Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

eprilway

Zamieszcza historie od: 7 września 2010 - 12:27
Ostatnio: 11 lutego 2013 - 22:52
  • Historii na głównej: 2 z 8
  • Punktów za historie: 857
  • Komentarzy: 5
  • Punktów za komentarze: 21
 
zarchiwizowany

#47038

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W nawiązaniu do historii studniówkowych opowiem o mojej. Moim problemem był koszt i miejsce, a brak partnera. Moja ówczesna „przyjacółka” powiedzmy Ala problemu takiego nie miała. Wiecznie była z jakimś chłopaczyną każdy z nich był jedną-prawdziwą-na wieki miłością. Wyszło, więc, że na moją studniówkę miałam pójść ze znajomym-znajomej;) Aby oswoić się ze sobą przed studniówką spotkaliśmy się 2-3 razy jakaś pizza, bilard, aby trochę poznać się. Oczywiście po każdym spotkaniu z zachwytem opowiadałam o nim Ali, jak On miły, przystojny, zabawny, więc bardzo dobrze wiedziała, że chłopak mi się podoba. Studniówka była miła, chłopak bardzo dobrze się ze mną bawił, tańczyliśmy całą noc i rozumieliśmy się bardzo dobrze. W przeciwieństwie do Ali, która nie była zadowolona ze swojego partnera, zamiast tańczyć wolała pół nocy palić papierosy i narzekać. Ala i Ja postanowiłyśmy następnego dnia pójść same na dyskotekę, zrobić sobie poprawiny. Dowiedział się o tym mój partner i chciał iść z nami. Ala się zgodziła, a ja byłam zadowolona i liczyłam, że coś z naszej znajomości wyjdzie. Koniec dyskoteki był taki, że Ala prawie na moich oczach całowała się z Nim, a potem razem wyszli z dyskoteki, beze mnie. Ala kolejnego dnia przeprosiła mnie za to twierdząc, że zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia i go kocha.

Minęło kilka lat i życie potoczyło się dalej. On rzucił Alę po 2-3 m-cach bycia razem. Nie mam do Niego żalu, nic mi nigdy nie obiecywał. Ale Ali wybaczyć nie mogę i kiedy o tym myślę jest mi smutno. Tak po prostu.

przyjaciółka

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (34)
zarchiwizowany

#44209

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jeśli chodzi o prawo jazdy to cały mój kurs był niestety piekielny. Prawo jazdy robiłam w szkole Pablo i nikomu jej nie polecam. Wydawała mi się na początku super-ekstra i tak było do momentu zaczęcia jazd z instruktorem.
1. moja pierwsza jazda, eprilway podniecona i skacze z radości. Mój instruktor okzał się malolatem ok. 5 lat starszym ode mnie, któremu wybitnie się nie chciało pracować. Zaczynając od tego że nie odpowiedział nawet na moje dzień dobry. Jaka kolwiek próba nawiązania luźnej gadki padała, więc przez 2 godziny jeźdźiłam bez słowa z mojej strony, a ze strony instrutora: „jedź”, „stój”, „skęcamy”, „źle” itp. Przy czym to ostatnie padało często.
2. po jakich kilunastu godzinach miałam autentyczną chęć rzucić w diabły ten kurs, ponieważ było to dla mnie nieprzyjemne i stresujące. Zaczęłam od zmiany instruktora i zaczęłam jeździć z szefem tej szkoły. To już był w ogóle dla mnie horror, instruktor cały czas mnie krytykował w mało subtelny sposób przez co z jazd wracałam do domu z zapłakanymi oczami.
3. Z 3 innymi instruktorami jeździło mi się dla porównania dobrze, atmosfera była miła i nie popełniałam dużo błędów.
4. Po wyjeżdżeniu trzydziestu kilku godzin przyszedł egzamin wewnętrzny. Sens i przebieg tego egzaminu dobrze odzwierciedla historia araya http://piekielni.pl/44169. Zdawałam ten egz 2 razy. W moim mieście jest skrzyżowanie na osiedlu domów jednorodzinnych, które jest niesamowicie podchwytliwe i trzeba wiedzieć gdzie stanąć żeby nikomu nie utrudnić jazdy, a żadnych pasów nie ma. Jeździłam po tym skrzyżowaniu ze wszystkich strony z 5 razy do momentu gdy już bardziej ze stresu niż braku wiedzy popełniłam na nim błąd. Egz ten był z szefem szkoły… Mój egzamin trwał też dłużej niż innych kursantów. Po 2. niezdaniu egz wew, zabrałam dokumenty i przeniosłam się do innej szkoły, gdzie miałam cudownego instruktora, dzięki któremu zdałam prawo jazdy i nabrałam więcej wiary w siebie za kółkiem.

