Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Maskaradia

Zamieszcza historie od: 9 października 2014 - 13:52
Ostatnio: 2 listopada 2014 - 16:05
  • Historii na głównej: 0 z 2
  • Punktów za historie: 429
  • Komentarzy: 7
  • Punktów za komentarze: 21
 
zarchiwizowany

#62438

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielna szkoła w mniejszej miejscowości. Kierunek: grafika.

1) Ty zrób, a my pomarudzimy

Ważne głowy wychodzą z pomysłem, że skoro już zdarzyło się mieć na uczelni kierunek artystyczny, w dodatku TAKI, to niech któryś ze studentów zrobi plakaty promujące szkołę do następnej rekrutacji.
Jeden chętny się znalazł. Ot, w ramach ćwiczeń zaprojektował plakat i ulotki. Szału z nimi nie było, ale o zgorszenie też nie przyprawiały. Czy student doczekał się choć oficjalnego podziękowania?
Nie. Za to wszyscy pracownicy uczelni szeptali po kątach (a czasem mówili wprost), że plakaty brzydkie, że zdjęcia nie te, że ten napis tutaj to mógłby ładniejszy być...

2) Ty zrób, a my to wyrzucimy

Rok później ta sama sytuacja. Moja grupa, nauczona doświadczeniem studenta z rocznika wyżej, solidarnie stwierdziła, że nie będzie robić materiałów promocyjnych, chyba że za choćby symboliczną opłatę (w końcu jesteśmy tanią siłą roboczą, lepiej żeby student zrobił za darmo i można go potem zjechać, a materiały i tak wykorzystać, niż płacić profesjonalnemu grafikowi tysiące za dokładnie to samo).
Zatem padł inny pomysł: kochani wykładowcy, w ramach dokumentacji z zajęć nakręćcie filmik pokazujący to, czego się uczą studenci i w dodatku promujący uczelnię!
...w czerwcu. Kiedy studenci praktycznie nie mają zajęć.
Jako że owych wykładowców bardzo lubimy, zebraliśmy się i metodą "tu trochę poudajemy rzeźbienie, tu ciepniemy farbą" klip udało się nakręcić. Wyszedł rewelacyjny, ale został pokazany tylko raz. A to dlatego, że...

3) Rektor wyrzucony to rektor obrażony

Poprzedni rektor, który założył tę szkołę, był artystą. Kiedy odchodził, szkoła miała bodaj dwa miliony na plusie. Potem przyszedł rektor ekonomista. Choć od tego roku już rektorem nie jest, to szkoła ma milionowe długi...
Ale nie o to tutaj, nie o to. Pan rektor i jego poplecznicy, niemal na odchodne, z dnia na dzień zwołali senat, zorganizowali zebrania itd. Postanowienie? Zamykamy grafikę (mimo że kierunek coraz bardziej popularny), a obecnych wykładowców tego kierunku (czyli jedyne osoby, które kiedykolwiek kwestionowały słowa rektora) wyrzucamy. Pardon, nie przedłużamy im umowy. Mimo że ten jeden nieszczęsny rocznik grafiki (mój) postanowili zostawić, żebyśmy mogli dokończyć studia.
Bilans? Wartościowi dydaktycy poszli na bruk, przyszłościowy kierunek do wygaszenia, wielka kampania promocyjna kierunku trafiła do kosza.

4) Buzia w ciup i bądźcie wdzięczni

Wdzięczni za to, że możecie dokończyć studia w naszej cudownej szkole, w której nic nie ma. Drogie wałki do pracowni graficznej, które powinna zapewnić szkoła? Kupcie sobie sami, przecież my nie będziemy kupować, i tak zaraz stąd wyjdziecie. Zajebiście droga farba? Benzyna ekstrakcyjna? Won do sklepu, my nie kupujemy. Podarło się wam tło w pracowni fotograficznej? Spoko, macie jeszcze dwa. Och, tamte też się podarły? I szkolny aparat się popsuł? Ojej, no trudno, jakoś sobie poradzicie. Cóż nas to obchodzi, że część z was chciałaby tu zrobić pracę dyplomową.
[Tła nie zostały podarte przez nas. Właściwie to nie wiadomo, kto je zepsuł. Podejrzewa się, że któryś z klientów szkoły, która kilka sal wynajmuje ludziom z zewnątrz. Aparat natomiast swoje lata już ma.]

5) Składzik typu akwarium

Tegoroczna sesja zimowa, czas przeglądu prac. Świeżo wyremontowana (rok wcześniej) pracownia malarska i przylegająca do niej kanciapa, w której możemy zostawiać swoje teczki z pracami. Przychodzimy po świętach do szkoły, otwieramy składzik... wody po kostki. Bo jak jest dużo śniegu, to on w magiczny sposób po kilku dniach znajduje się w szkole.
Cały semestr pracy zmarnowany, wszystkie obrazy i rysunki, które ludzie zostawili w tym składziku, przemokły. Teczki (najtańsza to ok. 60zł) do wyrzucenia, a przegląd za dwa dni. I nie byłoby w tym nic piekielnego gdyby nie to, że jak się później dowiedzieliśmy - identyczna sytuacja miała miejsce rok wcześniej, ale nikt nie raczył nic z tym zrobić lub chociaż poinformować nas o takim zagrożeniu...

szkoła studia

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 187 (271)
zarchiwizowany

#62426

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Cierpię na przewlekłą chorobę, w związku z czym co jakiś czas, średnio raz w roku, muszę mieć zrobione badanie MRI głowy.

