Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

SaDiablo

Zamieszcza historie od: 7 listopada 2015 - 5:53
Ostatnio: 17 czerwca 2018 - 0:34
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 420
  • Komentarzy: 8
  • Punktów za komentarze: 35
 

#75908

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia luki9797 przypomniała mi pewną niemiłą sytuację pokazującą, że niestety od znajomych często gorsza jest rodzina...

Słowem wstępu: nie palę, nie piję, nie biorę dragów. Z używek to w moim życiu tylko czekolada ;)
Co jednak dość istotne: nie namawiam nikogo na rzucanie. Nie truję. Nie pouczam.
Owszem, był taki etap w moim życiu, gdy znajomi za punkt honoru postawili sobie "nauczenie" mnie jak się pije, ale wszelkie takie sytuacje udało się rozwiązać i jakoś przyjaciele/znajomi potrafili zaakceptować moją abstynencję.
Jedna z przyjaciółek nawet woli ze mną chodzić na imprezy, bo nie musi czekać aż wleję w siebie 2 piwa na odwagę zanim wyjdę na parkiet ;)

Mogłoby się wydawać, że skoro znajomi wykazali się zrozumieniem, to rodzina tym bardziej... No, nie do końca.

Mam dwóch braci - jeden starszy o 6 lat, drugi młodszy o 5.
Na 18tych urodzinach młodszego brata starszy postanowił zrobić karczemną awanturę, że jak to ja mogę za zdrowie brata nie wypić?! Przecież 18 lat kończy się tylko raz (a 17-tki, 15-tki czy 20-tki to po kilka razy?)! I tego typu...
Na moje stanowcze odmowy, w końcu naprzeklinał się co jego i wyszedł trzaskając drzwiami.
Ot - klasa i kultura na najwyższym poziomie.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że brat zna historię naszej rodziny (w przeciwieństwie do znajomych) i mógłby zrozumieć, że jako córka alkoholika i świadek (we wczesnym dzieciństwie, zanim udało nam się od niego uciec) wielu nieprzyjemnych i niebezpiecznych sytuacji, po prostu nie jestem w stanie przełknąć alkoholu.

rodzina

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 189 (239)

#74561

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piękne miasto, góry, przejście dla pieszych ze światłami.
Czerwone.

Stoję i czekam, obok mnie rodzina 2+2 - rodzice i dwoje dzieci, jeden maluch (ale już chodzący samodzielnie), drugie dziecko to kilkuletnia dziewczynka, wydaje mi się, że w wieku przedszkolnym (wybaczcie, nie umiem ocenić wieku dzieci po ich wyglądzie).

Za nami ozdobny murek/balustrada(?) oddzielający chodnik od "przepaści" (pod spodem spad porośnięty dużą ilością drzew i innej roślinności, niżej chyba tory, albo może rzeczka jakaś, nie wiem, nigdy się nie przyglądałam co tam jest).

Rodzinka coś tam sobie rozmawia, dziewczynka je lizaka. Nagle stwierdza, że już nie chce. Co na to ojciec?
- Jak już nie chcesz, to wyrzuć.
I wskazał głową za siebie, czyli za ten murek, w tę zieloną przestrzeń.
Dziecko oczywiście z radością posłuchało ojca, a potem jeszcze śpiewało o tym, że wyrzuciło lizaka.

Fakt, po tej stronie ulicy przy światłach nie było kosza na śmieci, ale wystarczyło poczekać na to zielone światło (które pojawiło się nawet nie pół minuty później) i wyrzucić lizaka do kosza, który był po drugiej stronie.
Może to mało piekielne, ale mnie mowę odjęło po prostu.

wychowanie

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 189 (223)

1