Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

czerwony_parasol

Zamieszcza historie od: 3 stycznia 2016 - 14:15
Ostatnio: 2 lipca 2021 - 22:46
  • Historii na głównej: 5 z 14
  • Punktów za historie: 742
  • Komentarzy: 15
  • Punktów za komentarze: 41
 

#88250

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w Anglii i aby było taniej mieszkałam wynajmując pokój w domu, gdzie w każdym taki pokój był jak małe mieszkanko. Tam gdzie mieszkam takie domy nierzadko są spotykane i mieszkałam w kilku takich mając za sąsiadów różne narodowości. Często mówi się, że Polacy za granicą są jeszcze gorsi niż w Polsce i mamy naprawdę dużo stereotypów na temat Rumunów. Mieszkałam z jednymi i z drugimi, a największymi brudasami byli... Anglicy.

Może i po naszych było w koszu na śmieci najwięcej puszek po piwie, ale ani Słowacy, ani Rumuni, ani Polacy nie zostawiali petów byle gdzie. Przy Anglikach petunie rosły na trawniku, na podjazdach, na parkingu, wszędzie... Wyrzucanie patyczków po lodach w krzaki, albo na pobliską ulicę. Hitem było położenie worka ze śmieciami obok śmietnika zamiast do środka, po czym koty/ptaki wybebeszyły śmieci i dopiero prośba właściciela domu sprawiła, że się ruszyli i posprzątali swoje śmieci. Może akurat trafiłam na takich ludzi, ale naprawdę nie rozumiem jak można tak śmiecić...

zagranica

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 141 (149)

#84927

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pisałam historię, wyszedł esej, postaram się streścić.

Byliśmy z facetem w klubie/barze (można powiedzieć, że to taki bar z miejscem do tańczenia chcący uchodzić za klub). Poszliśmy na papierosa do ogródka, ja wróciłam do koleżanek, on jeszcze kończył. Nie wracał 5, 10 minut. Nie martwiłam się, bo czasami pali dwa, czasami zacznie z kimś rozmawiać i się zasiedzi. Po około 20 minutach idę po niego. Nie ma go. Szukam, znajduję siedzącego na ziemi przed barem. Wywalili go.

Niby nic strasznego, przecież jest wiele powodów za co można kogoś wywalić. Oto jak potraktowali mojego faceta:
- kiedy skończyłam palić i weszłam do baru podeszli do niego. Poprosili go o wyjście. Powiedzą o co chodzi na zewnątrz, bo to delikatna sprawa. Mój facet nie jest typem krzykacza i awanturnika, więc spokojnie wyszedł, nie bardzo wiedząc o co chodzi. "Ostatnio pobił managera" i go wypraszają. Czy może iść po klucze (które ja miałam przy sobie)? Nie. Czy ktoś może iść z nim, żeby podejść po mnie? Nie. Czy ktoś może podejść po mnie? Nie. Ogólnie nie będą z nim dyskutować, ma sobie iść. Gdzie, skoro nie ma kluczy?

Czy mój facet pobił managera? Nie.
Czy mój facet był pijany? Nie.
Zdążyliśmy wejść, zamówić po drinku i wypić kilka łyków, a od tego człowiek się nie upija.
Może wyglądał źle? Koszula i jeansy? Nie wiem.

Wisienka na torcie. Mój facet jest niepełnosprawny. Chodzi o lasce nie dlatego, że ładnie wygląda, ale dlatego, że musi. Jest wysoki, ale chudy. Ostatnio byliśmy tam w styczniu, nie było żadnych incydentów. Normalnie się bawiliśmy. Sam tam nie chodzi, bo poza tym, że jesteśmy razem, to dodatkowo jestem jego opiekunem.

Wyrzucili niepełnosprawnego faceta, bez powodu, bo i nikogo nie pobił, ani się nie awanturował, ani nie był pijany, byliśmy w środku z 15 minut, zanim poszliśmy na papierosa. Dodatkowo nie dali mu możliwości powiadomienia opiekuna o tym, że jest ma zewnątrz.
Czemu siedział na chodniku, a nie stał? Nie może długo stać.

