Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Kazuya

Zamieszcza historie od: 18 stycznia 2012 - 13:31
Ostatnio: 25 stycznia 2014 - 0:40
  • Historii na głównej: 7 z 11
  • Punktów za historie: 6406
  • Komentarzy: 125
  • Punktów za komentarze: 659
 
zarchiwizowany

#57230

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako kierowca pozdrawiam wszystkich pieszych wybiegających znienacka całymi stadami na środek jezdni w Sylwestra, lekceważąc przepisy i zasady fizyki (samochód nie zatrzyma się w miejscu, nawet jak jedzie 30 km/h).

Ciekaw jestem, ilu z Was zginęło lub zostało rannych tej nocy.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 57 (223)

#47629

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O piekielności naszego systemu edukacji.

Kto uczył się w polskiej szkole, ten wie, jak się tam uczy historii: bezsensownie wałkuje się na każdym etapie edukacji od nowa całą historię od starożytności, dzięki czemu dzieci trzykrotnie uczą się o Mezopotamii czy Egipcie, z kolei nic nie wiedząc o XX-leciu Międzywojennym czy PRLu.

Był sobie historyk-pasjonat, nauczyciel w gimnazjum który postanowił dzieci czegoś nauczyć. Każda klasa dostawała do wyboru, czy chce iść standardowo wg planu, czy też wolą uczyć się na lekcji rzeczy ciekawych. Podręcznik dzieci miały czytać same (z lekcji na lekcje zadawane były fragmenty), na lekcjach jedynie tłumaczył gdy czegoś ktoś nie rozumiał, po czym wiedza była sprawdzana łatwymi sprawdzianami, na których bardziej było badane czy uczeń rozumie temat, zna główne postacie i wydarzenia niż czy zna "daty". Oceniał dość łagodnie.

Na lekcjach omawiał głównie to, co jego zdaniem, każdy znać musi. W jego klasach nie było ucznia, który by nie wiedział o Kłuszynie, Wiedniu, Warszawie 1920, Bzurze, czy Mokrej. Wszyscy wiedzieli kim był Galileusz, Cortez, Narutowicz czy Beck. Dzieciaki znały wszystkich najważniejszych filozofów od Platona poprzez Monteskiusza, po Smitha. Dawał dzieciakom wybierać, o czym chcą z nim rozmawiać. Prowadził po zajęciach kółko historyczne, na którym puszczał ciekawe filmy o polskiej historii (np. Sensacje XX Wieku, czy Katyń Wajdy) i prowadził dyskusje. Frekwencja była znakomita!

Oczywiście nie mogło być za pięknie. Rodzice najbardziej leniwych i ułomnych dzieci, które nic się nie uczyły, przyszli na skargę. Że ich dzieci miały marne wyniki na egzaminie gimnazjalnym. Że to nie wina ich lenistwa, tylko historyka. Jedna głupia mamuśka której dziecko miało średnią ocen w okolicach 2,0 złożyła donos do Kuratorium. Ono stwierdziło nieprawidłowości i historyk wyleciał. Pomimo protestów innych nauczycieli oraz uczniów, którzy go uwielbiali. Pomimo sukcesów dzieci w konkursach historycznych (wcześniej nikt w tej szkole nawet o tym nie marzył).

Dla baby z Kuratorium to nie miało znaczenia. Liczy się, żeby dzieci umiały Egipt i Mezopotamię, wbijane im do głów po raz kolejny...

Skomentuj (106) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1490 (1572)
zarchiwizowany

#47375

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rok 2011, V rok studiów, Kaziu szuka pierwszej pracy.

Oferta z Kancelarii Adwokackiej X była ciekawa, więc Kaziu pojechał przez pół miasta na spotkanie. Dowiedział się tam, że teraz w biurze jest tylko HR manager, więc po 2-godzinnej rozmowie o pierdołach umówiono go na rozmowę z prawnikiem (celem sprawdzenia wiedzy merytorycznej) w następnym tygodniu.

Kaziu pojawił się na spotkaniu zgodnie z planem. Czeka, aż ktoś go zaszczyci swoim przyjściem. Po 30 minutach zbiera swoje rzeczy i wychodzi. W drzwiach dopada go prawnik z przeprosinami i zaprasza na rozmowę. Przebiega ona szybko i w miarę miło.

Po rozmowie pada pytanie: "Ile pan chce u nas zarabiać?"
To dziwne, bo Kaziu warunki omówił z HRem: umowa o pracę, 1600 netto.
Pan Prawnik zamyśla się chwilę i wychodzi. Wraca z laptopem i czegoś szuka. Stwierdza, że poprzedniego dnia "Kancelaria ustaliła nowe stawki wynagrodzeń dla nowych pracowników" i że oferują 700 na umowie zlecenie.
Kaziu chce go wyśmiać, ale złość bierze górę i w ostrych słowach wyrzuca Panu Prawnikowi, co myśli o takim robieniu go w jajo i braku szacunku dla jego czasu.

