Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

coffewithmilk

Zamieszcza historie od: 26 kwietnia 2011 - 22:56
Ostatnio: 25 czerwca 2015 - 8:01
  • Historii na głównej: 15 z 21
  • Punktów za historie: 11380
  • Komentarzy: 544
  • Punktów za komentarze: 2910
 
zarchiwizowany

#64538

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ponieważ mam 3 miesięczne dziecko codziennie uskuteczniam krótsze bądź dłuższe spacery, chyba, że pogoda jest fatalna. Mała w wózku śpi, ja wiem, że cały świat dokoła ma to gdzieś no ale...
I. Po jednej betonowe ogrodzenie, po drugiej zaparkowane samochody, chodnik wąski, ciężko mają iść dwie osoby obok siebie. Idę z wózkiem, z naprzeciwka jedzie rowerzysta i dzwoni na mnie, nie mam gdzie zejść, zresztą to nie ścieżka rowerowa więc nie reaguję. Dzwoni nieustannie stając i blokując chodnik, dziecko mi się budzi, słyszę, że `mam czego chciałam`.
II. Idę przy średnio ruchliwej ulicy, raczej pola i jakieś magazyny. Mamuśka z wózkiem jest widocznie takim towarem na który tirowcy muszą trąbić. I to nie raz czy dwa. A spacer tamtędy bez usłyszenia trąbienia? W tym dniu czuję się bardzo nieatrakcyjna ;) niestety mam mało możliwości wyboru drogi spaceru, albo to albo ruchliwa czteropasmówka...
III. Ponieważ winda która dostarcza nas w górę i dół jest mała, ledwo mieści wózek i dwie osoby. Ostatnio wsiada dwa piętra niżej pani z dzieckiem wygadanym za co najmniej trójkę i głosem o 50 decybeli za głośnym (ale żadne `dzień dobry` nie wypowiedziało), dziecko nie omieszkało potrząść wózkiem i wypytać mamy o wszelkie `kto tam jest, a po co to`, ja nie mam możliwości manewru bo tak ciasno a dziecior wpycha się pod wózek, opiekunka nic, wysiedli i prosto przed moim nosem puściła drzwi od windy. Kultura.

Spotykam dużo ludzkiej życzliwości ale też chamstwa, nie mówię tu o tym, że ludzie widząc wózek mają milczeć ale może trochę empatii.

ludzie

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 5 (57)
zarchiwizowany

#61614

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam psa, który zawsze z nami podróżuje, mały, przyjazny. Nauczona kilka lat temu, kiedy rozpoczął grubszą potrzebę na Krupówkach (dość krępujący sam moment stania i oczekiwania jak skończy oraz sprzątania tego przy tłumie ludzi) wiem, że muszę z nim chodzić gdzieś gdzie nie ma ludzi aż załatwi swoje potrzeby zanim udam się w bardziej uczęszczane miejsce.
Ostatni weekend, oblegana nadmorska miejscowość. Szukamy miejsca na dworze w barze żeby zjeść obiad. Kilka stolików dalej przysiadło parę osób z dużym psem (labrador/golden), odpięli go ze smyczy. Przyszedł koło nas, powąchały się z moim i odszedł wąchać dalej. Osikał konkretnie jedno krzesło, następnie całe koło wózka z dzieckiem, na co (chyba) ojciec wkurzył się i poszedł do jego właścicieli. W tym czasie pies zaczął grubszą sprawę załatwiać w przejściu. Poszła wtedy fala wzburzenia od większości gości, że tu się je, żeby tego psa trzymali obok i posprzątali. Właściciel zaczął się śmiać i wskazując na naszego siedzącego pod stołem, że on po nie swoim sprzątać nie będzie (myślę, że znacząco różni się zawartość psa 5 kg, a psa 40 kg) ale psa zabrał koło nogi.
Po interwencji obsługi i poinformowaniu o posiadaniu kamer, w końcu psia kupa została sprzątnięta, a oni razem z psem wyproszeni.
Kiedy przechodziliśmy tamtędy następnego dnia, widniała kartka, że zakaz wstępu z psami. I tak dzięki pojedynczym baranom reszta musi być w pewien sposób wykluczona.

gastronomia

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 235 (337)

#60618

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wściekłość mnie bierze. Mąż koło 16 jeździ do pracy, jeden pokój wychodzi na parking i czasem obserwuję z 8 piętra jak odjeżdża.

