Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kartezjusz

Zamieszcza historie od: 27 marca 2015 - 10:44
Ostatnio: 13 grudnia 2017 - 12:37
  • Historii na głównej: 3 z 4
  • Punktów za historie: 739
  • Komentarzy: 75
  • Punktów za komentarze: 472
 

#76033

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia zasłyszana w gabinecie pediatry, podczas wizyty z chorym dzieckiem. Na koniec wywiązała się rozmowa o piekielności rodziców posyłających chore dzieci do przedszkola.

I tak Pani Doktor opowiedziała historię, jak to jedna z matek przebiera w szatni dziecko: zdejmują kurtkę, buty, zakładają papcie i na koniec BACH! Mały dostaje dawkę Nurofenu (z takiej a'la strzykawki do podawania syropów), by zbić gorączkę na 3-4 godziny i dzieciaka wcisnąć do przedszkola bez wzbudzania podejrzeń.

No to już lekkie przegięcie pały.

przedszkola

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 189 (223)

#75776

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rowerzysta na ulicy mi nie przeszkadza, sam czasem nim bywam. Pedalarz na drodze wyprowadza mnie z równowagi.

Jadę ulicą (po 1 pasie ruchu w każdą stronę, brak DDR, po bokach chodniki) dość ruchliwą, ale raczej zasługującej na miano lokalnej. Dojeżdżam do osobnika; rowerek ładny, w stylu retro, brak kasku, białe słuchawki w uszach oraz długi szal nonszalancko zarzucony na szyję buja się niebezpiecznie blisko zębatki. Ale to wszystko pikuś. Hitem był fakt, że gość jechał bez trzymanki, bo obie ręce były zajęte obsługą smartfona. Dlatego pewnie jechał lekkim zygzakiem i środkiem pasa ruchu, bo trudno trzymać równy tor jazdy nie dzierżąc kierownicy w dłoniach. Pozwoliłem sobie użyć klaksonu (2 krótkie sygnały), by zmobilizować dzielnego cyklistę do większego zaangażowania w jazdę. Musiał się przestraszyć, bo omal nie zaliczył gleby (on i smartfon), ale złapał kierownicę i zjechał bliżej prawej krawędzi jezdni. Gdy wymijając go zrównaliśmy się, pokazał mi środkowy palec i z ruchu warg mogłem wyczytać "wuju ...dolony". Korzystając z okazji, jeżeli to czytasz dzielny rowerzysto, przyjmij moje przeprosiny, bo zachowałem się jak ostatni cham.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 197 (221)

#75731

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zatrudniliśmy Nowego Pracownika (NP), praca w magazynie: wózki widłowe, palety 300-500kg w regałach do 7m wysokości. Jednym słowem magazyn jakich wiele, trzeba pracować z rozwagą, z zachowaniem BHP itp.

Gość przeszedł 3 miesiące okresu próbnego, więc podpisujemy umowę o pracę. Póki co wszystko cacy. Po kilku dniach nasz świeżo upieczony pracownik przychodzi jakiś niewyraźny do pracy, bynajmniej nie dlatego, że zapomniał rutinoscorbinu... nawalony jak stodoła. Jego tłumaczenia:

1 wersja - on nic nie pił, wydaje nam się.
2 wersja - no dobra zdarzyło mi się, ma problemy w domu itp., ale wezmę sobie urlop na żądanie i jutro wracam świeży niczym poranna rosa.

Szef nie chciał robić koło pióra i użerać się z typem, więc proponuje rozwiązanie umowy za porozumieniem stron w dniu dzisiejszym i wypad z firmy. Na to NP, że on nic nie podpisze i wulgarnie nalega by wdrożyć wersję 2. Szef stracił cierpliwość, wezwał Policję, co jeszcze bardziej wnerwiło NP i załączyło u niego tryb JP100% - zrobiło się jeszcze bardziej wulgarnie. Policja typa za fraki i do radiowozu, a że ten jeszcze kozaczył, to dostał kilka wychowawczych. Na komendzie wydmuchał ponad 2 promile.

I tak NP, zamiast wyjść z sytuacji w miarę bez szwanku, kończy z dyscyplinarką, plamą w papierach i problemami za stawianie oporu Policji. Że nie wspomną jak można przyjść w takim stanie do pracy. Normalnie debil.

praca

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 304 (312)
zarchiwizowany

#65536

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielnych czytam już dość długo i przyszedł czas na debiut w roli autora. Mieszkamy (rodzina 2+2) w segmencie z ogrodzonym ogródkiem na niewielkim zamkniętym osiedlu. Na tym samym osiedlu mieszka kilka rodzin, które mają jako domowego pupila kota. Nie raz widziałem jak ich koty chodziły po cudzych ogródkach, również moim. Nie widziałem w tym nic złego, do czasu. Okazało się bowiem, że urocze kociaki mają w zwyczaju srać w cudzych ogródkach. A jak się dowiedziałem, a tak.
W pewien sobotni poranek (w styczniu tego roku)przywitał nas świeży śnieg, który spadł w ciągu nocy, oraz promienie słońca radośnie przebijające się przez chmury. Dzieciakom oczy się zaświeciły i niemal równocześnie krzyknęły "Lepimy bałwana, tata, bałwana!". Pogada idealna ok +2 stopnie C, więc śnieg lepi się idealnie, cała rodzina toczy kule na swojego bałwana. I nagle tą idyllę zakłóca syn (niecałe 4 lata), który podbiega do mnie umorusany i krzywiąc się mówi "Tata, to kupa, śmierdzi". Na początku nie dowierzałem, ale faktycznie młody miał rękawy i rękawiczki całe umazane w gównie. Mina musiała leżeć pod śniegiem, i była niewidoczna. Na początku nie mogłem ogarnąć skąd kupa na zamkniętym z 4 stron terenie, bez dziur w płocie. Wtedy przypomniały mi się koty sąsiadów radośnie hasające po całym osiedlu. To naprawdę piekielne, że mając swój ogród, nie można puścić tam dzieciaków bez uprzedniego upewnienia się czy nie jest w nim nasrane. Piekielni są właściciele kotów pozwalający by ich pupile obsrywały całą okolicę. Czy macie jakieś rady, są jakieś pułapki albo środki odstraszające, cokolwiek!

osiedle domków

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (35)

1