p.s. nie jestem jedyną niezadowoloną osobą z tej szkoły.
p.s.2 w tej szkole była "promocja", że jeżeli ktoś zda egz wewnętrzny za 1. razem ma opłacony 1. egzamin państwowy. Możecie zgadywać ile takich osób było.

prawo jazdy

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (23)
zarchiwizowany

#44034

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Miska2012 http://piekielni.pl/43880 przypomniała mi, że także byłam w tym roku na Targach Pracy. Tak jak i u Miśka akcja szeroko reklamowana, reklama w radio, na bilbordach i plakatach. Ponieważ aktywnie szukam pracy postanowiłam się z chłopakiem wybrać. Myślę, że na takich targach byłam pierwszy i ostatni raz.

Mimo, że hala targów jest ogromna i parking także, targi zostały zorganizowane gdy na ¾ parkingu były jakieś wykopy, koparki itp. Trzeba więc było samochód zostawić daleko i iść nieistniejącą drogą, przeciskać się między zaparkowanymi samochodami, uważać na wyjeżdżające samochody i iść po błocie, bo nie było żadnego wydzielonego chodnika.
Stoisk było dość dużo, ale co z tego jeśli jedyne co można było uzyskać to lakoniczną ulotkę bez żadnych konkretów.
Ogłoszenia w 80% to praca za granicą np. Norwegia - hydraulik z dobrą umiejętnością jezyka norweskiego, kelnerka na Zanzibarze z językiem zanzibarskim itp. Ostatnie to przykład sensowności tych ogłoszeń.
Zero konkretnych ogłoszeń dotyczących pracy w miejscowości w której urządzone były targi - chodzi mi o zwykłe stanowiska dla ludzi typu kasjerka, nauczycielka, ochroniarz. Nie znalazłam ani jednego sensownego ogłoszenia dla osoby po studiach na etat na jakiekolwiek dorzeczne stanowisko.
Nie masz pracy i pieniędzy, nie możesz jej znaleźć to idź zamiast tego do szkoły językowej… Taaa…
Podsumowując te targi z chłopakiem doszliśmy do wniosku, że to tylko strata czasu i szkoda drzewek, bo dostaliśmy po kilogramie wszelkiej makulatury. Ja zażartowałam, że przynajmniej po fajnym, wypasionym długopisie dostaliśmy.



Po przyjściu do domu chciałam coś napisać tym długopisem, okazało się że wcale nie pisze. Pomyślałam, że trudno pewnie taki mi się trafił. Później mój chłopak powiedział, że jego długopis nie piszę.

Wielkie gratulacja dla organizatorów bezsensownych targów, nic nie dających i nic nie oferujących ludziom oraz firmom, które rozdają szajs.

targi pracy

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (36)
zarchiwizowany

#42179

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Głupota nie ma granic. Sytuacja z dnia wczorajszego.

Dzwoni klient do biura obsługi klienta orange, że kupił 2 kody doładowujące do telefonów na kartę: 1 do orange i 1 do play, kod do orange doładował bez problemu, a kod play nie mógł doładować. Tłumaczę wiec klientowi, że nie mam możliwości sprawdzenie kodu play, że dodzwonił się do BOKu Orange. Klient zaczął mi jeszcze raz wszystko powtarzać, że kod play nie działa. Tłumaczę więc ze spokojem, że są to 2 różne firmy i trzeba zadzwonić do BOKu play. Na to klient z wielkiem fochem:

- no nie, nie dogadam się z Panią. - I się rozłączył.

Jak to można podsumować? I vice versa ;)

bok

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 46 (204)
zarchiwizowany

#40675

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia migdalla (http://piekielni.pl/40558)przypomniała mi podobną historię.

Mój brat od kilku już lat mieszka w wynajmowanych pokojach i namawiam go żeby napisał książkę o swoich współlokatorach, bo co jeden egzemplarz to lepszy.

Na wstępie wyjaśnię że mój brat czasy studenckie zakończył już dawno, obecnie pracuje i chodzi codziennie do pracy na godzinę 7. Nie jest też osobą imprezową i raczej ceni ciszę i spokojne spanie w nocy, zamiast innych rozrywek.

