Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

jankoholik

Zamieszcza historie od: 14 lutego 2011 - 19:42
Ostatnio: 18 sierpnia 2011 - 21:57
  • Historii na głównej: 2 z 5
  • Punktów za historie: 990
  • Komentarzy: 19
  • Punktów za komentarze: 48
 
zarchiwizowany

#11569

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pewnego razu okazałem się być piekielnym... ale nie dla obsługi stacji benzynowej (na której to się działo) a dla klienta, który był piekielnym względem osób tam pracujących. Stacja niewielka, aczkolwiek znanej sieci, Olej Napędowy można zatankować na 2 dystrybutorach, do których jest jedna kolejka. Mi się trochę spieszyło, kolejka nie najmniejsza, ale też bez tragedii. Powoli auta pod jednym dystrybutorem się zmieniają- pod drugim jednak cały czas to samo auto. Po jakichś 10 minutach wsiada do tego auta 2 gości ubranych strasznie dziwnie- wczoraj na tym portalu przeczytałem, że można by ich nazwać hipstersami. Albo chociaż czymś do hipstersów podobnym. Myślę sobie, że w końcu sobie odjadą. Ale nic z tych rzeczy- kierowca po minucie wychodzi z auta i idzie z powrotem do kas. Wraca po 3 minutach, cośtam grzebie w aucie- po czym znów wychodzi i udaje się z powrotem do kas. Nie wychodzi dłuższą chwilę, w międzyczasie nadeszła moja kolej. Zatankowałem auto i udaje się w celu pobrania faktury i dokonania płatności. Słyszę jak [p]iekielny kłóci się z [o]bsługującą go przed kilkunastoma- może kilkudziesięcioma- minutami.

[p] Ale ja to zakupiłem przed chwilą i chciałbym to oddać
[o] Po raz kolejny proszę Pana o paragon
[p] Ale nie mam paragonu, chcę rozmawiać z kierownikiem

Przyszła pani [k]ierownik, prawdopodobnie już nie pierwszy raz do owego piekielnego

[p] Ja chcę zwrócić to co przed chwilą kupiłem (zauważyłem, że to prawdopodobnie ładowarka do GPS- rzecz niezbyt droga)
[k] Bez paragonu nie przyjmiemy zwrotu bo nie uda nam się tego zwrócić- nie ma pan paragonu to zwrotu nie przyjmujemy

Wkroczyłem [j]a - człowiek bardzo spokojny, którego zdenerwować jest bardzo ciężko, który nie stosuje inwektyw wobec bliźniego. Jednak sytuacja ta wprowadziła mnie w "szewską pasję". Uprzedzam, że byłem tak niekulturalny i chamski jak tylko można być.

[j] I to o paragon się tutaj Pan kłóci? (pierwszy zwrot- mimo mojej niekulturalności był jednak per Pan)
[p] Nie wtrącaj się
[j] Co się kur** nie wtrącaj? od kilkunastu minut stoisz autem jak piz** blokując dystrybutor i powodując coraz większą kolejkę i kłócisz się o zwrot przedmiotu za kilkanaście złotych, do którego nie masz paragonu?
[p] Powtarzam- nie wtrącaj się. (dalej już do obsługi) Proszę przyjąć mi tę reklamację natychmiast
[k] Nie wziął Pan paragonu z lady więc koleżanka go wyrzuciła
[p] To niech poszuka
[j] Dać temu je***emu elegancikowi kosz, niech sam sobie kut** szuka a poza tym to niech najpierw idiota przeparkuje te 10 metrów i odblokuje dystrybutor

Kierowniczka podchwyciła pierwszą część mojego wtrącenia, ze szczerym uśmiechem podała mu kosz. Moja kolej minęła więc powoli oddelegowałem się w stronę wyjścia. Widziałem tylko jak piekielny zakasa rękawy od koszuli (notabene śmiesznie wpuszczonej nie tylko w spodnie, a nawet i w majtki- można było to zauważyć, gdyż majtki wystawały jakieś 10 cm powyżej spodni) i zaczyna szukać.

