Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

jogurttruskawkowy

Zamieszcza historie od: 13 stycznia 2012 - 18:04
Ostatnio: 11 maja 2013 - 15:57
  • Historii na głównej: 1 z 3
  • Punktów za historie: 893
  • Komentarzy: 26
  • Punktów za komentarze: 192
 

#25647

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W liceum mieliśmy salę od angielskiego. Ławki były ustawione w podkowę, więc nietrudno się domyśleć, że jedno ramię podkowy siedziało naprzeciw okien. Okna były 3, w 2 z nich wisiały zasłony. Dlaczego tylko w 2? Nie wiadomo.
Nietrudno się też domyśleć, że słońce świeciło prosto w oczy siedzącym naprzeciwko okien, a właściwie tego jednego cholernego okna.

Zaproponowaliśmy więc nauczycielce, że my tę zasłonę dokupimy, bo siedzieć kilka godzin w tygodniu ze słońcem walącym po oczach i przy okazji skupiać się na lekcji się po prostu nie da.
Ależ zasłona już dawno jest, leży w szafce.
O, to super, a moglibyśmy ją powiesić?
Nie, wykluczone, jeszcze ktoś spadnie i sąd będzie.
To może pani sprzątaczka zawiesi?
Wykluczone, pani sprzątaczka nie ma uprawnień do wchodzenia na drabinę powyżej x metrów, woźny tak samo. W sumie jedynym wyjściem byłoby zatrudnienie zewnętrznej firmy, która zawiesiłaby zasłonę, ale to kupa papierów, więc nikomu się nie chce.

No cóż, pozostało nam męczyć się przez ten rok z kochanym słońcem.
Z tego, co mi wiadomo, zasłona nie wisi tam do dziś, a minęło już parę lat...

szkoła

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 544 (576)
zarchiwizowany

#24815

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Znajomy pracuje w służbie zdrowia jako fizjoterapeuta w szpitalu.

Jak powszechnie wiadomo, czas oczekiwania na serię masaży w służbie zdrowia to od 3 do 6 miesięcy. I jak powszechnie wiadomo, na te masaże przychodzą ludzie ciężko chorzy.

Ta, jasne.

Ludzie ciężko chorzy przychodzą prywatnie, bo ich boli albo po prostu nie mogą tyle czekać (np. rehabilitacja po wypadku- po trzech miesiącach zrobiłby się taki przykurcz, że, brzydko mówiąc, pacjent nie mógłby sobie du.y podetrzeć). Do szpitala przychodzą w większości emeryci, którzy cyklicznie zapisują się na zabiegi co pół roku, bo przecież za darmo a może coś do tego czasu zacznie boleć.

Jednakże "przychodzą" należy tu rozumieć bardzo luźno.
Zdarzają się dni, gdy na 12 zapisanych pacjentów połowa nie przyjdzie nie dając znaku życia.
Czasem doświadczony przez pacjentów personel dzwoni przypomnieć o wizycie. Najczęstsze wymówki: "bo mnie akurat nie boli", "oj, to jutro? Bo ja wyjeżdżam", "bo mi już przeszło", "bo jestem chory". Ale hitem zeszłego sezonu była pewna pani:

"bo mój serial leci, nie da się przełożyć?"
Nie, nie da się.

Zmorą są również pacjenci, którzy przyłażą wystawić do pomasowania swoje olbrzymie zwały tkanki podskórnej. Nie, nic im w sumie nie jest, po prostu są grubi i żaden masaż nic tu nie da, zwłaszcza że taki pacjent zwykle wraca do domu i po "wyczerpującym" (jak dla kogo) masażu wcina michę frytek. "Bo ja chciałam sobie jakąś przyjemność w życiu zrobić". Sądząc po masie owej pani, tych przyjemności musi być średnio z 20 na dzień.

A naprawdę potrzebujący czekają...

Nie mniej piekielny jest sam NFZ: sprzęt jest, personel jest, pacjenci są, ale punktów nie ma. I tak sprzęcior warty grube tysiące stoi sobie przez połowę dnia i się kurzy, bo NFZ nie zapłaci.
A kolejka na 3 miesiące...

Zdarza się, że pacjenta boli kręgosłup i należałoby zrobić masaż całego kręgosłupa. Nie, NFZ nie zapłaci. Boli w odcinku lędźwiowym, więc masujemy lędźwiowy. Nieważne, że pacjent prawdopodobnie wróci za jakiś czas, bo masaż niewiele da, udało się "zaoszczędzić" te kilkadziesiąt złotych...
Więc gdy następnym razem będziecie zmuszeni czekać 2 miesiące w kolejce do lekarza/ na rehabilitację, to już będziecie wiedzieli, dlaczego.

szpital NFZ

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 184 (194)
zarchiwizowany

#24620

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Spokojne popołudnie, zakupy w dużym centrum handlowym z nie mniejszym parkingiem. Jak zapewne wszyscy doskonale wiedzą- ulubione miejsce "sprzedawców perfum".

Kurtyna w górę.
Wychodzę z samochodu, zamykam, idę sobie spokojnie do wejścia i nagle słyszę:
-Może szanowny pan kupi perfumik?
-Nie, dziękuję.
-Może jednak? Markowy, niedrogi...
-Nie, dzię-ku-ję.
-Ale tanio i do tego bardzo ładnie pachnie.
-Dziękuję, ale ja lubię śmierdzieć.
-Eee,yyy,eeee.
-Do widzenia.

Kurtyna opada.

parking

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 106 (180)

1