Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

lula665

Zamieszcza historie od: 15 czerwca 2011 - 21:49
Ostatnio: 26 lipca 2015 - 23:19
  • Historii na głównej: 4 z 6
  • Punktów za historie: 3893
  • Komentarzy: 18
  • Punktów za komentarze: 122
 
zarchiwizowany

#40034

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Akcja z tej niedzieli. Jestem basistą w zespole, który gra Viking Metal. Jak wiadomo, na koncertach metalowych, powszechne są takie rzeczy jak pogo, czy fala. Jak ktoś nie wie o co chodzi, to polecam pogooglować. Do tego właściwie nigdy nikt się nie przyczepia, bo to takie samo zachowanie w metalu, co bujanie się pod sceną na koncertach hip-hopowych.

No to gramy na trochę większej scenie, bo był to festiwal muzyki młodzieżowej. Niedziela była dniem muzyki rockowo-metalowej, więc ekipą pod sceną byli sami metale. Co oznaczało jedno - pogo, fala, ściany śmierci i inne bajery.

I teraz dochodzimy do piekielności występu, a dokładnie do piekielności ochrony. Bowiem ochrona zabraniała (pod karą wyrzucenia z festiwalu) i pogowania i wynoszenia na falę i ściany śmierci, zabraniała WSZYSTKIEGO co w takich koncertach jest najpiękniejsze. Teraz uwaga, ich uzasadnienie po tym, jak znajomy po koncercie pytał się czemu tak robili.

"To jest kulturalny koncert, a nie zoo. Na takich się stoi i się słucha. Jak chcą pajacować, to niech na Jarocin spierda*ają"

Tak, na każdym koncercie metalowym ludzie grzecznie stoją i słuchają ;_;

festiwal muzyki młodzieżowej

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 99 (231)
zarchiwizowany

#39849

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na wstępie. Jestem basistą w zespole, który gra Viking Metal. Jakiś tydzień temu mieliśmy grać w pewnym klubie razem z dwoma innymi zespołami. Co ważne, klub udostępniał wzmacniacze, głośniki i perkusję, co było zaznaczone w rozmowie, jaką odbyliśmy z menedżerem klubu jakieś 2 tygodnie przed występem.

My cali uradowani, nie trzeba organizować transportu z perką i toną sprzętu, można spokojnie wziąć gitary pod pachę i pojechać busem. Więc tak zrobiliśmy.

Zajeżdżamy do klubu, godzina do występu pierwszego zespołu (graliśmy jako drudzy) gadka szmatka między nami, wymieniamy się doświadczeniami przy piwie, aż jakieś 20 minut przed występem, zespół postanowił sobie zrobić próbę. No to wychodzą z backstage'a i zachodzą na scenę, gdzie jak obiecał menedżer klubu, miał stać udostępniany sprzęt. A sprzęt gdzie ? Wsiąkł, nie ma.

No to wroty i szukamy menedżera. Siedzi boss w biurze, to grzecznie pukamy do drzwi, wchodzimy i pytamy się gdzie sprzęt, akustyk i wszystko co obiecali. Dialog się wywiązał mniej więcej taki [m]enedżer [z]espół.

[z] - Witam, mieliśmy dziś grać i zgodnie z tym co pan mówił, miał być nam udostępniony sprzęt
[m] - Co proszę ? Ja wam pozwalam u siebie grać i jeszcze chcecie, żebym wam cholera sprzęt dawał ?! Jazda do roboty i kupcie sobie, a nie, cudaki jedne. Macie dzisiaj zagrać NA SWOIM SPRZĘCIE, gówno dostaniecie
[z] - Życzymy w takim razie miłego zwracania kosztów za bilety, bo gówno, to nie my dostaniemy, tylko pańscy klienci, bo grać nie będziemy u takiego gbura, dowidzenia
[m] - Ale.. panowie... nie, proszę ! Zostańcie, nie mozecie, a umowa ?!
[z] - Umowa ?! Pan obiecał sprzęt, my występ, nie ma sprzętu, nie ma występu, dowidzenia.