W mieszkaniu o którym mowa były 3 pokoje, zajmowane nastepująco 1. mój brat, 2. koleżanka I, 3. koleżanka II. Był jeszcze wspólny pokój połączony z kuchnią gdzie można było zjeść śniadanie albo pooglądać tv. Koleżanka II miała chłopaka, z którym prowadziła bardzo bujne i głośne życie erotyczne. Ściany bloków nie są zbyt grube, ale póki działo się się wszystko za zamkniętymi drzwiami nikt nie miał do nikogo o nic pretensji.

Domyślam się, że mój brat miał ciekawą minę, gdy zaspany w nocy udał się do kuchni po coś do picia, a zastał tam pornola na żywo.

Na koniec dodam, że nie jest osoba purderyjną, ale taka sytuacja zawsze jest niezręczna.

współlokatorzy

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 92 (162)

#27618

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z infolinii telefonicznej.

Ostatnio zadzwoniła do mnie klientka, w celu uzyskania kodu puk2. Zdziwiłam się trochę, bo mało kto wie, że w ogóle coś takiego jest, ale kobiecina, mimo że starsza, twardo wie czego chce. To ok, nie ma sprawy. (Dla niewtajemniczonych - kod puk2 uzyskuje się na podstawie kodu puk1.)
I tu zaczęły się schody, bo kobiecina nie znała kodu puk1, a o ten kod jej chodziło, bo chciała odblokować kod pin. Zaczęłam więc jej tłumaczyć co to jest kod pin, kod puk, do czego służy, skąd się go bierze, itp. Pani nie przyjęła moich wyjaśnień i podsumowała rozmowę:

- Co to mi pani opowiada? Ja czytałam w Internecie, że kod pin i kod puk to to samo, tylko po angielsku mówi się puk, a po polsku pin.

BOK

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 451 (503)
zarchiwizowany

#8529

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję na słuchawce w Boku. Zostało mi jeszcze ok. 7 min do końca pracy, zanim mogę się wylogować. 7 minut to akurat czas na odebranie dwóch przeciętnych telefonów. Zadzwoniła Pani i się zaczęło... Przez 5 minut klientka mówiła mi, że komunikat który słychać kiedy się czeka na połączenie do biura jest nie pełny, bo powinien być jeszcze zawarty paragraf x, a go nie ma i dlaczego? Przez następne 5 minut narzekała, że jak dzwoni do Automatycznego Biura Obsługi to nie ma takich komunikatów jak powinny być (i że ja mam to zmienić). Także muzyka którą oczekujący słyszą jej się nie podobała. Kiedy delikatnie przerwałam monolog i zapytałam czego sprawa dotyczy (godz powiedzmy 22.05) klientka zaczęła żalić się, że przez firmę X dla której pracuję to ona zdrowie straciła, że ona założy sprawę w sądzie, że tak tego nie odpuści. Z rozmowy wynikało, że identyczne problemy ma z bankiem i wszelkimi innymi instytucjami do których trafiła. Zdążyła opowiedzieć, mi gdzie pracuje, ile lat, gdzie mieszka, z kim, ile płaci rachunków itp. Nie dając całkowicie mi dojść do słowa. Zagroziła też, że jeśli się przypadkiem rozłączę to mnie też pozwie do sądu;)Zadawała średnio 50 pytań na minutę, ale uznałam że są to pytania retoryczne, bo nie dała mi nawet sekundy na odpowiedź. Kiedy w końcu się zasapała, zapytała czy mogę jej odpowiedzieć na pytanie i dała mi czas na odpowiedź, zapytałam na które? bo było ich przecież mnóstwo, wtedy stwierdziła, że chyba konsultanci zapisują sobie w trakcie rozmowy wszystkie pytania;) Ogólnie sedno sprawy było dość błahe i płytkie i mogłabym jej od razu odpowiedzieć w jednym zdaniu gdyby mi na to dała szansę. W końcu już się lekko zdenerwowałam, że po co mnie o coś pyta, a potem nie daje mi możliwości odpowiedzieć na nie. W końcu zapytała ile zapłaciła za transakcję Z. Chcąc szybko zakończyć rozmowę powiedziałam, że ją przełączę do działu rozliczeń i że jej to powie kolejny konsultant. Pani podsumowała rozmowę mówiąc, że zawiodłam ją, bo ona już chciała mi napisać pochwałę za udzielenie jej konkretnych odpowiedzi...

BOK

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 171 (231)

#2483

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w hipermarkecie w którym punkty nabija się na kartę Payback i każdego klienta muszę pytać, czy przypadkiem takiej karty nie ma.
- Dzień dobry, czy ma pan kartę Payback?
- Nie, ale mam kaca...

hipermarket

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 524 (702)

1