Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

chenelly

Zamieszcza historie od: 22 lutego 2012 - 10:07
Ostatnio: 8 sierpnia 2018 - 14:59
O sobie:

Karma is a bitch, so am I

  • Historii na głównej: 4 z 9
  • Punktów za historie: 6153
  • Komentarzy: 113
  • Punktów za komentarze: 1165
 
zarchiwizowany

#41252

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Remontujemy i rozbudowujemy dom, zostawiamy tylko ściany a wszystko idzie do wymiany. Niestety zostałam na czas budowy słomianą wdową, bo mąż ma zobowiązania za granicą i wróci do Polski dopiero na prace wykończeniowe.
Na moje barki spadł obowiązek wybrania okien, drzwi i zajmowania się robotnikami. W sumie nie przeszkadza mi to, nie czuje jakiejś specjalnej presji i nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła się wprowadzać.
Ale z przykrością zauważyłam, że wiele osób twierdzi, że baby do takiej roboty się nie nadają...

Pojechałam do dużego sklepu z drzwiami pooglądać sobie trochę... Błądzę i błądzę, więc poprosiłam pracownika o pomoc. Pomijając już fakt, że chciałby mi sprzedać g**no w cenie złota, to kiedy byłam niezdecydowana, czy wybrać drzwi z przeszkleniem, czy bez zaczeły się komentarze :
- Dlaczego chłopa do tego nie wysłali, znałby się przynajmniej... - mruknął sprzedawca pod nosem.
- Że co Pan tam mruczy? - i tutaj uśmiech numer 5.
- Nic nic...
- Bo słyszałam coś, że chłopa powinnam tu przysłać ?
- No bo co Pani, tak sama buduje ten dom? Bez faceta? Przecież BABY SIĘ NIE ZNAJĄ! Kupi taka złe drzwi i potem z pretensjami do nas!
Narobiłam hałasu przy innych klientach, że uważają kobiety za idiotki, sprawę zgłosiłam przełożonemu, dostałam nawet zniżkę na zakupy u nich, ale jednak nie skorzystam.


Kolejna sytuacja zdarzyła się przy oknach, facet cały czas zadawał pytania w stylu: A Pani sama ten dom buduje? A ma Pani jakiegoś mężczyzne do pomocy? Bo wie Pani, facet się jednak zna... to co sama tutaj Pani jest czy nie? A nie mogłaby Pani tutaj męża przesłać?
W końcu powiedziałam mu, że niestety męża nie mam, bo jestem lesbijką. Zaczerwienił się i już nic na ten temat nie powiedział.
Na pożegnanie powiedziałam, że mają najlepszą ofertę, ale jednak nie skorzystam i pójdę do konkurencji. Nie zrozumiał dlaczego...

Stoję w markecie budowlanym, wybieram sobie szlifierkę oscylacyjną, żeby sobie deski wyszlifować. Model wybrany, tylko pudełko ze szlifierką jakoś tak wysoko i nie dosięgnę, bez wywalenia na siebie całego regału. Wołam pracownika obsługi i co słyszę (na głos, bezpośrednio do mnie, na pewno nie wypowiedziane żartem)
- Oho, znowu ktoś wysłał babę so sklepu, zaraz będzie się czepiała i ryja darła, bo się nie zna...
Po prostu mnie zatkało (jak to mówi mój znajomy - zawiesiłam się jak obrazem na ścianie). Ale skargę złożyłam, nie wiem co z tego wynikło.