Początek lutego, czas na doroczny przegląd mózgu. Pani neurolog ze szpitala (ordynatorka oddziału) skierowanie wystawiła, nawet napisała z boku, w których szpitalach mogę to badanie zrobić. Jako że w moim mieście takiej możliwości nie ma, trzeba było się kopsnąć te sto kilometrów do Wrocławia.

Godzinny dojazd do pierwszego szpitala z listy. Robiłam tam już badania, gdy jeszcze mieszkałam we Wrocławiu, nigdy nie było z tym problemów. A tego dnia - pani w rejestracji mówi mi, że nie może mnie zapisać, bo na skierowaniu brakuje jednej pieczątki. No brakuje, to brakuje, cały dzień w plecy, będzie trzeba znowu iść do neurologa, tym razem po właściwe skierowanie...

No ale trochę szkoda. Może w innym szpitalu się poszczęści?

No to jadę. Na drugi koniec miasta. Prawie dwie godziny.
Godzina czekania w kolejce do rejestracji plus istny burdel na kółkach, ale w końcu jestem przy okienku.

Dowiaduję się, że brak pieczątki, więc nie mogą mnie zapisać. No trudno... Przynajmniej spróbowałam. Do widzenia, idę na pociąg.

Ale nie! Proszę poczekać! Po chwili pani w okienku mówi, że mnie zaraz zawoła, a one z koleżanką spróbują to jakoś załatwić. Więc czekam. Po kilku minutach pani mnie przywołuje, cała w uśmiechach, udało się załatwić, badanie mam za dwa miesiące. Pięć razy się upewniam, czy to na pewno na NFZ, bo nie uśmiecha mi się płacić kilku stów za badanie, ale tak, na NFZ, wszystko załatwione, niech się pani nie martwi. Tyle wygrać. :)

Piekielność zaczyna się tydzień po wykonanym badaniu. Dzwoni do mnie nieznany numer, ewidentnie prywatny, w dodatku z komórki.

[P]ani z rejestracji
[J]a

[P]: {...no to ci mówię własnie, że do niej dzwonię.} Dzień dobry, dzwonię z Piekielnego Szpitala w sprawie płatności za badanie.
[J]: ...yyy?
[P]: No bo była pani u nas na rezonansie magnetycznym, ale miała pani złe skierowanie i teraz trzeba za to badanie zapłacić. Bo szpital nie zapłaci.
[J]: ...ale jak to nie zapłaci?
[P]: No nie zapłaci, bo nie było na NFZ, tylko pani prywatnie robiła. I musi pani pokryć koszty.
[J]: Ale jak to? Przecież przy rejestracji jeszcze kilka razy pytałam, czy to na NFZ!
[P]: No nic pani nie poradzę, trzeba zapłacić.
[J]: ...a ile to kosztuje?
[P]: 600 złotych.
[J]: ?!?!?!?! I dlaczego ja mam za to zapłacić, skoro to szpital miał płacić?
[P]: No przykro mi, nie ja tu decyduję, ale musi pani zapłacić.

Jeszcze kilka minut w tym guście, aż mi puściły nerwy i nawrzeszczałam, że przejdę się z tym do Rzecznika Praw Konsumentów, do prawnika, hoho, sama nie wiem, gdzie jeszcze. Na odchodne dostałam od pani z telefonu numer do sekretariatu w szpitalu, z którego miałam skierowanie. Coś na zasadzie "pani ma to załatwić, bo tak". No to dzwonię.

Pani w szpitalu pierwszy raz w życiu słyszała, by jakikolwiek szpital (albo raczej: pracownik prywatnie) dzwonił do pacjenta i kazał płacić. Poleciła mi dostarczyć do niej kserówkę skierowania.

Pół roku później wciąż cisza w eterze. Chyba szpitale załatwiły to jakoś między sobą, a pani Piekielna nagabywała mnie dlatego, że przez własny błąd miała kłopoty.

Mój kraj, taki piękny.

EDIT
Ach, jeszcze jeden smaczek, o którym przypomniał mi komentarz poniżej. Przy rejestracji pani w okienku powiedziała, że teraz mnie zapisuje, ale muszę jej donieść drugie skierowanie, poprawnie wypisane. Tydzień później je dowiozłam. Natomiast przy drugiej rozmowie telefonicznej, gdy prosiłam o przysłanie mi obu skierowań, pani w rejestracji przez dobre kilka minut upierała się, że ona w teczce ma tylko jedno - to złe - skierowanie. Dopiero po tym, jak zażądałam rozmowy z jakimś kierownikiem czy kimś takim, poprawne skierowanie magicznie się odnalazło.

słuzba_zdrowia służba zdrowia NFZ

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 162 (238)

1