Kaziu pracy w Kancelarii X nie dostał. I dobrze.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 233 (297)

#43117

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niektóre samorządy zachowują się jakby postawiły sobie za cel pobić rekord w ilości zmarnowanych pieniędzy podatników...

Miejsce: Miasto zwane przez swojego prezydenta "Miastem know-how*" w zachodniej Polsce.

Miasto nakupowało i porozstawiało w różnych punktach miasta, głównie na przystankach tramwajowych, przeszklone regały wielkości człowieka. Kupiono sporą ilość książek, które w nim umieszczono. Zasada miała być taka: ktoś chce sobie przeczytać książkę, to ją bierze. Przynosi w zamian inną książkę i ją zostawia. I tak miało to działać.
Instrukcja napisana po obu stronach ogromnymi literami, nie do przeoczenia.

Niestety, Polacy na nowoczesne pomysły okazali się odporni. Na ogół przy tych regałach słyszy się takie wypowiedzi:

1. Starsza pani, jedna do drugiej: "O, widzisz Krysiu, książki rozdają".

2. Jakaś para:
- Zoba, weźmy sobie książkę!
- Ale nie mamy żadnej ze sobą, a trzeba zostawić.
- Ku*wa daj spokój! Tylko frajerzy by zostawiali. Książka za darmo, a ty nie bierzesz? Jak nie ty to ktoś inny i tak weźmie, bierz i nie marudź.

3. Gimnazjalny dzieciak przez telefon: "Ej stary, te debile znowu zostawiły książki, podrzuć mi szybko torbę, zabieramy je i sprzedajemy znowu na Allegro"

Regał taki, jak się domyślacie, z pełnego błyskawicznie staje się pusty, potem na moment znowu się zapełnia (pewnie miasto kupuje kolejną partię książek).

Do samorządowców: jak macie pomysł, który wygląda na fajny to się Wam chwali, ale najpierw pomyślcie, czy ten super pomysł w ogóle się może udać...

Skomentuj (54) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 690 (794)
zarchiwizowany

#43017

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ta historia nie jest o piekielnych (złych) ludziach, ale o piekielnej głupocie.
Rozmowa dwóch licealistek, zasłyszana przed klubem:

- Ej Asia, czemu nie można się do ciebie dodzwonić ostatnio?
- A bo telefon mi nie działa.
- ?
- No bo byłam pod prysznicem i pisałam sms'a i nagle mi padł... I ponoć popsuty...

Skąd się tacy ludzie biorą...

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 116 (238)

#39632

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako, że ja od urodzenia miastowy, a rzecz działa się na wsi, z góry przepraszam jeśli pokręcę nazwy jakichś instytucji.

Miejsce akcji - wieś w Wielkopolskim.
Czas akcji - 2011.

Brak chodnika dawał się we znaki mieszkańcom wsi i stwarzał niebezpieczeństwo, zwłaszcza dla dzieci. Pani sołtys wsi postanowiła wywalczyć od rady gminy aby chodnik wybudowano. Odmówiono jej a najlepsze było uzasadnienie:

"W tym miejscu nie było jeszcze śmiertelnego wypadku, więc chodnik nie jest potrzebny".

Mam nadzieję tylko, że radna, jeśli nie zmieni zdania to przynajmniej okaże się porządnym obywatelem i sama wpadnie pod samochód, żeby nikt niewinny nie zginął przez jej głupotę.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 714 (752)

#38936

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W mniej więcej centralnej Polsce jest sobie miasto liczące 200 000 mieszkańców i malutkie obok niego... No dobra. Nie będę robił wielkiej tajemnicy jak wielu autorów, gdy jej nie trzeba. Po prostu - Toruń i Chełmża.

Znam parę osób z organizacji dobroczynnych, pomagających dzieciom z biednych i patologicznych rodzin (nie mylić, to dwie różne grupy, bieda nie oznacza patologii!) wyjść na ludzi. Jeśli chodzi o Toruń, są bardzo skuteczni. Ludzie ci zwykle zamiast kończyć jako złodzieje, realizują się jako dobrej klasy fachowcy - murarze, spawacze, itp.

Zupełnie inaczej jest w Chełmży. Generalnie zwrot DZIECI Z CHEŁMŻY wywołuje nieprzyjemne dreszcze na plecach pracowników i wolontariuszy owych organizacji. Dlaczego? Otóż są one dość... specyficzne. A ich rodzice zamiast dbać o ich rozwój, mają je w d... no, mają je gdzieś (pewnie to główny czynnik determinujący, dlaczego takie są). Wszak chlanie wódy jest najważniejsze na świecie.


