Profil użytkownika
katma ♀
Zamieszcza historie od: | 13 maja 2013 - 17:43 |
Ostatnio: | 15 lipca 2015 - 17:18 |
- Historii na głównej: 2 z 2
- Punktów za historie: 749
- Komentarzy: 84
- Punktów za komentarze: 562
Zamieszcza historie od: | 13 maja 2013 - 17:43 |
Ostatnio: | 15 lipca 2015 - 17:18 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@Shaienne: No ok, ale to jest argument, żeby zrezygnować w momencie, kiedy to wyjdzie. Nieprzychodzenie na rozmowę to buractwo - a pracodawcy wzrastają koszty, które gdzieś musi wliczyć. Jeśli odchodzi po tygodniu, to już raczej wiedział na czym stoi - podpisał przecież umowę.
@malgo: I może jeszcze inaczej - sytuacja z życia. Ze dwa lata temu, średnio raz w tygodniu wracałam z rowerem komunikacją miejską, bo miałam ku temu powód właściwie z kategorii "kaprys". Czyli to zdecydowanie nie było to nieszczęsne "na wyjątkowe sytuacje". Miałam do wyboru autobus (jeden z bardziej obłożonych w tej okolicy, szczególnie w godzinach, w których wracałam) lub tramwaj / pieszo dwa przystanki + pociąg. Tramwaj przynajmniej w połowie pusty, pociąg to w ogóle świecił pustkami. Czy sytuacja, w której wybierałam pociąg Twoim zdaniem jest zła? Bo ja cały czas pod tą historią nie bronię rowerzysty z historii - zachował się jak cham i tyle. Ale mam wrażenie, że część osób (włącznie z autorem podlinkowanego artykułu) to najchętniej by zabroniło przejazdu z rowerem, o ile rower nie jest w kilku kawałkach, znaczy naprawdę zepsuty.
@malgo: Oczywiście, że zależy od mojego kaprysu. Tylko jak we wszystkim innym, mój kaprys ograniczany jest prawami innych osób. Jeśli wiem, że codziennie na odcinku X autobusu Y są dwie osoby na krzyż, to mogę sobie nawet codziennie przewozić ten rower, bo mam taki kaprys. I nawet na miejscu dla wózka, dopóki nie pojawi się osoba z wózkiem (co przy wspomnianych dwóch osobach nie jest szczególnie częste). I nie ma to nic wspólnego z "Przewożenie roweru komunikacją miejską to przywilej na wyjątkowe sytuacje". Przytoczony przez Ciebie artykuł w 95% procentach zawiera sensowną treść - nie przewozić, jeśli utrudnia innym życie; jeśli przewozić, to tu są miejsca. Świetnie. Tylko wkurzyło mnie w nim to nieszczęsne "na wyjątkowe sytuacje". No właśnie sytuacja, gdy około południa tramwaje i pociągi (bo tym zwykle się poruszam jeśli już miejską) są prawie puste to jest "wyjątkowa sytuacja" - to norma.
@ugluck: Jeśli na obwodnicy jest ograniczenie prędkości powyżej 50km/h (a zwykle jest), to rowerzysta nie ma prawa się tam znaleźć.
@mailme3: W kwestii "zasadne" - jak na każdą inną grupę, bo w każdej się znajdą i idioci, i normalni ludzie. Nie brak idiotów wśród rowerzystów, wśród pieszych ani wśród kierowców. Po prostu rowerzystów ostatnio znacznie przybywa i wiele osób się jeszcze do nich nie przyzwyczaiło. Np. jeszcze kilka lat temu moja mama chodziła po ścieżkach rowerowych, bo to była nowość i nie przyszło jej do głowy, że to nie chodnik (dopóki nie została przeze mnie ze ścieżki ściągnięta). Teraz jest trochę lepiej, ale do pewnych rzeczy przywyka się powoli.
@zieziura: Na trzy części w dwóch masz rację, tylko szkoda, że piszesz to w tak nieprzyjemnej formie i z takim jadem. Owszem, rower to nie wózek. Ale przejazd komunikacją wcale nie musi być kwestią drogiego roweru, tylko np. wspomnianych już przez znajomych Pierzastej powodów.
