Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Tweedy

Zamieszcza historie od: 24 maja 2012 - 20:26
Ostatnio: 4 maja 2013 - 15:09
  • Historii na głównej: 2 z 8
  • Punktów za historie: 2614
  • Komentarzy: 45
  • Punktów za komentarze: 272
 
zarchiwizowany

#45000

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wybrałam się wczoraj na spacer. Ot tak, bez powodu.

Mieszkam na osiedlu, gdzie dużo jest bloków, ale równie dużo trawników i placy zabaw. Mieszka tu też wielu ludzi z psami, co prawda niektórzy po swoim pupilku sprzątają, ale gdzieniegdzie można trfić na 'minę'.

Idę sobię wolnym krokiem pomiędzy blokami, gdzie teraz biało, a latem zielono i widzę panią z wielkim psiakiem (raczej kundelek, ale ogromny!). Szanowna pani (sąsiadka znajomego) mieszka na osiedlu dalej, ale psa wyprowadza tutaj, bo jak twierdzi 'co będzie na swoim brudzić?'.

Pani dwa metry za zwierzątkiem, który wypróżnia się na sam środek ścieżki (między tymi blokami nie ma żadnych chodników, placy zabaw itp., po prostu rośnie sobie trawa i jest wydeptana ścieżka, zimą posypana solą i piaskiem). Piesek skończył i rusza dalej. Coś mu się nie spodobało i gwałtownie wyrwał się do biegu ciągnąc panią wprost na swoje odchody(mały piesek= mała kupa, duży piesek= duża kupa). Oczywiście wrzask, po czym piesek dostał porządnie smyczą i pani zaczęła wycierać płaszcz śniegiem.

Współczuję wracania przez oba osiedla do domu w ubrudzonym odchodami płaszczu, ale można było nie pozwolić psu załatwiać się na ścieżce i po nim posprzątać (pomijając fakt wyprowadzania psa na inne osiedle).

osiedle

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 114 (152)
zarchiwizowany

#41312

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak może wiecie tańczę. I to nawet całkiem dużo.
W pewnym studiu, od jakiegoś czasu, uczęszczam na zajęcia z cuban jazz'u. Studio całkiem blisko mnie, niedrogo, a miło i przyjemnie.

Jakiś czas temu pękła rura, czy co tam innego, studio w remoncie, ćwiczyć nie ma jak. A za chwilę ważne zawody. Więc kochana pani właścicielka wynajęła nam salę na drugim końcu miasta.

Dojazd miałam po prostu masakryczny. Nie dość, że baaardzo daleko, to po drodze rozkopane rondo (czyli dodatkowy odjazd), jedna spora ulica na wpół rozkopana (zamknięto jeden kierunek) to musiałam się jeszcze przesiadać. Cała wycieczka to około 1.5h.. Szkoła uniemożliwiała mi dojechanie na czas, ale umówiłam się z naszą babką, że będę się spóźniać ok. 10minut.

Jadę na zajęcia i jak na złość zapomniałam biletu, więc po wyjściu z pierwszego autobusu idę do kiosku. Kolejka nie duża, ale ekspedjentce się nie śpieszy. Bach, autobus uciekł!
Nie było wyjścia, spóźniłam się około 20 minut. Przyszłam ostatnia, ale nie jedyna spóźniona.

W szatni dowiedziałam się, że naszej instruktorki nie ma, mamy zajęcia z właścicielką. Za kobietą nie przepadam.

Wymyśliła sobie babka, że każdy kto się spóźni płaci po dyszce za każde 10minut na remont.

Dziewczyny zapłaciły, ja się postawiłam, powiedziałam, że nie będe płacić. Nie moja wina, że coś pękło w studiu, że miasto rozkopane, że późno kończe lekcje. Ona na to, że ją to nie obchodzi, że nie mamy prawa spóźniać się na zajęcia, że marnujemy jej czas i, że jeśli nie zapłacę to 'mam wypier**lać i zamknąć za sobą drzwi i nie trzaskać'.

Opuściałam salę, przebrałam się, powiedziałam dobranoc i wyszłam.
Do teraz się zastanawiam jak ona na to wpadła i co jej odbiło?\
To w ogóle jest legalne?

studio

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 173 (237)
zarchiwizowany

#41115

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiaj o przygodzie z gimnazjum.

Wszystko działo się, gdy byłam w drugiej, może trzeciej klasie gimnazjum. Klase miałam naprawdę zgraną i naprawdę w porządku. Ale zawsze znajdzie się jakiś ktoś, który nie ma ochoty być jej częścią.