Dziś też patrzę jak wsiada, a za naszym samochodem kuca dwójka dzieci, chyba zabawa w chowanego z innymi. Szybko tylko krzyknęłam żeby uciekali w tej chwili, za sekundę widziałam buźki skierowane na mnie, nie wiem czy z językami wywalonymi, bo za daleko, ale dalej tam kucali.

Szczęśliwie mąż jeszcze nie odpalił nawet (zawsze kłótnia o przestawianie fotela i lusterek), więc udało mi się nawiązać połączenie, tłumaczę co i jak, wysiadł i przegonił dzieciarnię, mało delikatnie co słyszałam zarówno w słuchawce i echem. Powiedział, że nawet nie miał możliwości ich zobaczyć, a gdyby cofał mógłby zrobić poważną krzywdę. Musiałam telefonicznie informować go o możliwości wyjechania, bo ciągle się tam kręciły, samochód oberwał też kamykami. Z drugiej strony bloku ogrodzony trawnik, kilka drzewek, może mniejszy niż betonowy parking, ale akurat parking uwielbiły sobie dzieciaki, biegając i jeżdżąc rowerkami między samochodami.

dzieci

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 575 (639)
zarchiwizowany

#59690

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ojciec mojego przyszłego męża jest człowiekiem, hmm, specyficznym. Pracuje na czarno, bo za alimenty które zalega państwu mógłby postawić dom. Sam nie posiada samochodu, natomiast mój ciągle krytykuje i pyta kiedy go sprzedam. Wymyśla nam super pomysły na interesy (robienie zapachów, bombek, zegarów) których my nie chcemy bo oboje mamy pracę. Kiedy mieszkaliśmy przez pół roku w innej dzielnicy niż on to uważał, że jest to koniec świata i nas nie odwiedzi.
W styczniu zaszłam w ciążę, w sumie spodziewaliśmy się, chociaż nie planowaliśmy (w czerwcu kończę studia i mieliśmy wyjechać w wakacje do Anglii). Porozmawialiśmy z rodzicami, ustaliliśmy datę ślubu, skoro i tak chcemy być razem, to miło mieć jednak ten swój dzień w życiu, pobawić się i spotkać obiema rodzinami. W przygotowania do ślubu jedynie ojciec przyszłego nie zamierzał się włączyć. Kiedy pojechaliśmy z zaproszeniem do niego, nawet go nie otworzył.
Ja natomiast usłyszałam, że lepsze profity będę miała jako samotna matka, a ten ślub to jedna wielka głupota bo rozwód jest nieprzyjemny (bo sam po nim jest, wielokrotnie zdradzał matkę przyszłego męża).
Po kilku minutach wyszliśmy, nie chcąc więcej słuchać nieprzyjemnych jednak rzeczy. Do dziś się do nas nie odzywa, jedynie napisał kilka smsów, że po co nam zaraz rozwód, że przyszły tylko zmarnuje sobie życie z bachorem.
Świetne podejście.

rodzina

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 182 (318)

#59485

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w firmie ogrodniczej. Znam szkółkę i zaplecze od lat, czasem pomogę pani która zajmuje się sprzedażą, a ma dużo ludzi i zaprowadzę do konkretnej odmiany bądź pokażę wybór traw, nawozów czy ziemi.

Przyjechało małżeństwo po ziemię ogrodową, zaprowadziłam ich, wybrali worek 60 litrów. Mówię, że mogą zabrać i rozliczyć się z tamtą panią wskazując na sprzedawcę.

-To pani weźmie i zaniesie koło samochodu.

Odpowiedziałam, że jest samoobsługa, z przodu stoją wózki do dyspozycji bądź może podjechać tutaj samochodem. Pan zmienił wyraz twarzy i poprosił o rozmowę z kimś kompetentnym, najlepiej kierownikiem, więc bez niczego zaprosiłam do biura.
Pan usłyszał praktycznie to samo od szefa (pracownicy mają inne obowiązki niż noszenie zakupów klientom do samochodu, zwłaszcza, że jest pełnia sezonu i szef nie patrzy przychylnie bo po to zakupił wózki, żeby mieli klienci łatwej), na co zrezygnował z zakupu i powiedział, że sobie kupi w Castoramie.

