Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

JohnnyTheButcher

Zamieszcza historie od: 19 sierpnia 2014 - 23:16
Ostatnio: 12 września 2014 - 17:23
  • Historii na głównej: 0 z 3
  • Punktów za historie: 769
  • Komentarzy: 4
  • Punktów za komentarze: 14
 
zarchiwizowany

#61758

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia opowiedziana przez kolegę z pracy, której był świadkiem.

Kolega Grześ wraca do domu tramwajem.
W wagonie tłoczno, więc stoi sobie spokojniutko, trzymając się uchwytu.

Tramwaj zatrzymuje się na przystanku, który znajduję się w okolicach bazarku. Dzień mocno targowy.

Klientami owego obiektu w większości są osoby starsze.
Dodatkowo występują tu przedstawiciele podgatunku babci tramwajowej lub autobusowej, który charakteryzuje się nagłym, cudownym ozdrowieniem od wszelakich chorób ruchowych.
I w zetknięciu z pojazdami MPK, w nieznany nauce sposób otrzymują transfer kosmicznej energii witalnej, aby walczyć o miejsca ze zwinnością pantery lub wyrzucać z siebie zdania z siłą ryczącego lwa.

Trochę jak w filmie "Kokon" - z tym że tamci seniorzy byli sympatyczni :)

Pani Piekielna Babcia w wieku ok 60 lat wpada do tramwaju. Rozbieganym wzrokiem poszukuje wolnego miejsca aby móc spokojnie postawić swoją torbę z zakupami. Ze sporym impetem wbija się w grupę współpodróżnych. Odbija się od kilku, resztę taranując w poszukiwaniu celu, przemieszczając się z jednego końca wagonu na drugi, niestety takiego brak. Koleżanki po fachu już wszystko zajęły.

Rozpoczyna zatem poszukiwanie ofiary, którą będzie mogła zmaltretować o ustąpienie miejsca.
JEST! siedzi na pierwszym miejscu. Ofiara płci nieznanej o długich, kruczoczarnych włosach.
Pani niczym tygrys skrada się do ofiary - taranując i przepychając po drodze kilka osób. Zajmuje strategiczne miejsce tuż nad prawym ramieniem niedoszłej ofiary, jednak cofnięta w taki sposób aby pozostać niezauważonym i próbuje ogłuszyć cel nieśmiertelnym tekstem:
- Łolabga jezusmariaprzenajświetsza! Jaka ta młodzież teraz niekulturalna. Nie ustąpi starszemu, tylko siedzi i udaje ze nie widzi. Młode to to mogło by stać, ale nie, siedzi i nie ustąpi!

Reakcja była natychmiastowa.

Ofiarą okazał się starszy pan. Wg kolegi 70+. Włosy były albo farbowane, albo pan miał perukę. Pomalutku wstał, przeprosił za swoje naganne zachowanie i prosił aby pani sobie usiadła bo widać, że w jej wieku to już spoczynek się należy. - nie wiem czy słowo spoczynek było użyte specjalnie.

Pani zdębiała, strzeliła karpika, zapowietrzyła się i bez słowa "przepraszam" ani żadnego innego czym prędzej uciekła do drugiego wagonu, przy akompaniamencie śmiechu i docinek ze strony innych pasażerów.

Pan podsumował całą sytuację "Jaka ta młodzież niekulturalna" :D

komunikacja_miejska

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 395 (473)
zarchiwizowany

#61743

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Studia. Czyli o tym jak nie warto się dzielić...

Sytuacja miała miejsce kilka lat temu. Byłem świeżo upieczonym studentem - zbliżała się pierwsza sesja.

Wiadomo pierwsze pół roku to zawiązywanie nowych znajomości i ogólnie smakowanie życia studenckiego.
Staraliśmy się chodzić na wszystkie zajęcia żeby sobie nie narobić problemów u wykładowców i dać się pozytywnie zapamiętać, ale oczywiście nauka na zaliczenia i egzaminy na ostatnia chwilę...