Uczyłam się z takim [C]hłopakiem. Ledwo zdawał z klasy do klasy, uciekał z lekcji, a często w ogóle go nie było. Jak teraz na to patrzę, to taki, prosto mówiąc, cham i prostak. A ja od zawsze nie znosze chamstwa. Nienawidzę.

Na porządku dziennym były wyzwiska i inne takie do całej klasy. Ale pewnego dnia miałam gorszy dzień i nie wytrzymałam. Po takim tekście:

[C]: Możesz mi opierd*lić pałe, dziwko!

dostał ode mnie 'z liścia'. I to całkiem mocno.

Zdarzenie widziała pani pedagog, oczywiście ona nie brała pod uwagę, że on mógł mi coś powiedzieć. Przecież to on jest poszkodowany!
Na szczęście moja wychowawczyni (nawiasem mówiąc naprawdę spoko kobita) znając typa, po wysłuchaniu mojej wersji, wstawiła się za mną. Nic to nie dało, rodzice wezwani, dostałam ogrom minusowych pkt. z zachowania, co naprawdę, źle wpłynęło na świadectwo ;(.

Do tego jedną z moich nauczycielek była ciotka chłopaka, więc i u niej miałam przechlapane. Znęcała się nade mną jak tylko mogła do końca mojej 'kariery' w tej szkole..

gimnazjum

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (40)

#37133

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj trochę o piekielnej kuzynce.

Od małego zakochana jestem w tańcu. W związku z tym, oprócz szkoły uczęszczam także do szkoły baletowej, na zajęcia z tańca współczesnego i akrobatyki. Staram się także uczestniczyć w różnego rodzaju warsztatach tanecznych i aktorskich. Z tego powodu luźniejsze (jeśli można to tak nazwać) mam tylko środowe popołudnia.

Piekielna kuzynka zawsze była zazdrosna, gdy tylko na uroczystościach rodzinnych (i nie tylko) temat schodził na mnie, jak to ja pięknie tańczę, jak to ja jestem zaangażowana i odpowiedzialna. Czy może coś zatańczę, albo puszczę na DVD jakiś swój występ.

Postanowiła więc zapisać się na balet. Jako, że aby dostać się do szkoły baletowej była za stara (miałyśmy wtedy po 14-15 lat), wynajęła sobie prywatne lekcje. Balet to bardzo ciężki i wymagający ′sport′ pochłaniający masę czasu i energii. Kuzyneczka chciała natychmiastowych efektów, więc już po dwóch tygodniach wygarnęła swojej pani instruktor co o niej myśli i zakończyły współpracę.

W swoim pokoju posiadam półkę, na której trzymam wszystkie swoje pointy (dla nie wiedzących: http://republika.pl/blog_wl_4575070/6856662/tr/image_pointe_01.jpg), wkładki do nich, ochronne nakładki na palce, tasiemki i wiele więcej oraz inne obuwie taneczne, torby, kuferek z kosmetykami, rajstopy, ocieplacze, nagrody, kilkanaście stroi treningowych i kilka tych na występy i sporo innych rzeczy. Całkowity kosz tych przedmiotów to około 6-7 tys. zł.

Wracam sobie do domciu po zajęciach, a tam ciotunia z córeczką w odwiedzinach. Piekielna w moim pokoju pod pretekstem obejrzenia ′kolekcji′ i skorzystania z komputera. Wkraczam do swojego królestwa, a tam kuzyneczka nożyczkami tnie moją spódniczkę tutu (http://www.galeria_art.republika.pl/balet/balet21.jpg), buty już nie nadają się do użycia, stroje zniszczone, kilka mniejszych rzeczy za oknem (mieszkam w bloku), niektóre czymś usmarowane, ogółem przetrwała torba, jedne jazz′ówki, para tasiemek i para dresu. Reszta mniej lub bardziej zniszczona. Chcąc nie chcąc, straciłam masę rzeczy bardzo dla mnie ważnych.

Ja w płacz, ona w śmiech. Przybiegają mamy, moja wrzask, ciotka też.
Zapytana dlaczego wszystko zniszczyła odpowiada:
- A bo wszyscy tak ją chwalą, a mnie nie, to niech ma s*ka za swoje, a poza tym po co jej takie gówno?

Ciocia córkę wyciągnęła i zaprowadziła do domu. Oddała mi pieniądze za zniszczone rzeczy, jednak nie zwróci mi to np. pierwszego stroju na występ, pierwszych baletek, albo szczęśliwych wkładek do point′ów. Wielu rzeczy też nie ma już gdzie zakupić ;(

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 924 (1020)

#35161

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wracam sobie dzisiaj do domku, koło skrzyżowania czekam na taksówkę. Nagle trzask, pisk, wypadek.

