Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Miona

Zamieszcza historie od: 30 grudnia 2011 - 14:07
Ostatnio: 6 marca 2017 - 16:35
  • Historii na głównej: 3 z 20
  • Punktów za historie: 4332
  • Komentarzy: 180
  • Punktów za komentarze: 1343
 
zarchiwizowany

#62164

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przeprowadziłam się do innego miasta. Zaklepane z początku mieszkanie nie wypaliło, więc szukałam czegoś na szybko (błąd1). Znalazłam przyjemny pokoik w dobrze skomunikowanej okolicy. Przymknęłam oko, że z właścicielką w postaci 60letniej pani. Założyłam, że skoro młody facet mieszkający w drugim pokoju z nią wytrzymuje to i ja dam radę.(błąd 2) Nigdy się nawet o to nie pytałam przy wynajmie, oczywistym było dla mnie, że mój pokój, moja twierdza, szczególnie, że zamykana na klucz. (błąd 3)
Może mam słaby układ nerwowy, ale:

-Właścicielka wchodząca do pokoju i "sprzątająca". Bo pufa ma stać pod ścianą a nie obok kanapy. Czy też rzeczy z biurka mają być ustawione porządek. Chcesz mieć plastikową butelkę do wody, nie ma mowy. Papierkiem (tak kontrolnie czy właziła) w koszu na papiery znika sam.

- Generalne sprzątanie typu ścieranie kurzu robisz w sobotę? No cóż w piątek po powrocie odkrywasz, że nie musisz (tylko czemu mnie to nie cieszy?

-Wszelkie prośby o nie wchodzenie do pokoju, zbywane.

-kontrola ilości prań, bo skoro nie używam zbyt często pralki, to na pewno chodzę brudna, bo niby pranie ręczne nie istnieje?

Nie jestem wstanie znieść.
Co ciekawsze, facetowi to nie przeszkadza, ona przychodzi zabiera jego rzeczy, pierze, sprząta itd.

Może ja jej nie doceniam?

Nowy pokój już niedługo, na szczęście.

wynajem

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (27)
zarchiwizowany

#59433

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Było o nieodpowiedzialnych, właścicielach psów, to dodam coś o nieodpowiedzialnych fundacjach zajmujących się adopcjami. Wyraźnie w fundacji zaznaczyła, że chce małego psa, który nie będzie niebezpieczny dla jej 4-letniej córki i 12-letniego syna.
Dostała psa po przejściach, lękliwego i agresywnego w stosunku do dziewczynki, która i tak dość ostrożnie podchodzi do zwierząt (ciężko jej przełamać strach) i się do niego nie zbliżała, a i tak została zaatakowana. Pies oddany, choć fundacja przyjęła go niechętnie komentując, że już inna rodzina z dziećmi go oddała (ciekawe dlaczego?).

Próba numer 2:
Znajoma z mężem postanowili wziąć szczeniaka, z nów z fundacji, poprosili o psa małego (mieszkają w mieszkaniu), dostali szczeniaka, który po 4 miesiącach waży już jakieś 20 kilo, ma długie łapu i dalej rośnie. Do tego widać, że to pies potrzebujący bardzo dużo ruchu, który jest już tak duży, że z radości przewraca 4-latkę. Czy oni naprawdę nie potrafią przewidzieć wielkości psa. Ja ledwo go zobaczyłam wiedziałam, że będzie duży. Po co wmawiają, że to mały pies? Znajoma i rodzina się przywiązali i z ciężkim sercem podejmują decyzję o oddaniu psiaka. Muszą, przede wszystkim dla dobra psa, któremu nie są w stanie zapewnić potrzebnej mu dawki ruchu, czy przestrzeni.

Próby numer 3 raczej nie będzie...

fundacja zwierzęta

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (33)

#46866

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna super oferta pracy, z mojego miasta.

Mama poszła na rozmowę o pracę, była to wnuczka pani, która potrzebowała stałej opieki, mieszkała sama.

Oto warunki:

- pani z zanikami pamięci, poruszająca się przy balkoniku, potrzebująca pomocy przy większości czynności, wstająca w nocy (więc trzeba być czujnym by wstać i jej pomóc).

- praca w godzinach od 13 do 8 rano (!) od poniedziałku do piątku, w weekendy cała doba (każdy weekend).

(już tutaj moja mama się przeraziła, ale nie ma w domu dzieci, to pomyślała że chociaż jakiś czas tak popracuje i słucha dalej).

- oczywiście do tego sprzątanie i gotowanie, no obiad i kolacje jak chce (!) to może sobie wziąć.

I najlepsze! Pani zapłaci całe 900zł/miesiąc.

