Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

indigo

Zamieszcza historie od: 13 marca 2011 - 19:33
Ostatnio: 6 listopada 2012 - 14:46
  • Historii na głównej: 8 z 9
  • Punktów za historie: 6599
  • Komentarzy: 42
  • Punktów za komentarze: 227
 
zarchiwizowany

#41771

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Lektoraty, język rosyjski. Poziom A1 - nauka alfabetu.

- Przepraszam, a mogłaby pani zapisać moje imię cyrylicą?
- A jak się pan nazywa?
- Przemek
- Do "SZ" jeszcze nie doszliśmy!

Kurtyna.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 87 (265)

#38002

przez (PW) ·
| Do ulubionych
"Pozdrowienia" dla idioty, który rzucił w jadący PKS kamieniem. Wybiłeś, debilu, szybę, na mnie wylądowały odłamki szkła, a kierowca cudem nie wjechał do rowu i nas nie pozabijał. Gratulacje.

trasa

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 598 (680)

#35070

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kształcę się w branży gastronomicznej. Restaurator, szef kuchni - te klimaty. Historia zasłyszana od znajomego z podobnego fachu.

Restauracja zakupiła w promocyjnej cenie parędziesiąt kilogramów borowików. Oczywistym zatem jest, że danie dnia zapełniła pozycja z wykorzystaniem ww. grzybów, trafiło więc na zupę borowikową.
Wieczór przed dniem włączenia oferowanej pozycji do sprzedaży, ekipa przygotowuje wywar, grzyby sparza, kroi i wykonuje szereg niezbędnych do wykonania tej zupy czynności, kocioł odstawiony do chłodni na noc, by się "przegryzł".

Następnego dnia, szef kuchni zjawia się na kuchni, zagląda do wypełnionego gara zupą, a tu szok. Grzyby zaczęły się samoistnie oczyszczać, powierzchnię zapełniło stado białych, wijących się larw.
Szef kuchni nakazał zmienić danie dnia. Na zupę-krem.

Blender poszedł w ruch.

knajpa

Skomentuj (59) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1080 (1150)

#32358

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zakupy w markecie.
Stoję grzecznie w kolejce do obsługi na dziale mięsnym, przede mną pani, o wschodnich, azjatyckich rysach twarzy. Na migi pokazuje ekspedientce, aby odważyła jej pół kilograma łopatki wieprzowej. "Transakcję" przerywa druga ekspedientka, czyszcząca w tym czasie krajalnicę, i wywiązuje się dialog:

- Zośka, nałóż jej tej na mielone, ona i tak się nie zna!

Ja kopara w dół, ale tu następuje riposta obcojęzycznej klientki:

- Siezna, siezna! - I odchodzi obrażona.


PS. Mięso, przeznaczone do dalszej sprzedaży pod postacią mięsa mielonego, jest zazwyczaj drugiej, a często i dwudziestej świeżości. Ot, normalka, nic się nie zmarnuje.

market

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 677 (711)

#29248

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moi rodzice mają działkę rekreacyjną wśród przepięknych lasów WPN.
Pomieszkują tam głównie latem - i z ubiegłego lata owa historia właśnie pochodzi; umilają sobie czas uprawą warzyw - takie tam podstawowe typu marchew, pietruszka, buraki, jakieś zioła i tym podobne.

Notorycznie jednak odnotowywali straty w swych uprawach - a były one naprawdę nieduże, dla własnego użytku. Znikały warzywa, pojawiały się podeptane grządki, naruszone liście - no widać, że ktoś perfidnie, za przeproszeniem podpier*dala owoce ich pracy.

Gra niewarta świeczki, mogłoby się rzec, bo straty znikome, rzędu złotówek, ale jaki jest sens pracy, gdy nie owocuje ona w plony?

Mama podpytywała sąsiadkę z działki obok, ta niestety niczego nie zauważyła, ale głośno i ochoczo komentowała dzisiejsze obyczaje i ludzkie zapędy do przywłaszczania sobie tego, co cudze.

Któregoś razu, właśnie w trakcie tej wizyty, tata został wezwany do firmy, sprawa ważna, więc wsiadł w samochód i wrócił do miasta.
Mama zajęta była wówczas porządkami wewnątrz domku, czas płynie, wychodzi na werandę popijając herbatę w oczekiwaniu na tatę, gdy nagle słyszy:

- Radziu, skoczże do sąsiadów po marchew i seler do rosołu!

Miny Radzia i jego babci w trakcie konfrontacji - ponoć wyjątkowe.

ogródki działkowe

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1117 (1139)

#25666

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dworcowe story, sprzed kilku godzin.

Upragniony koniec podróży, wysiadam z autobusu, ruszam szybko przed siebie w stronę parkingu, gdzie czeka na mnie mój "szofer".
Idę tak sobie, odruchowo zerkam w stronę informacji PKS, a tam taki widok: wymiotujący/kaszlący krwią chłopak, trzyma się ściany i balansuje, próbując utrzymać się na kulach. Myślę, sobie, ku*wa, on się zaraz zadławi tą krwią, więc przyspieszam kroku zmierzając w jego kierunku, gdy nagle otwierają się drzwi i wypada z nich dwóch "wielkich chłopa" w czarnych strojach. Łapią nieszczęśnika za fraki i uderzają go w plecy, szarpiąc go i wykrzykując przy tym wiadomo jakie słowa, każąc mu jednocześnie wypie*dalać z terenu dworca... "bo pijany".