Dzisiaj idziemy do managera wyjaśnić sytuację i jeżeli "nie da się", to ... Będzie ciąg dalszy i nie odpuścimy. I nie chodzi o wyrzucenie, bo wiem, że mogą wyprosić, "bo tak". Chodzi o brak możliwości powiadomienia mnie. A wystarczyło, aby któryś z panów ochroniarzy poszedł z nim po mnie. Nawet nie miał kluczy, aby iść do domu.

zagranica bar klub

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 132 (144)

#84786

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zaczęłam pracować jako opiekun osób niepełnosprawnych fizycznie i/lub upośledzonych umysłowo. Pod opieką są osoby i niewidome i autystyczne. Praca polega na przyjściu do czyjegoś domu i pomaganie w prostych czynnościach, lub opieka. Ludzi autystycznych jest sporo, kontakt z nimi jest różny. Część z nich trzeba powoli uczyć na nowo interakcji międzyludzkich. Co jest piekielne? Rodzice i część "domów opieki".
Poznałam jedną z naszych podopiecznych. Aktualnie samodzielnie mieszkająca kobieta, która ma 28 lat, a trafiła do nas jak miała 16.

Historia nieciekawa, jako dziecko autystyczne nie potrafiła wyrazić emocji, nikt jej nie potrafił, albo nie chciał zrozumieć, rodzice mają inne dzieci, którymi się zajmowali, a że nie potrafili do niej dotrzeć, ona schodziła na dalszy plan. Przez to większość okazywanych emocji było negatywna. Dziecko krzyczy, więc dostaje to, czego chce, aby "było cicho. Nim była starsza, tym krzyki i agresywne zachowanie było coraz większe, aż w końcu rodzice nie dawali rady. Ośrodki karały za złe zachowanie izolacją, albo przywiązywaniem pasami. W końcu trafiła na nas. Opiekunowie zaczęli ją uczyć, że jeżeli będzie się źle zachowywać, to nie dostanie żadnej uwagi, ani tego co chce (przeciwieństwo wcześniejszych przyzwyczajeń). Wspierali dobre zachowanie, ktoś w końcu pokazał jej jak można z kimś rozmawiać i spędzać czas.

Teraz potrafi się porozumiewać, potrafi powiedzieć co chce, czego nie chce. Nie jest agresywna. Wystarczyła cierpliwość i normalne podejście. Interakcja z nią, a nie obok niej. Dużo ludzi tego nie rozumie, a dodatkowo jeszcze można znaleźć ośrodki, w których gapienie się w telewizor jest jedyną "rozrywką". Nie ma żadnych interakcji z personelem poza podaniem posiłków i leków.

Nie wiem, co chcę osiągnąć tym wyznaniem, ale może ktoś pomyśli, o tym, że warto traktować normalnie ludzi niepełnosprawnych, a poświęcić więcej uwagi tym, którzy potrzebują jej więcej.

Szpitale i domy opieki

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 102 (108)

#84503

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jest coś, co mnie denerwuje i jestem tego świadkiem, a nie za bardzo jest co z tym zrobić. Praca za granicą.

Pracuję na magazynie i efektywność mojej pracy wyliczana jest tak, że mam zamówienie, w nim kilka pozycji, które muszę zebrać - i liczy się ilość pozycji na godzinę. I teraz jest taki problem, jeżeli zamówienie ma 1 pozycję, to jest "złe", bo muszę iść po zamówienie, iść po tę jedną pozycję i oddać zamówienie, więc lepiej jest, kiedy mam jedno zamówienie z 10 pozycjami, niż 10 zamówień po 1 pozycji.

Jak to wygląda w praktyce? Podchodzę do miejsca, gdzie pobieram zamówienia i wybieram takie, które mają dużo pozycji, aby wyrobić normę. Logiczne, prawda? Co mi w takim razie przeszkadza?

Przyjeżdżają nowi ludzie, chcą się wykazać, pracują bardzo dobrze, bo w ich kraju jakby nie robili szybko, toby ich wywalili, albo są to osoby, które boją się, że jeżeli nie będą ciężko pracować, to ich wyrzucą z pracy.

Tutaj standardy są troszeczkę inne i dbają o zdrowie i kondycję pracownika. Aby zrobić zamówienie, biorę pudło albo dwa na wózek. Ciągnę wózek za sobą, a do pudełek wrzucam kolejne pozycje. Pod koniec najczęściej takie pudełko jest ciężkie, więc, aby nie podnosić pudełek, wypycha się je w odpowiednim miejscu.

Nowi ludzie, którzy chcą się wykazać, biorą nie tylko 2 pudła na górę wózka, ale też dwa na dół, bo jest tam miejsce, a jak są zamówienia w małych pudełkach, to do każdego dużego włożą po małym i tak na jednym wózku mają aż osiem zamówień. Oczywiście wybierają te "duże" zamówienia i w sumie mają ze 100 pozycji, które zrobią w godzinę.