Czy to naprawdę takie dziwne, że w czasie remontu czy budowy kobieta się czymś zajmuje?

budowa/remont

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 248 (322)
zarchiwizowany

#41206

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wczoraj postanowiłam, że obejrzę na żywo skok Felixa Baumgartnera - włączyłam laptopa, odszukałam relację na żywo i oglądam. W pewnym momencie dosiadła się do mnie moja szwagierka, a jako że nie zna za dobrze angielskiego zaczeła wypytywać mnie o różne parametry, które były pokazywane na ekranie - temperatura, ciśnienie no i zawartość tlenu, która akurat w tamtym momencie oscylowała wokół 23 %.
- Ale przecież on się udusi tam! - zakrzykneła moja szwagierka
- Dlaczego niby?
- No bo ma tylko 23% tlenu tam w środku, a przecież my oddychamy samym tlenem!
-.... No tak, ale powietrze na ziemi nie składa się tylko z tlenu, tlen to jakieś 21%, a reszta to głównie azot.
- No chyba sobie żartujesz!!!
I tutaj nastapiła długa kłótnia, bo moja szwagierka była gotowa dać sobie rękę uciąć, bo była przekonana, że powietrze to tylko i wyłącznie tlen... Dopiero włączenie się do rozmowy mojego męża i skonsultowanie się z Wikipedią, starą encyklopedią dla dzieci i podręcznikiem do przyrody mojej młodszej siostry przekonało ją, że mamy rację.
Po tym wydarzeniue przypomniała mi się historia z udziałek wujka mojego męża - nazwijmy go wujek Zenek. Wujek Zenek ma jakies 40 lat, raczej głupi nie jest - co prawda nie ma tytułu magistra, ale skończył technikum. Pewnego dnia wybraliśmy się do niego na kawę, siedzimy i rozmawiamy o byle czym. W pewnym momencie wyszedł temat dinozarurów, no i wyszło na to, że wujek był przekonany, że ludzie i dinozaury istniały w tym samym czasie i dinozaury wygineły, bo ludzie na nie polowali... Byłąm w szoku, bo myślałam, że to jakaś podstawowa sprawa, o której wiedzą już dzieci w podstawówce.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 14 (56)
zarchiwizowany

#31568

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czasami wiara w siebie i swoją wiedzę, potrafi być bardzo piekielna.
Po kilkumiesięcznym pobycie we Włoszech, władałam językiem bardzo dobrze. Rozmowa w gronie Włoskich znajomych, temat "Bóg, biblia i kosmici". Chciałam powiedzieć coś o ognistym rydwanie, nie wiedziałam jak brzmi to słowo po włosku, ale stwierdziłam, że pewnie bardzo podobnie, zakładając, że polskie słowo pochodzi z włoskiego.
- Ridvano! - podpowiada mi mój umysł, zakładając, że wystarczy y zamienić na i, w na v, dodać -ano i powstaje włoskie słowo (co dotychczach funkcjonowało dosyć poprawnie, zwłaszcza tworząc słowa od języka angielskiego).
Włosi cisza, nie wiedzą o co chodzi.
- Divano? (tłum. sofa) - pyta ktoryś zdezorientowany.
Zaczynam sie smiać, myśląc, że ze mnie żartują - No tak jasne, ogniste sofy. Przecież chodzi o ridvano!
Nic z ich strony, coraz głupsze miny.
- Ri - dva - no! - zaczynam się irytować.
Oni, że nic takiego nie istnieje. Jak to nie istnieje, jak istnieje.
Dalej mnie zapewniają, że nigdy nie istaniał u nich żaden "ridvano". Ja już nieźle wkurzona, zaczynam cała litanie o ich głupocie, o tym, że nic ich w szkole chyba nie uczą, że są ignorantami, bo nie znają nawet podstaw historii i każdy, nawet najgłupszy dzieciak w Polsce wie, co to jest ridvano. Na koniec przeklinam ich wszystkich i ich przyszłe dzieci, rzucam na nich klątwę wiecznego trądziku, czarnych kotów i trzaskając drzwiami wychodzę.
W domu siadam do słownika z myślami " Ja im k***a pokażę, tym nieukom". Triumfalnie otwieram strone z hasłem "Rydwan" i triumfalnie czytam tłumaczenie... Uśmiech nagle znika z mojej twarzy i pojawia się rozpacz i wstyd. CARRO DA GUERRA - brzmi tłumaczenie.
Zadzwoniłam szybko, przeprosiłam i wytlumaczyłam o co chodzi. Przeprosiny przyjeli, chociaż do dzisiaj wypominają mi moją piekielność i wołają na mnie Ridvano.