Zapraszam na serial "dzieci z Chełmży".


Odcinek 1.

Pewien poseł z Torunia postanowił w ramach czy to dobrego serca, czy to marketingu politycznego, biednym dzieciom wycieczkę. Do Warszawy, wraz z wizytą w Sejmie, kinie IMAX, Łazienkach i wielu innych ciekawych atrakcjach. Gdy zorganizował ją dla biednych dzieci z Torunia, było 5-6 chętnych osób na jedno miejsce.

Potem została zorganizowana wycieczka dla dzieci z Chełmży. Przez miesiąc wszystkie fundacje i organizacje o tym trąbiły, zachęcały rodziców gdy odbierali pociechy z świetlic i tym podobnych, pracownicy rozdawali ulotki, opowiadali dzieciakom jak będzie fajnie.
Dodatkowym ważnym faktem było to, że poseł pokrywał WSZYSTKIE wydatki - od biletów wstępu i autokaru, poprzez posiłki, po kanapki i napoje w ilościach olbrzymich. Nawet pamiątki dla dzieciaków zostały kupione. Rodzice nie wydaliby ani grosza i doskonale o tym wiedzieli.

Zgadnijcie, ile zgłosiło się osób?

Odpowiedź brzmi: ZERO.


Odcinek 2.

Kolonie.

Parę lat temu opieka społeczna wraz z kilkoma fundacjami przygotowała kolonie dla dzieciaków. Do dziś nie wiem jak udało się sprawić, że AŻ 3/4 stawiła się na miejsce zbiórki - ponoć opieka społeczna "ma swoje metody perswazji", nie wnikam.

Dzień 1.

Dzieciom w wieku 5-14 lat zarekwirowano kilkanaście butelek wódki (w tym bimbru niewiadomego pochodzenia), wina i jeszcze więcej puszek z piwem. Hitem był 7-latek z czteropakiem w plecaczku. Dzieciaki popadły w święte oburzenie, jeden zadzwonił do mamy. Efekt? Mama zadzwoniła z awanturą! Że złodzieje! Pod wieczór przyjechała (wymalowana pannica, z mężem dresem, Mercedesem W124 z klimą i skórzaną tapicerką. Ona ubrana w ciuchy m.in. Lacoste, on w Nike od góry do dołu - faktycznie biedni, że hej!) i zabrała dziecko do domu.

Dzień 2.

Dzieciaki średnio interesowały się zabawami organizowanymi przez opiekunów. Starsze dwukrotnie próbowały się wymknąć do sklepiku i kupić piwo (sklepikarz na szczęście konsekwentnie mówił "NIE" za co został zwyzywany od ch...ów), młodsze były zainteresowane wyłącznie bieganiem po korytarzu w tę i z powrotem - czasem w grupach, czasem solo, natomiast zawsze z akompaniamentem głośnego "AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!".
Tłumaczenia, że mogą się poślizgnąć i zrobić sobie krzywdę, nie skutkowały.

Dzień 3. Wycieczka.

Dzieci nie będą uczestniczyć w zabawach "bo to siara". O śpiewaniu w ogóle można zapomnieć.
Nad jeziorkiem 14-latkowie wulgarnie zaczepiali koleżanki. Nawet 9-letnie.

Dzień 4.

Jeden pod wieczór postanowił się wymknąć, wyskoczył przez okno ale ogrodzenie go przerosło i zawisł na płocie okalającym obiekt. Przęsło się przewróciło, dzieciak na szczęście cały, ale spanikowany, więc zadzwonił po rodziców. Przyjechała mamusia - oczywiście wymalowana, tym razem już nie Mercedes a "tylko" VW Passat w dieslu.

Dzień 5.

Bójka. Jeden dzieciak wrzucił drugiego na szafę, w efekcie ona przewróciła się, przygniatając obu. Pogotowie wezwane, ale dzieciaki całe, więc zostały.

Dzień 6.

Dzieciaki wymyśliły super zabawę - skakanie z balkonu na balkon. Były oddalone tylko o ok. metr od siebie, ale upadek z wysokości mógł się marnie skończyć.
Spokój nastał gdy posypały się kary.

Dzień 7.

"Zielona noc". Nagle wśród nocnej ciszy niosą się... kolędy (jest środek lipca). Powód? Kilku chłopaków w wieku 12-14 lat... nawąchało się kleju.

