Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ciumkowa

Zamieszcza historie od: 6 czerwca 2011 - 3:47
Ostatnio: 15 czerwca 2011 - 10:31
Gadu-gadu: 10147225
O sobie:

nic :x

  • Historii na głównej: 2 z 3
  • Punktów za historie: 940
  • Komentarzy: 5
  • Punktów za komentarze: 54
 

#11675

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byliśmy z rodzicami i naszym labradorem na wycieczce u ciotki. Fenomen (imię psa) uwielbia biegać w wysokiej trawie, choć [J]a jestem temu przeciwna - Tam jest mnóstwo kleszczy.

Pies wybiegany wraca na działkę i kładzie się na ziemi. Leży, piszczy, ja przerażona, bo spuchnięty pysk ma. Wołam [T]atę i jedziemy do pobliskiego [W]eterynarza.

Czekamy swoje w kolejce. Nadeszła nasza kolej, więc wchodzimy do gabinetu.

[W] Co jest z psem?
[J] Właśnie nie wiem, biegał w wysokiej trawie i jak wrócił, to taki pysk już miał.
[W] Muszę go zbadać.

Czekamy z tatą patrząc co robi lekarz. Temperatura i inne standardowe badania. Pies ciągle piszczy, pewnie go boli pysk.

[W] Przykro mi.. psa trzeba będzie uśpić.
[T] Słucham?!
[W] To guz na mózgu, przykro mi.

Porozmawialiśmy jeszcze z lekarzem i wzięliśmy psa do domu. W domu matka podała mu jakiś antybiotyk i poszliśmy spać. Rano pies biegał, cieszył się, a po opuchliźnie śladu nie było. Pojechaliśmy do naszego weterynarza, opowiedzieliśmy mu o wczorajszej opinii tamtego lekarza, a ten zaczął się śmiać i powiedział, że psa ukąsiła żmija i to normalne, że pysk puchnie.

Już nie odwiedzamy tamtego weterynarza, a pies nie biega po wysokiej trawie.

Weterynarz.

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 566 (620)

#11673

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uczę się w klasie plastycznej, toteż często w sklepie dla plastyków bywam ja lub mama.

Potrzebowałam nowych farb, pędzli oraz papieru, coby namalować prace na wystawę. Nie mogłam pojechać do sklepu, gdyż musiałam harować nad jedną pracą na owy wernisaż. Mama pojechała do sklepu. Między mną a rodzicielką jest umowa taka, że gdy ona jedzie do sklepu plastycznego, często dzwoni w celu uzgodnienia firmy, rozmiaru papieru etc.
Dzwoni mój telefon, dzwoni [M]ama.

[Ja]Tak?
[M] Słuchaj, te farby to jakie mają być?
[Ja] Tempery, obojętnie jaka firma.

Rozłączyłam się i wracam do pracy.
Znowu telefon.

[M] Ta pani mówi, że firma X jest dobra, ale droższa od Y. Które wziąć?
[J] Obojętnie, mówiłam już.

W tle słychać ekspedientkę, która mówi mamie "Proszę powiedzieć, że X jest najlepsze i że świetnie się maluje!"

[M] Słuchaj, to może sama porozmawiasz z panią?

Mama podała telefon [K]obiecie.

[J] Proszę pani, dla mnie nie gra roli firma.
[K] Ale X jest najlepsze! 12 kolorów kosztuje jedyne 49.90 (sic!)
[J] Ja poproszę Y, od zawsze nimi maluję i kosztują 10 zł.
[K] Dobrze, to ja dam to X, dobry wybór!

i się rozłączyła.
Ja w szoku, bo przecież chciałam Y! Dzwonię do mamy.

[J] Mamo, ta pani oszukuję, ja chcę Y, a ona wmawia mi X. Weź Y.

Wiecie, z jakimi farbami wróciła mama? Tak, z X.

Matejko

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 586 (672)
zarchiwizowany

#11672

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na wstępie muszę powiedzieć, iż jestem miłą nastolatką i zawsze ustępuję miejsca starszym w autobusie czy tramwaju.

Miałam nogę w gipsie, a okoliczności zmusiły mnie do podróży autobusem trwającej ok. 40 minut.
Siedzę sobie na pojedynczym siedzeniu, naprzeciwko mnie siedzi starszy pan i wypytuje co to się stało, że mam gips na nodze. Tak sobie gawędzimy, po 10 minutach wsiada owa [P]iekielna, staje przy mnie i chrząka, chcąc powiedzieć "zejdź gówniaro, to moje miejsce!". No nic, siedzę i rozmawiam dalej. Wtem Piekielna zaczyna się wydzierać:
[P] Kto to widział, chamstwo! Młoda taka, a miejsca biednej, schorowanej emerytce nie ustąpi!
[Ja] Proszę wybaczyć, ale .. - tu piekielna przerwała.
[P] Jakie ale?! To brak kultury! Gówniara jedna się rozsiadła!

Bolała mnie głowa, więc wstałam i ustąpiłam miejsca starszej pani. Piekielna powiedziała jeszcze tylko "No! Bezbożnica się posłuszna robi! Żebyś jeszcze tą drugą nogę złamała, gówniaro!"

Wtedy autobus się zatrzymał, ot tak, na poboczu. Kierowca przyszedł i jak nie nakrzyczał na piekielną, że zakłóca spokój w autobusie, że dziecko chorą nogę ma i za bilet płaci, a ona darmo. Piekielna spuściła głowę i udawała, że nie słyszy, a kierowca zabrał mnie ze sobą do swojej "kabiny" i siedziałam bezpiecznie na siedzeniu obok niego.
Pozdrawiam piekielną panią w czerwonym płaszczu.

autobus 74

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 160 (222)

1