Z uwagi, że posiadaliśmy zgraną, ogarniętą paczkę znajomych - 2 koleżanki i nas 4) postanowiliśmy się sprężyc i zrobić sobie "pomoce" na najbliższe egzaminy.

Jedna koleżanka udostępniła swoje bardzo dokładne i pięknie napisane notatki. Druga zorganizowała od starszego rocznika przykładowe pytania. My natomiast zobowiązaliśmy się to zredagować pod pytania. One know-how to my wykonanie.

Wiem, że ściągania można nie pochwalać, ale ja zawsze wyznawałem zasadę że uczę się nawet robiąc ściągę - zawsze coś w głowie zostanie, a i mam wewnętrzny spokój że gdyby nawet zaćmienie mnie spotkało to mam jakieś zabezpieczenie - oczywiście ściągi robione własnoręcznie.

I tak o to zebraliśmy i przepisaliśmy, wszystko razem połączyliśmy, nadaliśmy odpowiednia szatę graficzna - a zaznaczyć muszę że swoje ściągi robiłem zawsze czcionką 2,5-3 więc maczek.

Pomaszerowaliśmy na uczelnię, część wiedzy w głowie reszta wiedzy w pigułce w kieszeni. Klasyczne rozmowy przed egzaminem:
- Umiesz coś?
- Masz pytania?
- Masz jakąś ściągę?
Jasne mam. Podzieliłem się z kilkoma osobami uprzedzając że mała czcionka, skróty itp itd.
- Spoko, dzięki lecę skserować, fajnie że się podzieliłeś
Oczywiście pierwszy egzemplarz do mnie nie wrócił, rozszedł się po ludziach.

Nic się nie dzieje mam drugą - przezorny zawsze ubezpieczony:P

W poczuciu dobrze spełnionego, koleżeńskiego obowiązku wmaszerowałem na egzamin. Napisałem - nie pamiętam czy na plus czy na minus, to nie ma znaczenia.

Wychodzimy z sali śmiejemy się żartujemy, że na pewno będzie powtórka, nagle podchodzi do mnie grupa 8-10 osób, część znałem lepiej kilka osób wcale i z pretensjami.
- Co to za ściąga? Nic na niej nie widać. Nic nie rozumiem! te skróty to sobie możesz w rzyć wsadzić! itd. Jak masz takie robić to nie rób wcale.

W pierwszej chwili mnie zatkało. Jak już do mnie dotarło o co pretensje poprosiłem od pierwszej osoby ściągę którą mają żeby zobaczyć czy to aby moja. Moja napisana maczkiem, moimi skrótami. Oczywiście odkserowana bele jak od kolegi kolegi, wytargana. Ogólnie obraz nędzy i rozpaczy.

Nie przebierając w słowach dałem im do zrozumienia, że jak im się nie podoba to mogli nie brać, a dwa że ciężko jest korzystać ze ściągi, której się nie robiło i dodatkowo nie mając nawet bladego pojęcia o materiale, do którego się ściąga odnosi. Kazałem im udać się w nieznanym kierunku i o nic mnie więcej nie prosić, bo nie będę rozdawał już żadnych materiałów.

Niczego tak nienawidzę jak ludzkiej bezczelności i bezrefleksyjnej głupoty połączonej ze zwykłą niewdzięcznością.

Od tego momentu poza zaufanymi osobami nie dzieliłem się już z nikim...

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 232 (396)
zarchiwizowany

#61651

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miejsce akcji: portugalski dyskont, który kiedyś wykorzystywał swoich pracowników, a teraz już (podobno) nie. Ale ja nie o tym.

Sytuacja miała miejsce kilka lat temu, w czasie kiedy wszystkie sklepy starały się ustandaryzować swoje trzewia. Przez co mam na myśli to, że w sklepie A produkt A znajduje się w tym samym miejscu co produkt A w sklepie B, D, Z itd. Nie wiem jak się nazywa profesjonalnie taki zabieg.

