Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Suzumushi

Zamieszcza historie od: 20 lipca 2011 - 10:42
Ostatnio: 7 listopada 2016 - 18:41
Gadu-gadu: 1598251
  • Historii na głównej: 4 z 4
  • Punktów za historie: 1967
  • Komentarzy: 155
  • Punktów za komentarze: 470
 

#75607

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tyle już było historii o lekceważącym podejściu pracownika w stosunku do pracodawcy, to ja napiszę z punktu widzenia strony drugiej.

Zacząłem pracę w pewnej firmie, na początku kierownik owej firmy rozwodził się nad podejściem pracowników właśnie, że przychodzą na dwa tygodnie, bez słowa odchodzą, że bardzo zależy mu na uczciwym, słownym człowieku itp. Super, jako człowiek uczciwy, pewny tej pracy, podpisałem umowę zlecenie do końca roku. Pracowałem wzorowo (nie pierwszy raz na takim stanowisku), kierownik nie mógł przyczepić się do mojej pracy.

Dzisiaj rano dostałem wypowiedzenie umowy drogą ustną, ponieważ dziewczyna, która była na zwolnieniu i ów kierownik myślał, iż dziewczę zakończy współpracę, postanowiła wrócić do pracy. Jako, że miała umowę o pracę, zwolnił mnie. Przeniosłem się, wpłaciłem kaucję w nowym mieszkaniu - nie miał na tyle przyzwoitości, żeby zwolnić mnie przy końcu miesiąca i przy pełnej wypłacie. Super.

Warszawa

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 192 (212)

#67174

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Właśnie wróciłem do domu z trasy i chciałbym podzielić się nie konkretną historią, ale ogółem piekielnych zachowań polskich kierowców.

1. Mnie będziesz wyprzedzał?!

Nie zliczę, ilu ostatnio takich imbecylów spotkałem na drogach. Świeży przykład z dzisiejszego dnia: Jadę sobie w miarę stałą prędkością, około 100km/h (nie więcej), widzę przed sobą samochód, jako że jechał wolno, a przed nami skrzyżowanie, pędzę sobie spokojnie za delikwentem spoglądając na licznik. Gość jechał 70-80 km/h, więc na przerywanej wychylam się, widzę że z przeciwka coś jedzie, ale jest na tyle daleko, że spokojnie zdążę go "łyknąć". Gdy jestem na wysokości wyprzedzanego samochodu, w kierowcę Hondy Civic, w kolorze szybkim, wstępuje prawdziwy diabeł. Redukuje bieg (spokojnie można to usłyszeć) i dawaj do przodu, aby tylko ten pajac nie wyprzedził! Widząc, że samochód z przeciwka się zbliża, odpuszczam. Koleś z Hondy jedzie jakiś czas przede mną, po czym znów zwalnia. Cała szopka z wyprzedzaniem powtarza się jeszcze raz, za trzecim razem tracę cierpliwość i po prostu przyciskam gaz mocniej, a że koni pod maską upchanych sporo, cymbał w Hondzie odpuszcza. Takich przypadków w ostatnich tygodniach miałem zatrzęsienie.

2. "Miszcz" prostej.

Delikwenci w tej kategorii, prują w terenie zabudowanym ile fabryka dała, dojeżdżają do zderzaka, trąbią, migają światłami; ogółem nie mogą przeboleć, że jadę 50 na wiejskiej drodze. No to pyk, mało "buda" im się nie rozsypie, ale jadą ostro do przodu. Niestety takich "miszczów" doganiam zazwyczaj na pierwszym lepszym zakręcie, bo pokonanie zakrętu, już takie łatwe nie jest jak prucie przed siebie prostą jak drut drogą. A później się wlecz za takimi durniami na krętych drogach.

3. Długie światła? A gdzie to się zmienia?

Polscy kierowcy są ślepi? Zawsze gdy dojeżdżam czy to do zakrętu, czy szczytu wzniesienia, widzę gdy jedzie coś z przeciwka i już wtedy zmieniam światła z drogowych na mijania coby nie oślepiać innego kierowcy. A inni kierowcy? A gdzieeeee tam, wypadają zza zakrętu na długich, ujeżdżają jeszcze kilkaset metrów, po czym znajdują manetkę do zmiany i dopiero łaskawie przełączają światła. To nic, że oślepiają innych, oni mogą. Dodając do tej grupy cymbałów, którzy jadąc za mną, włączają światła drogowe, jak jestem przed nimi rzut beretem.

4. Przepisy? Przepisy są dla frajerów!

Na drodze nr 79 spotkałem remont nawierzchni na odcinku 16 kilometrów. Jest tam ruch wahadłowy, są światła- ogólnie trzeba uważać. Przejeżdżanie na czerwonym i wymuszanie pierwszeństwa na pojazdach, które powinny już ruszać, jest na porządku dziennym. Dziś dla przykładu, jakiś narwaniec zaczął wyprzedzać mnie dosłownie 100 metrów przed wspomnianą sygnalizacją świetlną. Efekt? Prawie skosił sygnalizator i wylądował na sąsiednim pasie, na którym już jechały auta ze strony przeciwnej. Mądre.

5. Piesi na pasach? A to oni istnieją?

Coś co wkurza mnie niesamowicie i jestem na to bardzo uczulony. Cztery pasy ruchu, widzę że starsza pani trzymająca prawdopodobnie wnuczkę za rękę, zamierza wejść na pasy. Zwalniam i co za tym idzie - zatrzymuję się przed pasami. Nie wiem co mnie podkusiło, ale spojrzałem się w lusterko wsteczne i spostrzegłem rozpędzony postrach polskich szos - stare BMW (przepraszam za stereotyp, ale jednak skądś się wziął). Niewiele myśląc, wcisnąłem klakson i tylko to uratowało starszą panią z dzieckiem przed tragedią. Ludzie, czy wy naprawdę nie rozglądacie się przed przejściami dla pieszych? Takich sytuacji lub podobnych jest, do ciężkiej cholery, mnóstwo!

