Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

bagniaczka

Zamieszcza historie od: 4 maja 2011 - 14:35
Ostatnio: 2 lipca 2015 - 23:12
  • Historii na głównej: 2 z 11
  • Punktów za historie: 2599
  • Komentarzy: 89
  • Punktów za komentarze: 497
 

#44238

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O żerowaniu na tych, którzy chcą wyjechać do pracy w Holandii.

Ogłoszenie dot. pracy na produkcji. Po wysłaniu CV odpowiedź przychodzi błyskawicznie. Piękne wynagrodzenie, dobre warunki, premie, zakwaterowanie na koszt pracodawcy, dojazd z PL kredytowany, żyć nie umierać. Wystarczy jak najszybciej pobrać, wypełnić i odesłać formularz zgłoszeniowy. Jednak wcześniej należy wziąć udział w konkursie z atrakcyjnymi (np. iPad5) nagrodami, dopiero potem można ściągnąć rzeczony formularz.
Konkurs oczywiście w jęz. niderlandzkim. Małymi literkami napisane, że udział w nim to zobowiązanie do wykupienia minimum tygodniowego abonamentu na coś tam za 12e + 3e jednorazowej opłaty. Oczywiście jak ktoś nie zrozumie, nie doczyta, to te 12e może płacić dość długo...

Smaczku dodaje fakt braku jakichkolwiek informacji o firmie poza adresem na gmailu.

Ciekawe, ilu zdesperowanych i nieznających niderlandzkiego oraz holenderskich realiów dało się nabrać...

Holandia biura pracy

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 435 (475)

#39175

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Klasa mojego syna podobno była piekielna. Najgorsza w szkole, nie da się z nimi pracować, te sprawy. Wywiadówka w 6 kl., propozycje wycieczki. Standard - jakaś firemka organizuje, drogo i dla 12-letnich dzieciaków nudno, kogo w tym wieku obchodzą muzea czy zabytki? Zgłaszam się na ochotnika, że zorganizuję wycieczkę do Karpacza - chodzenie po górach, wizyta w Western City, tor saneczkowy, ognisko, dyskoteka. Wszyscy się zgodzili.

Jedziemy pociągiem, moja koleżanka nauczycielka i ja jako opiekun oraz najgorsza klasa w szkole. No faktycznie. Podchodzi do nas oburzony pan, że oni markerami pociąg malują, a my sobie gadamy. Idę, mówię, żeby zmyli. I wyciągam przygotowaną wcześniej kartkę z nazwiskami i oświadczeniem, że jak ktoś coś zniszczy, to pokrywa szkody z własnej kieszeni albo naprawia. A jak my tego nie podpiszemy, to co? To nic, tylko ja mam wasze pieniądze na różne atrakcje, jak będę musiała mandat zapłacić, atrakcji nie będzie. Podpisali. Przy pomocy dezodorantów malunki zmyli. Przy okazji powiedziałam im, że jak ktoś coś wywinie, to lepiej niech od razu się przyzna, bo będę to inaczej traktować.
W klasie był Pawełek, "spadochroniarz" 2 lata starszy od reszty. Miły, grzeczny, takie biedne chucherko z patologicznej rodziny. Na kwaterze puka do drzwi.

P - Psze pani, bo pani powiedziała, żeby się przyznać...
J - A co się stało?
P - No bo byłem w wc i jakiś chłopak mnie popchnął, nie pozwolił wejść, to go uderzyłem.

Ok, idziemy do pań z innej wycieczki. Piekielne od razu do mnie z wrzaskiem, co to ma być, starszy młodszego uderzył, że ja dzieci nie pilnuję, itp. Patrzę na tego młodszego, 4 klasa, wypasiony na hamburgerach, 2x większy od Pawełka. Dość dosadnie wytłumaczyłam paniom sytuację. W końcu zabrakło im argumentów. No ale cóż, Pawełek też musi wiedzieć, że tak nie wolno. Misję wniesienia apteczki na Śnieżkę zniósł bez szemrania :)

Ostatnia noc - za koleżankę przyjechał jej mąż, taki udający ą ę. Ja wcześniej dzieciakom obiecałam, że jak będą cicho, to mogą sobie razem siedzieć w pokojach, do której chcą. Byli cichutko, czasem ktoś jedynie do toalety poszedł. Ale panu ą ę się nie spodobało, że dzieci jeszcze nie śpią, a późna pora była. To poszedł ich zagonić do łóżek. A dzieciaki do mnie: przecież się umówiliśmy, o co chodzi? Tak, umówiliśmy się, siedźcie sobie, ja z tym panem porozmawiam. Porozmawiałam, powiedziałam, że jak chce spać, to niech śpi, ja sobie dam radę. Próbował walczyć, ale mu nie wyszło...

Tuż przed odjazdem dzieci skaczą po łóżkach. Przychodzi kierownik ośrodka i informuje, że jedno się rozleciało i będzie to kosztować tyle i tyle. Pytam młodzieży, kto to? Cisza. No to dzielę koszt naprawy na ilość osób. Wszyscy zapłacili.

Przy okazji rozdania świadectw przyniosłam zdobyte przez nich odznaki GOT. Rzucili się jak dzicy, świadectwa ich mniej interesowały.
Potem towarzystwo rozproszyło się po gimnazjach. Ale kiedyś spotkałam bandę największych rozrabiaków.
"Proszę pani, niech pani jeszcze zorganizuje starej klasie taką wycieczkę, było super!". Łezka mi się w oku zakręciła.
Cóż, klasa jednak nie była piekielna, piekielni byli ci, którzy nie umieli do nich odpowiednio podejść...

wycieczka szkolna

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 808 (942)

1