Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Hej

Zamieszcza historie od: 9 grudnia 2011 - 12:55
Ostatnio: 1 lipca 2013 - 15:27
  • Historii na głównej: 3 z 10
  • Punktów za historie: 2428
  • Komentarzy: 189
  • Punktów za komentarze: 1577
 

#50641

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zima. Nocny pociąg Warszawa - Jelenia Góra. Czas podróży: 11 godzin.

Kto jeździ kuszetkami ten wie, że w sezonie zimowym nie można narzekać na zimno, kuszetka ma swój piec, a pan kuszetkowy dorzuca węgla, że hej.

W przedziale 6 osób i temperatura w okolicy 40 stopni. Jeden pierdzi, drugiemu śmierdzą buty stojące na dole przy grzejniku. Ot, taka śmierdząca sauna.
Okno oczywiście zamknięte. Duszno, gorąco, leżę na dolnym łóżku i próbuję nie myśleć ile jeszcze godzin przede mną. Gdzieś w samym środku ciemnej nocy, ni stąd ni zowąd słyszę i czuję jak ktoś z górnego łóżka wymiotuje na podłogę. Rzygi lecą spod samego sufitu i rozbryzgują się na dole. Ot, ktoś mądry wystawił głowę poza swoje łóżko i rzyga w najlepsze. Przy tej temperaturze aromat... niezapomniany.
W pół sekundy znalazłam się na korytarzu, szukając świeżego powietrza i okna, które da się otworzyć bez szarpania.

Po chwili z przedziału wychodzi matka z dzieckiem, które okazuje się sprawcą całego zamieszania. Mamusia leci do wc po papier, żeby te rzygi posprzątać. W sumie kobieta zachowała się naprawdę w porządku, pomijając to, że wystawiła głowę rzygającego dzieciaka poza łóżko, lepiej narzygać na 6 par butów obcych ludzi niż na własne posłanie, nie?

Ja mam niestety coś takiego, że jak ktoś przy mnie wymiotuje, to jest duże prawdopodobieństwo, że ja zrobię to samo.
Stoję więc na korytarzu, matka sprząta rzygi, pozostałe osoby w przedziale śpią!? i nie czuję tego smrodu!? a dzieciak stoi na korytarzu i wygląda nie za specjalnie.
Podchodzę więc i próbuję coś zagadać, bo widać że mu głupio.
Gadka szmatka, rzygi posprzątane, siedzimy na korytarzu (na tych rozkładanych siedziskach). Oni nie wracają do przedziału bo gorąco. Ja nie wracam, bo zapach..
Przed nami kilka godzina jazdy. Zaczyna świtać.

Może by się synek soku napił? Ano, napiłby się. Pije. Pije. I jak nie rzygnie!

Kuszetka jest zamykana, nie można się przetransportować do innego wagonu.

Piekielne? Śmieszne?
Nie życzę nikomu! Od tamtej pory minęło parę lat, a ja więcej nie pojechałam nocnym pociągiem.

pociąg

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 374 (538)

#45425

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wracam właśnie z apteki. Pewna starsza pani wepchała się w kolejkę i zablokowała okienko na dłuższą chwilę. Obok zdążyły zrobić zakupy 3 osoby, a starsza pani dalej blokowała, opowiadając że ona chce flegaminę bez cukru, bo ona słodzić za dużo nie może, bo tu ją boli, a tam ją swędzi, itp.
Ale najlepsze miała wytłumaczenie jak się ludziom w kolejkę wpychała:
- BO JA JUŻ STAŁAM WCZORAJ!

apteka

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 412 (536)
zarchiwizowany

#43357

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niedawno byłam zmuszona szukać w nocy pomocy lekarskiej.
W SORze pokazali mi drzwi przyszpitalnej Nocnej i Świątecznej Opieki Medycznej. Kolejka tylko na 2godz.

Uwierzycie, że w takim miejscu może nie być WODY? Takiej do picia. Jak przychodzi ktoś z zatruciem, kto wyrzygał już wszystko co w środku było, nikt mu nawet szklanki wody nie da, bo nie ma.
Na SORze stoi automat z...coca colą. Po wodzie butelkowanej tylko puste miejsca zostały.
Jest też baniaczek wody Eden, ale pusty. Pani w rejestracji mówi, że w weekendy nie wymieniają butli ;)
Dostaliśmy za to jednorazowy kubeczek, żeby sobie nalać. No nie wiem, chyba z kranu w kiblu...?
Na szczęście jakiś pacjent się zlitował i poratował, odlał ze swojej butelki.