Dwa samochody na środku dość mocno siebie obszorowały.

Pierwszy podjechał dwa metry, zjechał na chodnik i kierowca (jedyny pasażer) ruszył z gaśnicą na pomoc drugiemu. Kierowca wyszedł, we dwójkę wyciągają nieprzytomną panią.

Pan z pierwszego samochodu zaczął reanimację, a drugi, razem z trójką ludzi, którzy zatrzymali się, aby pomóc, gasili samochód. Karetka wezwana.

Gdzie tu piekielność?

Podczas gdy pan ratował kobietę, ktoś wyciągnął z samochodu torbę z laptopem.
Jakiś gap zauważył:
[G]: Panie, laptopa panu kradną!
[P]: Ja tam pie**ole laptopa, ludzkie życie ważniejsze.

Pół zgromadzenie krzyczy "ZŁODZIEJ", ale nikt nie ruszy tyłka, aby odzyskać sprzęt (złodziej to może 14-letni chłopak).
Ja sama miałam do pokonania dwie pary świateł, walizkę pod pachą i kołnierz ortopedyczny na szyi.

I teraz nie wiem kto jest bardziej piekielny, złodziej, który wykorzystał ludzką tragedię do wzbogacenia się, czy niereagujący gapie?

skrzyżowanie

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 885 (925)
zarchiwizowany

#34161

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia ejci (http://piekielni.pl/33216) przypomniała mi moją własną związaną z wenflonem. Historia po trochu zapamiętana, po trochu z opowieści mamy.

Otóż będąc gagatkiem (może 1 klasa podstawówki) wylądowałam w szpitalu.

Z pierwszym wenflonem nie było problemu. Pielęgniarka wbiła się za pierwszym razem, a sam wenflon trzymał się aż tydzień.

Ale trzeba zmienić. Tym razem wbijała mi się inna pani. Ale bardziej niż moja ręka interesowały ją ploteczki z drugą panią pielęgniarką, kawka, ciasteczko, nie na chwilę rozmawiać, i porządnie się wbije, nie widzi pani, że dziecko płacze?

Ta oczywiśnie nic, dalej gawędzi, nie zwraca nawet na moją mamę uwagi (bo po co?).
[Pielęgniarka]: -Z takim dzieckiem, to ja się jeszcze nigdy nie spotkałam. W ogóle żył nie widać!
Teraz się dziwię jakim cudem, bo zawsze miałam, i nadal mam, bardzo widoczne żyły.

Wbijała się te kilka razy, potem zmieniła rękę.

Do pokoju wkroczyła pani pielęgniarka [W]ybawczyni.
[W]: Co ty robisz?!
[P]: No wenflon wbijam.
[W]: Ale czemu tyle razy. Zrobiłabyś raz, a pożądnie, a nie ploteczki i kawka!

W tym momencie niemalże wyrwała starą igłe, do kosza, po czym wzięła nową, czystą, nieruszany nadgarstek i za pierwszym razem wbiła.

Mojej mamie ulżyło, podziękowała pielęgniarce, a ja dostałam lizaka na pocieszenie.

Skarga na panią pielęgniarke poszła, ale to i tak nic nie dało.
Za to mi zostało kilka niewielkich blizn na pamiątkę :)

służba_zdrowia

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 23 (133)
zarchiwizowany

#34115

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym, że z nauczycielem nie wygrasz.

Kilka lat temu, gimnazjum, lekcja wychowania fizycznego, godz. 8:05, boisko szkolne.

Jako, że ciepło nie było (początek marca), ja po chorobie, więc idę na podwórko w swetrze(typu Cardigan).
I tu [N]auczycielka:
-Zdejmij ten sweter!
[Ja] -Nie zdejmę, jest chłodno.
[N] -To było bluzę wziąć!
Wiem, powinnam, ale nie spodziewałam się, że w taką pogodę wyjdziemy na dwór.

[J] -Niespodziewałam się, że w taką zimnote będziemy ćwiczyć na podwórku.

Nauczycielka, babka po 50(śmiga w leginsach, panterkach, ray-ban′ach etc.) jest osobą niezbyt przyjemną, a już napewno nie cacka się z niepiosłusznymi uczniami.

