Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kays

Zamieszcza historie od: 14 czerwca 2013 - 15:15
Ostatnio: 14 sierpnia 2013 - 11:35
  • Historii na głównej: 4 z 6
  • Punktów za historie: 6281
  • Komentarzy: 14
  • Punktów za komentarze: 186
 

#51547

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przechadzam się dzisiaj po czelni gdzie pracuję, czekając na zajęcia, które mam poprowadzić. Akurat koło mnie stali studenci prawa. Kolejka długa, każdy kwaśne miny, czyli dr Piekielny egzaminuje. Pierwszy student, którego widziałem dostał 2 tak samo następny i kolejny, a że egzaminował przy otwartych drzwiach, to słysząc pytania studenci bledli.

Wyszło mi podczas mojego stania, że postawił 10 łabędzi.. No ale wchodzi ostatni, który zdaje na 5.
Gdzie piekielność zapytacie?
Student coś tam mamrocze pod nosem odpowiadając, miota się niemiłosiernie.
W końcu zirytowany dr Piekielny wpisując ocenę:
- Gdybyś ty nie był synem mojego brata byłoby dwa.

studia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 804 (904)
zarchiwizowany

#51845

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia znajomego (wyjątkowo nie moja :)
Na zaliczeniu (ustnym) odpytywał studenta, z którym miał problem bo fajnie na zajęciach pracował ale na zaliczeniu ocena wahała się między łabądkiem a zbawczą trójką.
[K]- kolega[s]- student
[K]- Panie Piekielny co ja mam z Panem zrobić?
[s]- No Panie doktorze, BYNAJMNIEJ 3?
[K]- Bynajmniej?!
[s]- No tak w końcu uczyłem się (bla, bla, bla) więc może bynajmniej 3
[K]- Ale jest Pan pewien
[S]- No tak
Nie wiem czy był zadowolony z tłustej 2 w indeksie. No cóż morał jest taki, używaj słów, których znasz znaczenie.
P.S.
Nie dyskutujmy czy należało mu się 3 :) Historię opowiedział mi tylko dlatego, że strasznie irytuje mnie mylenie bynajmniej z przynajmniej.

studenci

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 340 (432)

#51722

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Powoli tracę wiarę w studentów :)

Napisałem to specjalnie. Na jednych z zajęć, które prowadzę (Psychologia reklamy), studenci aby zaliczyć ćwiczenia muszą napisać wypracowanie na jeden z tematów podanych przez Pana Profesora na wykładach.
Osobiście wolałbym im zrobić proste kolokwium, ale niestety to nie ja o tym decyduję. Co roku ostrzegam, że będę sprawdzał czy to nie plagiat. Mało tego, przypominam o tym co zajęcia, ale zawsze trafi się jakiś mały oszust, który skopiuje pracę z neta czy ze słynnej krążącej "płyty studenta". Powtarzam również, że sam tu studiowałem wiele lat temu i znam większość prac z tej tematyki. Ale w tym roku jedna studentka przebiła samą siebie...

Czytam jej pracę na temat "Socjotechniki wykorzystywane w reklamie napojów" i mam wrażenie, że już gdzieś to czytałem. Praca bardzo ciekawa, bibliografii nie mam nic do zarzucenia ale kurde... skądś to znam. Przeszukuje po necie nic, patrzę może książkę przepisała, nie. Myślę może ktoś podobną oddał, nie to nie to...

Co się okazało? Były to fragmenty żywcem wycięte z mojej pracy magisterskiej napisanej daaawno temu na inny temat, ale bardzo zbliżony i pewne wątki pasowały idealnie.

