Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ReneGator

Zamieszcza historie od: 14 listopada 2014 - 11:36
Ostatnio: 1 grudnia 2016 - 7:56
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 621
  • Komentarzy: 19
  • Punktów za komentarze: 55
 

#69665

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie ma to jak Polskie drogi. Historia krótka i może mało piekielna, ale sam w głowę zachodzę co tacy ludzie mają w tych swoich łepetynach.

Pewnego razu szef wysłał mnie po materiały i zamówienia klientów do pewnej firmy oddalonej od nas o 30km. Wsiadam więc do firmowego "lancelota" (daewoo lanos) i w drogę. Przyjazd na miejsce bezproblemowy, gorzej było z powrotem. Jechałem sobie spokojnie, do przejechania około 20km i widzę przed sobą wolno truchtające bmw*. Na oko jechał z jakieś 70km/h. Podjeżdżam więc bliżej i próbuję wyprzedzić a tu zonk, w połowie wyprzedzania, koleś nagle się obudził i gaz do dechy. Myślę sobie, że kolejny "mądry" i wracam na swój pas. Kawałek dalej i ten sam schemat. Tym razem jedynie zmniejszyłem dystans, że byłem tuż za nim, a tamten wdepa i odskakuje na 100m. No i tak praktycznie do samego przyjazdu, całą trasę szybki i wściekły urządzał sobie rajd. Zwalniał do 60-70km/h i gdy się zbliżałem nagle się "budził" i odskakiwał kawałek dalej, by znów zwolnić...

Pod maską trochę koni mam, szczególnie jak na benzynę się przełączę, ale nie mam zamiaru bawić się w debilne gierki na drodze. Osobiście wkurza mnie takie buractwo, bo niestety ale nie pierwszy raz widzę coś takiego na tej trasie. Oczywiście gratulacje dla pana w bmw. Wygrał wyścig walkowerem~

*żeby nie było XD nic do bmw nie mam, jeździ nim tyle samo idiotów co w innych markach :)

szybki i wściekły na drodze

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 237 (315)

#62934

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia ta jest krótka aczkolwiek zirytowała mnie do granic możliwości. Jak to z naszą służbą zdrowia bywa potrafi być ona utrapieniem. Szczególnie lekarze, którzy pracują w małej publicznej przychodni w mojej miejscowości. W ich mniemaniu każdy to światowej klasy specjalista, który niestety zmuszony został do leczenia plebsu w małej gminie. Ostatnio nawet przekonałem się, że ich umiejętności wchodzą na zupełnie inny poziom...

Zdarzyło się, że niestety zachorowałem i musiałem wziąć zwolnienie. Poleżałem sobie całe 3 dni w łóżku plus weekend i trzymając się nieco lepiej na nogach postanowiłem zanieść je do urzędu pracy (z ich polecenia dostałem staż, dlatego wszystko trzeba było nosić do nich) Po zajściu tam okazało się, że na zwolnieniu widnieje zły NIP. Ważnym tutaj jest, że NIP spisałem ze strony urzędu pracy i wpisany został źle nie z mojej winy. Jako że na zwolnieniu wszystko wypełnia lekarz, dlatego też wszelkie poprawki musi zrobić on, sygnując to pieczątką, dla utrudnienia musi to być ten sam lekarz, który wypełniał nam zwolnienie.

Nieco podminowany przydreptałem do ośrodka zdrowia z zapytaniem kiedy będzie lekarz. W odpowiedzi usłyszałem, że najbliższy termin za dwa tygodnie z powodu urlopu. Sytuacja nieciekawa bo termin zwolnienia to właśnie dwa tygodnie a ja miałem max tydzień na dostarczenie tego (z racji iż trochę czasu upłynęło od otrzymania zwolnienia). Pielęgniarka jednak powiedziała, że dyrektor może coś takiego zrobić i że będzie on jutro. Jest nadzieja pomyślałem sobie i zjawiłem się nazajutrz. Dowiedziawszy się, w którym jest gabinecie nie widząc nikogo w pobliżu zapukałem i grzecznie wytłumaczyłem o co chodzi. Że lekarza prowadzącego nie ma, że trzeba tylko jedną cyferkę w NIP'ie zmienić. Jakież było moje zdziwienie, gdy usłyszałem, że on tego nie zrobi, bo uwaga... "będzie to dla mnie doskonała lekcja życia, że za błędy się płaci". Na nic zdały się tłumaczenia, że nie z mojej winy, że oddając zwolnienie otrzymuję mniejsze stypendium z racji stażu (za każdy dzień zwolnienia dostaję jedynie 80% tego co bym zarobił nie będąc na zwolnieniu).

się uparł i cały czas twierdził, że ja jako młody w ten sposób najlepiej nauczę się życia. I wiecie co w tym najlepsze (jednoczenie też i najpiekielniejsze). Że w tym czasie w jakim rozmawialiśmy lekarz mógłby dosłownie 20 razy poprawić ten NIP i już nigdy więcej by mnie na oczy nie widział.. A tak to musiałem czekać dwa tygodnie i na szczęście udało mi się udobruchać panie z urzędu i obeszło się bez zbędnego zamieszania.

Śmieszna uwaga jeszcze na koniec dotycząca owego urzędu pracy, że drugi raz przydarzyła mi się ta sytuacja z NIP'em, za pierwszym razem było identycznie z tym, że lekarz poprawił mi zwolnienie następnego dnia. Nie obyło się bez łaski ale cóż, służba zdrowia bądź co bądź ;)

słuzba_zdrowia

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 290 (400)

1