Zawitałem do wyżej wymienionego przybytku, aby zakupić rzeczy pierwszej potrzeby. Zaraz po wejściu w oczy rzuciła mi się para (małżeństwo), a konkretnie pan, który akurat podsuwał żonie? pod twarz cukierek i opatrzył to jakimś złośliwym komentarzem, którego niestety nie usłyszałem.
Że był złośliwy wywnioskowałem z niezbyt zadowolonej miny pani żony i piekielnego uśmieszku autora docinki. Państwo na ok w przedziale 40-50 lat. Warty odnotowania fakt jest taki że wyglądali zwyczajnie - pana fizis wskazywało na konesera napojów chmielowych. Ot taki poczciwy Pan Heniek pijący czasem piwo pod blokiem. Natomiast Pani niska, krępa, wycofana. Miałem cichą nadzieję że zgrywus jeszcze się popiszę. Pomyślałem co swoje i udałem się po pieczywo.

W tym czasie zgrywus z żoną mnie wyprzedzili i po może 5 minutach mijam ich przy lodówkach z wędlinami.
Zona zgrywusa uwija się pakując produkty do koszyka, natomiast Pan zagaduje Panią na oko tak z 30 lat. Tekst otwarcia był ciekawy ponieważ zgrywus podbija to niczego niespodziewającej się niewiasty i pyta ją co planuje na kolacje? Dziewczę delikatnie rozwarło usta ze zdziwienia i milczy, natomiast Pan kontynuuje zaglądanie do koszyka i stawianie hipotezy co do posiłku na bazie tego co spostrzegł.
- (Z)grywus: O widzę, że kurczaczek. Mmm bardzo smaczne, ja lubię takiego z ziołami. Niestety moja żona takiego nie umie i mi nie robi. A może Pani by mnie zaprosiła na kolacje? Bo moja żona to tylko parówki albo jajka na twardo.
"Ofiara" pogawędki szybko sie ulotniła. Pan zasmucony brakiem dialogu powrócił do połowicy, która na pewno wszystko słyszała, lecz była niewzruszona docinkami.
Uwinąłem się ze swoimi zakupami i ruszyłem w stronę kasy, zahaczając po drodze o stoisko piwne - rzecz się dzieje latem, więc dla ochłody i filtracji nerek coś postanowiłem zakupić. Wybór chwile mi zajął więc do kas.

I tu bonus. Przede mną miła i sympatyczna dziewoja na oko 20 lat a przed nią nie kto inny jak Zgrywus. Żona zgrywusa już część zakupów pakuje do siatki, część na taśmie. Zgrywus "bajeruje" panią kasjerki - jakie ma pani śliczne oczy, a jakie włosy itp itd - nic nachalnego i zdrożnego ot zgrywus ;)
Dziewczę przede mną wykłada jogurt, musli, kilka jabłek i dwa opakowania takich prasowanych, okrągłych wafelków ryżowych, które mnie i większości mężczyzn kojarzą się ze styropianem :P I to była katalizator, który podziałał na Zgrywusa.
Facet odwrócił się do dziewczyny przede mną popatrzyła na nią, na to co ma taśmie i mówi:
- Oj Pani taka ładna, młoda. Niech Pani nie kupuje tego styropianu. Niech Pani sobie tego nie robi bo będzie Pani wyglądać jak moja żona(!)
Może to nie ładnie, ale nie wytrzymałem parsknąłem śmiechem, żona zalała się czerwienią, dziewczę moim rechotem i kilku innych w kolejce się speszyło. Szybko zabrało produktu i udało się do wyjścia. Moje produkty były w trakcie kasowania natomiast żona zgrywusa już wszystko ładnie spakowała podała mu do rączek tak że zgrywus miał obie zajęte i wtedy strzeliła mu wzorcowego liścia. Aż się echo poniosło. Wyraz twarzy zgrywusa zmienił się nie do poznania, na pewno duży wpływ na to miał czerwony ślad odbitej ręki i pan przy akompaniamencie jeszcze większego rechotu smutno powlókł się za żoną. Mam cichą nadzieję że się jej nie zrewanżował...

sklepy

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (44)

1