To tylko taki zarys zachowań, które w ostatnim czasie mocno dały mi się we znaki. Mam też w zanadrzu kilka ciekawych historii z polskich dróg, niektóre niezwykle piekielne. Jak ten wpis się przyjmie, mogę coś dodać :)

Polskie drogi :)

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 376 (468)

#49671

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak z ofiary w Polsce robi się agresora.

Kilka miesięcy temu, około godziny 21, wychodząc z treningu (kick-boxing), postanowiłem zahaczyć o budkę z jakimś "chodnikowym" jedzeniem w celu zakupienia wody. Kupiłem, zapłaciłem, zdążyłem upić dosłownie łyczka, kiedy podeszło do mnie dwóch typków (T). Wiecie - bluzy JP z kapturami, podróbki adidasowych dresów; zresztą znam ich z widzenia, często kręcą się przy pobliskich blokach. Często pijanych, tak jak w tej sytuacji. Przyznam, zaczęli bez ogródek:
T: Dawaj szlugę.
J: Sorry chłopaki, nie mam.
T: To jakiś inny fant.
T: Ta, wyskakuj z kasy lamusie.
J: W portfelu mam dosłownie 4 zł.
T: To telefon.
J: Niestety, będzie mi potrzebny.

Podczas tej "dyskusji" jeden z nich zaczął zachodzić mnie z boku, więc już byłem przygotowany na to, że raczej z zamiarów ograbienia mnie nie zrezygnują. Specjalnie zrobiłem krok w przód, żeby mieć lepszy czas na reakcję i właśnie tak jak przypuszczałem; ten z boku chciał trafić mnie pięścią (tak na marginesie - uzbrojoną w kastet) w głowę. Szybko się uchyliłem, koleś przestrzelił i... Co tu dużo mówi ć- po celnym kopnięciu w swój pusty łeb jego zapał położył się obok niego na chodniku. Niestety (być może uznacie to za mój błąd), nie wiedząc co zamierza drugi z nich, po prostu uderzyłem go "na szczękę" i... tyle. Odszedłem szybko, w tych czasach nie wiadomo kiedy z "solówki" zrobi się 1 na 100. Oglądając się raz przez ramię, widziałem jak jeden "ziomeczek" pomaga wstać drugiemu.

O całej sprawie zapomniałem aż do... Wezwania na złożenie zeznań w charakterze podejrzanego (swoją drogą dziwne, kiedyś, w podobnej sytuacji, najpierw dostałem wezwanie na komisariat jako świadek). Teraz zastanawiam się, jak wytłumaczyć polskiemu wymiarowi "sprawiedliwości", że nie pałętam się w po nocach i nie atakuję dwóch podejrzanych gości w celu oddania im siłą moich rzeczy osobistych...

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 735 (795)

#20480

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Witam, historia dosłownie sprzed dwudziestu minut.
Wracałem od koleżanki autem, ale jechałem z duszą na ramieniu. Dzisiaj jakimś dziwnym trafem każdemu się gdzieś śpieszy, tutaj ktoś próbuję wyprzedzać "na trzeciego", tam jakaś mało rozgarnięta pani skręca bez puszczenia kierunkowskazu i kilka innych ładnych kwiatków jeszcze bym wymienił. Ale nic to, człowiek odruchowo zwalnia kapkę i włącza się instynkt samozachowawczy- dzwoniący telefon ignorujemy, a i palić za kółkiem się odechciało.

Wyjeżdżam z zakrętu i widzę jak byk postawione znaki ROBOTY DROGOWE (ograniczenie i zwężenie jezdni). Przede mną samochód zwolnił, ja również. Nie było to w smak niektórym za nami, a gdzie tam bezpieczeństwo, oni muszą jechać szybciej. Ale na moje szczęście miganie światłami i inne idiotyczne zachowania robią na mnie takie samo wrażenie, jak wykłady o fizyce kwantowej - ani tego nie rozumiem, a i nie obchodzi mnie to zbytnio. No ale oczywiście ktoś musiał przycisnąć. Powtarzam, znaki ostrzegały o zwężeniu drogi i zakazie wyprzedzania.

Jakieś Audi A3 wyrwało na redukcji, jako pan wszystkich żyć drogowych i... prawie jego przód dałby soczystego buziaka Fordowi F150. Raczej nie miałby czasu myśleć gdzie kulić nogi. Zdołał uciec przed gigantem (w stosunku do Audi), ale niestety zepchnął z drogi samochód, który jechał przede mną, do rowu.

Awaryjne, wysiadłem z auta i lecę zobaczyć co z tymi w środku. Na szczęście rodzinie (z małym dzieckiem!) podróżującej Nissanem nic się nie stało. Spytałem dwa razy, wszystko ok. No to co? Trzeba by iść i wyjaśnić dość mocną "gestykulacją", że naraził życie innych osób, w tym małego dziecka. Na moje nieszczęście w pobliżu była drogówka, ktoś zadzwonił już wcześniej i przyjechali dosłownie w 15 minut; no cholera- pech.

Niestety nie miałem za dużo czasu by poczekać na tłumaczenia "pana i władcy szos", panowie policjanci zadali kilka pytań i byłem wolny. Odbiłem w prawo i przejechałem parę kilometrów polną dróżką. Trzęsło niemiłosiernie, ale mniej się boję saren wyskakujących zza krzaczka niż drogowych idiotów.

drogi i inne czeluści piekielne

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 498 (648)

1