Śmiechowo było, jak niedługo później wody poszukiwała pewna pani, której kazano wypić ileś tam płynu przed usg. Chyba litr czy 2.
Zawsze można te 4 puszki coli z automatu wylosować ;)


PS. w pobliżu nie było żadnego sklepu nocnego, coby wodę kupić, a nie każdy chory pamięta, żeby zabrać z domu, czasem zwyczajnie nie można na nogach ustać, co dopiero pamiętać o zaopatrzeniu

Co to za czasy, że w szpitalu łatwiej o colę niż wodę.

służba_zdrowia

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 147 (253)

#40603

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Walka o recepty.

Mam niedoczynność tarczycy, od 2 lat leczę się u endokrynologa, na wizytę czekam równo pół roku.
A więc co pół roku stawiam się z kompletem badań zrobionym za własne pieniądze (tak jest szybciej bo nie musi mnie odsyłać na badania i kolejną wizytę). Przy każdej wizycie zwiększa mi dawkę euthyroxu, zaczynałam od 25, teraz mam 100.
Na tym właśnie polega leczenie - tarczyca w coraz gorszym stanie, coraz słabej pracuje, coraz więcej leków biorę, coraz gorzej się czuję.

We wrześniu miałam termin wizyty, pani doktor zachorowała, no zdarza się, wizytę odwołano, kolejnego terminu nie wyznaczono, kazano dzwonić jak pani doktor wyzdrowieje, czyli nie wiem kiedy. Wizyta przepadła. Kolejna za pół roku.

I dochodzimy do kwestii tych cholernych recept.
Lek tani jak barszcz, kupiłabym nawet bez refundacji, ale nie można... musi być recepta. Dzięki Bogu dostałam taką karteczkę dla lekarza rodzinnego, żeby mi te recepty wypisywał. Ale nie może być za łatwo! Wypisuje mi góra 2 opakowania po 50szt, tak więc co 3 miesiące wstaję o 5 rano, idę pod przychodnię pilnować kolejki po numerek (u nas recepty się nie da załatwić na recepcji).
Endokrynolog nie wypisze mi recepty jeśli w ciągu 1, 2 lub 3 miesięcy (nie pamiętam dokładnie) wypisywał mi receptę na ten sam lek lekarz rodzinny.
Zdarzało się, że brałam co drugi dzień różne dawki np 75 i 100. Lekarz rodzinny wypisywał mi dawkę 75, a endokrynolog 100. Przy czym endokrynolog nie chciał mi wypisać obu, po 75 odsyłał do rodzinnego.
Obecnie mam brać już ciągle 100, ale rodzinny ma starą karteczkę z dawką 75 i nie może wypisać 100.
Endokrynolog mi nie da nowej kartki bo jest chory.
Jak skończy mi się lek z dawką 100 to pójdę do rodzinnego i dostanę 75.

Naprawdę nie wiem jak przeżyję zimę. Jest mi ciągle zimno, ciągle chce mi się spać. Chyba zacznę łamać te małe tableteczki i wyliczać tą 100.
Wkurza mnie to, bo mi powiedzieli, że mam brać ten lek do końca życia. Nie wyobrażam sobie całe życie walczyć o recepty. A te tabletki to jest często kwestia być albo nie być :(

służba_zdrowia

Skomentuj (71) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 549 (611)
zarchiwizowany

#40569

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tak się złożyło, że rodzice zamówili jakieś fronty czy inne części mebli. Wysyłka się opóźniła z winy sprzedawcy o jakiś tydzień (nie wiedzieliśmy dokładnie kiedy została wysłana póki nie przyszła). Gdyby przyszła terminowo w domu czekałby tato. Niestety, tydzień po spodziewanym terminie dostawy tato już wyjechał. Mama w pracy. W domu tylko babcia.

Będzie o chamstwie i bezmyślności kuriera, który, mam nadzieję, poniesie konsekwencje swojego zachowania.
Otóż pan kurier zirytował się, że babcia za długo szła do drzwi. Babcia 90 lat, chodzi o lasce, była w pokoju oddalonym od drzwi wejściowych. Zirytował się i zadzwonił na telefon domowy. Babcia w tył zwrot i do telefonu. Odebrała, kurier rzucił chamsko, że on pod drzwiami stoi i nikt mu nie otwiera. Babcia na to, że już idzie.

