Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Kelnerzyna

Zamieszcza historie od: 31 stycznia 2012 - 16:36
Ostatnio: 30 lipca 2021 - 19:56
  • Historii na głównej: 9 z 13
  • Punktów za historie: 6797
  • Komentarzy: 17
  • Punktów za komentarze: 107
 
zarchiwizowany

#65751

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Drodzy Piekielni potrzebuję Waszej porady.

Kilka miesięcy temu, kamienicę obok mojej wykupił nowy inwestor, wyremontował mieszkania, posprzedawał, jednym słowem zyskałam nowych sąsiadów. Jednym z nich okazał się całkiem sympatyczny Włoch wraz z Polką, jego narzeczoną, jak się później okazało ciężarną. Para ta posiadała kota- ślicznego, rudego dachowca, zwierzak spokojny, towarzyski, wręcz garnął się do ludzi. Jakiś czas temu dziewczyna urodziła dziecko, a kot wylądował na ulicy. Mieszkam w spokojnej dzielnicy, jednak ruch samochodowy w dzień jest u nas dość spory. Zwierzak całymi dniami kręci się po skwerku przed domem, zrobił się lekko płochliwy, raz został potrącony przez samochód. Jest mi go żal, bo widać, że był przyzwyczajony do życia raczej w domu, nocami szuka ciepła, próbuje wchodzić na klatki schodowe, chowa się pod auta. Do klatki sąsiadów rzadko udaje się go wpuścić bo jest zamknięta.
Próbowałam kiedyś do sąsiada zagadać co z tym kotem, ale niestety zostałam kolokwialnie mówiąc olana, oni teraz mają dziecko to jest ważniejsze. Szkoda tylko, że nie pomyśleli o tym wcześniej. Chętnie bym sama tego kota przygarnęła, ale obawiam się, że wraz z moim psem, który koty kocha, pod moją nieobecność zdemolowali by mi mieszkanie. Moi znajomi w większości albo nie mogą przygarnąć zwierzaka, albo mają już swoje czworonogi.
Dlatego zwracam się do Was o radę, czy można gdzieś zgłosić porzucenie zwierzaka? Tylko w tak sprytny sposób aby właściciel poniósł konsekwencje. TOZ umywa ręce, jedyne co zaproponowali to odłowienie futrzaka i wywiezienie do schroniska, co jest kiepskim pomysłem, bo szkoda tak fajnego zwierzaka. Przypuszczam, że policja nawet nie zainteresuje się tematem, a innych pomysłów mi brak. Liczę na Waszą kreatywność.

Ach, i od razu wszystkich nie-przyjaciół zwierząt proszę o darowanie sobie komentarzy w stylu "uśpić kota"- ten wpis jest w dobrej wierze i z najlepszymi intencjami w kierunku kota. Bo jakoś wolę pomagać zwierzętom niż ludziom.

EDIT: Jeśli chodzi o adopcję, szukanie domu dla kota to owszem chciałam, nawet w rozmowie z sąsiadem padła taka propozycja, jednak nie uzyskałam na to zgody,on dalej twierdzi, że jest ok tak jak jest. Nie mogę czyjegoś teoretycznie zwierzęcia samowolnie ogłaszać czy oddać komuś.

sąsiedzi kot

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (39)
zarchiwizowany

#45659

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym dlaczego "Boga w sercu nie mam".
Wczorajszy poranek, Trzech Króli. Przyznaję, zapomniałam. No ale nic, przynajmniej odpocznę. Niestety około godziny 12 wesoło pomachał do mnie ostatni papieros z paczki. Jak to się mówi komu w drogę temu pies na smyczy, więc burka na sznurek i idziemy do małego sklepiku parę ulic dalej modląc się żeby był otwarty. Na klatce zaczepia mnie sąsiadka, studentka z prośbą o kupienie jednej rzeczy (swoją drogą jak ona wyczaiła, że idę do sklepu nie wiem:))
-Bo wieesz... Ja jestem chora, a mój facet leczy mnie jak umie najlepiej...
Ok, pobrałam od niej pieniążki i drepczę do sklepu.
Na szczęście był otwarty więc hyc do kasy. Za mną ustawiła się starsza pani [SP].
[Ja]-Poproszę paczkę papierosów, tampony i paczkę prezerwatyw.
[SP]-Coooooo??? W TAKIE święto tampony??? Ty Boga w sercu nie masz!!!Ty (panienko lekkich obyczajów) najpierw sobie wtykasz to to w (żeński narząd płciowy) a później (uprawiasz miłość)sama nie wiesz z kim!!! Tyyy (taka i owaka).

Litania SP trwała jakieś 5 minut, za ten czas zdążyłam dokupić gumę do żucia, zapłacić, poczekać aż terminal przetrawi moją kartę, podziękować sprzedawczyni (dla niej medal za zachowanie powagi i cierpliwość) i wyjść.
SP krzyczała dalej. Że też płuc jej nie brakło i nie zniechęcił brak zainteresowania jej krzykiem. Boga w sercu nie mam.