Owa dyskusja była trochę dłuższa, skróciłem ją do minimalnego minimum. Od tej pory wjeżdżając na tę stację, gdy jest kierowniczka lub kobieta obsługująca tamtego piekielnego to jestem witamy tak szczerym uśmiechem i zaproszeniami na kawę, że aż miło tam wjeżdżać. Szkoda, że nie mogę przyjąć zaproszenia na kawę, ale jednak to zawsze w ramach pracy, więc trochę człowiekowi na czasie zależy.
Aha, byłbym zapomniał. Z opowieści kierowniczki wynika, że piekielny poszukał chwilę tego paragonu, zaczął się znów kłócić, po czym na stację wszedł następny kierowca czekający w kolejce do deasla, który zaczął podobnie jak ja- od krzyków, ale chwilę później piekielny uciekał przed nim ze stacji bojąc się prawdopodobnego pobicia.

Stacja benzynowa

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 144 (194)
zarchiwizowany

#11178

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia- może nie piekielna, aczkolwiek możliwe, że godna upamiętnienia w tym serwisie.
Pracuję w centrum ogrodniczym. Oprócz roślin, nawozów, środków ochrony roślin, narzędzi ogrodniczych mamy w ofercie również różnego rodzaju donice. W tej historii rozchodzi się o plastikowe donice przyścienne- z jednej strony płaskie, reszta wygląda jak normalna donica. Pewnego dnia przyjechała klientka, która kupiła wszystkie (w tym momencie) donice tego typu. Jednak okazało się, że to nadal nie jest taka liczba, która by ją usatysfakcjonowała. Zamówiła więc więcej takich samych doniczek. Zadzwoniłem więc do hurtowni, zamówiłem to oraz kilka innych rzeczy potrzebnych mi do sklepu. Następnego dnia przyjeżdża dostawa z owej hurtowni, przyjmuję, sprawdzam, są doniczki przyścienne, ale nie ma dokładnie takich samych jak owa klientka sobie zażyczyła. Mimo wszystko dzwonię do niej (zostawiła mi numer, bym niezwłocznie zadzwonił po dostawie) oraz mówię, że mieliśmy dostawę, przyjechały doniczki przyścienne, jednak trochę inne niż zamówiła. Nic tam- podjedzie dzisiaj i zobaczy. Po jakichś dwóch godzinach się zjawia, pokazuję jej co przyjechało. [k], [j];

[k] Dzień dobry, mogę zobaczyć te doniczki, które przyjechały?
[j] Oczywiście, są tutaj
[k] Ale te są nieładne
[j] Moim zdaniem są ładniejsze od tych, które Pani już kupiła
[k] Ale te przypominają... nocnik (powiedziała mi na ucho, bo w sklepie inni klienci- jak się okazało to reszta rozmowy odbyła się "na ucho")
[j] A tamte przypominały pojemniki na wodę święconą w kościele
[k] Ale tamte były ładniejsze
[j] Zależy, czy ktoś ma większe potrzeby fizjologiczne czy duchowe

Razem z klientką roześmialiśmy się, reszta osób nie wiedziała o co nam chodzi, lecz klientka jednak nie wzięła tych doniczek.

Centrum Ogrodnicze

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (207)
zarchiwizowany

#6975

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracowałem w pewnym Centrum Ogrodniczym w Poznaniu. Mam usposobienie "żartownisia" co mogli odczuć klienci niejednokrotnie, zawsze przy tym wychodząc z uśmiechem. Koleżanki bardzo często mi również mówiły, że mam świetne wyczucie co do klientów, z których można sobie porobić przysłowiowe "jaja". Sytuacja, którą chcę teraz opisać zdarzyła się latem 2010.
Otóż wszedł do sklepu osobnik ubiorem przypominający "ziomka" z kultury hip hopowej. Nie ja go w tym momencie obsługiwałem, ja tylko przechodziłem obok i dołączyłem się do luźnej dyskusji między tym osobnikiem a koleżanką go obsługującą.
[K]lient; koleżanka-[sprzedawczyni]; [J]a przechodzący obok:
[K] Dzieńdobry, chciałbym kupić podłoże kokosowe do swojej roślinki, bo musi być wilgoć utrzymana.
[S] A jaka to roślinka? (koleżanka już wiedziała o jaką chodzi), może dysponujemy czymś lepszym, co moglibyśmy Panu polecić
[K] A hoduję taką jedną w szafie i potrzebuję właśnie do tego podłoża kokosowego... i chciałbym jeszcze obornik do sałatki (w domyśle- do uprawy sałaty) dla teściowej
[J] Jeśli do sałatki dla teściowej to zapewne jako "magiczny składnik"
[K] (zaśmiał się) Widzę że dobrze mnie Pan rozumie.

Chwile jeszcze pożartowaliśmy na różne tematy, "ziomek" kupił co chciał i wyszedł uśmiechnięty i zadowolony

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (38)

1