Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

anonimowa94

Zamieszcza historie od: 29 maja 2016 - 22:17
Ostatnio: 14 grudnia 2018 - 11:30
  • Historii na głównej: 12 z 15
  • Punktów za historie: 4089
  • Komentarzy: 125
  • Punktów za komentarze: 698
 

#73499

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem o księżach.
Mieszkałam z moim facetem za czasów panieńskich. Po kilku miesiącach dwie kreski na teście, wizyta u lekarza. No syn nam kiełkował.
Nie jesteśmy z tych, co biorą ślub zanim brzuch będzie widać. Opinia innych mało nas obchodziła, a przez ślub czystości nie odzyskam.
Maluch się urodził, myślimy o chrzcie. No ale skoro chrzest będzie, to może za jednym zamachem i ślub załatwić?
Z tą myślą poszliśmy do mojej parafii.

Jak ksiądz usłyszał, że dziecko bez ślubu, że ślub i chrzest na jednej Mszy Świętej i łomatkoboska, jak to bez gości? No przecież rodzice i rodzeństwo to za mało... I bez białej sukni, welonu, ryżu, wesela. Toż to nie wypada.

Powiedzieliśmy, że tak chcemy, nie lubimy dużych imprez rodzinnych. Stwierdził, że ślub to sakrament, który trzeba odpowiednio uczcić. Aha.

Pojechaliśmy do parafii lubego. Wszystko załatwione w pół godziny. Za udzielenie tych dwóch sakramentów - "co łaska". Chcieliśmy dać 500 zł. Ksiądz przyjął 300 zł i nie chciał słyszeć o większej kwocie.

W tym roku do mojej mamy przyszedł proboszcz po kolędzie. Powiedział, ze prawdopodobnie wypisze mnie z parafii za "niechrześcijańskie zachowanie".

Czyli, podsumowując, jeśli ktoś chce wziąć ślub, to musi wydać co najmniej kilkanaście tysięcy. Bo tak wypada.

ksieza

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 284 (370)

#73243

przez (PW) ·
| Do ulubionych
A teraz z drugiej strony barykady...
Prowadzę restaurację. Potrzebuję pracownika na kuchnię na okres letni. Dobrze się złożyło, że jakiś czas temu wypłynęły staże z PUP - u. Pomyślałam sobie, że na koszt państwa wyszkolę sobie kucharkę, którą planowałam przyjąć po odbytym stażu na dłuższy okres czasu.

Dla niezorientowanych w temacie: pracodawca, który bierze stażystę z urzędu musi dać mu później umowę o pracę na narzucony przez urząd okres czasu.
Staże były dla osób powyżej 50 roku życia. PUP przysłał do mnie kilka kandydatek. Wymagania były bardzo niskie: książeczka sanepidowska, zaangażowanie, dyspozycyjność w godzinach otwarcia restauracji.

Z ok. 10-15 kandydatek wybrałam jedną - wydawała się idealna na stanowisko pomocy kuchennej. O ja naiwna.... Młode to głupie i wierzy w szczerość na rozmowach o pracę... Krótki opis przyjętej przeze mnie stażystki:
Kobieta, lat 57, zero doświadczenia w lokalach gastronomicznych, prywatnie gospodyni domowa. No, ale od czego są staże, jak nie od nauki zawodu?

Kilka sytuacji, które mnie powaliły na łopatki:
- wiecznie niedomyte sztućce, zastawa stołowa, sprzęt kuchenny. Raz znalazłam śmierdzące GMy (pojemniki ze stali nierdzewnej) - umyła i wstawiła jeden w drugi mokre.
- ścierała warzywa na surówkę ręczną tarką i starła palec. Zdarza się. Tylko, że normalny człowiek opatrzy ranę, założy rękawiczkę, umyje narzędzie zbrodni i dopiero kontynuuje przerwaną czynność. Ale nie ona...
- mycie płytek za blatami roboczymi tym samym zmywakiem co szkło? A co za różnica? Było na szkoleniu, które szmatki i miski do czego (są podpisane niezmywalnym mazakiem).
- skaleczyła się, po czym bez zabezpieczenia rany wzięła się za składanie pudełek do pizzy na wynos. Wszystkie były umazane krwią...

Było jeszcze wiele (zbyt wiele) sytuacji przez które dostaję białej gorączki, ale nie chcę się zbytnio rozpisywać.
Wzięłam ją na rozmowę w cztery oczy. Spytałam dlaczego się nie przykłada i nie pokazuje chęci nauki, mimo że deklarowała pełne zaangażowanie w pracę. Wiecie co odpowiedziała? Pozwolę sobie zacytować: "Państwo mi płaci, a nie Pani, więc nie muszę zapieprzać jak reszta pracowników".
Szczękę zbierałam przez dobrą godzinę...

gastronomia

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 389 (407)