Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Mejra

Zamieszcza historie od: 5 marca 2012 - 20:59
Ostatnio: 26 kwietnia 2021 - 9:25
  • Historii na głównej: 7 z 10
  • Punktów za historie: 6291
  • Komentarzy: 14
  • Punktów za komentarze: 91
 
zarchiwizowany

#34207

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Każdy wie, jaki jest stereotyp teściów, który przedstawia się w kawałach. śmiałam się z tego, niestety do czasu. Historia opowiedziana mi przed chwilą przez mojego brata.
Jego teść jest wieloletnim alkoholikiem. Ma wyniszczoną wątrobę, jest cukrzykiem i ogólnie cały jego organizm się sypie. Nie stanowi to jednak dla niego przeszkody, żeby przestać pić.
Historia właściwa.
Teściu wrócił z sanatorium, obrażony na wszystkich. Zamknął się w swoim pokoju, wyzywając swoją własną córkę i wnuczkę (która ma dwa latka) od kobiet lekkich obyczajów. Drugiej córki wyrzekł się, stwierdzając, że jego żona z pewnością musiała się puszczać z innym. Przekląwszy wszystkich spędził tydzień w swoim pokoju. Gdy wyszedł, udał się do lekarza, któremu ,,dał w łapę′′ i załatwił sobie wyjazd do sanatorium (żeby mógł sobie trochę ,,poimprezować z kumplami′′). Wyjechał następnego dnia(swoją drogą tylu potrzebujących ludzi czeka na wolne miejsce,a zamiast nich jadą takie pasożyty społeczne - za nasze pieniądze).
Po jego wyjeździe okazało się, że ukradł rodzinie ponad tysiąc złotych, dodatkowo odebrał 5tyś. czynszu od faceta, któremu wynajmują knajpę.
Gdy udało się wejść do jego pokoju mój brat zastał niesamowity bałagan i stos rachunków do zapłacenia, również za ,,jego′′ telewizor i sprzęty (rodzinie nie zostało pieniędzy na jedzenie, a co dopiero rachunki).
Okazało się, że drogi teść zamiast pojechać z grupą do uzdrowiska, wynajął pokój w Bristolu. Zorganizował tam imprezkę dla swoich kupli, na którą zamawiał hotelowe alkohole za kilkaset złotych. W pewnym momencie jego organizm nie wytrzymał i stracił przytomność. Koledzy widząc to zmyli się, obsługa znalazła go dopiero rano i wezwali pogotowie. Przez cały weekend walczył w szpitalu o życie. Niestety udało mu się z tego wyjść. Rozwalił na siebie wszystkie pieniądze rodziny, mimo że zwykle jest straszną sknerą - przez całe życie nie kupił miksera (!) do domu twierdząc, że nie będzie wydawał pieniędzy na pierdoły.
Po wszystkim, do jego córki zadzwoniła jego siostra, że cała ta sytuacja to ich wina, bo zabraniali mu pić w domu, a przecież wiedzą, jaki jest dzięki temu szczęśliwy. Chcą jedynie aby umarł, żeby móc przejąć JEGO dom.
Ręce opadają.

Teściowie

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (181)
zarchiwizowany

#29493

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dwa lata temu na świat przyszła moja bratanica. Jednak dzięki naszym drogim lekarzom mało nie umarła nie tylko ona ale i moja bratowa.
Mała dostała po urodzeniu 10 punktów. Wszystko pięknie, świeżo upieczeni rodzice bardzo szczęśliwi. Parę dni później wrócili do domu ze swoją upragnioną pociechą.
Niestety mała zaczęła chudnąć w oczach. Stawała się coraz bardziej apatyczna, bez przerwy spała. Po paru dniach straciła ponad 1/3 swojej wagi, co dla tak małego dziecka może doprowadzić do śmierci.
Z bratową też nie było najlepiej. Wciąż chodziła do toalety, miała wysoką gorączkę, nie mogła ruszać się z łóżka, z powodu ogromnego bólu brzucha.
Co tu dużo pisać, sytuacja z godziny na godzinę coraz gorsza, więc trzeba niezwłocznie jechać do szpitala.
Pomijam fakt, że w żadnym z czterech szpitali nie chcieli ich przyjąć, dlatego ponad 4h spędzili na przejazdach od jednego do drugiego. W końcu wieczorem przyjęto ich w prywatnej klinice.
Okazało się, że mała ma od urodzenia złamany obojczyk (czego nie zauważyli wcześniej lekarze). Na dodatek nie chciała ciągnąć mleka od matki (pierwsze dziecko, młodzi rodzice nie wiedzieli jak się z nią obchodzić, a pielęgniarka po urodzeniu małej kazała przykładać ją do piersi, twierdząc że z pewnością ciągnie mleko i bagatelizując niepokój matki, że coś jest nie tak - ,,przewrażliwiona mamuśka′′). Bratanica spędziła niemal miesiąc w szpitalu dochodząc do siebie.
Co do jej mamy, nie wiadomo czy przez niedopatrzenie czy też lenistwo bądź przepracowanie lekarze zapomnieli, że po porodzie kobieta musi wydalić łożysko.
Tak, przez prawie 2 tygodnie męczyła się niemiłosiernie, ostatecznie dostała stanu zapalnego i również wylądowała w szpitalu.
Ze względu na stan dziecka została wezwana opieka społeczna i policja, która zatrzymała mojego brata.
Ostateczne cała historia skończyła się dobrze.
Stwierdzono jawny błąd lekarzy i uniewinniono rodziców od rzekomego znęcania się na dziecku.
Brzdąc rośnie szybko, jest bardzo radosna i ma ogromny apetyt :).

