Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

doktorek1

Zamieszcza historie od: 12 lipca 2012 - 18:56
Ostatnio: 20 września 2015 - 15:30
O sobie:

Dr hab. n. med., ze specjalizacją z chirurgii ogólnej i urologii (certyfikat EBU). Obecnie pracuję na stanowisku ordynatora klinicznego oddziału chirurgii ogólnej pewnego szpitala wojewódzkiego.

  • Historii na głównej: 3 z 5
  • Punktów za historie: 3457
  • Komentarzy: 65
  • Punktów za komentarze: 389
 
zarchiwizowany

#52198

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czasami przez pewne zachowania ludzi dochodzę do wniosku, że szczyt głupoty został osiągnięty, niestety za każdym razem się mylę. Dzisiaj właśnie taka historia.
Miałem dziś dokonać resekcji fragmentu jelita grubego z wyprowadzeniem kolonostomii (wytworzenie przetoki jelitowej). Ponieważ w moim szpitalu pracują pielęgniarki szkolące się na instrumentariuszki, właśnie taka osoba miała mi podawać narzędzia podczas zabiegu. Dla ułatwienia nazwijmy ją Kasia. Oczywiście nadzorowała ją doświadczona koleżanka, która miała nie brać udziału w podawaniu narzędzi, dopóki nie będzie to zagrażało życiu lub zdrowiu pacjenta. Uważam, że dla lekarza równie ważne jak leczenie ludzi jest kształcenie nowej kadry medycznej nie miałem żadnych obiekcji cod o tego faktu. Uwierzcie mi, że są lekarze, którzy mają znaczne problemy ze szkoleniem kadry.
Przechodząc do sedna. Do pewnego momentu operacji instrumentariuszka nie sprawiała żadnych kłopotów ot zwykła praktykantka, może trochę zbyt powolna, ale do rutynowego zabiegu jej szybkość podawania narzędzi wystarczy. W pewny momencie poprosiłem o klem De Bakeya, należący do kelm’ów miękkich wykorzystywanych do zamykania światła jelit i naczyń krwionośnych. Instrumentariuszka omiata wzrokiem tackę z narzędziami jednakże nic nie podaje. Zdążyłem już zlokalizować narzędzie i nadal czekam żadnej reakcji. Pomyślałem, że może dziewczyna pogubiła się trochę i aby jej ułatwić pracę poprosiłem o klem Satinsky’ego dostałem zacisk naczyniowy w tym momencie wtrąciła się doświadczona instrumentariuszka i podała właściwe narzędzie. Zauważyłem że pani Kasia szykuje się do opuszczenia sali operacyjnej. Pomyślałem, że tak łatwo to nie będzie. Postawiłem ją trochę przepytać . Nadmienię, że jeżeli operacja przebiega planowo rozmowa nie utrudnia, a wręcz ułatwia zabieg, więc normalnością są rozmowy prowadzone w trakcie operacji.
[J] – Ja [K]- instrumentariuszka
[J]- Pani Kasiu proszę jeszcze nie wychodzić. Proszę podejść bliżej. Co to się dzisiaj stało?
[K]- Ale panie doktorze, bo mi się zawsze klemy i zaciski mylą.
Powiem szczerze, że w mojej około 30 letniej karierze pierwszy raz spotkałem się z taką odpowiedzią i nieodpowiedzialnością .
[J]- Nie wiem czy pani sobie zdaję sprawę z tego, że od tej wiedzy zależy życie i zdrowie ludzkie. I ta rażąca niekompetencja może się kiedyś skończyć bardzo źle. Może pani opuścić salę, wrócimy do tej rozmowy jutro.
Gwoli wyjaśnienia, w tym przypadku nie zaistniało zagrożenia życia pacjenta, ale w przypadku krwotoku z żyły głównej dolnej przez którą przepływa kilka litów krwi na minutę (zważywszy na fakt, że do wstrząsu hipowolemicznego dochodzi po utracie 1,5 litra krwi) stanowi to już poważne zagrożenia życia.
Warto nadmienić, że aby rozpocząć ubieganie się o tytuł instrumentariuszki należy przepracować dwa lata na bloku operacyjny.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (259)
zarchiwizowany

#35598

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ponieważ jest to moja pierwsza historia najpierw się przedstawię. Jestem lekarzem - chirurgiem ogólnym. Długi okres czasu pracowałem w szpitalu klinicznym, ale ponieważ mój teść poważnie się rozchorował moja żona (też lekarz) nalegała abyśmy przeprowadzili się do naszego rodzinnego miasta. Byłem lekko oporny, gdyż wiedziałem, że będę musiał pracować w małym źle wyposażonym szpitalu, jednakże po namowach mojej lubej i moich rodziców (też tam mieszkają) tuż po zdanej "dwójce" z chirurgi przenieśliśmy się do miasteczka. Historia to pochodzi z pierwszego tygodnia mojej pracy.

