Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

edzia1964

Zamieszcza historie od: 2 maja 2011 - 12:59
Ostatnio: 20 lipca 2011 - 16:53
O sobie:

Zalogowałam się dzięki synowi. Chyba zostanę dłużej ;) Uwielbiam piekielnych!

  • Historii na głównej: 2 z 5
  • Punktów za historie: 1198
  • Komentarzy: 6
  • Punktów za komentarze: 72
 

#13433

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem będzie o chamskim kliencie pizzerii. Słowem wstępu, luby mojej siostrzenicy waży 116 kg, a mimo to jest dla niej najprzystojniejszym facetem na świecie. Jakiś czas temu wybrali się na pizzę do jednego z lokali popularnej sieci restauracji. Przemek poszedł złożyć zamówienie, następnie, oczekując na jego realizację, Marta udała się po szklanki do napoju. Wówczas na horyzoncie pojawił się nachalny amant.
Amant: Sama jesteś, kociaku?
Siostrzenica: Jestem z chłopakiem. Żegnam.
Gdyby nie to, że cała obsługa była chwilowo zajęta, Marta zapewne wzięłaby szklanki i wróciła do stolika. Niestety...
Amant: Oj, każda laska tak mówi.
Siostrzenica: Proszę bardzo, tam siedzi mój chłopak.
Wskazała miejsce.
Amant roześmiał się.
Amant: Co? Z tym tłuściochem chodzisz? Nie stać cię na nic lepszego? Ja bym ci pokazał prawdziwy raj.
Siostrzenica: Dziękuję bardzo, ale nie skorzystam.
Amant: Nie bądź taka... Chcesz całe życie prowadzać się z takim rozlazłym hipopotamem? Przez ten brzuch to on nie widzi nawet co ma w majtkach, a pewnie niewiele. Chcesz się z takim bzykać?
Tego już było za wiele.
Siostrzenica: Przemuś! Pamiętasz jak rano marudziłeś, że nie nie ma komu w mordę dać?
Przemek rzecz jasna nie jest agresywny, ale zrozumiał, o co Marcie chodziło. Podniósł się z miejsca i zrobił minę pod tytułem "Jak ja ci zaraz...". Spojrzał na natręta z obrzydzeniem, a biedny chłopaczyna... chyba przeraził się na widok jego postury w całej okazałości, bo czmychnął do swojego stolika i więcej do Marty nie podszedł. I słusznie, bo bez korepetycji z uwodzenia dziewcząt nie ma co nawet próbować.

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 707 (833)

#9101

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja pierwsza historia będzie o piekielnym sprzedawcy, a właściwie sprzedawczyni. Jeszcze przed świętami wybrałam się do sklepu papierniczego z zamiarem zaopatrzenia dzieciaka w czarne długopisy i tym podobne gadżety dla maturzysty.
- Poproszę linijkę, cyrkiel i trzy czarne długopisy.
Z cyrklem i linijką problemów nie było, ale kto by uwierzył, że pokłóciłam się ze sprzedawczynią o... długopis? Artykuły w sklepie były schowane za specjalną szybką, toteż nie mogłam wybrać sama. Sprzedawczyni wyjęła kilka długopisów.
- Najlepsze, jakie mamy. Ten kosztuje 14,50 – powiedziała.
- Ile?
- 14,50, ale to naprawdę dobry długopis, z wymiennym wkładem.
- Proszę pani, ja proszę o najzwyklejszy, najtańszy długopis. To nie jest prezent urodzinowy, tylko wymóg maturalny, więc...
- Ale ładnie pisze. Cienko, nie rozmazuje się.
- Myśli pani, że na maturze oceniają jakość wkładów do długopisów? Poproszę coś taniego.
- O, to może ten. 8,50, a niczym się od tamtego nie różni.
- Ile razy mam powtarzać, że...
- To inwestycja na lata!
- Mój syn książek nie pisze, więc taka inwestycja to wyrzucone pieniądze. Poproszę zwykły długopis za góra dwa złote.
- Jak pani sobie życzy, ale te taniochy są beznadziejne, wstyd takie coś nosić.
- Poproszę trzy te „taniochy” i kończymy temat.
- Echhh…
Sprzedawczyni mruknęła coś, co brzmiało jak „uparta baba”, ale w końcu podała mi trzy zwykle długopisy za 2,20.
- Niech pani nie myśli, że ja panią próbuję naciągać. Dbam o dobro klienta.
- Dbanie o dobro klienta to wydawanie mu takich towarów, jakich sobie życzy, czyż nie?
- Oczywiście, oczywiście...
- Zatem dziękuję za zrozumienie.
- Ale... na pewno pani nie chce któregoś z tych porządnych długopisów?

papierniczy

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 490 (630)

1