1. O taką `przysługę` prosił kawał faceta, dużo mniejszą kobietę.
2. Jestem w 16 tygodniu ciąży i nie mogę dźwigać takich rzeczy, oszczędzają mnie tam naprawdę, brzuszek już widać, a nawet jakbym nie była to punkt 1.
3. Worki są czyste bo przy nich rozfoliowałam paletę.
4. W Castoramie na pewno ktoś mu zaniesie to do samochodu ;)

uslugi

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 749 (819)
zarchiwizowany

#57633

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Odwiedziła mnie niezapowiedzianie koleżanka z synkiem 2 letnim, akurat w trakcie sprzątania, postanowiłam dokończyć i schować odkurzacz. Wstawiłam wodę na kawę i włączam sprzęt - nagle dziecko w ryk, krzyk, niemiłosierna panika, zachowywało się jak wystraszone zwierze więc wyłączyłam odkurzacz.
Koleżanka mówi, żebym dokończyła bo to normalne zachowanie, ale już nie kontynuowałam czynności tylko wystawiłam na balkon żeby nie zawadzał.
I spytałam jak to możliwe, że to normalne zachowanie, więc usłyszałam, że na katar i wydzieliny z nosa ma odciągacz podłączany do odkurzacza. Nie powiem, może i dobra rzecz, ale jeśli dziecko aż tak przeżywa już sam dźwięk, to nie można by zamienić tego na zwykłą, starą gruszkę służącą do tego samego.
-Nie, bo to niemodne, a przynajmniej jak jest niegrzeczny to wystarczy, że pokazuję odciągacz i już mam spokój na jakiś czas, zobaczysz jak będziesz miała swoje dziecko.
`Bezstresowe wychowanie`.

odkurzacz

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 187 (327)
zarchiwizowany

#57515

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
U znajomej z pracy był wczoraj ksiądz po kolędzie.
Mieszka ona w malutkiej wiosce (16 domów) na skraju dwóch województw.
Pytanie o msze niedzielne bo nikogo z domu nie widuje w kościele, więc pada odpowiedź, że chodzą do miejscowości do której mają kilka razy bliżej, lecz nie jest ona ich parafią.
Wzburzenie księdza było spore, bo dorabiają inną parafię, spytał ile zazwyczaj dają na ofiarę (2zł) więc wykalkulował, że za tą wizytę duszpaszterską powinno w kopercie być 100 zł.
Na pytanie znajomej czy tam jest inny Bóg oburzył się jeszcze bardziej i wyszedł (jak dobrze, że pobłogosławił przed rozmową!), kopertę zabierając niepostrzeżenie.
Każdy ma innego `boga`.

ksieza

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 206 (328)

#33676

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jedzie przed nami samochód, na "naszych", okolicznych rejestracjach. Jako, że do naszego powiatu dobre 200 km, uśmiechamy się, że "swój" przed nami jedzie.
Zadowolenie nie trwało długo.

Na naszej szybie wylądował papierek. Następnie niedopałek. Kartonik od soczku. Paczka po chipsach. Pielucha. Chusteczka. Niedopałek. Puszka po jakimś energetyku. Wszystko sypało się raz z jednej, raz z drugiej strony samochodu.

Myślimy sobie, o wesoła śmieciowa rodzinka jedzie.
Mama robi zdjęcie auta, spisuje dodatkowo rejestracje. Mrugam długimi (właściwie nie wiem po co), dostajemy znów przed samochód nowego śmiecia. Mama dzwoni na policję, ale oni nic nie zrobią, większość obstawia Euro i akurat się nie zajmą sprawą. No okej. Nie pojedziemy za nim, bo musimy na stację benzynową zjechać, auto napić się musi, my również bo gorąco, trudno - załatwimy to inaczej.