Wyobraźcie sobie 90-letnią schorowaną babcię, która sama próbowała wnieść paczkę (podejrzewam że kilkanaście kg) do domu.

Ten cham podsunął jej pod nos do podpisu, babcia jak to babcia, podpisała. A kurier odwrócił się i sobie poszedł, zostawiając paczkę na korytarzu.
Babcia go wołała, prosiła, żeby wniósł. Ale gdzie tam, pan kurier jej powiedział, że nie wniesie BO NIE MA CZASU.

Powiem tylko, że babcia paczki nie dała rady podnieść, więc ją pchała. Z wysiłku nie była w stanie ustać na nogach. Nawet nie chcę myśleć co mogło się stać.

I żeby nie było - nie chodzi o to czy kurier ma obowiązek wnieść do domu czy nie - chodzi o chamstwo, bo dobrze wiedział że babcia sama nie da rady. Zrobiła mu grzeczność, że w ogóle paczkę odebrała, bo mogła go odesłać i niech jeździ 2 razy.

PS. Babci nie przyszło do głowy, żeby zadzwonić do kogoś z rodziny po pomoc, w jej wieku to już nie to myślenie. Bała się też zostawić paczkę na korytarzu, żeby ktoś nie ukradł. Wiecie jakie babcie są.
Cała rodzina ma wyrzuty sumienia, że akurat nikogo w domu nie było. Babci tłumaczyliśmy, że ma żadnych paczek nie odbierać ani nic nie podpisywać. Można mieć pretensje do siebie, do sprzedawcy, że nie poinformował o wysyłce, ale temu kurierowi nie podarujemy.

kurierzy

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 143 (195)
zarchiwizowany

#35724

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piszecie o piekielnych rodzicach i straszeniu dzieci, a co mi tam, dodam coś od siebie.
Byłam wtedy w wieku przedszkolnym i zdarzyło się, że zachorowałam. Ot choroba - ból gardła, osłabienie, kazano mi siedzieć w domu, a właściwie to leżeć. Leki przepisane, dodatkowe zalecenia: jeść dużo świeżych owoców, warzyw.
Pamiętam jak dziś, że nie mogłam wmusić w siebie jedzenia. Z tego osłabienia po prostu nie chciało mi się jeść, wiecie jak to jest u przedszkolaków.
Rodzice pracowali a ja zostawałam sama w domu z tymi wszystkimi bananami i pomarańczami. Tak, tak, przedszkolak chory sam w domu. (Kto by wtedy słyszał o opiekunkach). Leżałam, źle się czułam i nie miałam najmniejszej ochoty na jedzenie.
Po tygodniu wizyta kontrolna u lekarza. Pytanie lekarki czy jadłam owoce. I wrzask. Mojej matki oczywiście, że nie jadłam, że ona mi kupiła..i tu wymienia co i ile. A ja niewdzięczna i nieposłuszna nie chciałam jeść. Lekarka jakby w zmowie z matką zaczęła straszyć, że zaraz wezwą karetkę i mnie zabierze do szpitala, za to że nie jadłam tych cholernych pomarańczy. Było o zastrzykach i kroplówkach i o przywiązywaniu pasami w karetce.
Z tego przerażenia po prostu zbladłam, rozpłakałam się i chciałam uciekać.
Kiedy już obie zakończyły profilaktyczne straszenie matka zabrała mnie do domu.

Sytuacja druga:
Czymś tam podpadłam matce, wkurzyła się i postanowiła mnie nastraszyć. Powiedziała, że wychodzi i nigdy nie wróci. Wzięła do torby kilka rzeczy i poszła. Ja jako przedszkolak wiedziałam, że wróci, bo się przecież dzieci tak o nie zostawia. Czekałam spokojnie kilka godzin. O północy zrobiło się już trochę straszno. O 1 w nocy zaczęłam się porządnie bać. Przeszukałam wszystkie szafki w kuchni w poszukiwaniu jedzenia i policzyłam na ile dni mi starczy. Ułożyłam plan: dopóki jest jedzenie siedzę w domu, jak się skończy wybieram się w samotną podróż do babci na drugi koniec miasta z nadzieją, że jak będę babcię na kolanach przepraszać, że z mojej winy matka odeszła, to babcia mnie przygarnie i zapewni jedzenie. No ale rano matka wróciła jak gdyby nigdy nic.

