Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Wiktorzyna

Zamieszcza historie od: 5 marca 2014 - 17:03
Ostatnio: 19 lutego 2021 - 21:29
  • Historii na głównej: 4 z 7
  • Punktów za historie: 2046
  • Komentarzy: 22
  • Punktów za komentarze: 93
 

#74189

przez (PW) ·
| Do ulubionych
"Lato, Lato, Lato czeka, razem z Latem czeka..." złodziej i to pewnie nie jeden ale w tej sytuacji, którą mam na myśli w ogóle się nie dziwię...

Ja wiem, że na portalach społecznościowych trzeba się pochwalić WSZYSTKIM od śniadania przez nowe buty na dziecięcej, pełnej pielusze kończąc i nie mam z tym problemu choć czasem wyobraźnia ludzka i ilość zdjęć kończy się na tym, że wyłączam obserwowanie danej osoby bo zaczynam mieć odruch wymiotny oglądając tę samą osobę czy jej dziecko w pięćdziesiątej podobnej pozie.

Ale nie o tym miało być...

Czy tylko ja uważam, że "meldowanie" się gdzieś (np. w hotelu) na facebooku i wstawianie zdjęć z pobytu od razu po ich zrobieniu to po prostu skrajna głupota? Czy na prawdę ludzie nie mogą poczekać tego tygodnia czy dwóch i pochwalić się pobytem po powrocie? Mówi się, że okazja czyni złodzieja a czy to nie jest najłatwiejszy sposób na "zaproszenie" złodzieja do własnego domu ogłaszając się wszem i wobec, że teraz, właśnie w tej chwili jestem oddalona od własnego domu o setki a może i tysiące kilometrów?

Ja wiem, że są alarmy, firmy ochroniarskie czy po prostu domy wielopokoleniowe ale i tak uważam, że dla wytrawnego złodzieja nie stanowi to problemu a jak ma jeszcze wgląd do najczęściej publicznego profilu osoby, w którym na zdjęciach może sobie obejrzeć każdy kąt mieszkania, podwórka i okolicy to takie zachowanie jest dla mnie równoznaczne z wysłaniem zaproszenia, w którym będzie dokładnie opisane co, gdzie i kiedy będzie "gotowe do odbioru"...

Piekielne? Ja myślę, że tak. Głupota ludzka według mnie niestety jest piekielna, ale oceńcie sami.

P.S. Pozdrawiam wszystkich tych, którzy czytając tę historię zdadzą sobie sprawę, że sami obejmują wyżej opisaną grupę ludzi.

Wczasowicze

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 147 (273)

#66947

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niektórzy ludzie to jednak zamiast mózgu mają papkę...

Wystawiłam na stronie znanego portalu za darmo kilkanaście pustych zaproszeń na ślub z wkładkami na wesele - być może przydadzą się jakiejś parze, która będzie robiła tylko niewielkie przyjęcie.

Pominę osoby, które się zgłaszały, umawiały na konkretny dzień i godzinę i o których słuch zaginął bo tego się spodziewałam, ale dzisiejszy telefon mnie powalił...

Dzwoni Pan (na "ucho" ok 50+) i mówi, że zainteresowany zaproszeniami. Mówię, że dam znać bo jest jedna zainteresowana osoba i czekam na jej decyzję. Pan odpowiada, że dobrze, dobrze, że będzie czekał tylko...

<< i tu padłam >>

... żebym mu opowiedziała trochę więcej na temat tego wesela i czy nie mogłabym mu wpisać jakiejś osoby towarzyszącej.

Nie dało się Panu wytłumaczyć, że to puste zaproszenia dla jakiejś pary młodej, która mogłaby z nich skorzystać zapraszając gości na własne wesele więc się rozłączyłam.

W sumie mało piekielne raczej śmieszne :)

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 573 (619)
zarchiwizowany

#59673

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wczoraj poszliśmy z mężem do kina na "Powstanie"
Byliśmy jednymi z młodszych osób na sali ale to w sumie nieistotne.
Ja wiem, że to kino i naturalną rzeczą są popcorn i cola ale...

No właśnie - o co te "ale"?

Większość pewnie zdaje sobie sprawę, że ten film to nie fikcja - to na prawdę kiedyś się wydarzyło i tak:

Scena wydobywania ciał spod gruzów.
Chrup, chrup, chrup, siorb...
Ten człowiek nie wstanie za chwilę i się nie otrzepie z kurzu.