Dziś opiszę dwie piekielne historie, które wyadrzyły się jednego dnia.

Jestem krótko widzem bez okularów widzę bardzo słabo, w szpitalu na wszelki zawsze mam drugą parę okularów. (ważne dla historii)

Ten dzień był bardzo pechowy. Gdy tylko wstałem z łóżka zniszczyłem sobie okulary. Jak powiedział Robert Górski "Jak ktoś ma pecha to i w bananie pestkę znajdzie". pomyślałem sobie no trudno po omacku i z pomocą żony jakoś wybrałem się do pracy. Z wiadomych przyczyn nie mogłem jechać samochodem. Wybrałem komunikację miejską. Nie korzystam z niej często, więc nie znałem rozkładu jazdy autobusów. Udawszy się na przystanek kupiłem bilet i poprosiłem starszą panią, aby mi pomogła.
[Ja] Przepraszam nie mam okularów, a bez nich słabo widzę, czy może mi pani powiedzieć, która linia jedzie do szpitala?
[SP] Nie widzi pana? Jaka szkoda! Darmozjadom pomagać nie będę!
Po chwili podszedł do mnie jakiś chłopak i podał mi numer autobusu. Jakoś dotarłem do pracy, w pokoju lekarskim znalazłem swoje "oczy" i mogłem już normalnie funkcjonować.
Na rano miałem rozpisany zabieg, więc zająłem się przygotowaniem do operacji. Po zabiegu miałem chwilę przerwy, więc delektując się kawą czytałem jakieś czasopismo medyczne. Wtem do pokoju wpada pielęgniarka i mówi, że jestem proszony na izbę jacyś chłopcy postanowili ujeżdżać byka, niestety jeden z nich został strasznie poturbowany (cud, że był przytomny). W usg widoczne pęknięcie wątroby - natychmiastowe wskazanie do operacji. No cóż trzeba działać. Poprosiłem kolegę, aby mi asystował do zbiegu z ociąganiem (sic!) ale się zgodził. Wątroba miejscami wyglądała jak zmiksowana. Wywiązał się dialog między mną a instrumentariuszką [IN}.
[Ja] Poproszę kleszczyki naczyniowe i pęsetę anatomiczną
[IN] Wie pan kleszczyki pożyczyłam Halince (inna instrumentariuszka) bo nie miała czym spiąć chust operacyjnych.
Ja zbierając szczękę z podłogi krzyczę do instrumentariuszki
[Ja] CZY PANI JEST POWAŻNA? MYŚLI PANI? TO JEST SZPITAL NIE PRZEDSZKOLE TU NIE POŻYCZAMY SOBIE ZABAWEK TU TRZEBA MYŚLEĆ
JA NIE MAM CZYM ZAMKNĄĆ NACZYNIA BO HALINKA NIE MIAŁA BACKHAUS′ÓW (kleszcze do chust)
[IN] Dobrze przecież nic się nie stało, więcej nie będę.
W tym momencie moja wściekłość sięgnęła zenitu. w ostrych słowach poprosiłem panią o opuszczenia sali i zabroniłem jej przychodzić na moje zabiegi. Wolę sam podawać sobie narzędzia niż pracować z tą kobietą. Operację udało mi się doprowadzić do końca z nowym pełnym zestawem narzędzi i inną instrumentariuszką
Ponieważ od tego incydentu zależało życie tego chłopaka o całej sytuacji poinformowałem dyrektora, a pani instrumentariuszka została dyscyplinarnie zwolniona.

Wybaczcie niedociągnięcia, gdyż historię tę piszę na drugiej dobie dyżuru.

służba_zdrowia

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 319 (391)

1