Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Iron86

Zamieszcza historie od: 27 czerwca 2012 - 11:58
Ostatnio: 19 kwietnia 2016 - 18:45
  • Historii na głównej: 4 z 10
  • Punktów za historie: 3406
  • Komentarzy: 53
  • Punktów za komentarze: 370
 

#54749

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Życie bywa piekielne.
Czasem do takiego stopnia że wielu postanawia z własnym skończyć.

Wezwanie do nieudanej próby samobójczej, wzywają z komisariatu.

Na miejscu okazuje się, że pacjent dnia poprzedniego rozmawiał z swoją żoną, że chce z sobą skończyć. Więc czujna małżonka postanowiła się nazajutrz upewnić czy mąż faktycznie wyszedł jak zwykle do pracy.
Zadzwoniła więc na policję, opisała sytuację i miała rację.
Policjanci pana znaleźli w pobliskim lasku z śladem po jakiejś taśmie na szyi.
Przez 40 minut przekonywaliśmy pana do wizyty u psychologa. Że zawieziemy, że tam z nim porozmawiają, doradzą, że wszystko będzie ok.

Wreszcie Pan łaskawie się zgodził.
Wstając z krzesła lekko się zatoczył i jak by nigdy nic stwierdził.

- Panowie, tylko jest jeszcze mały problem.

Okazało się że gość po tym jak nie udało mu się powiesić, wdrożył plan "B". Wyjął przygotowaną w tym celu strzykawkę, wbił sobie używaną wielokrotnie starą igłę, a kiedy uznał że trafił w żyłę po prostu przyłożył strzykawkę i zaaplikował sobie... (jak stwierdził) "wodę z pobliskiego potoku z jakimś szlamem i syfem"

Pan zamiast do psychologa trafił na SOR.

Taki o to jeszcze "mały problem".

słuzba_zdrowia

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 554 (604)
zarchiwizowany

#51527

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Upały, a jeszcze nie tak dawno temu modliłem się aby lato wreszcie przyszło wyganiając tę zasiedziałą zimę.

O ja naiwny!

Jadę ja w tym zaduchu nowiutkim autobusem linii podmiejskiej.
Pojazd wychuchany, wypolerowany istna mekka szczęśliwych podróżnych komunikacją naszego MZK.

Klimatyzacja oczywiście nie działa, zapchany po sam dach bo godziny poranne, środek tygodnia więc ludzie z pracy, do pracy albo jak w moim przypadku jadący do sąsiedniej miejscowości celem odbycia wolontariatu co by w czasach bezrobocia jakoś się narodowi przysłużyć w zamian za wszelkie zniżki i ulgi którymi mnie raczy.

licząc że może się jednak nie zapali (kilka dni wcześniej jeden autokar dokonał samo spalenia, zapewne w proteście jakimś) czekam aż ta przemiła podróż upłynie.

I w połowie drogi odpadło nam lusterko, kierowca o nic nie zahaczył, tak samo z siebie skubane.

Nieopodal stacja, kierowca zjechał, wypuścił nas, dalej nie pojedzie, przystanek macie blisko czekajcie na następny.

nosz urwa spóźnię się! - myślę sobie

ale nic idę z resztą towarzystwa na przystanek, patrze na rozkład. Nie jest tak źle spóźnię się dosłownie parę minut.

Tak też by było, gdyby nie ponad 30 minutowe opóźnienie następnego autobusu... Dwa autobusy tej samej linii zepsuły się jeden po drugim, gdy wreszcie doturlałem się na miejsce zbiorki nikogo już nie było

Więc mogłem spokojnie wracać, ale no tak jeden autobus wypadł drugi 30 min spóźnienia... no to sobie poczekam.

Doczekałem się, udało mi się jakoś wcisną do wagonu bydlęcego który dla niepoznaki przypominał z grusza autobus.

nie minęło 20 minut i w tej temperaturze i powszechnej duchocie mózg kierowcy postanowił odpłynąć co skończyło się zasłabnięciem jego posiadacza.

Sami powiedzcie czy można mieć większego pecha czy to takie zrządzenie losu chore jakieś? ;)

komunikacja_miejska

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 103 (231)

#44395

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewien pan zaczął obficie krwawić z przewodu pokarmowego.
Do tego stopnia, że przed przyjazdem ambulansu, całe swoje płuca już w krwi marynował.