Dlaczego mi to przeszkadza?

Jeszcze pół roku temu normalne było brać 2-3 pudełka, bo podnoszenie ich z dołu jest naprawdę ciężkie i można łatwo nadwyrężyć plecy. Związane jest to z bezpieczeństwem pracy.

Teraz, jak 3 osoby wezmą po 8 zamówień, to zostają te "złe" albo dużo trudniej jest trafić na "dobre", więc, aby była norma wyrobiona, trzeba brać po 6-8 pudełek, aby nie "marnować" czasu na zamówienia z jedną pozycją.

Ktoś mógłby powiedzieć: "pracuj szybciej i nie narzekaj" i owszem, też mogę brać po osiem pudełek, przy okazji wybierać te z największą liczbą pozycji i wyrabiać normę. Problem leży w tym, że nie mamy wglądu w nasze wyniki, chyba że każdy indywidualnie się wypyta i jak szef będzie miał je pod ręką, to akurat nam powie. Dodatkowo szefostwo zobaczy, że skoro X może robić szybciej, to czemu wszyscy tak nie mogą?

No i tu trafiamy w błędne koło. Praca w danym tempie, przychodzi kilka osób robiących szybciej, pojawiają się nowe normy, kolejni nowi, co robią jeszcze szybciej i nowsze normy.

Ludzie sami sobie utrudniają pracę, która już i tak jest ciężka, a przez takie osoby staje się jeszcze cięższa.

zagranica praca

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 57 (131)

#82700

przez (PW) ·
| Do ulubionych
To jest moja odpowiedź na historię piekielni.pl/82664.

Pracowałam kiedyś na infolinii. Tajemnica różnych ofert jest taka, że w salonie będzie co innego, na infolinii inna promocja a przez internet też inna promocja. Bardzo możliwe, że w salonie takiej opcji nie było, albo był nowy pracownik, który po prostu się nie znał. Ewentualnie było jakieś ciśnienie na umowę, ale z doświadczenia wiem, że jak klient zaczyna rezygnować z droższych warunków, to "nagle" znajduje się jakaś promocja.

Promocje często są "indywidualne". Może to za dużo powiedziane, ale może być tak, że Nowakowa spod czwórki to ona ma HBO za 0 zł na pół roku, a ja tylko na 3 miesiące, no chcą oszukać! Nie chcą, ale w systemie czasami pojawia się coś ekstra i można to zaproponować.

Autorce wyznania radzę też dopytać się o warunki tego pakietu za pięć złotych, bo może być tak, że promocja trwa 3 miesiące, a potem zacznie kosztować 25 złotych.

A jak już piszę doświadczenia "z drugiej strony", to na pewno spotkaliście się z sytuacją typu: "na infolinii mnie oszukali, powiedzieli, że super pakiet za darmo dostanę, a nagle rachunek po pół roku sięga kosmosu". Jak wygląda to naprawdę? Pracownik jest w obowiązku przeczytać zasady działania danej promocji, a kto zawierał umowę przez telefon ten wie, że to jest długie, zawiłe i mało kto tego słucha, tylko wyraża zgody. Umów też mało kto czyta, a podpisuje się nową umowę, bo już w salonie ustalane są szczegóły przez ostatnie 30 minut, to teraz trzeba czytać te kilka stron A4? Czytanie umów i słuchanie tego co nawija konsultant jest tak częste jak kupowanie licencji do win.rar'a. Naprawdę, nie było możliwości, aby nie wspomnieć, że promocja jest na czas określony. Akurat z naszej placówki można było wylecieć, jeżeli oszukiwało się klienta.

Moja ostatnia rada.
Klient chce pakiet sportowy. Patrzymy się wsystem i ma trzy albo nawet cztery opcje. Bez promocji, z promocją, promocją numer dwa i mega promocją. Konsultant ma przedstawić najdroższą opcję. Za drogo? Akurat mamy promocję dla Pana! Po co wspominać, że może być jeszcze taniej? Jak cena odpowiada to niech ma, jeżeli nadal kręci nosem, to "poszukamy" czegoś lepszego. Rada jest taka: zależy wam na czymś ekstra? Policytujcie trochę, nie zawsze, ale często są promocje, a czasami nawet jest ich kilka. Rekordzista nie płacił za dodatkowe kanały ze dwa lata, ale jak to osiągnął, tego nie wiem.

Może mało piekielne, ale mam nadzieję, że przydatne informacje.

Praca

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (189)

1