No cóż, mama grzecznie podziękowała, a ja się zastanawiam skąd w niej tyle opanowania (i czemu go nie odziedziczyłam), bo ja bym chyba spadła z krzesła, śmiejąc się tej kobiecie w twarz.

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 700 (800)
zarchiwizowany

#38891

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mowę mi dziś odjęło zupełnie i to 2 krotnie.
Dobrze, że tylko na moment, choć nadal jestem w szoku.

Spotkałam dziś na przystanku koleżankę, która tak jak ja chciała by w przyszłości pracować naukowo. Na razie w ramach pracy magisterskiej pracuje w pewnym instytucie.
Była przygnębiona ze śladami łez na twarzy, spytałam co się stało.
Powiedziała, że dziś musiała zabić kilka laboratoryjnych myszek (niestety najbardziej humanitarny i najtańszy sposób to przerwanie rdzenia)chyba najbardziej przykra rzecz związana z tego typu pracą.
Ważne, stałyśmy tak ona mówi - ja pocieszam, stoimy kawałek od przystanku coby nikt nam nie przeszkadzał.
Niestety nie zauważyłyśmy jednej dziewczyny, która stanęła za nami.
Nagle koleżanka zachwiała się.W pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje. Dziewczyna, którą dopiero w tej chwili zauważyłam popchnęła koleżankę i zaczęła się drzeć, że morderczyni, taka owaka (z szoku nie pamiętam dokładnie co krzyczała), że ją do sądu poda itp.
Gdy, jako tako mój mózg zaczął ze mną współpracować po szoku, próbowałam jej z koleżanką wytłumaczyć, że: siła wyższa, mus to mus, jakoś te badania zrobić trzeba, a przecież nie na ludziach, że nas to też nie bawi (wierzcie lub nie, ale w tej pracy niestety trzeba lubić zwierzęta)itd.
Ludzie coraz bardziej zaciekawieni, koleżanka dalej próbuje się tłumaczyć, ja już zrezygnowana rozglądam się i dochodzę do wniosku, że nas zaraz zlinczują(miny ludzi w koło były bardzo czytelne, a krzyki, że trzeba nas ukarać bo znęcamy się nad zwierzątkami nie ustawały).
Nagle ta dziewczyna uderzyła koleżankę w twarz i tu zabrakło mi słów po raz drugi w ciągu paru minut. Moja koleżanka odwróciła się i wsiadła do autobusu, który właśnie podjechał, a ja za nią (choć wcale nie jechał tam gdzie chciałyśmy)zrobiłam to automatycznie. Może i dobrze, bo sytuacja i tak napsuła nam nerw.

Chociaż trochę żałuję, że tamtej upiecze się naruszenie cudzej nietykalności cielesnej.
Na szczęście koleżance nic się nie stało (śladu brak) a co niektóre absurdalne stwierdzenia tamtej poprawiły jej humor( oczywiście po czasie, gdy na spokojnie zobaczyłyśmy bezsens sytuacji).
Np. stwierdzenie, że ona nigdy nie używa niczego co było badane na zwierzętach (ta zazdroszczę końskiego zdrowia).
Ludzie ja rozumiem, że coś komuś nie pasuje, ale to nie usprawiedliwia podniesienia na kogoś ręki, zanim kogoś osądzicie chociaż poczytajcie choć dowiedzcie się choć trochę na ten temat.

przystanek

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 91 (207)
zarchiwizowany

#38560

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dobra, kto zna sposób na klątwę?
Najwyraźniej ktoś mnie przeklął, w wyniku czego nie jestem w stanie spotkać dobrego lekarza ginekologa mimo usilnych starań.
Oto "mądrości" pana "doktora z piątku:
-W wieku 23 lat nieregularne miesiączki to normalne.

-ból właściwie też nie jest problemem (boli codziennie nie tylko w trakcie okresu? i co z tego).

-łaskawie skieruje mnie na USG, ale wątpi, że coś się dzieje.(w końcu ból to norma nie?)

-na badanie hormonów skierowania nie da, bo nie widzi potrzeby, on mi przepisze tabletki hormonlne, O...

-tłumaczyłam, że nie mogę brać żadnych hormonów do ustnie, bo wątroba mnie wyśle do szpitala w 3 dni(wiem z doświadczenia), Co "doktor" na to? - Na wątrobę to muchomor szkodzi a nie tabletki, recepty nie zmienił.