Przyjechało "P" ratownicy wysiedli, jeszcze żywego, (nie zatrzymanego) pacjenta zaintubowali*, krew ładnie odessali.
Poszkodowany momentalnie zaczął się poprawiać, był jeszcze dość młody (około 40-tki) więc przeżył.
Wszyscy w szpitalu szczęśliwi, ratownikom gratulują.

Tylko jedna pani doktor stwierdziła, że jak tak można, że przecież to tylko ratownicy a nie lekarze, że tak nie wolno...

Teraz dwaj ratownicy mają problemy i to o dziwo oskarżeni nie przez pacjenta jak zazwyczaj się to zdarza.

* ratownikom medycznym nie wolno intubować oddychających pacjentów (chyba że w obecności lekarza)

służba_zdrowia

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 797 (829)

#43367

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ludzie z branży powinni się wspierać, jednak wszystko ma swoje granice...

W pewnej miejscowości szpital zwany jest pieszczotliwie "umieralnią", a tamtejsza stacja pogotowia też ma w tym swój spory udział.

Jakiś czas temu wyjechali do pacjenta z dusznością nie sprawdziwszy uprzednio czy mają tlen w karetce.

Sprawa wyjaśniła się na miejscu, człowiek zmarł.

służba_zdrowia

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 669 (719)

#35964

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym jak zostałem wiejskim znachorem :)

Wiele się już naczytałem na Piekielnych dziwnych "przygód" medycznych, jednak ta zwyczajnie mnie rozłożyła.

Historia świeża z wczoraj.

Studiuję ratownictwo medyczne. Tak się składa że jestem w trakcie odbywania letnich praktyk w szpitalu. Będąc ostatnio w mojej rodzinnej przychodni, zagadała mnie w tej sprawie pani doktor, znająca mnie z czasów kiedy jeszcze robiłem w pieluchy. Od takie zwykłe pytania jak mi się podoba, ile żył mi już strzeliło ;) itp. Nasza rozmowa przeniosła się z gabinetu do poczekalni, kiedy to się z doktorką żegnałem.
W poczekalni jak to w wiejskiej poczekalni, kilka staruszek.

I wczoraj, wstaję sobie z rana, papieros, kawa, w myślach szarpanie się z dezolowaną kosiarką do trawy. Którą z racji dnia wolnego postanowiłem odkurzyć.

I nagle dzwonek do drzwi. Patrzę, a tam taka staruszka, sąsiadka mojej cioci (wiadomo na wsi wszyscy wszystkich znają)

[s]taruszka
[j]a

[j] Dzień dobry
[s] Szczęść Boże, pan pójdzie ze mną bo męża strasznie serce kłuje!

Myślę sobie, że babę powaliło, co prawda "kłucie w sercu" nie jest jeszcze objawem sugerującym zawał nieba na ziemię ani jakikolwiek inny zresztą. Jednak baba zamiast zadzwonić na pogotowie, skoro starszy pan źle się czuje, przybiegła sobie z rana do mnie, a sąsiadami nawet dalszymi nie jesteśmy.
Ale zaraz, przybiegła? Pani była z pieskiem na smyczy, co sugerowało raczej poranny spacerek.

[j] Pani, ja nie jestem lekarzem tylko ratownikiem, zresztą póki co jeszcze nim nie jestem. Dlaczego pani lekarza nie wezwała?
[s] A bo pani doktor tak ładnie o panu mówiła to i pan się pewnie zna, po co lekarza niepokoić, mąż przecież nie umiera. Pan się przejdzie, obejrzy, 10zł dam! Tylko niech pan nie zapomni EKG zabrać (sic!)
[j] Słucham, co mam zabrać?
[s] No tę maszynę do badania, bo to widzi, kolejki teraz wszędzie takie, a pan to raz dwa załatwi.

Zamurowało mnie, powiedziałem tylko że pani adres pomyliła, na co zostałem objechany z góry na dół żem leń, konował i że ona wszystkim koleżankom opowie jak to chorych ludzi traktuję, że nikt już do mnie nie przyjdzie i że jak pani doktor się o tym dowie, to odbiorą mi prawo wykonywania zawodu.
No cóż, życzyłem jej powodzenia i zamknąłem za panią drzwi.