Brak komentarza będzie moim komentarzem.

dworzec pks

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 561 (623)

#22220

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wysiadam z autobusu po 4-godzinnej podróży, noc nie najmłodsza, więc szybkim krokiem kieruję się w stronę postoju taksówek.
Sceneria nieciekawa, bo zmierzam się z chłodnym miksem deszczu ze śniegiem, walizka ciąży, ciemno, aż nagle drogę toruje mi pewien sympatyczny kloszard:
- Gościu, wyglądasz na porządnego człowieka, kopsnij... ZE STÓWKĘ.

Ma rozmach, gościu.

dworzec

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 690 (762)

#21079

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przedstawię historię, która przytrafiła mi się ostatnio na stancji, na której mieszkam z dwiema dziewczynami.
Co istotne dla historii: mam niedosłuch znacznego stopnia, jestem aparatowany, na noc jednak aparaty zdejmuję, w trakcie jakiegokolwiek kontaktu z wodą, tj. kąpiel, prysznic itp. także. "Schorzenie" to przysparza mi często wielu zabawnych sytuacji, zazwyczaj związanych z przekręceniem czy niezrozumieniem pewnych konstrukcji wyrazowych lub ich końcówek - tyle na wstępie.

Wstaję rano, lekko zamotany po "wczorajszym", bez elektronicznych uszu, bo i po co. Idę do toalety (w mieszkaniu mamy oddzielnie ubikację i łazienkę), robię swoje i zachodzę do łazienki, celem umycia rączek i wzięcia prysznica. Rozbieram się do rosołu, oglądając w lustrze swoje dalekie do ideału Daniela Craiga ciało, nucąc wesoło coś pod nosem. Odsłaniam kotarę, a tam....
Moja współlokatorka biorąca prysznic. Widok bezcenny, dwoje golasów, krzyczących wniebogłosy, próbujących zasłonić się czymkolwiek. O ile ja skryłem co nieco bokserkami, to koleżanka nie miała tyle szczęścia, chwyciła się bowiem zasłonki, zerwała ją i wylądowała rozkraczona w wannie...

Klarując, nie usłyszałem szumu lecącej wody, a moja "towarzyszka" była w trakcie mycia włosów, stąd cała sytuacja...

łazienka

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 817 (881)

#16601

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna perypetia z sagi opowieści o poszukiwaniach pokoju do wynajęcia.
Czas naglił, pokoju dalej nie mam, znalazłem przystępną cenowo i atrakcyjną lokalizacyjnie ofertę. Dzwonię, umawiam się za parę dni na obejrzenie mieszkania (Pani Właścicielka musiała dojechać) i pozytywnie nastawiony wybrałem się na wskazany przez panią adres. Gwoli ścisłości: mieszkanie było dwupokojowe, drugi pokój zamieszkiwany był przez syna właścicielki, owa pani natomiast mieszkała w innym mieście z nieznanych mi powodów.
Dzwonię domofonem, wchodzę na górę a tam...

Moim oczom ukazała się ciemna nora, obita drewnem, bynajmniej nie stwarzająca warunków do nauki. W mieszkaniu panował zaduch, w powietrzu krążyły kłęby kurzu. Moim oczom ukazała się Pani Właścicielka, i nie przesadziłbym, gdybym porównał jej wyniosłość do Cruelli DeMon. Nieco w tle, zupełnie niewyraźnie, podpierał ścianę wstydliwy syn właścicielki, szara myszka (nic nie mam do takich osób, rzecz jasna), przestraszony nową sytuacją, nie podniósł wzroku przez całość dość intensywnej konwersacji między mną a właścicielką.
Zależało mi na wynajęciu pokoju, gdyby nie kryteria wyboru lokatora narzucone przez właścicielkę.

Otóż, spytałem ją, czy w mieszkaniu jest założony internet (ze względu na to, że limitowane transferowo oferty nie odpowiadają moim wymaganiom, przystaję tylko na stacjonarne łączę). Pani ze zdziwieniem odparła, że Romuald, syn właścicielki, nie potrzebuje takich głupot, i że z internetu korzysta tylko w wakacje, a całą wiedzę czerpie z książek.
Na pytanie o kablówkę odparła, żebym nie robił z niej idiotki, że telewizja to narzędzie ogłupiające masę i wyjątkowo nierzetelne źródło informacji. No cóż, brnę dalej.
W mieszkaniu odłączony był domofon tak, aby potencjalni goście, listonosze i inni używający tego wynalazku nie przeszkadzali Romualdowi w nauce (Romuald jest studentem medycyny). Z dalszej konwersacji wynikło, że Romuald nie ma komórki, bo porozumiewa się z matką... listownie.

Wiedziałem już, że nie przypadłem właścicielce do gustu, więc nie mogłem się powstrzymać od pytania o ewentualne noclegi mojej dziewczyny kilka razy w miesiącu. Pani aż zakipiała ze złości, nie mogła wręcz pojąć, jak mogę być tak bezczelny, nie toleruje ona bowiem "współczesnych, nierządnych dziewcząt lekkich obyczajów", a także "nie pozwoli na utworzenie ′lupanaru′ ze swojego mieszkania.

Dalej nie pytałem, zostałem.. wyproszony :-)
Szkoda mi tylko Romka.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 652 (702)

1