Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Rammaq

Zamieszcza historie od: 30 kwietnia 2011 - 11:40
Ostatnio: 17 maja 2019 - 17:32
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 958
  • Komentarzy: 709
  • Punktów za komentarze: 5276
 
zarchiwizowany

#70636

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Lubie strasznie udzielać się w dyskusjach fejsbukowych na stronach informacyjnych. Można tam znaleźć czubów różnej maści,ale to co się stało dziś przebiło wszystko.
Godzina po 23 grubo,mam nocke akurat i dzwoni mąż:
-Znasz jakiegoś X?
-Nie,nic mi to nie mówi,a co?
-Napisał do mnie na fejsie.
-Nie znam człowieka. A co napisał?
-"Przykro mi,ale Pana żona Pana zdradza,jest Pan rogaczem"
-Zapytaj czemu tak uważa.
-"Na podstawie jej komentarzy mozna odniesc wrazenie ze pójdzie w długą nawet z menelem spod budki z piwem..." kochanie możesz mi to wyjaśnić??
Szczęka mi opadła. Potem dostałam śmiechawki.
Artykuł na stronie "bardzo poważnej gazety z newsami na ostatniej stronie" i artykuł pt "sex z nieznajomym-czy to bezpieczne?". Odnosząc się do tematu napisałam że jak najbardziej,jeśli oboje są wolni i się zabezpieczają. Suma sumarum,co tu kłamać,taki właśnie sex to nasze ulubione przedślubne wspomnienie ;) Pan XX poczuł się w obowiązku poinformować mojego męża że go zdradzam,na podstawie komentarza na fejsie! Oczywiście od razu napisałam do Pana X i dowiedzialam sie ze:
-musial ratowac nasze malzenstwo (!)
-nie mam kultury piszac publicznie co sądze o sexie bo kobieta nie powinna (!)
(niewazne ze pisze na temat)
-na koniec Pan X wysłał mi...fotke ściągniętą z jakiegoś taniego porno.

Mężowi wystarczył link do tego artykułu,ale wyobraźcie sobie ilu jest facetów chorobliwie zazdrosnych i co się stanie gdyby otrzymali taki donos. Aż strach pomyśleć co może zrobić ktoś,kto jest zupełnie anonimowy. Bo nie znalazłam ani jednego komentarza Pana X pod artykułem. Wlazł,przeczytał i doniósł bezczelnie.

facebook

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 110 (164)
zarchiwizowany

#70677

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiaj miałam mała przygodę, która mnie natchneła do założenia konta na piekielnych. Sąsiedzi to dosyć częsty temat na tej stronie, więc moja historia nie będzie zbytnio zaskakująca.
Mieszkam z narzeczonym i naszym rocznym synkiem w mieszkaniu, które dostaliśmy od jego rodziców, dopóki nie wyjdziemy na prostą. Mój luby tego dnia był w pracy od rana do wieczora, więc sama wybierałam się na spacer z dzieckiem i psem.
Musiałam wziąć wózek z piwnicy, idę więc po niego, jednak przejście do drzwi blokuje czterokołowiec dla dzieci należący do sąsiadki (starsza kobieta, ma dwóch synów, jeden z nich ćpa, a drugi ma dziecko, więc nie tak do końca jej wózek, ale podczas kłótni ciągle powtarzała "mój", więc może się ucieszy jak się dowie, że tak napisałam)...przesuwam go na drugą stronę korytarza, czyli metr dalej i jakoś dostaje się do piwnicy (mamy dosyć wąska klatkę pomiędzy drzwiami wejściowymi, a schodami). Ok, biorę wózek, ten sąsiadki odkładam na miejsce i idę w swoją stronę.
Potem mój tato zobowiązał się wysadzić wózek do piwnicy, a ja udałam się z towarzyszami i zakupami do domu.
W domu spokojnie sobie wszystko rozpakowywuje, gdy nagle dzwoni domofon, a tam chyba najmniej spodziewana się osoba...sąsiadka (właścicielka wózka), od której dostałam największą porcję wyzwisk w życiu (typu dz**ka, że wyp**rdoli mnie z tego mieszkania, i takie tam). Dowiedziałam się, że ukradłam jej wózek (fajnie, co?), bo zniknął z klatki.. Starałam się jak najspokojniej wytłumaczyć, że ja ten wózek tylko przesunęłam, żeby dostać się do piwnicy, nic więcej i nie mam pojęcia co się z nim stało potem...wtedy dostałam dużą dawkę przekleństw, mieszanych z wyzwiskami za to, że ruszyłam ten wózek, zamiast przyjść i kogoś od niej o to poprosić (miałam iść specjalnie do niej, żeby przesunęli go metr?), że jak mój stoi to ona go nie rusza (wózek zawsze leży w piwnicy, ale przecież ona lepiej wie) i mam w tej chwili zejść na dół, na argument, że nie mam jak małego dziecka samego zostawić odpowiedziała tylko, że ją to g**no obchodzi, mam zejść i tyle. Wtedy powiedziałam, że nie ma prawa się do mnie tak odzywać i nie obchodzi mnie co się stało z jej wózkiem, niech idzie sobie go poszukać i odlożyłam słuchawkę. Co ona na to? Zaczęła mi się wbijać do drzwi, tłukąc je z całej siły. Zadzwoniłam wtedy do ojca lubego i powiedziałam wszystko, dopiero on i mój tato uspokoili trochę sprawę. Od tego pierwszego się dowiedziałam, że oni już z nimi dwadzieścia lat walczą, a wszyscy są teraz dobrze napici, mój zadzwonił na policję...oczywiście policjanci posłuchali i kazali zadzwonić, gdyby takie zachowanie ze strony sąsiadki nie ustąpiło w najbliższym czasie.
A co z wózkiem? Mój tato postawił go na dole schodów do piwnicy, żeby nikomu nie wadził wejścia do niej.