I wiecie co, kilka takich sytuacji było, kiedy zamiast stanąć po mojej stronie, stawała po tej drugiej, albo zachowywała się jak wróg. I już jako przedszkolak nauczyłam się, że matka to obca osoba, z którą muszę mieszkać do 18 r.ż bo mnie karmi itp.

Do tych, którzy straszą swoje dzieci: róbcie tak dalej, dziecko sobie zapamięta, zaraz po maturze wyjedzie z domu a wnuki będziecie oglądać tylko na zdjęciach.

rodzina

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 179 (197)
zarchiwizowany

#31691

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Żeby spotkać piekielnych wystarczy się ruszyć z domu. Są chyba na każdym kroku :/
Pojechałam dzisiaj nad jezioro. Żaglówki pływają, ludzie się opalają, dzieci biegają. Rozłożyłam się blisko brzegu i sobie leżę. Wtem słyszę jakiś taki donośny głos, który oznajmia wszystkim wkoło "Jaka ta woda zimna je.ana" Spoglądam spod czapki a to młody tatuś właśnie zaniósł swojego bąbla do wody, bąbel golutki wisi nad wodą trzymany za ręce. Tatuś krzyczy do kogoś, żeby przepłukał majtasy... a on w tym czasie umyje d..ę :) Nie widziałam, czy osraną czy tylko brudną od piachu. Za to słyszałam wrzask dziecka, bo przecież "woda zimna je.ana" :)

jezioro

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 56 (166)
zarchiwizowany

#28724

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kibel w centrum handlowym. Cisza, słychać tylko sikanie.
Nagle, w kabinie obok, jakaś kobieta (starszawa, sądząc po głosie) zaczyna głośno lamentować: "w tych murach jest szaataaan!!"
ciekawe czy z której strony łeb wystawił :)

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (34)
zarchiwizowany

#24685

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miałam bóle kręgosłupa. Poszłam do ortopedy (nfz). Pani doktor kazała się rozebrać, pochylić i ubrać. W międzyczasie rzuciła okiem. Wizyta trwała 5min.
Diagnoza: jedna noga krótsza.
Zalecenie: kupić wkładkę pod piętę do jednego buta.
Podejrzane to było, więc poszłam do ortopedy prywatnie i mówię, że podobno mam jedną nogę krótszą.
Nogi zostały zmierzone metrówką :) Są takiej samej długości. Bóle kręgosłupa - skolioza jest.
Zalecenie: jakieś lampy, masaże, ćwiczenia, i różne terapie seriami po 10 zabiegów, po podliczeniu kilkaset zł za serię.
Nie stać mnie. To po co pani przychodzi? - komentarz lekarki.
120zł za wizytę i: wiem, że mam nogi takiej samej długości, wiem, że mam krzywy kręgosłup, dostałam receptę na środki przeciwbólowe i rozluźniające mięśnie w razie potrzeby :)
Prostuję kręgosłup siłą woli i ćwiczeniami z internetu. I się później dziwią, że ludzie się leczą u wujka Google.

służba_zdrowia

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 205 (229)
zarchiwizowany

#22018

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
No muszę to napisać! Przed chwilą dzwonił do mnie pan z Metlife Ampliko (tak się przedstawił) i próbował mi wcisnąć jakieś ubezpieczenie na życie. Oto jego autentyczne teksty:
- A co by pani zrobiła jakby pani zachorowała na raka?
- (tutaj moje oburzenie, że sobie nie życzę takich tekstów itp)
- A czy ma pani jakieś zabezpieczenie finansowe w razie choroby, czy ma się pani do kogo zwrócić z prośbą o wsparcie finansowe powiedzmy 2tys przez 2 lata? (w razie tego raka oczywiście)
No szlag mnie trafił jak można coś takiego ludziom opowiadać, wzbudzać ich strach, kazać żeby sobie wyobrażali co zrobią jak zachorują na raka!!
Kur** to nie mógł powiedzieć "w razie poważnej choroby" tylko taaaakim tonem wypowiadał NA RAKA NA RAKA i powtarzał to z 5 razy :/ Jakby trafił np na moją babcię to przecież jej by od razu ciśnienie skoczyło.
Debil, skończony debil.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (38)

1