Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Kaetzen

Zamieszcza historie od: 26 lipca 2014 - 11:57
Ostatnio: 31 grudnia 2023 - 16:51
  • Historii na głównej: 7 z 11
  • Punktów za historie: 2042
  • Komentarzy: 31
  • Punktów za komentarze: 156
 
zarchiwizowany

#86858

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Podjeżdżam do restauracji "Pod Złotymi Łukami", składam zamówienie w punkcie nr 1. Następnie przejeżdżam do punktu nr 2 - celem uiszczenia płatności i widzę, co następuje: jakieś sześć osób z załogi palące papieroski. W maseczkach, a jakże zsuniętych na brodę. I w, a jakże, rękawiczkach, założonych na rączki. A później te papieroski gaszone tymi rączkami w rękawiczkach. No brakło mi jaj żeby zrobić awanturę. Mam tylko nadzieję, że idąc do toalety zdejmują te rękawiczki...

I tak się tylko zastanawiam na co nam ten reżim sanitarny skoro w narodzie takie ameby żyją.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 9 (47)
zarchiwizowany

#80203

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Byłam niedawno w płazim sklepie. Bo blisko, bo nie chciało mi się łazić, bo nie znam jeszcze dobrze okolicy.

Chciałam kupić pieczywo, a konkretnie bułki. Niestety na regale z pieczywem nie było. Ale patrzę i widzę, że w piecu za kasjerką są bułki i to całkiem sporo, pytam więc czy można, można. To poproszę dwie. I tu zaczyna się akcja właściwa.

Pani kasjerka podała mi szczypcami (jak do pączków) dwie bułki i to jest b. w porządku. Ale nie w porządku już jest, że położyła mi je bez żadnej folii ani niczego na ladzie, na której była taka plastikowo-gumowa podkładka reklamująca papierosy (nie, nie podajnik na pieniądze tylko taka podkładka, coś w stylu takich, jak niektórzy używają w domach pod talerze). Nie mniej jednak również na tej podkładce kładzione są pieniądze.

Zapytałam więc grzecznie czy mogłaby mi pani wymienić te bułki. "Dlaczego?", ano dlatego proszę pani, że a) ta podkładka aż lepi się od kurzu i innego brudu b) ludzie kładą na niej pieniądze c) ludzie są brudasami i nie myją rąk. "No chyba pani trochę przesadza". Tu już zaczełam wrzeć i para mi zaczęła buchać z uszu. Dowiedziałam się jeszcze, że to MOIM psim obowiązkiem było wziąć jednorazówkę z pieczywa (???), bo pani za ladą nie ma (???) i pyta czy mi doliczyć płatną (???). Koniec końców bułki zostały wymienione.

Niestety dobre pomysły przychodzą po czasie. Bo gdyby nie fakt, że z wrażenia prawie zapomniałam języka w gębie, to zaproponowałabym tej "przemiłej" pani, że ja owszem zapłacę za te bułki, ale uprzejmie proszę aby pani je zjadła z tym kurzem, brudem i syfem.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (53)
zarchiwizowany

#79299

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nawiązując do historii malami1001 (#79295) i ja napiszę coś od siebie.

Kilka lat temu przeprowadziłam się z miasta wojewódzkiego do miejscowości mniejszej (choć też nie na zasadzie: wjazd i wyjazd z miasta a w między czasie rondo ;)).

Od mniej więcej roku dzień w dzień są awantury a to za ścianą a to przed budynkiem. Apogeum miało miejsce jakiś miesiąc temu kiedy u mnie na zegarze była godzina 6:00 za ścianą rozgrywały się iście dantejskie sceny z użyciem całego repertuaru "wyp.......j" "sp.......j" "k...." "ch.." i innych pokrewnych.

Pewnej soboty o 8 rano muzyka, bardzo głośno i miarowe "łup" "łup" "łup" - wyglądam przez okno, a tam pani trzepie gumową wycieraczkę, trzepaczką do dywanów. Tak około 40minut.

Na podwórku regularnie robiona jest melina, a to sąsiad się pruje, że "zaje..." żonie jak wezwie patrol, a to ktoś tydzień śpi pod drzewem bo dostaje kopa w d... na rozpęd.