Gdzie tu piekielność?
Otóż studentka aby sprawa nie została skierowana do dziekana, miała mi przynieść pracę, z której korzystała a tam WIELKIMI literami imię i nazwisko autora. Na pytanie czy tego nie zauważyła, odpowiedziała, że owszem ale myślała, że to ktoś inny. Zapytacie skąd ją miała - z biblioteki uczelnianej, gdzie miała wgląd w całą pracę.
Kays tylko załamał ręce.

studenci

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 997 (1051)

#51507

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak wspomniałem, uczę na uczelni.
Od nowego semestru dowiedziałem się, że przedmiot, z którego prowadzę ćwiczenia ma poprowadzić mój były promotor z magisterki. Ucieszyłem się bardzo, bo po pierwsze to Profesor przez duże P (duże, bo naprawdę człowiek posiada ogromną wiedzę ze swojej dziedziny), a przy tym człowiek naprawdę sympatyczny i jajcarz jakich mało.

Oczywiście wszystko opowiedziałem moim studentom, poznali wszystkie ochy i achy na temat Profesora i jakie będą mieli szczęście, że człowiek ten będzie i uczył. Oczywiście wspomniałem, że to mój były promotor. I to był błąd...

Zajęcia się zaczynają ja przedstawiam Pana Profesora, gadka szmatka.
Prof.: Dziękuję kolego... jak Pan ma na nazwisko, przepraszam wiek już nie ten.
Ja: Kays Profesorze.
Prof.: Kays, Kays... Uczyłem jednego takiego, nawet mgr. u mnie pisał...- ja już cały dumny -... boże co idiota z niego był...

W tym momencie studenci usłyszeli skrzypienie zawiasu mojej szczęki, na tle monologu Profesora jakim to skończonym nieudacznikiem jestem. Na sali śmiechy, studenci nie zapomnieli...

Prof. po całym monologu:
- No i uwierzy Pan, że doktorat zrobił i dali mu tytuł, to był skandal!!
Ja już nie wiem co z oczami zrobić, szukam miejsca gdzie tu się schować, na to Profesor:
- Spokojnie kolego, od razu Pana poznałem, ale nie mogłem oprzeć się pokusie.

Jak mówiłem, jajcarz.

Studia

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2116 (2188)

#51426

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uczę w szkole wyższej, w związku z tym piekielności mam mnóstwo.

Ostatni mail od studenta (mam skrzynkę założoną tylko dla nich):
Ch.j ci w d..ę.

Odpowiedziałem:
Drogi anonimowy studencie,
Jestem heteroseksualny i nie interesują mnie tego typu przyjemności.
Pozdrawiam,
kays

Odpowiedź:
I tak nie wiesz kim, ku..a jestem.

Odpowiedź wysłana z podpisem w stopce. Chyba będę piekielny na zaliczeniu.

studenci

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1497 (1543)
zarchiwizowany

#51304

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia może tylko trochę piekielna. Wyjątkowo nie moja :)
Głównym bohaterem jest mój dobry znajomy. Człowiek nad wyraz spokojny, którego znam od piaskownicy. Spokojny, ale dowalić umie (czarny pas w BJJ). No i właśnie z tego powodu miał problemy.
Wracał razu pewnego od swojej dziewczyny, późnym wieczorem i podeszło do niego 4 typków, fanów łachów sportowych spod znaku łyżwy. Byli bardzo empatyczni bo pierwszym pytaniem było "Masz jakiś problem". Znajomy postanowił nie odpowiadać, gdyż nie lubi się zwierzać znajomym ze swoich problemów obcym.
Jednak to nie zniechęciło sportowców. Padły standardowe pytania o telefon, portfel, buty, PESEL itd. Nie uzyskawszy odpowiedzi, postanowili wymusić ją siłą.
W efekcie zabierała ich karetka, którą wezwał mój znajomy.
A gdzie piekielność zapytacie?
Sprawa skończyła się w sądzie, gdzie znajomy dostał wyrok w zawieszeniu za przekroczenie obrony koniecznej i musiał zapłacić odszkodowania, każdemu z dresików. Czterej panowie zgodnie stwierdzili, że to on się na nich rzucił. Nie pomogło tłumaczenie kumpla, że byłby chyba skończonym idiotą, gdyby zaatakował 4 dobrze zbudowanych facetów.

dresy

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 310 (368)

1