Muszę jednak przyznać, że na jakiś czas byłem tą poranną rozmową oszołomiony.

służba_zdrowia

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 664 (710)
zarchiwizowany

#36342

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Trzech pijaków przy ławce leżało
Dwóch z nich sobie spokojnie spało
Trzeci udusił się rzygami własnymi
więc już nie dożyje on kolejnej zimy
a że to koledzy od lat tam pijący
nikt nie przejmował się że są dziwnie śpiący
Gdy się przebudzili odkryli śmierć druha


Żeby już nie porażać Was mym (anty)talentem do poezji, napiszę tylko że panowie się obudzili.
Stwierdzili że kolega nie oddycha nie rusza się więc zostawili go pod tą ławką, wcześniej zabrali portfel i udali się do pobliskiego sklepiku (prowadzonym przez moją ciocię) po następne winka.
Na miejscu stwierdzili że kolega zachorował więc przyszli szybko wypić za jego zdrowie
Ciotka nie wiedząc o co chodzi, a panów znała, wyszła przed sklep i widząc pijaczka pod ławką postanowiła jednak zadzwonić po pogotowie (choć podobny widok był częsty)
Niestety nie było już kogo ratować.

Historia usłyszana z cioci ust własnych dziś na kawie

park_miejski

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 59 (169)
zarchiwizowany

#36323

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miejski supermarket (jak to w niedziele, fajki się skończyły a i piwko w czasie meczu warto chlapnąć)

W kolejce do kasy młoda mama z córą (5-6 lat) przed nią facet tak gdzieś koło 40dziestki, w brudnej kurtce i z 4 pakiem Wojaka w koszyku, za nią jakaś babka tak gdzieś przed sześćdziesiątką, za babką ja.

Córa dzierży w dłoni lizaka, mama dzierży wielkiego różowego kucyka i jakieś zakupy. Córce jednak wyraźnie czegoś brakowało, gdyż wprost proporcjonalnie do czasu coraz bardziej zaczyna domagać się jakiegoś łakocia.
Mama na początku wykazywała spokojną asertywność jednak, gdy córka po raz trzeci dorzuciła jej coś do koszyka i po odłożeniu tegoż przez rodzicielkę na miejsce zaczęła tupać i szlochać, wtedy cierpliwość mamy się skończyła i córa dostała delikatnego klapsa w tyłek.
Uderzenie było naprawdę leciutkie, dziecko zrobiło oczy cielęcia jednak natychmiast się uspokoiło.

Na to facet z przodu się odwrócił i przypomniał hasło pewnej kampanii z przed roku czy dwóch

- Kocham nie biję!

kobieta już zaczynała coś odpowiadać sugerując nie wtrącanie się do wychowania, kiedy babka będąca za nią się wtrąciła.

- Pani da spokój, ja go znam bo z jednej klatki. Miesiąc temu żona się od niego wyprowadziła więc jeśli teraz nie kłamie to już nic mu z życia nie zostało.

Starałem się nie parsknąć śmiechem - jednak tak jak i inni którzy to słyszeli, nie udało mi się ;)

sklepy

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 32 (154)
zarchiwizowany

#36116

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Studiuję ratownictwo medyczne.

Wiele się już nasłuchałem i naczytałem o pacjentach pijaczkach.
Jednak to już dwa tygodnie praktyk a tu nic.

Wczorajszy poranek, ósma rano, ledwo minąłem wrota szpitalnego oddziału ratunkowego a tu

Pijaczek numer 1.


Pielęgniarka mówi że jest klient do RTG.

Jak się okazało pan wysoce oktanowy, trafił do nas o 23 z prawie 6 promilami we krwi.

Leży sobie spokojnie na wyrku w pozycji embrionalnej i śpi.
Podjeżdżamy z bardziej mobilnym "łóżeczkiem", kolega również student klepie gościa w ramie z donośnym "WSTAJEMY!"

na co jedynie usłyszał chrapliwe "kur*wa ale boli!"

Gościa w końcu udało się namówić do przeturlania się na transport, znowu zwinął się w kłębek, coś pomrukuje a my jedziemy.
W drzwiach wąsko, piekielne kółko znowu się zaklinowało więc lekko zahaczyliśmy o futrynę.

pijaczek

- *urwa! po*ebało? kto wam dał prawo jazdy? ja mam 6 samochodów w domu

:)

No cóż przekonywaliśmy tak pana jeszcze 3 razy

transport - RTG(zazwyczaj bardzo miła pani technik, bardzo wk**wiona) - Transport(pani technik jeszcze bardziej wku**iona, sprzątaczka wezwana) - łóżeczko na oddziale

za każdym razem "nie przechodzę - zostawcie"
Jakoś poszło, wracamy

a tam...