Gdzie się schowali PRAWDZIWI LEKARZE?
Może wyślę za nimi jakiś list gończy...

warszawa

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 185 (235)
zarchiwizowany

#36737

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Upał, jako, że lekarz kazał siedzieć w domu, a obowiązki i tak wzywają, gdy wracałam do domu byłam ledwo żywa.
Na przystanku wolnych miejsc jak na lekarstwo, ale jest udało się znaleźć kawałek ławeczki. Nie pod wiatą ale nadal w obrębie zatoki, więc wg. mnie to nadal przystanek.
Przysiadła się do mnie jakaś pani (piekielna), nie bardzo nawet zarejestrowałam ten fakt, jak również z opóźnieniem zarejestrowałam, że coś do mnie mówi. Poprosiłam o powtórzenie.
[P]-Nie będzie pani przeszkadzać?- i pokazuje papierosa, którego ma zamiar zapalić.
Uważam, że to nadal jest przystanek więc nie ma prawa, ale że grzecznie pyta to i odpowiadam
[ja]- Niestety, ale będzie, źle się czuję, a dym mnie dusi.
[P]- To się przesiądź, co mnie to obchodzi!!!- i zapala.
Lekko zgłupiałam, bo po co w takim razie pyta?
[ja]-wie pani to jest przystanek, nie wolno tu palić.
[P]-Spier...! Co za brak kultury, młoda piz...

Nie miałam siły się kłócić, wstałam i odeszłam kawałek, miejsc właściwie brak, a ja czuję, że długo nie postoję, więc poprosiłam pewną parę o przesunięcie się bym mogła obok nich przysiąść.
Jak się okazało widzieli sytuację, bo ledwo wyciągnęłam sevendaysa (nie miałam czasu i siły na robienie kanapek)i usłyszałam:
- Ty patrz papieros jej niby przeszkadza, a taką chemię wpier...
I cały wykład jakie to to nie zdrowe, gorsze od papierosów, który przerwał dopiero nadjeżdżający autobus (na który czekałam).
Wnioski dnia?
Jestem nie kulturalna, bo nie odpowiedziałam wg. życzenia, oraz nie paląc papierosów masz obowiązek jeść tylko i wyłącznie zdrową żywność!

przystanek

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 62 (168)
zarchiwizowany

#35827

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio naprawdę zwątpiłam w sens chodzenia po lekarzach...
Poszłam do pani [G]inekolog i spokojnie opisuję:

[Ja]-coś naprawdę nie dobrego dzieje się z moimi hormonami, zawsze miałam nieregularne miesiączki(i tu następuje opis co kiedy jak i jak było leczone), teraz jest gorzej, przytyłam tylko centralnie(czytaj: nogi, ręce jak patyki nadal)zcieńczała mi skóra tak, że żyły widać wszędzie, mam rozstępy, ponadto źle się czuję jestem osłabiona i bolą mnie stawy,z nie wiadomych przyczyn tarczyca jest ok, tu są wyniki, dlatego chciałabym sprawdzić poziom innych hormonów.

[G]-(krzycząc)-ale co pani mi tu mówi, poco sprawdzać jak od razu widać, że ma pani wielonarządowe zaburzenia hormonalne, pewnie zawsze pani tak miała, teraz wiele kobiet tak ma, nie każda ma idealne miesiączki co 28dni

[Ja]-Ok, ale naprawdę źle się czuje... Leki antykoncepcyjne nie pomagają, a wypróbowałam już(i tu cała litania co kiedy ile i jak działało i co kiedyś pomogło a teraz zawiodło)przedtem nie miałam takich objawów...

[G]- to ja pani przepiszę tabletki XXX, a źle się czujesz pewnie z przepracowania,skończysz studia to będzie lepiej.

Olała kompletnie, że brałam je kiedyś i nie pomogły.

Po co zrobić badania jak można strzelać, a nóż się uda.
Nie ważne, że złe leczenie jeszcze gorzej rozchwieje moje hormony. Co gorsza to nie pierwszy lekarz, który proponuje mi takie leczenie... Niestety jedyny, który kiedyś zrobił mi takie badania i ustawił leki, które działały (przez prawie 2 lata ich nie potrzebowałam)już nie przyjmuje.
Nie stać mnie na prywatne badania...
Gdzie podziali się PRAWDZIWI lekarze?

przychodnia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 47 (109)
zarchiwizowany