Napisałam dzisiaj kilka zdań, wrzuciłam na płytę zdjęcie (akurat uchwyciło jak leci puszka, może trochę rozmazane bo telefonowe, ale jest). Jutro wybieram się do lokalnej gazety, mam nadzieję, że zgodzą się zamieścić artykuł o "śmieciarzach" reprezentujących powiat i województwo.
Nie toleruję takiego zachowania, człowiek rozumny by pozbierał wszystko w torebkę i wywalił do kosza na stacji czy koło domu. Debil niszczy środowisko.

śmieciowi ludzie

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 839 (987)

#30352

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj wybraliśmy się do miejscowości oddalonej o 70 km na targi ogrodnicze.

Ludzi i samochodów pełno, wjeżdżamy na parking, niestety na środku drogi zatrzymuje się samochód jadący przed nami, kierowca wysiada, spokojnie otwiera bagażnik, odpala papierosa, odbiera telefon - po prostu człowiek niczym się nie przejmuje.
Otwieram więc szybę i proszę o odjechanie na bok, bo nie będę w nieskończoność stać.

- Nie odjadę dopóki żona nie przyjdzie i się nie zapakuję.
- Słucham? Proszę zjechać bardziej na lewo, bo nie będę jeździła po krawężniku i trawie (krawężnik miał co najmniej 20 cm, zaraz za jego krawędzią słup, więc nie miałam możliwości wjechania nawet jakby miał 5 cm, dodatkowo moje zdanie poparli rodzice, w końcu to ich auto).
- Wysiądź, to ja ci przejadę.
- Przejechać to ja panu mogę, piz*ą drogową nie jestem, a zaraz może przyjechać policja i wytłumaczy jak się parkuje i ile za tamowanie ruchu.

Do gówniar nie należę żeby na "ty" się zwracał, w samochodzie 4 kierowców, w tym rodzice po weselu, którzy nie chcieli prowadzić "po wczorajszemu" wtrącają z tyłu żeby zjechał. Ależ skąd. Rodzicielka już miała dzwonić, kiedy przychodzi paniunia w czerwonych co najmniej 12 cm szpileczkach i mini, niosąc malutką doniczkę z wrzosem i wydzierając się do męża, kierowcy z którym miałam wymianę zdań.

- Czemu, uju tak daleko stanąłeś? Nie wiesz, że nie mogę tyle chodzić i dźwigać, bo mnie nogi bolą?!

Dalszego dialogu nie będę przytaczać, powiem tylko, że stanął parę metrów za wjazdem na parking, w odległości maksymalnie 20 metrów od bramy gdzie zaczynały się targi, rejestracje miał miejscowe. Ludziom naprawdę chyba za wygodnie...

targi

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 471 (509)

#30371

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miałam dzisiaj krótką "wycieczkę" do miasta. Zostawiłam samochód na parkingu przy supermarkecie.
Wracam z zakupami i mało nie padłam.
Mamusia przewijała swoje dziecko na tylnej szybie samochodu. MOJEGO samochodu (taki typ auta mam, że bardziej pozioma niż pionowa ta szyba).

Stanęła swoim autem za moim w poprzek, miała otwarte drzwi i coś tam grzebała, chyba szukała chusteczek. Maleństwo niespełna roczne, leżało bez pieluszki na gołej szybie, z całą pewnością gorącej bo auto stało w słońcu, zakurzonej na centymetr, bo nie umyłam samochodu. Na klapie od bagażnika zużyta pielucha zawartością w dół.
Zapowietrzyłam się, bo słów mi brakło. Za to mamusia pełno słów miała, między innymi:

-Poczekaj zaraz skończę.
-Nie potrafisz samochodu umyć?
-Weź to wyrzuć. - Wskazując na pieluchę.

Momentalnie się odpowietrzyłam, wzięłam paczkę chusteczek dziecięcych leżących na klapie, wytarłam to co się przykleiło do mojego samochodu i razem z pieluchą wrzuciłam wszystko razem przez otwartą szybę do jej samochodu.
Pobluźniła i z dzieckiem na kolanach, momentalnie odjechała kilkanaście metrów dalej, szokując mnie po raz kolejny w ciągu kilku minut.

parking przy b

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1140 (1172)