Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

edzia1964

Zamieszcza historie od: 2 maja 2011 - 12:59
Ostatnio: 20 lipca 2011 - 16:53
O sobie:

Zalogowałam się dzięki synowi. Chyba zostanę dłużej ;) Uwielbiam piekielnych!

  • Historii na głównej: 2 z 5
  • Punktów za historie: 1198
  • Komentarzy: 6
  • Punktów za komentarze: 72
 
zarchiwizowany

#13441

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jeszcze jedna historyjka o mojej siostrzenicy i jej chłopaku, a właściwie o samym chłopaku. Przemek jest strasznym dowcipnisiem. Gdy miał 15 lat i siostra wyciągnęła go na zakupy, nudził się okropnie i zrobił coś, za co natychmiast zakwalifikowano go do grupy piekielnych klientów. Dzisiaj, po blisko 5 latach można się z tego tylko śmiać.

Gdy siostra Przemka przymierzała, jak wspomina, "setny sweterek z rzędu", chłopak zgarnął z wieszaka sukienkę w kwiatki w rozmiarze XL (już wtedy był dobrze zbudowany) i wślizgnął się do pustej kabiny obok. Sprzedawczyni była akurat zajęta inną klientką. Nagle podszedł do niej Przemuś ubrany w ową sukienkę, spod której wystawały potężne, włochate nogi. W ręce trzymał coś, co okazało się krótkim topem, dla odmiany w rozmiarze nie większym niż S.
- Hm? - spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
- Słucham?
- Hm? - powtórzył.
- Ale o co pani... panu chodzi?
- Hm, bo ja... chciałem tylko spytać, czy według pani ja się w to zmieszczę.- Pokazał jej top.
Nie odpowiedziała nic poza krótkim "Jezu...".

O dziwo, to szalone dziecko wyrosło na całkiem porządnego mężczyznę.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 194 (236)
zarchiwizowany

#13150

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dwadzieścia pięć lat temu, będąc studentką, nie posiadałam jeszcze prawa jazdy, w związku z czym na uczelnię dojeżdżałam autobusem. Pewnego dnia wsiadłam do przepełnionego pojazdu, ale czułam się tak źle, iż musiałam natychmiast usiąść. Nieśmiało poprosiłam jedną panią, aby przesunęła swoje zakupy, żebym mogła spocząć na miejscu praktycznie wolnym. Spotkałam się niestety z niekulturalną odmową.
- Zjeżdżaj paniusiu, ja byłam tu pierwsza! Jak taka chora, to po cholerę autobusami jeździsz?!
Tak się złożyło, że dwa lata później wyszłam za mąż za niezbyt bogatego, ale szanowanego przez znajomych prawnika z doktoratem. Najwyraźniej owa pani znała go, bo gdy jakiś czas później oczekiwałam dziecka (ósmy miesiąc) i jechałam z mężem autobusem do szpitala, uśmiechnęła się na nasz widok:
- Och, pan Szymek i jego szanowna małżonka! Widzę, że niedługo będzie wasz szczęśliwy dzień. Proszę, siadajcie, przecież nie może pani stać w takim stanie.
Do dzisiaj nie wiem, czy potraktowała mnie uprzejmie ze względu na męża, czy tylko dlatego, że akurat byłam w ciąży.

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 53 (137)
zarchiwizowany

#9117

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pięć lat temu moje jedyne dziecię poważnie zachorowało. Syna przez całą noc męczył kaszel, rankiem doszła wysoka gorączka, dreszcze i duszności, w końcu biedak ze śmiertelną powagą oświadczył, że "umiera".

Zapisałam więc młodego do lekarza; pominę już fakt, że w rejestracji zrobili nam ogromną łaskę, gdyż jakoby wszystkie miejsca były już zajęte. Kolejka jak w peerelowskim sklepie, głównie matki z małymi dziećmi. Okazało się, że pan doktor wychodził z gabinetu i sam wybierał sobie, którego pacjenta przyjmie wcześniej, a którego później. Co z tego, że zapisywano na godziny?

Pierwszeństwo miały zawsze najmniejsze dzieciaki, z czego wydedukowałam, że lekarz przyjmuje według wzrostu i ja z moim 14 - latkiem jeszcze sobie poczekam. Wróćmy do "peerelowskiego sklepu"; idealne porównanie, gdyż... siedzieliśmy tam na darmo. Doktorek stuknął syna dwa razy słuchaweczką, powiedział, że to lekka infekcja i kazał odpoczywać oraz zażywać witaminę C. Następie przeprosił i oznajmił, że czekają na niego inni mali (z akcentem na "mali") pacjenci.

Wróciliśmy do domu, chłopak się położył... Wieczorem gorączka wzrosła jeszcze bardziej, rankiem młody nie był w stanie podnieść się z łóżka i nie zdziwiłabym się, gdyby jego kaszel słyszeli wszyscy sąsiedzi w promieniu stu metrów. Mąż zawiózł go na pogotowie i dopiero wtedy ktoś raczył zapytać nas, zszokowanych i przerażonych rodziców:
- Jak można było tak długo zwlekać?! Z tym zapaleniem płuc trzeba było od razu do nas!

piekielni doktorzy

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 230 (254)

1