Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

WladcaBobolakow

Zamieszcza historie od: 21 listopada 2011 - 9:56
Ostatnio: 14 maja 2013 - 19:56
  • Historii na głównej: 2 z 5
  • Punktów za historie: 1644
  • Komentarzy: 111
  • Punktów za komentarze: 1209
 
zarchiwizowany

#34481

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zawsze wyglądałem staro, ale to co mi się wydarzyło wczoraj, każe mi kupić książkę Ibisza 19 lat wcześniej, niż powinienem.

Koszę podwórko i kątem oka widzę, że ktoś stoi za bramą. Facet starszy, siwiutki i siwuchą pachnący. Podchodzę, witam się i pytam w czym sprawa.
"A bo ja już kiedyś pytałem, czy wam rury do komina nie potrzeba(poprzednia jakiś czas temu się złamała i straszy), ale pana żona mówiła,że wymurować go wolicie. To ja mam kolegę, co by to zrobił."
Nic złego nie powiedział, prawda? ale nie rozmawiał on z moją żoną, której nie mam, a z moją 24 lata starszą ode mnie mamą.

Znacie jakiś dobry krem odmładzający dla mężczyzn?

Moje podwórko

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 149 (207)

#32010

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zauważyliście może różnice w podejściu do klienta/petenta w prywatnych firmach i instytucjach publicznych? Miałem wczoraj do załatwienia 2 sprawy- potrzebowałem numerów kont, by zapłacić za grzywnę i opłacić rachunek za internet.
Pierwsza rozmowa z Netią:

J(a): Potrzebuje numeru konta, by opłacić fakturę, a nie mogę dostać się na waszą stronę. Czy mógłby mi pan podyktować numer i inne potrzebne do przelewu dane?
K(onsultant): Oczywiście, poproszę o numer abonenta, bądź numer telefonu
J: 123456
K: Przykro mi, ale usługa zarejestrowana jest na kobietę, a numer kontaktowy jest inny, niż ten z którego pan dzwoni. Mógłby pan podać pełną weryfikacje
J: numer pin to 0987
K: Dobrze, teraz nie ma problemu. Numer konta to...

Skoro udało mi się tak łatwo załatwić pierwszą sprawę, myślałem,że z sądem pójdzie tak samo...

J: Dzień dobry, Potrzebuję numeru konta, by zapłacić za grzywnę.
S(ekretariat): Potrzebuję?
J: No tak, bez tego nie mogę wysłać pieniędzy.
S: Potrzebuję?
J: No tak..
S: Co to znaczy potrzebuję?
J: (WTF?) No to znaczy, że.. - Próbowaliście kiedyś definiować słowo "potrzeba"?
S: Ja się pytam kto potrzebuje. Słucha mnie pan w ogóle?

Ja mogę zrozumieć zmęczenie w czasie pracy (dzwoniłem około 10, więc pani musiała być naprawdę zapracowana), ale by robić takie problemy? Czy to może ja jestem jakiś uwsteczniony z rozumowaniem i kulturą?

Sąd Rejonowy. Na szczęście niedługo do likwidacji..

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 561 (683)
zarchiwizowany

#32019

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejny przykład, że w urzędach pracownicy są tylko do ozdoby, bo paprotki trzeba podlewać, a urzędnik sam się kawą podleje.

Wczoraj mój znajomy był w Wydziale komunikacji po odbiór dokumentów do pierwszego auta jego siostry(Cinquecento zwany popularnie betoniarką). Wychodzi z urzędu, zagląda w dokumenty i łapie zawieche systemu na kilka sekund. Pani z okienka była tak zajęta ploteczkami i czarnym napojem bogów i biurokratów, że przez pomyłkę wydała mu dokumenty do prawie nowego Nissana Qashqai, zarejestrowanego na kogoś z zupełnie inaczej brzmiącym imieniem i nazwiskiem, o zupełnie niepodobnym adresie. Mała pomyłka, prawda? Gdy znajomy wrócił wyjaśnić sprawę pani okienkowa próbowała mu wmówić, że pomyłka jest niemożliwa. Później jednak się zreflektowała i wymieniła dokumenty na prawidłowe.
I małe pytanie retoryczne: Czy ochrona danych osobowych w Polsce jest tylko mitem? I szkoda kolegi, że do dokumentów nie dostał kluczyków i pełnego baku. W końcu kto by nie chciał wymienić starego Fiata na nówke Nissana?