Wyszliśmy powiadomić resztę ekipy, że nici z występu. Ludzie wkurzeni, ale nic, nie my będziemy oddawać siano klientom i się tłumaczyć. Zmierzamy do wyjścia, ale nie było nam dane wyjść. Zjawia się boss ponownie. Zagrodził wejście i z ryjem na nas.

[m] - Wracać kur*a do piwnicy i grać, sprzęt będzie za 10 minut !
[z] - Wracać co proszę ? Czy usłyszałem "moglibyście wrócić" ?
[m] - milczenie
[z] - Tak myślałem, dowidzenia
[m] - Dobra no, MOGLIBYŚCIE WRÓCIĆ PROSZĘ ?!
[z] - Widzi pan ? od razu lepiej czyż nie ? Okej, zagramy.

I faktycznie, sprzęt się nagle znalazł, akustyk też i z opóźnieniem półtorej godzinnym zagraliśmy. I nie można było tak od razu panie szefie ? ; ]

([z] jest brane ogólnikowo, poszczególne osoby w dialogach się zmieniały. )

pewien klub

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (196)

#19154

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sezon na historie Halloweenowe uważam za otwarty. Za otwarty uważam również sezon na małoletnich idiotów i ich równie nie mądrych rodziców. Historia sprzed może 4/5 godzin, o pewnym 10-latku i jego mamuśce.

Do rzeczy. Siedzę sobie w domu czytając książkę gdy słyszę dzwonek. Otwieram i jest młody przebrany za jakieś straszydło. Rzuciły mi się w oczy dodatkowo drzwi sąsiadów obrzucone jajkami, a w ręku młodego, oprócz torebki na łakocie, wytłoczka z jajami. Już myślę sobie, aha, będzie granda. [m]-młodzieńcze straszydło, [j]-ja

[m] - CUKIEREK ALBO PSIKUS !!!
[j] - No cukierków brak, po pierwsze dlatego, że nie rozumiem z jakiej racji mam rozdawać ot tak łakocie młodym straszakom, a po drugie, nie ma w Polsce takiego święta jak Halloween. Powinniście skupić się na ważniejszych dla Polski świąt
[m] - Nie da pan cukierka ? (w tym momencie na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech)
[j] - Nie...

Niegrzecznie bo niegrzecznie, ale nie cierpię jak po raz 10 z rzędu ktoś mi przeszkadza w lekturze. Ledwo drzwi nie zamknąłem, słyszę ten rechot i rozpryskiwanie się jaj, o moje drzwi. Momentalnie drzwi otworzyłem, chwyciłem go za kostium i:

[j] - Słuchaj no mnie, masz 10 sekund, żeby pozmywać to co żeś tu narobił, nie tylko z moimi drzwiami ale również moich sąsiadów, albo będziesz miał poważniejsze kłopoty.

Młody się popłakał i uciekł. Pomyślałem, że tutaj historia się skończy, zmyję plamy z drzwi i wrócę do książki. Jakże ja się myliłem...

Niedługo musiałem czekać, najwyżej 10 minut. Słyszę jak ktoś dobija mi się do mieszkania. No takiego łupania jeszcze nie słyszałem. A że mieszkam w takim miejscu, gdzie jest naprawdę sporo pań w podeszłym wieku, szybko zebrało się stado gapiów. Więc nie czekając aż mi rozwalą drzwi, wychodzę. Kogo widzę? Młodzieniec, w raz z matką. [M] - matka młodzieńca [j]- ja

[M] - (bez żadnego dzień dobry ani pocałuj mnie w D.) To Ty nawrzeszczałeś na mojego Maciusia?!
[j] - Skoro już przeszliśmy na Ty, tak, to ja, w czym mogę pomóc ?
[M] - Czy Ty jesteś jakiś nienormalny ?! Święto jest i normalne dzieci chodzą po domach oczekując łakoci. TO POLSKA TRADYCJA JEST!! Jak Ty w ogóle możesz wrzeszczeć na nie swoje dziecko?! Zrób sobie może najpierw i tresuj je jak psa. Chociaż kto wie, taki gówniarz jak Ty, to pewnie ma już z 5 na boku [...] - Tutaj urwę, bo takich epitetów przeplatanych kur.... i innymi określeniami było więcej. Do tego wszystkiego rozdrażniłem ją samym wyrazem twarzy. Zawsze w takich sytuacjach mam minę typową, nie wyrażającą żadnych uczuć, spokojną.

