwany i zaczipowany oraz wysterylizowany (nie miała naciętego ucha, ani żadnej oznaki o sterylce). No i nie ma na imię Kicia, a właścicielka jest w rozpaczy, bo zawsze wychodziła i wracała.

Osobiście uważam, że każde zwierzę właścicielskie powinno być cały czas pod opieką człowieka, a argument o tym, że kot powinien być wychodzący, bo w domu jest nieszczęśliwy, do mnie nie trafia. Skoro ludzie posiadający psa nie mogą go wypuścić luzem, to dlaczego koty traktuje się inaczej? Przecież pies na smyczy to też jest wbrew naturze- widział ktoś kiedyś wilka na sznurku?
Ja mojego pierwszego kota od momentu gdy go dostałam (czyli jakieś 17 lat temu) uczyłam wychodzenia na smyczy i co więcej, w końcu też nauczył chodzić się przy nodze. I był szczęśliwy z każdym spacerem, a co więcej, bezpieczny.
To jest twoje zwierzę, więc ponoś za nie odpowiedzialność i nie wypuszczaj samopas, bo kot, tak jak i pies, może komuś wyrządzić szkodę, nie mówiąc już o zagrożeniach dla jego życia.

Miałam wewnętrzny dylemat, czy mając na uwadze całokształt sytuacji, oddać tego kota. W końcu jednak postanowiłam napisać do właścicielki Kici z pouczeniem, że kotka wyjadała ze śmietnika, miała pchły i kleszcze, a przede wszystkim, że nie powinna być wypuszczana samopas, bo w naszej okolicy chodzą lisy i nie należy ona dla bezpiecznych dla kota. Dostałam wiadomość zwrotną, że to nie ona wypuszcza, tylko inni mieszkańcy jej domu, bo kotka miauczy o wyjście na dwór. Kicia została przekazana do właścicielki i cóż, czuję, że za około tydzień znowu znajdę ją w swoim ogródku, bo ktoś stwierdzi, że wypuszczenie jej to dobry pomysł.

Szkoda tylko, że jest takie społeczne przyzwolenie na wypuszczanie kotów, nie zważając na to, że mogą być one dla kogoś obcego problemem (było tu już parę historyjek o tym, że koty sąsiadów zrobiły z piaskownicy kuwetę), nie mówiąc już o tym, że w tym przypadku Kicia trafiła na mnie- osobę, która nie chciała zrobić jej żadnej krzywdy, a wręcz przeciwnie. Co by było, gdyby jednak trafiła na świra, który potrenowałby na niej strzelanie albo inną osobę, która kotów nie lubi i chce je wytępić?

Brak wyobraźni mnie w tej sprawie zadziwia. Ale cóż, kot wychodzący zawsze jest szczęśliwszy, niż ten wychodzący na smyczy, albo obserwujący świat z bezpiecznego domu. Szkoda, że statystycznie też jest szybciej martwy.

Skomentuj (56) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 24 (82)
zarchiwizowany

#42733

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak ja kocham szkolnych kolegów...

Dziś na lekcji WOKu mieliśmy oddać nasze zadanie domowe, którym były zrobione przez nas zdjęcia. Jakie było moje zdziwienie, gdy na tablicy (jako wyróżnione prace uczniów z różnych klas) pojawiły się te mego autorstwa podpisane całkiem innym nazwiskiem. Gdy to zgłosiłam, rozpoczęło się dochodzenie. Doprowadziło one do znajomego z innego profilu. Początkowo twierdził, że to ja ukradłam jego zdjęcia, lecz potem, zapytany przez nauczycielkę o sprzęt jaki użył do uzyskania tych ujęć, poddał się.
Zapytany skąd je miał odpowiedział :
"No, bo na facebooku je miałaś i nie chciałem by się marnowały"

Cóż-miło, że komuś moje zdjęcia się spodobały i chciał je pokazać innym...

szkoła

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 174 (254)

1