Klatka schodowa

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 63 (113)

#26332

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu miałem ochotę pobić BARDZO dotkliwie kobietę.

Wpadłem na dworzec do "Taniej Książki". Często można znaleźć tam gazety z poprzedniego miesiąca za 1/3 ceny sklepowej.
W pobliżu kręcił się mały chłopak z (najwyraźniej) matką. Byli biednie ubrani, nawet nie skromnie, po prostu biednie (a że u mnie w domu się nie przelewało, to potrafię rozróżnić).
Mały dojrzał w kiosku jakiś mały zestaw Lego i zaczął usilnie prosić o niego matkę. Ta zaczęła się wykręcać, na różne sposoby, ale jasne było jedno: nie stać jej było na takie zachcianki.

Maniakiem Lego jestem do dziś, więc nie wyobrażałem sobie jaką katorgą dla dzieciaka byłoby dzieciństwo bez choćby jednego zestawu, wymarzonych klocków. Podszedłem do kiosku, ale cena najmniejszego zestawu zwaliła mnie z nóg. Serce mam miękkie, ale groszem też nie śmierdzę. Jednak coś wpadło mi do głowy. Po chwili wyszedłem z TK z gazetą, do której był dołączony zestaw (no 4-5zł jeszcze da się wyskrobać, najwyżej mniej na fajki stracę). Podszedłem do w/w i zagadnąłem:

- Młody, chcesz? Dostałem za darmo, a za stary chyba jestem (wiem, bluźnię, na Lego nikt nie jest za stary ;P)
- Naprawdę? Mamo mogę?
I tu huragan wyzwisk, wrzasków i krzyków o zboczeńcach, wujach, pannach lekkich, etc.
Trochę głupio, ale młody miał już gazetę w rękach, więc obróciłem się na pięcie i do wyjścia.
Nie zdążyłem wyjść, a tu matka szarpie mnie za ramię i mówi:
- Panie chcesz mu pan pomóc, to inaczej. Stówka za godzinę, chętny?

Głupio się poczułem, że tez jestem świadkiem jak matka dla syna chce nisko upaść, ale zły adres wybrała, więc próbowałem obrócić to w żart, żeby jej nie urazić.
- Wie pani, z całym szacunkiem, ale pani nie za bardzo w moim guście.
- NO CO TY SZCZYLU?! JA???!!! O tym smarkaczu myślałam...

Od tego momentu nowy PhotoShop mógłby z mojej twarzy pobierać nowe odcienie czerwieni, wszystkie rozpoczynające nazwę od "MEGA-HIPER-ULTIMATE-OMEGA-OSTATECZNY-WK**W". Babka najwyraźniej zrozumiała, bo szybko zwiała.

Powiadomiłem sokistów, spisali moje dane jako świadka i mieli w razie czego się odezwać. Milczą 1,5 tygodnia.
Oby tylko matka w tym czasie nie ubiła "interesu życia".

life

Skomentuj (60) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1330 (1366)

1