Profil użytkownika
kasiunda
Zamieszcza historie od: | 30 września 2012 - 12:10 |
Ostatnio: | 31 grudnia 2020 - 16:50 |
- Historii na głównej: 2 z 2
- Punktów za historie: 1065
- Komentarzy: 719
- Punktów za komentarze: 7151
Zamieszcza historie od: | 30 września 2012 - 12:10 |
Ostatnio: | 31 grudnia 2020 - 16:50 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Naa, ja nie napisałam, że to akurat ja musiałam pobudzać laktację. Ale wiele kobiet musi. Owszem, dzieci śpią w dzień, ale tak samo jak jedzenia, nie zaprogramujesz spania. Może akurat prześpi 2-godzinny spacer, ale co jeśli akurat obudzi się, gdy jesteś kawałek od domu? Czy może masz stać ciągle pod swoim blokiem, bo a nuż zaraz sie obudzi i trzeba biec do domu? A co do zaufania do psów i właścicieli, nie mam go i nie zamierzam mieć. Piszesz o zdrowych na umyśle właścicielach; ale jak ich na pierwszy rzut oka odróżnić od tych niezdrowych, lub po prostu lekkomyślnych? Poza tym czasem nawet zwierzę, które całe życie było wcieleniem łagodności może zrobić się agresywne z powodu np. choroby, tak samo jak człowiek. Nie będę tego testować na swoim dziecku. A jeśli nawet pani uważała, że karmienie dziecka jest nieodpowiednie i chciała mi to zasygnalizować, to pozwolenie psu na - za przeproszeniem - wysranie się w bezpośredniej bliskości mnie i dziecka uważam za sposób piekielny i poniżej krytyki. A może Ty uważasz za właściwy?
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 4 października 2012 o 14:02
Natura dziecka jest taka, że woła o jedzenie, kiedy jest głodne i nie patrzy, czy oby na pewno jest w domu. Niestety setny raz muszę powtórzyć, że dziecka nie da się zaprogramować, by zjadło przed i po spacerze. Juz nie mowiąc o tym, że kolejny raz też trzeba powtórzyć osobie, która nie umie czytać ze zrozumieniem, że w historii nie ma ani słowa o tym, że psy nie powinny załatwiać się na dworze, tylko nie pod czyimś nosem, tak samo jak i matki mogą karmić na dworze, ale nie pod czyimś nosem. Ten przekaz okazał się zaskakująco trudny do zrozumienia dla ludzi pozbawionych dystansu do siebie i swojego czworonoga.
Pobudzanie laktacji przez częste przystawianie dziecka wyłącznie w domu oznaczałoby skazanie go na brak kontaktu ze świeżym powietrzem, czasami przez całe miesiące. Ja nie uważam, że zwierzęta powinny załatwiać się tylko w domu, czemu właściciele zwierząt skazują matki i przede wszytskim dzieci na zamknięcie w czterech ścianach? Zauważ, że historia nie była o psie, który już zaczął się załatwiać, lecz o właścicielu, który sprowadził go ze ścieżki dokładnie w tym miejscu, gdzie siedziałam. Pisałam, że pies się kręcił, obwąchiwał wózek itp. Od zejścia ze ścieżki do rozpoczęcia załatwiania upłynęła co najmniej minuta. Można było chyba odejść kilka metrów dalej nie narażając psa na traumę? Już nie mówiąc o tym, że ja nie podeszłabym z psem tak blisko maleńskiego noworodka, ryzykując, że pies zaszczeka i przerazi dziecko.
W historii było wyraźnie napisane, że pies był niecały metr ode mnie.
Naa, dzieci są różne. Moje zecydowanie odmawiało picia z butelki wody i herbatek. Ponadto istnieje zasada, że dzieci karmionych piersią przez pierwsze miesiące nie trzeba dopajać, a nawet nie należy, jeśli matka ma problemy z laktacją. Wtedy dziecko MUSI każdy głód i pragnienie zaspokoić piersią, bo inaczej pokarm matki zacznie zanikać.
hitman57, zgadzam się całkowicie, dlatego nie patrzę i nie narzekam na te psy, które załatwiają potrzeby tam, gdzie ja akurat przechodzę. Ja nie siadam koło srającego psa i nie narzekam wtedy, że on sra. Narzekam na tego właściciela, który przyprowadza psa na sranie akurat tam, gdzie ja siedzę z dzieckiem, chociaż ma dookoła całe hektary pustych trawników.
