Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Slendy

Zamieszcza historie od: 27 sierpnia 2012 - 16:23
Ostatnio: 27 października 2012 - 3:17
O sobie:

Świat niepełnosprawnej dziewczyny, który potrafi być równie absurdalny, jak życie gwiazdy znanej ze swej kontrowersyjności. Nie ma to jak wielkie mniemanie o sobie. :3

  • Historii na głównej: 0 z 2
  • Punktów za historie: 393
  • Komentarzy: 3
  • Punktów za komentarze: 6
 
zarchiwizowany

#41895

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Naszło mnie na wspominki z podstawówki. Słowem wstępu, jestem niepełnosprawna fizycznie od urodzenia.

Jak to pierwsza klasa i jej pierwszy dzień – wyjątkowe podniecenie i ekscytacja nieznanym. Głupia byłam i wtedy jeszcze myślałam, że będzie mi świetnie. Nie było. Nie chodzi mi tu o naukę, bo to obowiązek. Chodzi mi jednak o zachowanie mych kochanych rówieśników.

Pierwszego dnia szkoły usiedliśmy z tyłu klasy w takim kółeczku i nauczycielka zaczęła opowiadać nam jakie zasady panują w szkole oraz jak trzeba się zachowywać. Wszystko byłoby świetnie i wrócilibyśmy do ławek, gdyby nie ja. Pani wywołała mnie bym do niej podeszła. Speszona to zrobiłam. Nauczycielka złapała mnie jedną ręką w talii i przyciągnęła do siebie – jakkolwiek źle to wyglądało – i zaczęła mówić iż na mnie trzeba SPECJALNIE UWAŻAĆ, bo ja jestem CHORA i nie wolno zrobić mi krzywdy. Wtedy nie widziałam w tym nic złego. To było jednak wtedy. Później okazało się jakie konsekwencje miał ten czyn…

Dzieci mnie unikały, nie chciały się ze mną bawić ani rozmawiać – bali się, że ich zarażę. W końcu jestem chora, nie? Stałam sama na korytarzu jak słup soli, unikając biegających „torped”. Ktoś do mnie niechętnie podchodził, gdy nikt nie chciał ganiać i potrzebowali kogoś kto im „pomurzynuje” i będzie biegać, gdy oni spokojnie uciekną pod ścianę. Sic? Chyba tak. Wyobraźcie sobie biegającą siedmiolatkę z lewą nogą, która jest krótsza, dodatkowo nie mając w niej czucia. Cokolwiek. Z biegiem lat widzę jak ślepa i głupia byłam, gdyż na siłę szukałam w nich PRZYJAŹNI. Puenta? Nie wiem, nie mam pojęcia.

Zespół Szkół Ogólnokształcących

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 55 (197)
zarchiwizowany

#38826

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie wiem czy będzie krótko, jednak naszło mnie na wspominki.

Biorąc pod uwagę fakt iż to moja pierwsza historia na piekielnych – powiem coś o sobie. Jestem niepełnosprawną dziewczynką w wieku „króla gimbazy”. Cierpię na paskudną odmianę skoliozy i jamistość rdzenia (http://pl.wikipedia.org/wiki/Jamisto%C5%9B%C4%87_rdzenia) z większością objawów. Dodatkowo mam nogę krótszą prawie osiem centymetrów i jest neurogenna – po polsku mówiąc, nie mam w niej czucia. Wstęp wstępem. Może przejdę do sedna sprawy.

Przez tą dosyć widoczna różnicę w długości nóg, ogółem poruszam się używając jednej kuli by moja skolioza się nie pogłębiała przez… Chodzenie przypominające krzywą wieżę z Pizy. Jest to strasznie irytujące – szczególnie, gdy muszę skorzystać z okrzykniętej przez większość piekielną komunikację miejską. Ludzie zazwyczaj są mili, ba, najczęściej starsze babcie. Ustępują mi miejsca i pytają czy mogą jeszcze jakoś pomóc. Bardzo mi głupio, odmawiam im, ale jak się przewrócę, to są tak zawzięte, że prawie same mnie sadzają na ich miejscu. Miło, prawda? Nie ma jednak reguły bez wyjątku. Są też te typowe mohery, które muszą mieć miejsce siedzące, bo siatki im się zmęczyły. Staram się zajmować pojedyncze miejsca w autobusach, by nikomu nie wadzić. I tym razem tak było. Siedzę sobie spokojnie, wpatrzona w krajobraz remontowanej drogi za oknem, słuchawki w uszach, a w moich rękach widać kulę, którą opierałam przed sobą. Autobus stanął na przystanku, a do „limuzyny” weszła wielce poszkodowana babcia [PB], dla której najważniejszy jest szacunek więc najmłodszy ma zejść z jej siedzenia. Jej schorowanym, acz zwinnym okiem – rozejrzała się po całym autobusie w poszukiwaniu miejsca dla siebie. Były to jednak godziny szczytu. Każdy zmęczony po pracy, ani śni oddać miejsce zdobyte potem i krwią. No to babuleńka też jest zmęczona po tych swoich czynnościach dla których musi wyjechać autobusem w porannych godzinach szczytu, a potem wracać w tych po pracy. Wypatrzyła sobie mnie. Podeszła, jakże schorowana. Chyba chrząkała, nie wiem. Miałam słuchawki w uszach. Ktoś mnie szturchnął w ramię. Olałam to, przecież w autobusie wiele ludzi. Każdemu może się zdarzyć szturchnąć. Potem drugi… Trzeci… Aż w końcu ŁUP! Stwierdziła, że trzeba na ostro. Uderzyła mnie laską w kostkę.
[Ja]: Ałć…
I się rozejrzałam, a tu piekielna babcia coś krzyczy… Wyciągnęłam słuchawki, ale pożałowałam tego, bo jej krzyk był straszny.
[PB]: … KTO TO WIDZIAŁ, ŻEBY MŁODE TOTO ZAJMOWAŁO MIEJSCA! Ja taka schorowana, a to ma siłę i sobie bezkarnie siedzi!!
[Ja]: … Przepraszam…
[PB]: MOŻE PO STAĆ, ALE NIE. SIEDZI SOBIE I ZAJMUJE CENNE MIEJSCE…
[Ja]: Przepraszam, może mnie pani posłu…
[PB]: NIE WTRĄCAJ MI SIĘ JAK MÓWIĘ. LEPIEJ USTĄP MI MIEJSCA, BO PRZYŁOŻĘ CI MOCNIEJ TĄ LASKĄ.
Zachichotałam i pokazałam jej moją kulę.
[Ja]: Lubi się pani bić? Ja też mam broń. To co – na następnym przystanku wysiadamy razem?
Powiem wam, że jej mina była… BEZCENNA! Zamilkła i odeszła gdzieś na koniec autobusu. Jacyś młodzi chłopcy za mną śmiali się donośnie, a ludzie którzy bali się wtrącić patrzyli na mnie z lekkim uśmiechem na twarzy. Sorka, kierowca nie wyszedł ani nie bili mi braw. Pani nie została wyrzucona za fraki. Ot, zwykła historia, gdzie nie wiadomo kto jest piekielny. A może jednak. C:

MPK a jakże!

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 230 (304)

1