[j] - Skoro już pani skończyła swój wywód, dziękuję bardzo za przypomnienie mi, kim była moja rodzina 10 pokoleń wstecz. Teraz moja kolej powiedzenia pani, czym jest pani rodzina, mianowicie nowe pokolenie, stojące obok pani. Pani się rozejrzy, co on narobił.

W tym momencie paniusia rozejrzała się się po klatce i została zbesztana przez gapiów, ja w tym momencie wpadłem na pomysł i udałem się do łazienki po ścierkę.

[j] - Skoro już pani wie, co takiego ten pani Maciuś kochany zrobił, proszę bardzo, albo pani, albo Maciuś teraz grzecznie wysprzątacie klatkę, albo dzwonię po policję. Wybór należy do pani.

Nie minęło nawet pół godziny, a klatka lśniła.

własne mieszkanie.

Skomentuj (67) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 741 (813)

#16522

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W wakacje dorabiam sobie na stoisku z butami. Szefem jest wuja, a o współwłaścicielu firmy dziś opowiem.

Mamy dużo stoisk z butami więc nie mam wyznaczonego swojego tylko różnie to bywa ze mną. Dziś stałem po raz pierwszy ze współwłaścicielem firmy. W skrócie, jest to człowiek, który uważa, że jest pępkiem świata, że pracownik to sługa i takie tam. Ogólnie koszmar pracownika. W dodatku skąpy.

Wkurzał mnie cały dzień, o tego, że co chwilę kazał latać sobie, a to po kawkę, a to po herbatkę i inne takie pierdy, a nawet się nie spytał, czy by mi nie kupić nic. No okej przeżyję, w końcu cierpliwość mam wybitną. Jednak każda granica kiedyś się kończy. Godzina 17.00 (normalnie o tej godzinie powinienem być w domu, ale nie, ja nadal na targowisku). Pakuję stragan i już mam odjeżdżać. Wózek mieścił około 4 kartony na jedną warstwę. Kartonów było koło 20, więc i warstw 5. Ułożyła się z tego ładna, niestabilna (bardzo) piramidka. Tak jest to istotne.

Już dojeżdżam wózkiem do miejsca, gdzie mam to wszystko wywalić, a tu nagle mój kochany piekielny pojawia się i zaczyna : [ns] - niby szef [j] - ja
[ns] - Dobra, ja to wywalisz to pójdziesz jeszcze spakować Justynę i Marka* Potem przyjdziesz tutaj, posprzątasz i masz wolne.
[j] - Ej, zaraz. Każdy ma na straganie pomocnika, nie będę wykonywał czyjeś roboty za niego. No chyba, że wypłata będzie większa, inaczej nie tykam się tej roboty.
[ws] - Ty mi tu nie stawiaj warunków tylko zabieraj się do pracy! To twój obowiązek wypełnić co do joty moje polecenia.
[j] - Nie nie nie. Moim zasranym obowiązkiem, jest pomagać ci, a nie usługiwać i być na każde zawołanie. Tak jak ich zasranym obowiązkiem jest pomoc na innych straganach. Ja to wywalam i idę do domu.
[ns] - (chwila ciszy)... To w takim razie ja ci nie zapłacę..
[j] - Słucham?!
[ns] - Dobrze słyszałeś, nie zapłacę ci, dopóki nie wypełnisz moich poleceń.
[j] - Jesteś tego pewny na 100%? Przemyśl zanim odpowiesz.
[ns] - No a jak (walnął tutaj swój głupi uśmieszek zwycięstwa).
[j] - No okej, skoro tak chcesz się bawić, to ja wchodzę w tą grę.