nieporozumienie jezykowe

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (80)
zarchiwizowany

#31047

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Nea przypomniała mi historię mojego szwagra. Czyli coś o skąpych ludziach.
W dniu jego urodzin jego babcia niezmiernie szczęśliwa postanowiła założyć lokatę, wpłacając na nią 500 euro. Lokata miała termin do 18stki szwagra, tak więc procent nie był mały. Od czasu do czasu, przy okazji świąt, urodzin i innych uroczystości babcia wręczając szwagrowi lizaka, albo składając mu życzenia przypomina "Ja kochany nic ci nie daje, bo tam lokata rośnie z tobą"
Mija 18ście lat... A o lokacie nic nie słychać, ale szwagier nie upomina się, za kilka lat bedzie kupował dom, brał ślub to i kasa bardziej się przyda. Mija kolejne 10 lat, nadszedł moment kupna domu. Babcia dzwoni do szwagra "Kochany wnuczku, ja przyjadę do ciebie z kasą z lokaty."
Szwagier doczekać się nie może - każdy grosz się przyda, a i przez te 28 lat lokata z 500 euro na pewno sporo urosła. Babcia przjeżdza, daje koperte (jakaś lekka, ale może w środku jest czek?), szwagier otwiera a tam... 500 euro.
Szwagier nie kryjąc swojego zdziwnienia pyta - Ale babciu, miały być pieniążki z lokaty, a to jest 500 euro które wpłaciłaś 28 lat temu! A gdzie procent?
Na to babcia słodkim głosikiem - Kochany, jaki procent? Ja procent zatrzymałam dla siebie, bo dla ciebie wpłaciłam przecież 500 euro!

EDIT: Jako, że w komentarzach pojawiły się głosy, że to fake bo 28 lat temu euro nie istniało, to sprostuję jeszcze raz tutaj (bo nie wszyscy czytają komentarze). Wiem, że euro nie istniało 28 lat temu, wtedy we Włoszech używało się lir włoskich. Użyłam euro jako waluty, ponieważ zdaję mi się, że więcej osób wie ile to jest 500 euro, gdybym napisała, że babcia wpłaciła na lokatę 1 000 000 lirów włoskich, zapewne wiele osób nie wiedziałoby czy to dużo, czy mało. Tak więc lokata była założona na sumę 1 000 000 lirów, a na koniec szwagier dostał 500 euro (1 euro to okolo 2 000 lir), bo było to jakies 5 lat temu.

rodzinka

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 260 (338)
zarchiwizowany

#31003

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Późna jesień, szósta rano, zmęczona po całonocnym maratonie w kinie. Kolejka do autobusu. Próbuję moich zdolności telepatyczych przekazując kierowcy "Szybciej, szybciej". Już, już prawie, jeszcze dwie osoby przede mną... I nagle z mgły wynurza się ona - czerwony płaszcz, berecik, laskeczka, teleportuje się przedemną z zaskakującą prędkością.
- Przepraszam, ale Pani tutaj nie stała.
- Noicoztego?!(wypowiedziane głośno, z tonem wskazującym na obrazę, jednym ciągiem) Trzeba było stać bliżej innych, to by nie było miejsca, żeby przed ciebie wejść. Gówniaro.
I nagle, nie czekając na moją odpowiedź, ona bierze nastolatka stojącego przedemną za fraki, przesuwa go na bok (dosłownie, chłopak nie wiedział co się dzieje) i wchodzi kupić bilet.
- A ponoć to młodzież jest nie wychowana - wzdycham do zdziwionego nastolatka.
- Spie.... wszyscy ode mnie - krzyczy ona - Ja mam ku..a zły dzień!!!

Kochana kobieta, ma po prostu ku..a zły dzień.

pkp breslavia

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 252 (280)

1