Mamy 3 pokoje i dacie wiarę, że w żadnym nie można się spokojnie wyspać? W KAŻDYM jak nie awantura za ścianą to coś albo za jednym albo za drugim oknem. Ciągle coś, a że to centrum miasta to jeszcze ktoś się w między czasie wyszcza (sorry za kolokwializm) pod okna albo w bramę.

A dlaczego nawiązuję do historii malami1001? Ano dlatego, że pani, która trzepała wycieraczkę jakoś specjalnie nie widzę by pracowała, a dziecko jest w wieku w którym przysługuje jej jeszcze chyba macierzyński do tego 500+ i żyje się dobrze, nie?
Za ścianą awantury są o każdej możliwej porze dnia i nocy a i wiekowo bliżej "starym" do emerytury, a z kolei "młodzież zaścienna" po pobycie w ciupie i z racji zaawansowanego pijactwa i tatuaży na swojej zachlanej m.....e pracy raczej nie znajdzie. No bo umówmy sie gdzie?

Nawiązuję do wspomnianej historii dlatego, że to my wg "lokalsów" jesteśmy nienormalni bo NAM TO PRZESZKADZA. Przeszkadzają nam awantury, przeszkadza nam to, że ktoś śpi pod drzewem i nie wiadomo czego można się po nim/niej spodziewać. Przeszkadza nam, że sąsiedztwo zachlane wyrzuca popiół do śmieci i nie raz trzeba było wzywać straż. Przeszkadza nam to, że boimy się wyjść z domu bo ktoś nas może zaatakować bo jako jedyni staramy się reagować.

Ale przede wszystkim nawiązuję do tej historii dlatego, że my aby żyć normalnie musimy teraz wydać około 2k (na wynajem), żeby móc zasnąć spokojnie bez strachu, że ktoś nam z buta wjedzie do domu, a całe to towarzystwo z różnego rodzaju zapomóg, zaiłków, dodatków itd. żyje sobie jak państwo, jest na wódeczkę, na papieroski, na kolejnego bachora (rząd da), a dla osób młodych, bezdzietnych, które na wszystko co mają muszą za.......ć jak przysłowiowy koń na westernie nie ma nic. NIC. A podobno jesteśmy przyszłością tego kraju. I w porządku, nas stać na wyprowadzenie się, ale pytanie brzmi czy gdyby nie było powinnam teraz urodzić 3-4 dzieci, żeby dostać zapomogę i móc żyć normalnie? A może powinnam zacisnąć zęby i jak twierdzą niektórzy pogodzić się z tym, że wszędzie są sąsiedzi, a my robimy z siebie ofiary losu i książęta?

Boli mnie to, że idę do sklepu i w ciągu jednego dnia widzę, że wędlina zdrożała 6PLN na 1kg. Boli mnie, że jeśli chcę żyć dobrze to powinnam właściwie nie spać tylko robić aż się zarobię, a przede mną stoi rodzina "4 flaszki i czekolada".

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 69 (149)
zarchiwizowany

#75765

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Ryrytorki (http://piekielni.pl/75739), przypomniała mi moją historię a było to tak:

Pewnego dnia wróciłam ze szkoły z pracą domową z matematyki. Jak zawsze z matematyką pomagał mi Tata, tak też było i tym razem. Okazało się jednak, że w zadaniu jest błąd i nijak nie wychodzi rozwiązanie takie jak w odpowiedziach na końcu podręcznika. Wychodziło rozwiązanie "takie na minusie" czyli liczby wymierne, co dla 8-9latki jest nie lada przeżyciem matematycznym. Tatuś trochę pozrzędził, że "podręczniki nie te co kiedyś", i informuje, że zgodnie z odpowiedziami to to się nie da, no bo nie. Ale! to są liczby wymierne i w ten sposób się da. Na co klasnęłam w rączki i zakrzyknęłam radośnie "Nauczaj Tatku!" I Tatko nauczył. Następnego dnia wróciłam z... jedynką. "Bo tego nie było" Co ciekawe pozostałe dzieci miały "dobrze" bo zgodnie z rozwiązaniem. JAK? Zagadka dla mnie i Taty do dziś.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 54 (134)

1