Scena pochówku na oko 12-letniego chłopca - brak trumny, tylko białe płótno -dobre i to bo pewnie wtedy i z tym nie było łatwo.
Chrup, chrup, chrup, siorb...

Scena pokazująca stosy poległych ułożonych jeden obok drugiego, jeden na drugim w nienaturalnych pozach w tym małej dziewczynki w czerwonych pantofelkach i czerwonej sukienusi.
Chrup, chrup, chrup, siorb...

Może się czepiam, nie wiem...

Tylko jakoś tak smutno...

kino

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (43)

#59167

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Skarpetki (swoją drogą fajny nick) :) przypomniała mi batalię z księdzem z parafii mojego męża, gdy poszliśmy po wyciąg z zapowiedzi.
Mimo, iż na zapowiedzi było już dane (nie wiem ile, bo Teściowa była - mąż już wtedy nie mieszkał w tamtej miejscowości), wzięliśmy ze sobą 50 zł w razie jakby coś tam jeszcze ksiądz chciał. Jakie było nasze zdziwienie czego od nas chciał, oceńcie sami.

J (ja), M (mąż), K (ksiądz)

K: Tu macie wyciąg z zapowiedzi, nikt sprzeciwu nie zgłosił, poproszę półślubek.
J: Przepraszam, a co to jest ten półślubek?
K: No jak to co? - pół ślubu.
[no to wytłumaczył...]
J: Ale mógłby ksiądz dokładniej wytłumaczyć co się za tym kryje? U mnie w parafii nie ma czegoś takiego.
K: No PÓŁ ŚLUBU!
[tak jakby podniesienie tonu głosu lepiej mi to wytłumaczyło]
J: Czyli jakaś uroczystość będzie albo modlitwa za nas?
K: Nie.
J: No to za co mamy płacić?
K: No za pół ślubu...
M: Tylko my nie byliśmy przygotowani na tego typu wydatek i mamy przy sobie tylko 50 zł.
K: I co, myślicie, że ktoś Wam odda ślub za 100 zł?
J: W mojej parafii ksiądz bierze co łaska.
K: Dobre sobie, ja Wam w takim razie wyciągu z zapowiedzi nie dam.
M: Dobrze, wrócimy z decyzją Biskupa.
K: POCZEKAJ CZŁOWIEKU! MASZ TĘ KARTKĘ ALE WIEDZ, ŻE JUTRO CAŁA WIEŚ SIĘ DOWIE, ŻE IKSIŃSKICH NA ŚLUB NIE STAĆ.
M: Nie mam z tym problemu, Szczęść Boże.

Żeby nie było, teściowa na drugi dzień pobiegła na sumę, bo wtedy jak wiadomo najwięcej ludzi ale ksiądz słowem się na ten temat nie odezwał. Na innych mszach też raczej nie, bo na pewno by to do niej dotarło.

Pomijając powyższe, ksiądz ten korzystając z tego, że każdy każdego zna jak to na wsi bywa wyczytuje z ambony kto ile dał po kolędzie.

I weź tu pogłębiaj wiarę...

pewien ksiądz

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 491 (657)

#58623

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chyba bardziej śmieszne niż piekielne.

Kiedy magiczny CHF poszybował w górę jak na skrzydłach (swoją drogą szkoda, że nie były to skrzydła Ikara), zostaliśmy z mężem zmuszeni do zmiany samochodu na oszczędniejszy. Znów trafiliśmy do komisu ale tym razem tylko dlatego, że byliśmy w jego pobliżu.

Co ważne, ja jak na typową kobietę przystało na samochodach znam się marnie więc w wiele głupot jestem w stanie uwierzyć.
Zainteresowało nas jedno auto, oczywiście pamiętam tylko tyle, że było srebrne - wybaczcie :) Właściciel komisu jak na "fachowca" w tej branży przystało zaczął wyliczać zalety autka, my tymczasem oglądaliśmy je ze wszystkich stron.

To co zauważyłam, a wydało mi się dziwne to fakt, że wszystkie szyby były każda z innego roku (młodsze niż samochód), więc od razu pytanie co się stało, gdzie był bity. FACHOWIEC w tym momencie jakby nigdy nic, że tak szyby są wstawiane podczas produkcji.