Dla wyjaśnienia, prezerwatywy dla sąsiadki. W końcu jej facet ją leczył jak umiał najlepiej :)

sklepy

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 194 (276)
zarchiwizowany

#44281

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Drodzy Piekielni! Mam do Was mały apel... Nie zależy mi na plusach, mam tylko nadzieje, że wiele osób to przeczyta i w jakiś sposób mój tekst wypłynie na ludzi :)

Zbliżają się święta. Wielu z Was zapewne zamówi prezenty dla bliskich przez internet wybierając przesyłkę kurierem. Jeśli tak się stanie, pomyślcie o tym, że kurier też człowiek. On jest w pracy. Często w takich samych godzinach jak Wy. Jeśli nie ma Was całymi dniami w domu, zamówcie sobie paczkę na adres pracy bądź rodziny/znajomych którzy w domu są i mogą przesyłkę odebrać.

Jeśli zamawiacie za pobraniem (czyli płacicie przy odbiorze) miejcie przygotowane pieniądze, najlepiej w miarę wyliczone. Kurier to nie kiosk ruchu, gdzie zawsze można pieniądze rozmienić czy pani z okienka będzie miała wydać.

Jeśli kurier do Was dzwoni, aby umówić się na dogodną godzinę doręczenia nie krzyczcie do słuchawki, że rozkazujecie mu przyjechać do Was w nocy bo wtedy jesteście w domu. Kurier zapewne wtedy też chętnie w domu będzie, tyle, że swoim.

Jeśli mieszkacie na wsiach, bądź w miejscach gdzie trudno dojechać szczególnie zimą, w dużym śniegu. nie obrażajcie się i nie wyzywajcie nikogo, tylko dlatego, że musicie wyjść przed dom, żeby swoją przesyłkę odebrać.

Uwierzcie mi, kurier z zasady nie ma na celu przyjechania do Was jak najpóźniej, czy utrudnienia Wam życia. To jego praca i zapewne też nie bawi go jeżdżenie od rana do nocy z paczkami.

I jeszcze jedno: jeśli naprawdę nie macie możliwości odbioru paczki w pracy, nie macie nikogo kto może Wam ją w tygodniu odebrać, wybierzcie opcję dostarczenie w sobotę. Tak, taka opcja istnieje. Trzeba tylko się zainteresować.

Oczywiście nie sugeruję, że ktoś z Was jest burakiem i któraś z powyższych sytuacji go dotyczy, nie obrażajcie się.


Dlaczego to piszę?? Mój narzeczony jest kurierem. Kilka razy z nim pojechałam do pracy i wiem jak to wygląda.
Dodatkowo tydzień przed mikołajkami wychodził z domu o 5 rano, wracał ok 23. Zbliża się gwiazdka, chciałabym go widywać w domu nie tylko w nocy.

kurierzy

Skomentuj (51) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 65 (263)
zarchiwizowany

#26731

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako że jeszcze kilka lat temu uwielbiałam eksperymenty z wyglądem, a z włosami szczególnie (miałam już wszystkie kolory tęczy na głowie wszelkie długości włosów i kombinacje) skusiłam się razu pewnego na promocję w sieciowym salonie fryzjerskim. Takim gdzie nie uświadczymy jednej usługi np. tylko strzyżenia, wykupić trzeba cały pakiet (np. mycie, strzyżenie i modelowanie). Jakiś czas wcześniej w innym salonie tej samej firmy ściągałam kolor, z usługi byłam zadowolona, więc stwierdziłam że firma to firma, inny salon też ok, promocja fajna, idziemy!
Salon ładny, czysty, panie w białych fartuszkach średnio sympatyczne. Ich było trzy- fryzjerka, praktykantka i recepcjonistka, ja jedna, układ sił od wejścia nierówny :)
Siadam, mówię co i jak, chcę skorzystać z promocji, tu podciąć, tu kolor, pokazuję jaki wybrałam. [F]ryzjerka, [J]a, [P]raktykantka:
[F] Ale to się nie da! Za ciemne kolor! Będzie brzydko! Ja zrobię po swojemu żeby to jakoś wyglądało
[P] Ale przecież ten kolor wyjdzie bez problemu, dlaczego nie możemy tak zrobić żeby...(tu nastąpił wywód z hasłami czysto fryzjerskimi)
[F]Bo nie! My nie jesteśmy tu żeby bawić się w fryzjerów! Musimy robić pakiet!
[J] o_O
W tym momencie powinnam wstać i wyjść, nim pani fryzjerka zaczęła swoje pakietowe czary, ale byłam chyba zbyt oszołomiona. Oczywiście zrobiła po swojemu, dziewczyna która tam się uczyła miała wielkie oczy do końca mojej wizyty.
Gdy po tej super fryzjerskiej sesji zobaczył mnie kolega też fryzjer, złapał się za głowę i trzy godziny zajęło mu doprowadzenie mojej fryzury do stanu w którym można pokazać się światu.
Podsumowanie:
Cena pakietu usług ′fryzjerskich′ 150zł
Efekt: Każde pasmo włosów innej długości dające obraz nędzy i rozpaczy, spalone końcówki na długość ok 3cm, nierówno położona farba ze źle dobranym odcieniem, miałam kolory od czarnego do bordowego, wszystko zmieszane, tam gdzie się kolor przebił tak został.
Postanowienie końcowe: Nigdy więcej salonu JL....

fryzjer

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 120 (148)

1