Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

anyar

Zamieszcza historie od: 13 kwietnia 2012 - 18:47
Ostatnio: 4 maja 2012 - 18:05
  • Historii na głównej: 12 z 12
  • Punktów za historie: 9273
  • Komentarzy: 26
  • Punktów za komentarze: 228
 

#29316

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kiedy przyleciałam do Stanów zaczynałam jako pokojówka w hotelu. Pewnego dnia zaczęłam sprzątać pokój po jakimś gościu, który wyniósł się parę godzin wcześniej. Pokój nie był specjalnie zabałaganiony bo (P)an był sam. Byłam mniej więcej w połowie pracy, kiedy w szybie balkonowej zobaczyłam odbicie kogoś stojącego za mną. Odwróciłam się - Pan wrócił.

(J)a- Dzień dobry, czy mogę w czyś pomóc?
P- Nie, nie, Tak tylko patrzę.
Myślę sobie, no dobra, i czekam.
Chwila ciszy.
P- Podoba mi się twój akcent, dawno przyjechałaś z Rosji?
J- Nie jestem z Rosji.
P- Aha, aha.
Pauza.
P- Chcesz dorobić parę groszy?
J- Słucham?
P- No chodź, dobrze zapłacę.

Tu się przestraszyłam ale z racji tego, że przy sprzątaniu zawsze zostawiamy otwarte drzwi, sytuacja nie jest beznadziejna. Facet stoi jednak między mną a drzwiami, więc dobrze też nie jest. W okolicy jak na złość nikogo.
Pan wyciągnął z portfela kilka setek i zamachał nimi. W tym momencie straciłam wszelkie złudzenia co do sposobu w jaki chce mi dać zarobić.

P- No chodź, nie pożałujesz.
J- Nie, proszę stąd wyjść!

W tym momencie odwrócił się, odsunął krzesło, którym podparłam drzwi i zrobił parę kroków w moim kierunku. Drzwi automatycznie zatrzasnęły się i bez karty magnetycznej nie można ich z zewnątrz otworzyć. Pan zaczął rozpinać pasek od spodni a ja poczułam pot na czole. Sąsiednie pokoje puste, środek dnia, wszyscy na plaży. Pokój na 5 piętrze więc nie wyskoczę.

J- Proszę stąd natychmiast wyjść, bo wezwę ochronę!
P- Tak? A jak?

Rzeczywiście, nie dość że nie miałam jak, to jeszcze w hotelu nie było ochrony i totalnie blefowałam. Kątem oka zaczęłam szukać czegoś, czym można by w Pana rzucić i nagle zauważyłam, że podczas swojego pobytu Pan Piekielny przestawił aparat telefoniczny ze stolika pomiędzy łóżkami na stolik między kanapą a balkonem. Zaraz za mną.
Rzuciłam się do niego modląc się, żeby był podłączony. Podniosłam słuchawkę - jest sygnał! - I wcisnęłam zero - skrót na recepcję. Na szczęście recepcjonistki nie były zajęte i odebrały od razu.
J- (Oficjalnym tonem) Proszę natychmiast przysłać ochronę do pokoju XXX i wezwać policję.
Oczywiście dziewczyna dobrze wiedziała, że ochrony niet, ale na moje szczęście nie próbowała dociekać o co chodzi i powiedziała, że już wysyła posiłki.

Pan, który od momentu kiedy zauważyłam telefon, nie mógł się zdecydować czy wyjść czy atakować, szybko zapiął spodnie, wcisnął kasę do kieszeni i postanowił jednak wyjść. Ja, choć nic już więcej przy nim do telefonu nie powiedziałam, nie rozłączyłam się też i po jego wyjściu opisałam recepcjonistce jak Pan wyglądał. Zostałam w pokoju dopóki nie przyszedł po mnie menedżer. Powiedział mi, że Pan prosto z mojego korytarza wszedł do windy z czterema postawnymi panami z obsługi technicznej hotelu (panowie ′złote rączki′) wysłanymi przez recepcję, którzy dopilnowali, żeby Piekielny grzecznie poczekał z nimi w lobby na policję.

Na szczęście dobrze się skończyło, chociaż do końca dnia ręce mi się nieźle trzęsły. Pierwsze co, to wyściskałam pannę z recepcji za błyskawiczną reakcję.
A Pan Piekielny, jak się okazało, był już wcześniej karany za próby napastowania. Na szczęście jak dotąd nieskuteczne.

zagranica

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 849 (879)

#29295

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem inspektorką w dużym hotelu popularnej sieci w Stanach. Zaczęłam tam pracować jako pokojówka ładnych parę lat temu i z tamtego okresu wywodzi się poniższa historyjka.

