Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Jotka

Zamieszcza historie od: 10 maja 2013 - 10:46
Ostatnio: 26 czerwca 2017 - 21:48
Gadu-gadu: 47706297
O sobie:

Nieznośna lekkość bytu ^^

  • Historii na głównej: 4 z 4
  • Punktów za historie: 4022
  • Komentarzy: 304
  • Punktów za komentarze: 3337
 

#55151

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejka do onkologa.
Przychodzi młody chłopak z dziewczyną. Siadają obok.
Chłopak zwierza się dziewczynie, że nie miał pojęcia, że będzie tak ciężko, że choroba sprawi mu tyle problemów, ciągłe wizyty u lekarza, że powinien być w tym momencie na meczu ze swoimi kolegami, a nie w szpitalu, że każdy jego plan w tej chwili nie ma sensu, bo musi dostosować życie do tego kalendarza wizyt. Że nie tak sobie wyobrażał swoje studia. Nie w kolejkach u lekarza.
Dziewczyna go chyba ładnie nawet wspiera, bo słucha, potakuje, próbuje pocieszać, że niedługo na pewno będzie po wszystkim.

Pielęgniarka wywołała następnego pacjenta. Ją.
On rzucił tylko, że "poczeka w samochodzie".

Miło.

kolejka

Skomentuj (66) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1635 (1711)

#54381

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłam całkiem niedawno na weselu kumpla mojego faceta.

Tak się złożyło, że całkiem nieopodal siedziała sympatycznie wyglądająca familia. Lubię dzieci, a tamte wydawały się naprawdę grzeczne,rodzice bardzo eleganccy, miło było na nich wszystkich popatrzeć.

I tak żyłabym w swoim bajkowym świecie, gdzie wszyscy są piękni i dobrzy, gdyby nie to, że tuż po obiedzie (a pyszny był), głowa owej rodziny rozdała pozostałym foliowe torebeczki, do których ci skrzętnie zgarnęli resztki z talerzy.

Zatkało.
A to dopiero początek.

Kiedy goście poszli w tany i stoły opustoszały, szanowni państwo zaczęli upychać po foliówkach WSZYSTKO. Alkohol, owoce, miski z sałatkami,udało im się nawet na samym szczycie tej piramidki (niech żyje logistyka!) wrzucić ciasto.

Szło im na tyle sprawnie, że zanim zdążyłam do kogokolwiek z nich podejść,skorzystawszy z zamieszania na parkiecie, uciekli już w drugi koniec sali,działając chyba w myśl zasady: tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga.


W czasie, kiedy mój chłopak wyjaśniał świadkowi, co tu się właśnie dzieje a ja próbowałam zalogować się do rzeczywistości, szanowni państwo wymknęli się po cichu drzwiami.

Wmurowało.

I to wciąż nie wszystko.

Jakoś w tym tygodniu dowiedziałam się od chłopaka, że owa rodzinka nie była spokrewniona w żaden sposób z nowożeńcami.
Ot,weselnicy wrąbali się na cudze wesele, przyjmując zresztą słusznie, że część gości od strony pana młodego uzna ich za rodzinę panny młodej i na odwrót.

To się nazywa tupet!

wesele

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 962 (1008)

#52345

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeczytawszy jedną historię i hasło "za to ci płacą", przypomniałam sobie juwenaliowy wieczór, kiedy to znajomi znajomego, skądinąd sympatyczni ludzie, zaprosili mnie na grilla.

Grille odbywały się pomiędzy akademikami, na zielonej trawce, ludu od zatrzęsienia, śpiewy, integracja braci studenckiej w pełni.

W miarę upływu czasu, jak całe wesołe towarzystwo zaczęło się rozchodzić w kierunku koncertów, moim oczom ukazywać zaczął się widok przerażający.

Zielona trawka pokryła się wszelkiego rodzaju śmieciami, walające się puszki po piwie, papiery, reklamówki. Wszystko w ilości masowej. Żal było patrzeć na to pobojowisko, które zostawiali ludzie pretendujący w końcu do miana warstwy inteligenckiej.

Jakież było więc moje zdumienie, kiedy i moi kompami zwinąwszy grilla, radośnie zebrali się, by odmaszerować, zostawiając rozrzucone wokół puszki i śmieci.
Argumentacja, z jaką się spotkałam, zabiła mnie:

- Jot, przestań, czego ty się czepiasz, wyluzuj, są ludzie, którym za to płacą, przyjdą i posprzątają.
- Chirurgom też płacą za operowanie, ale to nie znaczy, że mamy chodzić i rozcinać brzuchy! No na Boga.

Koniec końców z wielkim fochem i komentarzem pod nosem "napiła się to stwarza..." towarzystwo pomogło mi zebrać puszki. Zajęło nam to jakieś 5 minut. Dyskusja trwała 15.

A i tak wszystko przebił pan student, który wypiwszy piwko, cisnął puszkę wprost pod moje nogi. Podniosłam ją i mu wręczyłam. Spojrzał mi centralnie w ryj, po czym rzucił ją ponownie. Wyrzuciłam ją sama, nie omieszkując wspomnieć o wychowaniu w chlewie, jakie najwyraźniej wyniósł z domu.

Moja misja moralizatorska nie spotkała się z poparciem ponownie. Towarzystwo stwierdziło, że jestem agresorem i mam nie czepiać się ludzi.

A wszyscy potem w tym syfie żyjemy...

juwe

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 608 (786)

#51011

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Cudownych klientów mam :)

Przypomniał mi się Pan, który przybiegł do mnie wścieknięty i zaczął się awanturować wymachując uchwytem przed nosem. Jakoś się tak skupiłam na tym asynchronicznym poruszaniu kończynami w rytm pokrzykiwań, że dopiero po chwili dotarło, czego on chce.

Reklamacja uchwytu, bo ten NIESYMETRYCZNIE ODBIJA JEGO TWARZ.

Na delikatną sugestię, że zasadniczą funkcją uchwytów nie jest odbijanie twarzy, że to bardziej lustra, Pan nie zareagował.

Zareagował za to na informację, że przyjedziemy, wymienimy w ramach gwarancji.
Oburzeniem zareagował.
Bo on wcale nie chce żeby ktoś przyjeżdżał, bo on ma gdzieś, nie będą jeździć sto razy jak nie potrafią zrobić RAZ.

On sobie wspaniałomyślnie ten uchwyt zamocuje, ale wystawi mi fakturę za MONTAŻ.
Już tak byłam ciekawa rozwoju wydarzeń, że faktycznie pokiwałam głową, że tak, że niech przynosi.

A czemu sobie przypomniałam?
Bo przyniósł.

Chyba nawet uczciwie z naliczeniem sekundowym policzoną ze stawki montażysty, bo opiewającą na zawrotną kwotę 83 gr.

Niech ma :)

klient

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 621 (707)

1