służba_zdrowia

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 279 (301)
zarchiwizowany

#26667

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia dość długa, chciałam jednak dokładnie ująć piekielność całej sytuacji i dyrektorki mojej szkoły.
Chodzę do liceum. Mimo młodego wieku, od jakichś dwóch lat mam problemy z kolanami. Aktualnie czekam na rehabilitację, chirurg rozważa też operację. Rok temu lekarz wystawił mi zwolnienie z wychowania fizycznego, ponieważ nie mogę skakać, kucać, ani ogólnie zginać zbyt często kolan (pogarsza to jedynie mój stan zdrowia).
Mimo wszystko od dziecka kocham pływać. Lekcje WFu na pływalni zawsze były tymi, które lubiłam najbardziej. Na powierzchni jestem wielką niezdarą, potrafię potykać się o własne palce u stóp. W wodzie czuję się jednak jak ryba. Sama nauczyłam się pływać i od podstawówki startuje w zawodach. Dostałam wskazanie od doktora, abym uczęszczała jak najczęściej na pływalnię.
Rozmawiałam z moją nauczycielką od WFu i ze względu na to, że rok temu wygrałam powiatowe zawody, w których reprezentowałam szkołę, z wielkim zapałem postanowiła mi pomóc. Zaproponowała, że może wystawić mi ocenę w Wfu tylko z basenu (miałabym chodzić na pływalnię, niezależnie od tego, która grupa dziewczyn ma w tej chwili zajęcia w tym czasie), załatwiła mi dodatkowe lekcje SKSu. Ogólnie wszystko pięknie, muszę jednak porozmawiać z kochaną dyrektorką naszej szkoły. I tutaj zaczynają się schody. Nie przez samo nastawienie dyrektorki do wszystkiego
(uważa, że zamiast kupować grę bądz książkę powinniśmy zainwestować w długopis za 300zł (!) ) ani przez jej gadulstwo na tematy bliżej nieokreślone. Streszczając rozmowę:
(D)- piekielna dyrektorka (J)- Ja
(J): Dzień dobry, ja w sprawie WFu (tutaj dokładnie zaczęłam przedstawiać sytuację). Dyrektorka przerywa mi w pół słowa.
(D): Absolutnie sie nie zgadzam, nie bedziesz mi tutaj symulować, że nie możesz chodzić na zajęcia, a potem wybierać te, na które masz ochotę.
(J): Ale... ja naprawdę nie mogę chodzić, mam zaświadczenie od lekarza...
(D): Skoro masz zaświadczenie to co tutaj robisz?!
(J): Lekarz kazał mi chodzić na basen, mam tutaj dokładnie zalecenie. Nie chce rezygnować w pływania, w zeszłym roku reprezentowałam nawet naszą szkołę w zawodach i...
(D): A co mnie to obchodzi? Jak masz zaświadczenie od lekarza, że mozesz pływać to chodz sobie prywatnie, a nie zawracaj mi głowy. Poza tym nie mogę ci wystawić oceny, skoro basen to 1/3 oceny w WFu. Zawody? Phi, nie będzie mi tutaj KALEKA, co na WF nie chodzi startować w zawodach.
Trzęsąc się ze złości staram się opanować i zachować kulturę.
(J): Rozumiem ale rozmawiałam z nauczycielka WFu i się zgodziła.Moge nawet nie mieć oceny ale chciałabym móc pływać.Jestem zdrowa, nie mogę się jedynie schylać ani kuca c...
(D): Dziecko, wiesz ile to jest papierów?! Nie będę tego wypełniać, ze względu na jakąś INWALIDĘ. Nie wolno Ci chodzić na żadne zajęcia i zawody. Nie, bo nie.
Nic się nie zdało to, że przecież droga szkoła wiele na tym straci. Wkrótce zawody, moja mama, nauczycielka od WFu i wychowawczyni będą wkrótce interweniować z tej sprawie.
A potem narzekają, jak to uczniowie unikają basenu...

dyrekcja

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (179)

1