Pijaczek numer 2


Tym razem pan miał (jak się później okazało) jedynie siatkarski wynik 3-0.
Sytuacja sielankowa.
Studentki pierwszego roku medycyny uśmiechają się do pacjenta, pacjent uśmiecha się do studentek.
Podczas wkłuwania wenflonu cieszy się jak dziecko, właściwie to przypominał prze szczęśliwego niemowlaka bo i podobne dźwięki wydawał :)

I na to wszystko wpada szanowna pani małżonka.

- gdzie jest ten SK*RWYSYN!?

podbiega i jak nie *izdnie uhahanego od ucha do ucha pana w głowę torebką

Pan w krzyk, studentki w szok, wenflon wyrwany (człek starał się zasłonić), żona spacyfikowana

Kurtyna

służba_zdrowia

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 4 (36)
zarchiwizowany

#35048

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniała mi się historia którą opowiedział mi niegdyś kumpel.

Owy kumpel ma rok starszą siostrę, kiedyś w odległej przeszłości (nie pamiętam dokładnie z opowieści ile to było temu ale mogli mieć z 10 i 11 lat) zdechł im kot.

Była to zima wiec gdy denat został odnaleziony tato wspomnianego rodzeństwa grzebał coś przy piecu.

Córa zapłakana przyniosła kotka licząc że zawsze wspaniały tatuś coś poradzi, że wyleczy.

a tatuś spojrzał na ciało i bez mrugnięcia okiem wrzucił je do pieca

na szczęście dzieciństwa jej tym nie zniszczył ;)

kotłownia

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 14 (66)
zarchiwizowany

#34376

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na wstępie witam wszystkich serdecznie, gdyż jest to mój pierwszy wpis na Piekielnych.


W tym przypadku piekielna okazała się pewna (nazwijmy Ją) klientka.



Działo się to kilka lat temu. Kończyłem liceum wieczorowe i pracowałem sobie w jednej z siei sklepów. Nie w wielkim molochu gdzie to część rodzin spędza weekendy, a takiej mniejszej osiedlowej wersji.

Tak się zdarzyło że "ludzie z góry" zdecydowali na zrezygnowanie z ochrony co by nieco oszczędzić wydatki. Pracownicy sklepu przejęli te ochroniarskie obowiązki więc w czasie zwykłej pracy (jak wykładanie towaru, zbieranie pustych kartonów, wyłapywania produktów przeterminowanych itp.) Mieliśmy z wielką uwagą obserwować naszych klientów.

Któregoś dnia wykładam sobie spokojnie towar a tu kilka regałów wyżej nasz zastępca kierownika dyskretnie kiwa na mnie ręką. podchodzę do niego leniwie myśląc jaką to robótkę tym razem mi zleci ;) a on wskazuje mi pewna panią w wieku średnim, dość dobrze ubraną z wielką torebką na ramieniu która przeglądając stoisko z kawą co rusz wkładała którąś do swej przepastnej torby. Do póki pani nie przeszła by z tym przez linię kas, nic tak na prawdę nie można było zrobić a można było nawet spory opie...l od takich "klientów" dostać, więc nauczeni doświadczeniem postanowiliśmy spokojnie czekać. Pani powkładała jeszcze kilka kaw, jakieś kosmetyki, wzięła do łapy szczoteczkę do zębów i udała się zapłacić z towar.
Zapłaciła oczywiście tylko za ową szczoteczkę i dziarsko zmierza do wyjścia gdzie już na nią czekaliśmy.

Poprosiliśmy ją grzecznie na bok a po udowodnieniu próby kradzieży (na kilka stów!!! - kawy nie mówiąc już o kosmetykach potrafią być drogie) odprowadziliśmy ją na zaplecze i dzwonimy na policje.
Zostawiliśmy pod opieką kierownika który grzebał coś w komputerze i czekając na niebieskich poszliśmy sobie zapalić.
Myślicie że kolejna historia z złodziejem jakich wiele która właśnie dobiegła końca?
Otóż w czasie jak paliliśmy a kierownik na panią większej uwagi nie zwracał (uciec i tak nie miała jak bo komputer z grzebiącym przy nim kierownikiem stał przy drzwiach)włożyła do swojej torby jeszcze paczkę papieru do ksero, dwie pieczątki i czajnik elektryczny jaki inny klient przyniósł do reklamacji ;)
Jak widać pani żadnej okazji (nawet w oczekiwaniu na policję) przepuścić nie mogła.

sklepy

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (217)

1