Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Sororvis

Zamieszcza historie od: 4 stycznia 2014 - 16:00
Ostatnio: 3 lutego 2019 - 0:11
  • Historii na głównej: 1 z 3
  • Punktów za historie: 335
  • Komentarzy: 7
  • Punktów za komentarze: 13
 

#75248

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Skorpiona o niewidomym archeologu przypomniała mi o kilku piekielnych historiach z osobami niepełnosprawnymi w roli głównej, w przypadku jednego studenta, to on był piekielny, w przypadku pozostałych piekielne jest jakieś durnoctwo systemu panującego na moim wydziale.

Zacznę od tego drugiego, bo jest znacznie częstsze i bardziej problematyczne dla ogółu.

Nikt nic nie wie:
Sprawa dotyczy osób niepełnosprawnych umysłowo lub mających jakieś wady/choroby ukryte (niewidoczne dla osób postronnych. Otóż znacząca część prowadzących na moim wydziale, nie jest informowana kto ma jakie orzeczenie o niepełnosprawności. Czyli jeśli nie widać wózka, kul, aparatu słuchowego, to muszą polegać na tym co powie im delikwent. I tu mamy trzy typy problemów
1) Było kilka przypadków gdy osoby były nie całkiem zdrowe na umyśle, a prowadzący o tym nie wiedział.
Postawcie się w sytuacji prowadzącego, który zadaje pytanie o cykl życiowy dajmy na to tasiemca, a dostaje całkowicie poprawna, aczkolwiek nie mającą z tematem nic wspólnego z tematem, odpowiedź dotyczącą wpływu glonów na rozwój ryb w zbiorniku wodnym. Nie wiesz czy delikwent robi sobie z ciebie jaja czy ma jakiś problem o którym nie wiesz. Z tej przyczyny nie wiesz czy wolno ci wstawić mu tego skądinąd zasłużonego buta, czy może lepiej nie, żeby nie mieć kłopotów za dyskryminowanie osoby niepełnosprawnej. (Nie pamiętam czy chodziło konkretnie o tasiemca i glony, ale gość nagminnie pisał nie na temat).

2) Osoba nie całkiem zdrowa na umyśle, wyżsi rangą prowadzący wiedzą, ci niżej postawieni nie, współstudenci też nie wiedzą nic. Na roku równoległym do mojego, ale na zaocznych, była dziewczyna z którą się kumplowałam. Była ambitna i bardzo zdolna, ale totalnie nie radziła sobie w kontaktach z otoczeniem, bywała agresywna mentalnie (krzyczała na innych ludzi nawet w błahych sprawach), apodyktyczna i przemądrzała, przynajmniej jeśli miała zły dzień.

Na pierwszym roku Magisterki zaczęła chodzić z nami na zajęcia dzienne, choć jak się chwaliła nie napisała licencjatu jeszcze, bo dostałą specjalna zgodę dziekana. Mądrzyła się i wywoływała awantury, Obrażała cały nasz rok na naszym wspólnym mailu, kasowała nam z niego pliki, nawet zmiana hasła nic nie pomagała. Ja przez wzgląd na to, iż się trochę kolegowałyśmy, broniłam ją na początku, aż do dnia gdy dostałym telefon z wyzwiskami i groźbami, bo ktoś nie wytrzymał i poszedł na skargę do dziekana z wydrukowanymi mailami jakie nam wysyłała. Od tego czasu miała na roku u nas przerąbane, nikt nie dzielił się z nią notatkami, przestaliśmy z nią rozmawiać a wiele osób za plecami obgadywało ja używając dość brzydkiego przezwiska. Nim rok się skończył wróciła całkiem na zaoczne.

Dziewczyna jak się okazało ma zespół Aspargera. I wszystkim opowiada jaki to nasz rok był nietolerancyjny. Tyle, że my o jej chorobie zwyczajnie nie wiedzieliśmy i wielu miało ją po prostu za wredną jędzę.

Był też chłopak z autyzmem, który przyjechał na konferencję organizowaną przez nasz wydział, cóż o jego chorobie dowiedzieliśmy się kiedy spił młodszego kolegę z pokoju hotelowego i podpalił drzwi. Jak rozumiecie wyłgał się wtedy z płacenia poszkodowania za te drzwi.

3) Udający chorych. Bywa, że ktoś całkiem sprawny, lub może nie całkiem, ale bez orzeczenia wmówił młodszemu stażem prowadzącemu i studentom, że je posiada.
To ten sam osobnik, którego jedynego uznaję za piekielnego. Miał owszem wadę kręgosłupa, a jego głowa była bardziej kwadratowa niż kolistą, jednak kolegom i części prowadzących wmawiał, że ma chorą wątrobę, nerki i mózg, więc nie jest w pełni poczytalny, no i należny mu się specjalne traktowanie.
Jak miało wyglądać to specjalne traktowanie?

- Najlepiej gdyby dostawał zaliczenie za sama obecność.
- Może spać na wykładach, nie żeby pracował, oglądał po nocy seriale i kreskówki, o czym głośno opowiadał.
- Każdy ma OBOWIĄZEK dać mu notatki/odpisywać na egzaminie.
- Inni studenci mają OBOWIĄZEK podać specjalnie do jego wiadomości każdą informację, nawet jeśli podawana jest do ogólnej wiadomości, a on stoi 1m od osoby mówiącej.