[N] -G*wno mnie to obchodzi, zdejmuj ten sweter!
[J] -Ja już pani mówiłam, że go nie zdejmę, jest mi zimno, po za tym, jestem po chorobie.
[N] -A gdzie bluza?! Nie stać?!
[J] -Bluza jest w praniu.
[N] -Sama sie lepiej umyj brudasie! Tą bluze to lepiej trzy razy wypierz, bo dalej będzie jeb*ła.
Ja takie wielkie WTF na twarzy, ale ok, kłócić się z nią nie będę, ćwiczę dalej.
[N] -Nie masz prawa ćwiczyć bachorze zasrany! Nie w tym brudnym swetrze!
Ok, zchodzę.
Ona mnie za sweter i ciągnie, słychać pękanie szwów i wielką dziurę z tyłu.

[J] -Co pani robi?!
[N] -Nie będziesz w takim g*wnie ćwiczyć! Jak dz*wka wyglądasz!

Zrobiło mi się przykro, wybiegłam zapłakana, najbardziej było mi szkoda swetra, który kupiłam na wakacjach za granicą, miałam go na sobie 3 albo 4 raz, w Polsce ciężko było taki dostać.

Usłyszałam tylko:
-Lepiej nie wracaj gówniaro niemyta!

Na korytarzu spotkałam panią wychowaczynię, zaprowadziła mnie do pedagog, oczywiście potem gadka typu:
-Napewno Ci się przesłyszało itp.

Ale, że na boisko jest kamera, można było wszystko zobaczyć, reszta grupy potwierdziła moją wersję, moi rodzice poszli do dyrekcji.
Oni się tym zajmą, ale to trzeba czasu, więcej świadków (14 dziewczyn i kamera to za mało...) i ogólnie im to nie na rękę, bo pani nauczycielka, mówi co innego, to za dużo roboty.

Wizyta w kuratorium, nic. Szczerze się nie dziwię, skoro pani miała na plakietce nazwisko dyrektora...

W czerwcu wystawianie ocen, u mnie średnia z w-f′u 5.9, więc co mi postawić 2 czy 3? Ja takie WTF? Jednak 2 jej się bardziej spodobało...

I nie wiem kto jest bardziej piekielny pani Nauczycielka, czy dyrektor z żoną i panie pedagog, chroniący koleżankę po fachu?

szkoła

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 90 (244)
zarchiwizowany

#32139

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając opowieści o komunikacji miejskiej i o upierdliwych mocherach przypomniała mi się moja historia sprzed dwóch, może trzech lat.

Uwielbiam zwierzęta, przez co w moim mieszkaniu(3 pokoje) są dwa chomiki oraz kilka rybek. Mam również psa, który jak chyba każdy inny, biegnie do drzwi, gdy tylko usłyszy pukanie.
I tak samo było pewnego zimowego dnia, gdy akurat z zakupów wracali moi rodzice. Psina tak mi się zaplątał pod nogami, że aby nie zrobić mu krzywdy tak ′manewrowałam′, że straciłam równowagę, uderzyłam głową w kąt regału. Oczywiście zabolało, ale nic- drzwi trzeba otworzyć.
Wchodząc do domu moja rodzicielka złapała się za głowę. Lewą stronę głowy miałam całą czerwoną od krwi. No nic, na pogotowie i zszywać. Bogatsza o 16 szwów i opaskę elastyczną wróciłam do domu.

Po kilku dnich wracam do szkoły. W autobusie (nadal w opasce!) zajęłam miejsce obok [S]tarszej kobiety. Jako, iż każda gojąca się rana swędzi, postanowiłam podrapać się lekko jednym palcem niedaleko rany, co niestety zaowocowało nieprzyjemną sytuacją.
[S] -Z wszami to sie do lekarza chodzi, a nie ludzi naraża na zakażenie, gówniaro niemyta!
[JA] -Nie wiem, czy pani zauważyła, ale noszę opaskę elastyczną podtrzymującą opatrunek, mam rozbitą głowę, i rana, która się goi mocno mnie swędzi.
[S] -Gó*no mnie to obchodzi mała ku*rwo!
[J] -Prosiła bym jednak, aby nie obrażała mnie pani, bo sobie tego poprostu nie życzę.
[S] -Nie będziesz mnie pouczać dziwo! Pod latarnie zapie*dalaj matce pomóż zarabiać!
[J] -Moją mamę proszę zostawić w spokoju. Jest porządnym człowiekiem, a przedewszystkim kulturalnym, czego pani widocznie brakuje.

Starsza kobieta coś tam jeszcze plotła, ale nie zwracałam na to większej uwagi.
Po chwili jednak zaczęłą mocno drapać się po dłoni na co tylko odparłam:
-Ze świerzbem to się do lekarz chodzi.
Po czym wstałam i udałam się do drzwi.

komunikacja_miejska

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 41 (223)

1