digi51, już sama nie wiem, czy to Ty nie rozumiesz, czy ja piszę niejasno, więc już tylko skopiuję to co już napisałam: "nie chodzi o to, by pies nie srał, lecz by nie robił tego koło mojej nogi. Pani mogła zejść z alejki 10 metrów wcześniej. Ja też na karmienie nie dosiadam się do zajętej ławki i zakrywam się, bo dla mnie jest oczywiste, że nie każdy chce mieć karmienie pod swoim nosem". Mówiąc wprost, odosobnione miejsce jest wtedy, gdy nie ma tam żadnej osoby. Ja już tam byłam, więc miejsce nie było odosobnione, było natomiast mnóstwo takich miejsc w niewielkiej odległości, nie pod moim nosem.
digi51, nie pisałabym, gdybym nie uznała, że właśnie ma to znaczenie. Choćby takie, że trzymając dziecko przy piersi, nie byłam w stanie wstać i odejść, i nie patrzeć na niemiły mi widok. Już nie mówiąc o zwykłej uprzejmości, która nakazuje nie załatwiać potrzeb fizjologicznych komuś pod nosem w ogóle, ale szczególnie, gdy ktoś je.
Owszem, niemowlę przez pół godziny nie umrze z głodu, ale będzie wyło w niebogłosy i nakręci się tak, że potem już nie będzie chciało jeść i nie będzie się go dało w żaden sposób uspokoić, bo takie będzie przerażone i zdenerwowane. Może Twoim dzieciom w wieku niemowlęcym mogłaś powiedzieć: poczekaj i nie płacz, za pół godziny będziemy w domu i zjesz, i one grzecznie słuchaly i nie płakały, moje takie nie jest. Po co mu fundować traumę, skoro można nakarmić SIADAJĄC TYŁEM DO PRZECHODZĄCYCH ALEJKĄ, ZAKRYWAJĄC SIĘ I WCALE NIE WYSTAWIAJĄC BIUSTU NA WIDOK, co zostało już podkreślone wiele razy, jednak skutecznie jest nieprzyjmowane do wiadomości przez tych, dla których to niewygodne... Aha, i uwierz, że są matki godzinami spacerujące po parku, mój urlop macierzyński przypadł na porę wiosenno-letnią i spędzałam z dzieckiem na powietrzu dosłownie całe dnie, od rana do późnego popołudnia. Uważam, że było to dla dziecka dużo lepsze niż siedzenie godzinami w domu, a tak musiałoby być, gdybym miała nie karmić na powietrzu. O odessaniu mleka też nie może być mowy, nie jestem w stanie przez noc i rano odessać wystarczająco mleka na cały dzień. Dzieci karmione butelką są przewidywalne pod względem pory jedzenia, te karmione piersią - nie zawsze. A co Twojego zdania, że "kobieta ma (teoretycznie przynajmniej) rozum i świadomie kieruje swoim zachowaniem" - piszesz, jakby porami karmienia kierował rozum matki, a nie instynkt dziecka. Obowiązująca obecnie szkoła karmienia na żądanie oznacza żądanie dziecka, nie matki!
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 4 października 2012 o 11:42
Ech, po raz kolejny: nie gorszy mnie sranie/sikanie w ogóle, irytuje mnie robienie tego pod moim nosem, skoro można było zrobić kilka metrów dalej. Tak samo irytowałoby mnie, że do mnie dosiadła się kobieta na karmienie czy przewijanie dziecka, jeśli ma 20 wolnych ławek. Czy to tak trudno zrozumieć?
@digi51: trochę Cię nie rozumiem, zaledwie kilka komentarzy wyżej napisałaś "autorka siadła na uboczu", a tutaj "Ty też możesz iść sobie w ustronne miejsce (...) lecz jak rozumiem nie robisz tego". Patrz mój komentarz do Twojego poprzedniego, nie chodzi o to, by pies nie srał, lecz by nie robił tego koło mojej nogi. Pani mogła zejść z alejki 10 metrów wcześniej. Ja też na karmienie nie dosiadam się do zajętej ławki i zakrywam się, bo dla mnie jest oczywiste, że nie każdy chce mieć karmienie pod swoim nosem. Ale może rozumienie tego to kwestia kultury osobistej, nie wiem.