Każdy pokój sprzątałam codziennie. Do moich obowiązków należało wyszorowanie łazienki i kuchni, wyniesienie śmieci, zostawienie świeżych ręczników, szamponików, itp, zmiana pościeli, starcie kurzy, umycie okna i odkurzenie. W miarę możliwości oczywiście, bo nie mogłam dotykać osobistych rzeczy gości, ale generalnie pokój miał wyglądać schludnie. Bardzo ciężka praca, więc zawsze cieszyłam się kiedy goście wywieszali na drzwiach ′Nie Przeszkadzać′ albo chcieli tylko wymienić ręczniki na świeże - mniej roboty dla mnie.

Pewnego razu miałam taki właśnie pokój. Bity tydzień pobytu, codziennie wywieszka. Na początku myślałam, że to jakaś parka może przyjechała na romantyczne wakacje albo jakiś biznesmen, któremu 4 ręczniki wystarczą na cały pobyt i który nie ′produkuje′ zbyt dużo śmieci. W ciągu pierwszych 4 dni ani razu nie widziałam, żeby do pokoju ktoś wchodził ani z niego wychodził.

Piątego dnia z pokoju wychynęła młoda kobieta, żeby zabrać gazetę leżącą pod drzwiami. Byłam na drugim końcu korytarza ale szybko podtuptałam bliżej. Kobieta zobaczyła mnie i najwyraźniej chciała czmychnąć z powrotem, więc, jeszcze ze znacznej odległości przywitałam się i zapytałam czy będzie potrzebowała serwis albo chociaż świeże ręczniki.
Nie. Nie będzie.
To może chociaż zabiorę śmieci?
Nie, nie trzeba.
Nie to nie.
Kiedy zamknęła drzwi, z pokoju doleciał odorek niemytego ciała. No cóż, myślę, wakacje od higieny?

Kiedy stawiłam się w pracy rano w ostatni dzień ich pobytu, pokój był już pusty. No i dobrze, myślę sobie, mam co robić zanim się inni goście pobudzą.

Przeciągnęłam po czytniku kartą magnetyczną, otworzyłam drzwi i... natychmiast zatrzasnęłam je z powrotem. Smród jaki buchnął ze środka był po prostu niewyobrażalny. Pobiegłam po menedżera i razem jeszcze raz otworzyliśmy pokój. Na wdechu, kurs prosto do drzwi balkonowych i otworzyliśmy je na oścież. W pokoju śmierdziało jak w zapuszczonej oborze, a i wizualnie była masakra. Burdel na kółkach. Obydwa łóżka zasikane, rozkładana kanapa również - świeże i zaschnięte plamy. Wszędzie pełno pustych opakowań po jedzeniu i resztek jedzenia wdeptanych w dywan i rozsmarowanych po ścianach i meblach. Na szybie balkonowej pełno odcisków małych rączek wybabranych, zgadłam, po części czekoladą, a po części sosem z pizzy.
Kuchnia była obrazem nędzy i rozpaczy, w zlewie góra brudnych garów (to nic, że w każdej kuchni jest zmywarka), z gnijącymi resztkami jedzenia wszędzie od podłogi po wszystkie blaty.
Ale najgorsza była łazienka - główne źródło fetoru. Spodziewałam się, zanim jeszcze do niej weszłam, że toaleta będzie zapchana. Miałam rację. Czego nie przewidziałam, to obecność wywracającej nos na drugą stronę Annapurny zbudowanej z tygodniowego zapasu zużytych jednorazowych pieluszek dziecięcych. W wannie!

Po wstępnej eksploracji, wyszliśmy z menedżerem zostawiając otwarty balkon. Szef zawołał posiłki i razem zrobiliśmy zdjęcia całego bajzlu, wynieśliśmy wszystkie śmieci, załadowaliśmy zmywarkę, kolega przepchał toaletę i sprzątnęliśmy jak się dało.
Pokój był wyjęty z obiegu przez kolejny tydzień. Wszystkie powierzchnie trzeba było wyszorować kilka razy, wyprać dywan, umyć tapety, zdezynfekować. Kanapa i materace z obu łóżek były do wymiany - kompletnie przesiąknięte moczem.

To był jeden z najgorszych pokoi jakie widziałam, a widziałam wiele. A wystarczyłoby dać mi posprzątać nawet co drugi dzień czy chociażby codziennie wystawić kosze na śmieci na korytarz, jeśli już koniecznie nie chcieli mnie wpuścić. Po co męczyć siebie i dzieci w totalnym syfie i smrodzie przez tydzień?
Z tego co wiem szefostwo skontaktowało się z Piekielnymi gośćmi i obciążyło ich kosztami nadprogramowego sprzątania. Nie wiem jakiego rzędu była to kwota ale mam nadzieję, że już więcej takiego numeru nie wykręcili.

Apetyt odzyskałam w miarę dopiero na drugi dzień późnym popołudniem.

zagranica

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1247 (1275)