Gdy dzieci z Chełmży pojechały, wszyscy odetchnęli z naprawdę DUŻĄ ulgą.

kochani "potrzebujący"

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 539 (613)

#33779

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna historia z czasów studenckich, tym razem przytrafiło się to dziewczynie mojego współlokatora z czasów pierwszego roku. Kierunek - finanse i rachunkowość.

Zdawała sobie ona pewien egzamin - zdała go na 92%... i dostała ocenę niedostateczną. Udała się więc do profesora, żeby wyjaśnić o co chodzi. I usłyszała następujący powód, dla którego profesor wystawił jej 2...

- No niestety, otrzymała pani z egzaminu 92%. To bardzo dobry wynik, ale ćwiczenia zaliczyła pani na 97%, więc ten wynik to dla pani regres. Stąd niedostateczny...

Niech żyją poznańskie uczelnie...

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 740 (816)
zarchiwizowany

#34570

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nasz ustawodawca niedawno wprowadził zakaz palenia w pociągach, czemu ja będąc niepalącym jestem przeciwny. Dlaczego?

Otóż teraz palacze zamiast palić w przedziałach/wagonach dla palących, nie mają gdzie... i w efekcie palą gdzie popadnie. Palenie w toalecie jest wnerwiające ale od bólu da się to zrozumieć i w sumie jedynym efektem jest konieczność przewietrzenia toalety - da się to przeżyć. Niestety są zachowania dużo bardziej irytujące... wśród których zdecydowanym numerem jeden jest taka sytuacja:

Dureń staje sobie przed drzwiami wyjściowymi, ma 2-3 minuty zanim dojedzie do stacji. Co wtedy robi? Wyciąga fajkę i zaczyna palić. Noż jasna cholera! Dlaczego takie barany nie poczekają tych 2 minut, tylko smrodzą ludziom, którzy sobie nie życzą tego wdychać?

Największe natężenie chamstwa tego rodzaju jest wieczorami, w pociągach osobowych - jednego czy dwóch można kulturalnie spacyfikować, ale gdy na co drugiej stacji występuje tego typu zachowanie, to już ręce opadają...

pkp

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 124 (176)

#23737

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o ludzkiej znieczulicy i głupocie.

Jadę sobie pewnego wieczora pociągiem osobowym - takim oto składem: http://wind.lap.pl/Photo/F09A1642QS.JPG
Jak wiadomo, w takich pociągach nie ma przedziałów tylko siedzenia ustawione są w swego rodzaju boksach, po 4. Siedzę sobie z przodu wagonu, rozmawiam przez telefon i nagle słyszę raz po raz dzwonienie telefonu - słynny domyślny, wnerwiający dzwonek Plusa - gdzieś z tyłu wagonu. Trwa to dobrych 15 minut, telefon dzwoni raz po raz. W końcu zirytowany rozłączam się i idę na tył wagonu - co widzę? Otóż na siedzeniu leży sobie Nokia. Na siedzeniu naprzeciwko siedzi jakiś chłopak, w sąsiednim boksie - dziewczyna. Wywiązał się następujący dialog:

- Czyj to telefon? Mógłby ktoś to w końcu odebrać?
- To nie nasz...
- Czyli co, ktoś zostawił?
- No jak widać ktoś zostawił.
- Noż k**** mać!

Nie powiem, wpieniłem się, bo ktoś pewnie wysiadł, a teraz dzwoni na swój telefon i bardzo się denerwuje, a dwójka bęcwałów nie raczy ruszyć tyłka aby pomóc.

Odebrałem telefon i okazuje się, że miałem rację. Jakiś młody chłopak (sądząc po głosie, licealista) wysiadł w swojej miejscowości i zostawił telefon, a teraz dzwonił z numeru swojej mamy. Poszedłem do konduktorki.

Po chwili negocjacji i krótkiej rozmowie telefonicznej z właścicielem telefonu, zgodziła się podrzucić telefon do dyspozytorni na dworcu w Toruniu. Chłopak wprawdzie zapewne musiał wydać ok. 10-15 zł na bilety, ale zawsze to lepsze niż stracić telefon, prawda? Mam nadzieję, że sprawa zakończyła się pomyślnie.

Bonus: facet który olewał przez dobrych kilka minut dzwoniący telefon, został przeze mnie poproszony o popilnowanie przez chwilę moich rzeczy, podczas gdy pójdę się rozmówić z konduktorką. Powiedział, że nie ma sprawy. Gdy wróciłem po ok. 3-4 minutach, moje rzeczy leżały sobie bez nadzoru, bo facet wcześniej wysiadł. Gdy rozmawialiśmy, ani słowem nie wspomniał o tym, że zaraz wysiada.

Smaż się w piekle, baranie.

pociąg

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 704 (822)