Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Mishon

Zamieszcza historie od: 14 czerwca 2016 - 16:47
Ostatnio: 18 czerwca 2016 - 0:41
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 346
  • Komentarzy: 5
  • Punktów za komentarze: 15
 

#73630

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z serii, historia http://piekielni.pl/73517 o wyłączonych kasownikach przypomniała moją.

1. Wchodzę do tramwaju, z zamiarem kupienia tam biletu. W każdym tramwaju w tym mieście zawsze jest biletomat, w którym można kupować zarówno gotówką jak i kartą. U kierowcy kupić nie można.

Skoro jest biletomat, nie ma obowiązku wchodzenia z biletem do tramwaju (wtedy te automaty raczej mijałyby się z celem). Podchodzę zatem do owego urządzenia z zamiarem kupna biletu. Dochodzę do wyboru płatności - płatność gotówką zablokowana, a kartę notorycznie odrzuca. Raczej nie moja wina, kilka osób po mnie próbowało, z tym samym skutkiem. Cóż, wydrukowałem potwierdzenie odrzucenia płatności i siadam, zerkając co jakiś czas czy się co nie naprawiło.

Wtem, oczywiście pojawia się Piekielny Kanar (PK), prosząc o bilety do kontroli. Cóż, z uśmiechem na ustach podaję mu wydruk z nieudanej próby zakupu.

PK - Co mi pan tu pokazuje, to nie jest bilet!?
J - Pokazuję dowód próby zakupu biletu, nieudanej.
PK - A co mnie to obchodzi, Pan bez ważnego biletu jedzie!
J - Owszem, gdyż chciałem zakupić go już w pojeździe, nie miałem możliwości zakupu gdzie indziej, a skoro biletomaty są w każdym pojeździe, powinny dawać możliwość zakupu biletu. To że nie działają to nie moja wina.
PK - To co, jakby pan do sklepu poszedł, zakupów nabrał i okazałoby się że terminal nie działa, to też by pan sobie zakupy wziął bez płacenia i poszedł?! (trochę dziwna analogia moim zdaniem).
J - Nie, zapłaciłbym gotówką, czego teraz też zrobić nie mogę, bo ta opcja nie działa.

Na to pan na chwilę się zapowietrzył, zerknął szybko na biletomat. Po potwierdzeniu moich słów krzyczy do mnie tylko "ok, mam dobry dzień, więc tym razem panu ODPUSZCZĘ, ale musi pan na najbliższym przystanku opuścić pojazd, bo pan bez biletu jedzie".

Chciałem kłócić się dalej, że bynajmniej nie muszę, awaria to nie moja wina, więc ja nie będę czekał na tramwaj z działającym biletomatem. Ale pan poszedł sprawdzać bilety kolejnym.

Koniec końców na następnym przystanku nie wysiadłem. Okazało się, że tak 3/4 podróżnych jest w identycznej sytuacji do mojej, przez co musieliby wyprosić większość pasażerów.

Skomentuj (57) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 151 (257)

#73562

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historyjka studencka.

Jeden z przedmiotów, na jaki miałem (nie)przyjemność uczęszczać, prowadziła pewna Piekielna pani doktor.
Przedmiot klasyfikuje się w hierarchii pomiędzy 'może kiedyś w życiu mi się przyda' a 'zapchajmy studentom plan coby się nie nudzili'. Podobnie oceniony był prawdopodobnie przez 'górę', gdyż przydzielono mu jedynie 15h ćwiczeń oraz wykłady na 'zalkę'.

I tutaj wkracza Piekielna pani doktor. Jej ego zostało poważnie naruszone przez fakt, iż jej przedmiot jest tylko na 'zal'. Uznała go za tak ważny i niezbędny, iż zrobi nam z niego zaliczenie. Niby nic piekielnego, ma prawo - z tym, że materiał do nauki jaki nam narzuciła, był na oko dwa razy obszerniejszy niż materiał na najważniejszy przedmiot w semestrze. Cóż, bywa.

1. Szanowna Piekielna zarządziła zaliczenie w dniu, w którym mieliśmy od X czasu zaliczenie z jednego z ważniejszych przedmiotów - takiego, którego w przypadku oblania trzeba by powtarzać rok. Próby zmiany terminu bezskuteczne. Wobec tego wiadomo, na czym skupiła się większość studentów.

2. 'Egzaminu na zal' nie zdała blisko połowa. (nadmienię, że czasu dała tyle, żeby ledwo polecenia przeczytać, a sporo pytań otwartych tam było). Przydałby się termin poprawkowy, skoro Piekielna traktuje swój przedmiot jak wymagający egzaminu. Co ona na to? Terminy poprawkowe przysługują tylko w przypadku egzaminów, na 'zal' nie jest to przewidziane. W skrócie - płacić i latać za mną w przyszłym roku, mnie to nie obchodzi.

3. Rok kolejny. Ego pani Piekielnej nie zostało wystarczająco połechtane. W tym roku 'zabrania' wystawiać oceny ćwiczeniowcom. Robi jeszcze obszerniejszy egzamin z materiału wykładów oraz ćwiczeń, z którego będzie wystawiać oceny. Słowem - powtórka z rozrywki, z jeszcze większą partią materiału.

Ktoś prawdopodobnie zrobił małą burzę i w końcu ostro opier..dzielił Piekielną. Na tydzień przed terminem wystawiania ocen poinformowała, że "łaskawie pozwala" poprawiać oceny u ćwiczeniowców. Jeśli będzie pozytywna, zalki też wpisze. Ci mieli pytać niby również z materii wykładów oraz ćwiczeń, ale że to już normalni ludzie znający wagę przedmiotu - można było się z nimi dogadać.

Jedynym problemem byli warunkowicze z zeszłego roku. My mogliśmy podejść wyłącznie na 'starych' zasadach - materia z wykładu, jeden termin. Zdała go znów - niecała połowa warunkowiczów, mimo że dużo bardziej przyłożyli się do nauki.

Nie jestem studentem pt. "wykładowców chyba powaliło, że myślą że na studia to my się uczyć przyszliśmy". Jednak są przedmioty bardziej i mniej ważne oraz takie, na które nie powinno się tak naprawdę tracić czasu. Wygląda jednak na to, że sporej grupce przyjdzie bujać się z tym przedmiotem do końca swojej edukacji na tej uczelni.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 121 (163)

1