@digi51: chodzi tylko o to, że pani mogła zejść z psem na trawnik 10 metrów przed lub za ławką, na której siedziałam, a nie dokładniusieńko przy tej ławce. Czy nie poczułabyś irytacji, gdyby w pustym parku, w którym jest 100 wolnych ławek, przysiadł się do Ciebie ktoś i zaczął, za przeproszeniem, puszczać śmierdzące bąki, albo wyjął sobię protezę i zaczął ją czyścić? Czy nie pomyślałabyś, że niechże to sobie robi jeśli musi, ale dlaczego pod moim nosem?
@jaelithe21: oczywiście, że tak nie jest. Zawsze dziwi mnie jednak agresja, w jaką wpadają ludzie, kiedy ktoś poruszy temat, który ich dotyczy. Kiedy, sama będąc rowerzystką, czytam historię kierowcy o piekielnym rowerzyście, to uznaję, że faktycznie był piekielny lub wcale nie był i miał rację, ale nie zaczynam atakować wszystkich kierowców za to, że jeden z nich skrytykował "moją grupę". A co obserwujemy tu? Prawdziwa wojna "psiarzy" z "matkami, typu: sranie psa pod nosem jest piekielne? Dopiero karmienie/przewijanie/wyprowadzanie na spacer dziecka jest piekielne i obrzydliwe! Według mnie warto mieć trochę dystansu, by piekielnych historii nie traktować jako bezpośredni atak na swoją osobę i nie ustawiać się od razu po którejś stronie barykady w walce na śmierć i życie. Ale odnoszę wrażenie, że moja postawa nie jest tu zbyt popularna, świat musi być czarno-biały, by było z kim walczyć.
Tarija, to tak jakbyś dajmy na to była chora, a ktoś by Ci powiedział: musisz iść na miasto, ale wróć zanim zemdlejesz lub brzuch Cię rozboli. Wiele niemowląt jest całkowicie nieprzewidywalnych, czasem po jedzeniu zasną na 4 godziny, a kolejnego dnia obudzą się głodne po niecałej godzinie. A wyjście z dzieckiem na świeże powietrze jest takim samym obowiązkiem matki, jak nakarmienie go. A co do spokoju i ciszy, to w prawie pustym parku jest spokój i cisza. A pani z psem mogła zatrzymać się 20 metrów wcześniej, prawda?
Też jestem pod wrażeniem tych czasów. Widok matki karmiącej dziecko bardziej obrzydliwy niż widok rozkraczonego, przykucniętego psa, któremu z tyłka zwisa kupa... No ale chyba taka moda na estetykę brzydoty. Wkrótce zaczną podnoscić się głosy, żeby z dziećmi lepiej nie wychodzić z domu, bo przecież obrzydliwe, ślinę mają na brodzie i mówią od rzeczy... I wyrażenia typu "matka srająca dzieciakiem" - co to w ogóle za język? Ja bym tak o zwierzęciu nie napisała. A druga rzecz: czytanie ze zrozumieniem. Aż przeczytałam ponownie moją historię, bo czytając komentarze odniosłam wrażenie, że napisałam tam, że psy w ogóle nie powinny mieć tyłka i się załatwiać, a jeśli już, to w domu do kuwety (swoją drogą, jeśli matki mają karmić tylko w domu, to może psy też się będą załatwiać tylko w domu? Chodzi o to, żeby sie ludzie sobie nawzajem z fizjologią nie pchali pod oczy, a nie żeby czynności fizjologicznych nie wykonywali). A to, że karmię dziecko siedząc tyłem do alejki i zakryta pieluszką, to jest wywalanie cycków na widok publiczny.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 4 października 2012 o 10:39
Ech, mogłam przypuszczać, że tak będzie. Zawsze kiedy np. rowerzysta opisze scenkę z piekielnym kierowcą, 100 kierowców w komentarzach atakuje rowezrystów. Człowiek zaznacza jakiś problem, że denerwuje go pchanie mu się z wypróżnianiem przed oczy i nos, a nie że wszystkie psy i wszyscy właściciele są źli i obrzydliwi. Niestety wiele osób nie umie tego przyjąć z dystansem i od razu zaczyna wojnę: jak to, ty na psy? To my, właściciele, na matki! Trochę dystansu...
Zapomniałam dodać, że w mojej okolicy częste jest też wyprowadzanie psów na toaletę na dziecięce place zabaw... :/