@Volu: I pewnie ani słowa nie powiedzieliście, nawet żartobliwie w stylu "ładny pan przykład daje, panie władzo".
@Jezebel: Większość się przyzwyczaiła, że palaczom się nie zwraca uwagi. I ci palacze, którzy zachowują się fair, rzucają się w oczy jako wyjątki, niestety. Inny przykład: przed wejściem do budynku szpitala stoją tłumy palaczy, bo dalej odejść nie łaska - a drzwi automatyczne ciągle otwarte, więc wszystko wwiewa do środka. A 20m dalej mały przyszpitalny parczek, w którym są dwie osoby w sumie i dużo miejsca, gdzie można zapalić. I tylko jedna paląca, której jako jedynej chciało się odejść. Może kiedyś tacy palacze jak Ty przestaną być wyjątkami...
@Pierzasta: Po pierwsze, przypisujesz mi słowa, których nie napisałam. Ja nie piszę o zajmowaniu miejsca dla osoby uprzywilejowanej i jak najbardziej popieram, że rowerzysta z historii zachował się jak cham. "Ten nieuprawiony" powinien ustąpić miejsca osobie uprawnionej. Natomiast, o ile nie było innych, niewymienionych w historii wskazań, nie ma powodu, aby "powinien wysiąść". Ma takie samo prawo jechać komunikacją miejską jak i Ty (tylko nie na tym miejscu, które sobie upatrzył). I właśnie do tego odnosiłam się wcześniej - pomijając kwestię zajęcia miejsca dla osoby uprzywilejowanej - to mógł poczekać na inny pojazd tak samo on, jak i jakakolwiek inna osoba. Skąd pomysł, że np. rowerzysta jadący do pracy ma czas czekać, a osoba bez roweru jadąca do parku na spacer już nie?
Magda Solecka, farmaceuci też nie zawsze wiedzą, czego się niby uczyli. Ze dwa lata temu wysłałam mamę po leki na dwie rzeczy - nie pamiętam szczegółów, obstawiam migrenę i przeziębienie. Mama w rozmowie z farmaceutką podkreśliła, że oba problemy są u córki, dostała dwa polecone przez kobietę leki. Wróciła do domu, patrzę na leki i oczom nie wierzę. Oba na tej samej substancji czynnej, którejś z tych, której przedawkowanie kończy się halucynacjami i podobnymi odlotami. Kontrolnie zerknęłam również do ulotki i jak wół - nie łączyć z innymi lekami zawierającymi substancję X.
@zieziura: Idąc torem "on zawsze może poczekać", to każdy może poczekać na inny tramwaj/autobus, osoba z rowerem nie jest wyjątkiem.
"może ktoś wyjaśni mi jaki sens ma wsiadanie ze SPRAWNYM rowerem do autobusu" "Mnie nie oburza fakt ze koleś przewoził rower W OGÓLE tylko że robił to w sposób nieregulaminowy i utrudniający mi skorzystanie z miejsca." Czy możesz się zdecydować?
@bizarrotron: Boże, widzisz i nie grzmisz. Czy naprawdę uczciwość w ludziach wymiera, skoro usprawiedliwia się oszustwo osoby sprzedającej i twierdzi, że nie była ona piekielna?
@chwilowy: Powinny być budki. Ale wtedy odezwą się głosy sprzeciwu: że palacze są dyskryminowani, że nie mogą palić podczas przechodzenia z miejsca na miejsce, że muszą się zatrzymać na czas palenia i jeszcze przejść, o zgrozo, jakiś odcinek do wydzielonej przestrzeni.
@hejter: Potem będzie "dziecku komputera bronisz?", "telefonu nie pożyczysz?", "bajki nie puścisz?". A chwilę potem "oj tam, kup sobie nowy telefon, przecież drogi nie był".
@Qaziku: Bardzo krótko odpowiem na ogólną kwestię "antypalaczowym terrorystów": Ustawa z dnia 9 listopada 1995 r. o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych.
