Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

daszek

Zamieszcza historie od: 5 października 2011 - 15:24
Ostatnio: 19 listopada 2013 - 13:35
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 752
  • Komentarzy: 133
  • Punktów za komentarze: 683
 
zarchiwizowany

#18250

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio przypomniała mi się historia sprzed kilku miesięcy.
Wychodząc w jakże cudowny poniedziałkowy poranek do kołchozu, jedyną czynnością jaka ratowała mnie przed rytualnym samobójstwem, był papieros. "Och, słodka nikotyno. Tylko ty jesteś w stanie sprawić bym nie przegryzł dziś tętnicy szyjnej mojemu przełożonemu." Tak pomyślałem. Naiwność...
Nie powiedziałbym że jestem człowiekiem który jest uporządkowany i cały swój dzień wykonuje wg. grafiku. Właściwie to bardzo mi od takiego stanu daleko. Jednak poranny fajek ma swój rytuał. Autentycznie - zawsze rozpalam go w dokładnie tym samym miejscu, przechodząc z nim tyle a tyle metrów, zatrzymując się w dokładnie tym samym miejscu i kończąc go przy ślicznym śmobrze z popielniczką. Tak było i tym razem. Jednak komuś musiał się mój rytuał wyraźnie nie spodobać. Naszej ukochanej straży miejskiej (tak, nazwę instytucji przedstawiłem małymi literami celowo, jako że zabieg odwrotny zazwyczaj przedstawia szacunek. Ale w tym wypadku...). Zatem gdy spokojnie delektowałem się moją ulubioną trucizną (każdy ma swoją...), zza pleców, niczym ninja, pojawił się ON. Postukał mnie swoim serdelkiem pełniącym rolę palca i ukazał swe lico.
Mały ustęp. Nie będę udawał że pałam szacunkiem do tej instytucji. Naprawdę nie. Daleko mi do uogólniania, ale opinie zbiera się na podstawie doświadczenia. A doświadczenia z instytucją sm miałem zawsze wyjątkowo nie sprzyjające wzrostowi szacunku.
Tak czy inaczej, wspomniany ninja, był chodzącym stereotypem tępego buraka któremu szkoła nie sprzyjała. Małe świńskie oczka - puste niczym afrykańska studnia, dwie dziury zamiast nosa (co by uzupełnić wizerunek tego jakże inteligentnego zwierzęcia - z całym szacunkiem dla świnek) i kaban jak u Elvisa w latach późniejszych. Liczyłem na głośny kwik, z ewentualnym chrumkaniem, ale osobnik ów przemówił.
(SM) - Gdzie pali ?! Dowód osobisty ! Mandat będzie !
Zaskoczony zarówno aparycją stojącej przede mną kreatury, jak i treścią wypowiedzi, chcąc nie chcąc parsknąłem mimo woli krótkim śmiechem.
(SM) - Coś cię śmieszy ?!
(J) - Nie nie... kawał sobie przypomniałem.
(SM) - To opowiedz ! Też się pośmieję !
(J) - Czarny humor - wątpię żebyś zrozumiał.
(SM) - Wódki nie piliśmy ! Nie jestem z tobą na "ty" !
(J) - Na tematy służbowe możemy porozmawiać kiedy indziej. Chcesz pan czegoś ?
(SM) - Na przystanku tramwajowym się nie pali ! Mandat będzie.
Hmmm. Faktycznie stoję obok przystanku tramwajowego. Ale wyraźnie widzę że buty me stoją na chodniku który jest z przystankiem połączony (niektóre przystanki w Warszawie są wyłożone charakterystyczną kostką w różnych kolorach. Łatwo je odróżnić od przylegającego chodnika dla pieszych).
(J) - Na przystanku owszem, ale chodniki dla pieszych takim prawem obięte nie są.
(SM) - Kawałek stopy ci na przystanek wchodzi !
Wzrok w dół. Caramba ! Faktycznie ! Mniej więcej kawałek pięty lewego buta przekroczył magiczną strefę zakazu palenia. Swoją drogą chyba dlatego że odwróciłem się do Oficera Porky′ego (tak go nazwałem w myślach - czułem że zostaniemy przyjaciółmi)
(J) - No to faktycznie mamy problem... Ale ja mandatu nie przyjmuję. Trzeba będzie powiadomić kolegów z Policji. Na pewno wzbudzisz pan szacunek na dzielni swoją brawurową akcją.
Oficer Porky otworzył ryjek wydając z siebie jakieś niekontrolowane wymioty werbalne, wychrumkując coś na temat kolegi w porkymobilu. Niestety nie miałem czasu poczekać na posiłki bo przyjechał mój tramwaj. Zgasiłem grzecznie papierosa i pojechałem w siną dal.
Oczekują oczywiście głosów oburzenia, jako że straż miejska to przecież tak ważna instytucja. Nie. Po prostu nie. Każdy kto tak twierdzi absolutnie nigdy nie miał z nimi bezpośrednio doczynienia. Są oni absolutną definicją słowa pasożyt. Ale doceniam fakt że ktoś postarał się żeby zapewnić pracę tym dla których matura (albo i nawet nie...) była bolesnym wspomnieniem.

straż mięsna

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 118 (310)

1