Wybuchłam takim śmiechem, że chyba na drugim końcu miasta musieli mnie słyszeć. Już wtedy z ironią spytałam czy w takim razie auto od momentu produkcji do wypuszczenia na rynek czeka kilka lat, coby mu co roku po jednej szybie wstawiali. On wtedy wielce się naburmuszył i z obrażoną miną powiedział "nie znacie się!". Wtedy to mnie już zupełnie rozbroił bo wyglądał jak przedszkolak, tylko brakowało jeszcze żeby tupnął nogą i wypiął język ;)

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 427 (567)
zarchiwizowany

#58614

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Kazimistrza o kupnie samochodu przypomniała mi jak wraz z jeszcze wtedy narzeczonym ( teraz mąż więc tak go dalej będę nazywać bo krócej) chcieliśmy kupić własne autko. Mąż napalił się na Seata Ibizę, znalazł fajny egzemplarz w Poznańskim komisie. Młodzi byliśmy i głupi więc to, że jesteśmy spod W-wy i odległość sporą nie robiło na nas wrażenia. Uznaliśmy, że zadzwonimy spytać się o stan samochodu. Oczywiście wg właściciela cud, miód i orzeszki. Zaznaczylismy, że będziemy jechać kawał drogi więc nie chcemy jechać na marne ale wlasciciel zarzekał się, że samochód jest super.

No to jedziemy. Na placu, na którym stał samochód byl jakiś czerwony żwir czy coś w tym rodzaju więc zamiast czarnej karoserii mogliśmy obejrzeć kupę brudu ale luz, zobaczymy jak będzie w środku a tam... syf, kiła i mogiła to mało powiedziane ale to co rozłożyło nas na łopatki to schowek sklejony na piankę taką do uszczelnienia okien.

Właściciel uznał, że przecież to normalne - no tak, jakby okna były wstawione na piankę to też pewnie wg niego byłoby to normalne. A co powiedział na to, że specjalnie pytaliśmy się o stan samochodu bo km sporo przyjechaliśmy? To co zwykle się słyszy w takich momentach - jak się nie podoba to sp!€^]@#

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 98 (158)
zarchiwizowany

#58475

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Co by było gdyby...

Czytam Wasze historie i uznałam, że to co mi się przytrafiło kilkanaście lat temu i do tej pory spędza mi sen z powiek nadaje się tu w sam raz.

Rzecz miała miejsce Zimą, kilkanaście lat temu. Byłam wtedy dorastającą dziewczynką a czasy były takie, że ubrana w grubą kurtkę i czapkę nie wyglądałam na pierwszy rzut oka na dziewczynkę.

Do miejscowości, w której mieszkałam sprowadziła się moja ciocia, która imię i nazwisko ma identyczne jak moja mama więc zanim na poczcie się przyzwyczaili to cioci listy trafiały do nas. Tego dnia też tak było, a że ciocia mieszkała niedaleko to postanowiłam jej list zanieść. Wychodząc z domu widziałam, że w pobliżu stoi samochód, którego nigdy wcześniej w naszej miejscowości nie widziałam (mała miejscowość, więc raczej się kojarzyło kto czym jeździ).

Gdy wracałam do domu, z owego samochodu wysiadł mężczyzna i podszedł do mnie. Spytał się gdzie jest ul. X i jakiś nieparzysty nr podał. Zaznaczę, że w mojej miejscowości jest jedna główna ulica. Tłumaczę więc Panu, że po jednej stronie ulicy są nr nieparzyste po drugiej parzyste, a że w tym miejscu w którym stoimy są już bardzo wysokie nr to musi się wrócić bo ten nr, którego szukał jest niski.
Wtedy Pan zadał drugie pytanie, które mnie może trochę zdziwiło ale nie zaniepokoiło, otóż spytał czy jestem chłopcem czy dziewczynką. Odpowiedziałem mu, że dziewczynką na co pan stwierdził, że nie rozumie za bardzo o co z tymi nr chodzi i żebym mu może na mapie pokazała a mapę oczywiście ma w samochodzie...

Na szczęście załączyła mi się czerwona lampka bo kto normalny nr domu szuka na mapie. Powiedziałam, że mama na mnie czeka i uciekłam.

Gdybym mu zaufała pewnie już dawno byłabym zgwałcona i nieżywa.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 6 (38)

1