Ten jegomość, na moje osobiste nieszczęście się do mnie przyczepił. Nie ostrożnie na pierwszym roku byłam dla niego miła, bo wydawał się mieć podobne zainteresowania (fantastyka) i opowiadał zabawne i inteligentne dowcipy, z których nie sposób było się nie śmiać. Więc moja nieostrożność polegała na tym iż dałam mu odpisać notatki ze dwa razy, no i czasem z nim rozmawiałam. O ja głupia. Oto top 5 jego zagrań.

5) Przekładamy kolokwium o kilka dni do przodu, cała grupa umówiła się, że chcemy napisać je wcześniej, żeby mieć więcej czasu na naukę do egzaminów. Prowadzącemu pasuje, ustalamy datę, nasz Specjalny Kolega (SK) stoi razem z nami. Ze 2m od prowadzącego, a nie rozmawialiśmy konspiracyjnym szeptem.

Przychodzi dzień kolokwium Wszyscy są, wszyscy z wyjątkiem SK. No cóż, jego problem. Może mu nie pasowało i przyjdzie z inną grupą. Napisaliśmy, zdaliśmy, fajnie. Kilka dni później, w dniu pierwotnego terminu kolokwium, telefon. SK pyta gdzie jesteśmy i czemu niema koluwium. Następnego dnia urządził nam awanturę, że przecież powinniśmy byli mu powiedzieć że przekładamy, bo on jest niepełnosprawny, ma krzywy kręgosłup i chore nerki, i nie słyszał co mówimy. Jak się okazało chore nerki upośledzają słuch, w każdym razie na zawołanie.

4) Chrapanie na wykładach. Ponieważ spał na wykładach regularnie, zdarzało się też że chrapał. Niejeden student spał na wykładach, tylko, że większość padających ze zmęczenia ma tyle przyzwoitości, by siąść w tylnym rzędzie i udawać, że nie istnieje. Ale nie SK. On siadał w pierwszym rzędzie i spał oraz chrapał dość ostentacyjnie. Raz w dość małej sali siedział na wprost prowadzącej i dość skutecznie ją zagłuszał. Po wykładzie zapytaliśmy się czemu skoro jest taki śpiący, to po prostu nie zostanie w akademiku i się nie wyśpi, w końcu wykłady nie są obowiązkowe.
SK: Przecież gdybym nie przyszedł na wykład okazałbym brak szacunku wobec prowadzącego.

3) Raz podszedł do mnie (starosty) z żądaniem bym mu poszła załatwić dopuszczenie do egzaminu z przedmiotu, którego pierwszą część ćwiczeń zawalił, a na drugiej ani razu się nie pojawił. Przyznam, że byłam zła, niedobra i mu odmówiłam

2) Zajęcia z chemii organicznej. Ćwiczenia, wiadomo jak to wygląda, podział na grupy, każda ma wykonać konkretne ćwiczenie. Właśnie niosę sobie kolbę z kwasem siarkowym-VI z punktu wydawania tak niebezpiecznego odczynnika i kieruję się do stołu mojej grupy. A tu nagle ktoś za mną krzyczy bardzo głośno "BUUUUUU" i na dodatek dźga mnie palcem w środek kręgosłupa. O mało nie upuściłam naczynia z kwasem. Zgadnijcie kogo zobaczyłam gdy się odwróciłam? SK zanoszącego się śmiechem. Miałam ochotę rozbić mu tę kolbę na głowie.

1) Mam zostać jego żoną. Tak stwierdził. Bo byłam dla niego miła, więc muszę. On musi mieć żonę, bo jest niepełnosprawny. Odmowy nie przyjmował, napastował mnie podczas ćwiczeń i wykładów, inni studenci i studentki reagowali tylko śmiechem. A ja się bałam. W wykrzykiwanych głośno komentarzach na mój temat i tego co mi każe robić, gdy już zostanę jego żoną był okropnie obsceniczny. W końcu stałam się niemiła, zaczęłam mu ordynarnie mówić, że ma się odwalić. Nie skutkowało. Tylko groził, że mnie pozwie, że jestem nietolerancyjna, bo on ma krzywy kręgosłup, a powinnam traktować go jak innych mężczyzn. W końcu mu powiedziałam, że gdybym go miała traktować tak jak innych mężczyzn, w analogicznej sytuacji, to bym mu już dawno strzeliła w pysk i dała kopa w czułe miejsce. Wtedy zaczął twierdzić, że się zabije.

Na szczęście koniec końców nie zdał drugiego roku, oczywiście przeze mnie, bo mu nie poszłam tego załatwić. Przynajmniej tak twierdził. A potem przestał się do mnie odzywać. Całe szczęście. To była ulga.

Podsumowując, nie mam nic do niepełnosprawnych, ale chyba dobrze by było wiedzieć, że w danej grupie jest ktoś kto ma problemy, byłoby to lepsze i prostsze, tak dla prowadzących jak i dla studentów, bo wszyscy wiedzieliby jak reagować na rożne ich wyskoki, lub jak unikać niebezpiecznych sytuacji.

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 187 (251)

1