#30832

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Co mi się ta sytuacja przypomni, to krew mnie zalewa.
Z racji kierunku moich studiów jedne z zajęć, były takimi mini praktykami w laboratorium szpitalnym.
Generalnie wszystko było niby w porządku, aż do momentu,gdy trafiłam do działu, w którym była [P]iekielna, choć nic na to nie wskazywało. Miła starsza pani, od której niestety byłam zależna (mogła mi narobić mnóstwo kłopotów jednym zdaniem).
Sytuacja właściwa:
Wbiega pielęgniarka z maleńką próbką moczu (kilka militrów zaledwie)i mówi, że ta próbka koniecznie na już ma być ona za pół godziny wróci po wyniki, (co jest praktyką stosowaną tylko w naprawdę nagłych wypadkach)bo to mocz wcześniaka ważącego 800g.
Co w tym piekielnego?
Gdy, przyszła [D]ruga pracownica, młoda i sądząc po zachowaniu podwładna piekielnej, zaczęła przeglądać zlecenia i wywiązał się taki dialog:
[D]- Ojej, ale maluszek...
[P]- Ta HODUJĄ teraz takie małe, a później społeczeństwo jest słabe i chorowite.
[D]-Ja bym się cieszyła, że dziecko żyje...
[P]-Ta, a później państwo musi wydawać nasze pieniądze na leczenie takich, a z nich żadnego pożytku.

[D] w tym momencie wyszła (z nieznanego powodu?), a ja?
Nie mogłam nic powiedzieć, choć do powiedzenia miałam dużo, choćby to, że mnie też dość małą "hodowano" i jakoś nie czuję się człowiekiem bezużytecznym.

A ja się zawsze dziwiłam, gdzie Hitler znalazł takie poparcie dla eliminacji słabych jednostek.

służba_zdrowia

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 104 (178)

#29320

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia opowiedziana mi przez koleżankę.
Po skończeniu studiów szukała pracy.
Starała się o staż na stanowisku asystentki dyrektora (fili dość znanej firmy).
Oto kawałek rozmowy kwalifikacyjnej:

Dyrektor: - To jeśli zdecydowalibyśmy zatrudnić panią po stażu, to ile chciała by pani zarabiać na rękę?
Koleżanka: - Myślę, że przynajmniej 1500zł.
Dyrektor: - Ha, ha, a po co pani tyle pieniędzy?

No właśnie po co? Chciałaby się za nie utrzymać, czy co?
Szkoda słów.

Pewne nie małe miasto o cechach zaściankowej mieściny z mega bezroboci

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 735 (795)
zarchiwizowany

#27376

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Skoro już o wfistach mowa...
Od 3 klasy podstawówki z małymi przerwami (nie więcej niż 2 lata łącznie) do końca liceum miałam zwolnienie z zajęć w-f. Powodem były moje, różne problemy zdrowotne. Mimo moich oporów, próśb i błagań zawsze jakiś lekarz (bo zwykle leczyło mnie kilku różnych specjalistów) uparł się na zakaz ćwiczeń, co niestety BARDZO nie podobało się wfistom i mnie.
Piąta klasa podstawówki:
Generalnie nie wolno mi było się przemęczać. Co wymyślił nauczyciel?
[N]-Skoro nie ćwiczysz przynieś sprzęt.
Tak, ja jedna miałam przynieść materace, piłki lekarskie itp. z drugiego końca szkoły (zajęcia zamiast na sali odbywały się na korytarzu). Nim przyniosłam choć połowę lekcja minęła, sprzęt przydał się, po to aby reszta klasy miała co nieść spowrotem :(. Ja jak łatwo się domyśleć padłam ze zmęczenia i poważnie to odchorowałam.
Awantura zrobiona przez moją mamę nic nauczyciela nie obeszła, konsekwencji nie wyciągnięto, 2 lata później został dyrektorem.
1 liceum:
Generalnie głównym problemem była prawa ręka, co dokładnie nie ważne, nauczycielka była poinformowana.
Według pani wfistki wszyscy ćwiczący i nie mieli przenieść materace. Byłam już mądrzejsza i bardziej pyskata, wywiązał się taki oto dialog:
[N]-A ty czego nie pomagasz?
[ja]- Przecież pani wie, że mam problemy z ręką, nie mogę nią dźwigać(wtedy moim sukcesem było podniesienie kubka z herbatą bez upuszczenia go i bólu), bo to się źle skończy, a tylko lewą nie da rady...
[N]-nie rozczulaj się tak, patrz M ma skoliozę i nosi to i ty możesz!
[ja]- niestety nie mogę, skoro ona nie dba o własne zdrowie i się naraża to jej sprawa, ja nie zamierzam.
[N]- masz robić co ci każę, inni robią to i ty!
[ja]-Skoro robienie za tragarzy jest tym co należy robić w ramach wfu, to cieszę się, że mnie to nie obowiązuje, ponieważ jestem ZWOLNIONA z tych zajęć.
Oczywiście skończyło się na wizycie u dyrektorki, na szczęście rozumna była z niej kobieta.
Generalnie miałam z tą wfistką problemy do końca liceum, może kiedyś napiszę jeszcze historię z jej udziałem.

szkoła

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 138 (170)