@Persfazja: Szczerze, to nie, nie śmierdziała. Ale to było w czasie, kiedy wypalała ponad paczkę dziennie, więc te popielniczki zmieniały się bardzo szybko. I używane były właśnie wtedy, kiedy nie było wokół kosza na śmieci, czyli jednak rzadko - przy znalezieniu kosza i nowej pustej paczce spokojnie można było użytą wyrzucić. @emhaka: Zawsze dobrze jest napisać, że "z papierkiem problemu nie ma". "Palącego się peta" można zgasić na czymkolwiek, nawet na chodniku - nie zostanie więcej popiołu niż od strzepywania w trakcie palenia. A papierek może być najróżniejszy, włącznie z chusteczką, którą wycierałam coś mokrego. I chyba napisałam wyraźnie o niesieniu w ręce - nie chcesz chować peta do torebki, to nieś w ręce. Ale łatwiej napisać, że "innym jest łatwiej". A ja napiszę - jeśli chcesz palić, to ponoś (nomen omen) tego konsekwencje.
@Sway: A ja bym właśnie wzięła karteczkę od lekarza z wyszczególnieniem "dlaczego". Może nauczycielka by się choć trochę zawstydziła, że taką oczywistą wiedzę z biologii lekarz jej na karteczce przesyła.
@emhaka: Zdarzyło mi się nieraz kilka minut nieść papierek w ręce tylko dlatego, że nie było w okolicy śmietnika (lub był dobrze ukryty). I tego samego oczekuję również od palaczy - albo donieś do tego śmietnika (a w razie czego do gminy zgłoś, że brakuje śmietników na danym odcinku), albo go gdzieś przechowaj. Moja paląca mama w torebce nosiła puste opakowanie po papierosach jako popielniczkę. Da się? Najwyraźniej tak, jeśli się tylko chce.
A ja napiszę z drugiej strony. Kiedyś pukałam. I nawet jeśli nie doczekałam się odpowiedzi, to nie oznaczało jeszcze, że toaleta jest wolna. Więc skoro i tak brak odpowiedzi o niczym nie świadczy, to przestałam pukać, przykro mi.
W kwestii zapisów na godziny można zawsze kłamać, a często jest tak, że pacjenci sami między sobą pilnują kolejki numerkowej. Np. ostatnio po prostu osoby pod gabinetem wiedziały, który numerek teraz wszedł, a lekarka miała na dzień zapisanych 80 (!) osób i nie dawała rady wychodzić i wołać pacjentów. Zapisy na USG hurtowo na godziny - tzn. jest n osób zapisanych na ósmą, n na dziesiątą, itd. W obrębie tych grup kolejka według czasu przyjścia. Przychodzę na swoją godzinę (12) i dowiaduję się, że pani (nieszczególnie stara) robi za stróża prawa. Pani rozstawia całą kolejkę, wie kto po kim jej zdaniem ma wchodzić i nie zdziwiłabym się, gdyby miała rysopisy wraz z godziną pojawienia się pod gabinetem. Ona ma na dziesiątą, czeka od szóstej i nie wejdę przed nią. Cóż, jednak weszłam przed nią. A że na badaniu byłam w szpitalu, gdzie pracuje moja mama, i z nią też byłam wtedy, to dowiedziała się od osób w gabinecie, że pani wcale nie jest napisana na 10tą, tylko na 14tą.
W kwestii podawania nazwisk, to uzasadnienie które słyszałam jest takie: pacjent A może nie znać pacjenta B, ale jak usłyszy nazwisko, to zaświta mu, że przecież zna sąsiadkę o tym samym nazwisku. I pójdzie w świat, że B był w takiej a nie innej poradni. Oczywiście to jest absurd, szczególnie że usłyszałam to od osoby z rodziny pracującej na onkologii ginekologicznej, gdzie aż samo nasuwa się wołanie "pan z prąciem", "pani z cyckiem".
@GythaOgg: U mnie co prawda nie "kolor wstążki", ale różne drobiazgi, którym poświęcono jedną linijkę w książce. Rzeczy w stylu "ile dni bohater szedł do X", "na którym piętrze mieszkała Iwanowna [Zbrodnia i kara]"…
Są świadkowie, konduktor ma dane chłopaka - nie widzę problemu w ściganiu go. Nie wiem tylko czym jest "pudło wagonu".
@Shaienne: Boże, co za brednie... Korki zwykle nie powstają dlatego, że pieszy / baba z wózkiem postanawiają spacerować po jezdni...