Urząd komunikacji w moim wesołym mieście

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 120 (164)

#29929

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W mojej miejscowości grasuje terror i bezprawie. Mafia? Pseudokibice? Niestety nie.. Jeden, samotny terrorysta ubrany w niebieski mundur policji Jarek. A oto jego pomysły:

- Każdy mandat zaczyna się u niego od 500 zł. I nie ważne - brak świateł przy rowerze, przekroczenie prędkości, spożywanie w miejscu publicznym. Inne stawki tylko wtedy gdy poinformuje się go, że za dane wykroczenie kwoty są inne.

- Zbadanie 70-letniej pani alkomatem. Jechała na rowerze i wyczuł od niej alkohol. tłumaczeń, że pani ma reumatyzm i naciera się Amolem nie słuchał.

- Próba wypisania nam mandatów za picie w miejscu publicznym. Bez pytania wjechał na prywatną działkę znajomego i widząc flaszkę zabrał się za wypełnianie bloczka (nazwiska i adresy zna już chyba na pamięć).

- Mandat za to, że moje psy wychodziły z poza mojej posesji. Gdy kilka tygodni wcześniej dzwoniłem na posterunek, że obce psy niszczą mi ogrodzenie i drzwi garażu (moja suka miała w tym czasie cieczkę, więc trzymaliśmy ją w garażu) poinformował mnie, że włóczącymi się psami zajmuje się gmina, a nie policja.

- I najświeższe. Godzina 22, może 23. W zgromadzonej niedaleko szkoły podstawowej grupie, lekkie zamieszanie. jeden z osobników zaczyna wyć do księżyca, tłuc butelki, szukać zaczepki do bójki. Nasz niestrudzony stróż prawa podjeżdża swoją srebrną strzałą i co robi? Zgarnia delikwenta na dołek? Wypisuje mandat za wandalizm? NIE. Dzwoni po mamusię dorosłego rozrabiaki, by ta odholowała swoją pijaną pociechę do domu.

Oczywiście zebrana ekipa w śmiech - dzielny strażnik Teksasu w wersji polskiej, zamiast ukarać awanturnika zapewnia mu transport do domu. Zrozumiał nasz Jarek, że się z niego nabijają, więc podjeżdża autem bliżej (co będzie buty zdzierał przez te kilka metrów) i wypisał 3 mandaty, każdy po 500 złotych za palenie w miejscu publicznym. Co z tego, że teren szkoły został parę metrów dalej, a o tej godzinie ciężko spotkać tam dzieci. Ale najwyższa stawka mandatu być musi - w końcu to propagowanie nałogu wśród nieobecnych o tej godzinie nieletnich...

samotny i jedyny sprawiedliwy

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 486 (576)
zarchiwizowany

#21013

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sarenka859 przypomniała mi moją przygodę z warszawską żulerią. razem ze znajomym udaliśmy się z naszej zapadłej dziury do stolycy. wysiadamy na centralnym, a że po długiej jeździe pkp nasze nowotwory zarządzały przekąski(przedziału dla palących brak)rozniecilismy tytoń. W tym momencie pojawił się pan
[Ż]ulik- poczęstujecie papieroskiem?
[K]olega- I don′t speak Polish
[Ż] ekskjuzmi, giw mi łane cigaret!
mina kumpla Oo
a morał? w tym kraju prezydent na spotkanie z delegacją zagraniczna jeździ z tłumaczem, a byle warszawski żulik potrafi wyłudzić drobne, bądź fajeczkę w kilku językach:)

dworzec centralny Warszawa

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 150 (188)

1