Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

InessaMaximova

Zamieszcza historie od: 25 października 2015 - 21:52
Ostatnio: 12 marca 2022 - 1:54
  • Historii na głównej: 4 z 33
  • Punktów za historie: 721
  • Komentarzy: 722
  • Punktów za komentarze: 2445
 

#80793

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeczytałam tu kilka historii na temat bicia dzieci. Przypomina mi to moje własne doświadczenie sprzed około dziesięciu lat.
Jeśli coś jecie lub pijecie, na wszelki wypadek przerwijcie, opisy mogą być drastyczne.

Wakacje, już coś koło sierpnia, miałam wkrótce iść do piątej klasy. Mama całe lato pracowała nad morzem, ja spędzałam wakacje u taty. Mój ojciec to człowiek nerwowy, porywczy, bił mamę, mnie.

W każdym razie, niewiele szczegółów z tamtego popołudnia pamiętam. Poszło prawdopodobnie o to, że przez przypadek wylało się w samochodzie taty piwo. Zdenerwowało go to na tyle, że mnie wziął na kolana, do ręki zardzewiałą rurę od mopa i bił tym czymś po mojej pupie.
Był tak brutalny, że puściły mi zwieracze. Po tej sytuacji przez dwa tygodnie miałam purpurowe pręgi na tyłku. Nie wspominając o potwornym bólu.

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 65 (123)

#80720

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie lubię alkoholu. Za wyjątkiem tych w słodyczach. Nie smakuje mi. Oprócz tego w moim rodzinnym domu jest alkoholizm. Mam nadzieję, że to wyjaśni moje zachowanie.

Jakoś we wrześniu spotkałam się ze znajomym, Krzysztofem. Długo pisaliśmy na gadu-gadu, aż zdecydowałam się pokazać mu miasto. Gdy przyjechał do mnie autobusem, około godziny 15, po wyjściu pokazał mi reklamówkę, a w niej cztery puszki po piwie i dwie puste butelki w których wcześniej pływał Desperados. Myślę sobie "ok, spokój, może to tylko pozory". Jakże się myliłam.

Poszliśmy do pizzerii. Tam oprócz pizzy zamówił dwie butelki piwa. Zaczęły się problemy z koncentracją, rozumieniem, co do niego mówiłam. Załatwiłam mu nocleg, pokazałam jakiś pub, ale jeszcze po drodze kupił setkę wódki "na rozgrzanie". Miałam dość, oddaliłam się pod pretekstem autobusu. Po tej sytuacji próbowaliśmy się dogadać, ale nie wyszło.

Gdy opowiadałam o tym spotkaniu innym znajomym, jeden z nich na wieść o takich ilościach alkoholu w przeciągu kilku godzin napisał: "Aż tak się denerwował spotkaniem, żeby się tak uchlać?"

Może to i lepiej, że nie piszemy ze sobą.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 114 (152)

#76627

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Trzęsę się z nerwów i stresu. Ja rozumiem, zima, pociągi opóźnione, a ja jedynie staram się wrócić do akademika.

Pociąg nr 1. Informacja o opóźnieniu 5, 10, na końcu 20 minut. Informacje w miarę zrozumiałe (z użyciem "robolektora"). Czekam jak na szpilkach na informację, że pociąg wjeżdża na dany tor przy stosownym peronie. Co jednak słyszę? Że już odjeżdża. Wte pędy bez ładu i składu z dwiema wypchanymi po brzegi torbami z ubraniami, pościelą, jedzeniem domowym... Jednak odjeżdża. No nic, bilet ważny trzy godziny, za pół godziny następny pociąg. Może jednak niedokładnie zwracałam uwagę.

Pociąg nr 2. Informacja o opóźnieniu rzędu pięciu minut. Czekam. Czekam. I znów komunikat, że pociąg odjeżdża. Znów w totalnym nieładzie pędzę na peron. Na darmo. Spotkana w pośpiechu pasażerka informuje mnie, że nie było informacji w stylu "wjedzie na tor X przy peronie Y".

Pozostaje mi czekać na pociąg po 22 i modlić się, że nie będzie kontroli.

Uprzedzając komentarze, żeby wrócić do domu lub inny środek transportu. Do domu mogę wrócić dopiero jutro rano. Ostatni autobus był o godzinie 15.30. Taksówki są, ale wątpię, aby kursowały o tak późnych porach. Autobusów do miasta, w którym studiuję - brak. Nie mam znajomych, którzy zaoferują mi dojazd.

PKP

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 162 (198)

#71276

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja bratowa od prawie czterech lat jest szczęśliwą mamą w pełni zdrowego chłopca. Jednak gdyby nie praktyki pewnego lekarza...

Gdy K. była w ciąży, udała się do ginekologa, rutynowe badania. Tam usłyszała, że:
- Będzie dziewczynka.
- Płód nie ma oczu.
- Coś jest nie tak z nogami.
- Brzuszek jest większy od głowy.
- I kilka innych bzdur...

K. została wysłana do szpitala w innym mieście (miasteczko na Żuławach takich specjalizacji nie posiada), na oddział patologii ciąży. Lekarz chciał również aborcji (!), ale że nic się złego nie działo, po tygodniu K. wróciła do domu.

T. jest zdrowym, gadatliwym chłopcem z pasją do rolnictwa (po tatusiu, a moim bracie). W pełni sprawny, widzi, chodzi bez problemów, ma wszystkie kończyny sprawne i w całości uformowane. Ja natomiast co jakiś czas modlę się w myślach, by nie natrafić na tego, ekhm... "Lekarza" w przyszłości.

lekarze

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 180 (230)

1