W tym momencie się odwróciłem i z całej siły kopnąłem kartony z butami. Możecie sobie wyobrazić jaki sajgon się zrobił. W jeden karton wchodzi około 15 butów. 15 pomnóżcie przez 20 i wychodzi wam stos 300 pojedynczych butów. Spojrzałem się tylko na skołowanego współwłaściciela, któremu odjęło mowę i kompletnie nic nie powiedział, założyłem słuchawki i z tekstem "miłego dnia" poszedłem do szefa.

Szef tylko roześmiał się i stwierdził, że wreszcie ktoś temu napuszonemu pawiowi utarł nosa. Dniówkę dostałem, a idąc na autobus kątem oka widziałem naszego niby szefa jak zbiera te buty.

Fakt chyba w tym momencie ja okazałem się piekielnym, ale cóż, każdemu czasem cierpliwość wysiada.

Stragan z butami

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 848 (940)

#15929

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uwielbiam historie SecuritySoldiera zaczynające się od "pracuję na ochronie". Mam respekt do tych ludzi więc zawsze jak mogę, staram się im pomagać, choć wiem, że za dużo wskórać nie mogę. Akcja działa się może z 2 m-ce temu, jak byłem w pewnym większym centrum handlowym.

Udałem się tam sam w celu zakupu słuchawek. Idę sobie jakby nigdy nic w stronę wejścia i nagle słyszę krzyki. Brzmiały one plus minus "stać ochrona!", "zatrzymaj się" i inne takie przeplatające się z krzykami gapiów. Oczywiście panowie ochroniarze gonili złodzieja.

No i widzę lecą prosto na mnie. Złodziej coś krzyczy, żeby z drogi zejść czy coś, nie wiem, byłem w lekkim szoku, bo pierwszy raz widzę jak kogoś gonią. Niewiele myśląc odsunąłem się, ale coś mnie tknęło i wystawiłem nogę, żeby koleś się potknął. Biegł sprintem więc nie mogło się skończyć niczym innym jak "plackiem" na ziemię. Koleś chyba złamał nos, całkiem sporo krwi, no i dobiegają ochroniarze.

Najpierw standard, biorą gdzieś delikwenta, a ja na chwilę obecną byłem niezauważalny. Po chwili jednak dobiega do mnie pan z ochrony. Jeszcze nigdy nie słyszałem takich podziękować, że on (złodziej) okradł jakąś tam kasę na około 5 tysięcy, że dużo mi zawdzięczają i takie tam. Jednak na słowach się nie skończyło, pan miał kontakty i dostałem zniżkę 20% na wybrane słuchawki ;)

pewne centrum handlowe

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 917 (1051)

#14709

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed może 2 dni. Na siłownie dojeżdżam rowerem z zapinką na wypadek kradzieży (istotne). Ale, że przed siłownią nie ma gdzie podpiąć, to tylko zabezpieczam koło, w końcu niedoszły złodziej nigdzie nie pojedzie. Szczerze mówiąc ani razu mi się nie przydała, ale dziś dziękuję sam sobie za to, że wydałem te głupie 30 złotych na nią. W końcu taki widok był tego wart :) Do rzeczy.

Wychodzę z siłowni i tylko kątem oka widzę jakąś blondyneczkę. Szczerze mówiąc, żaden z niej plastik, ani typ ĄĘ. Po prostu zwykła babeczka, trochę przy kości, na oko 20 lat, blond włosy (raczej naturalne ale co ja się tam znam, platynowe to to nie było), bez wyrazistego i uderzającego makijażu, po prostu zwykła klientka siłowni. Nawet nie zwróciłem na nią uwagi dopóty, dopóki nie zechciałem odjechać.

Podchodzę do roweru i chwytam za kierownicę, chciałem wyjąć z kieszeni klucz, żeby odpiąć rower kiedy usłyszałem w/w panią. [b]-blondyna [j]- ja

[b]- HALO HAAAAAALOOO!! Zostaw mój rower małolacie pieprzony!! W dupie ci się przewraca czyjeś rzeczy kraść?! Nie stać cię czy jak ?
w pierwszej chwili nie zajarzyłem, że to do mnie, póki w/w nie podbiegła i nie zaczęła mnie odciągać od roweru.
[j](ze stoickim spokojem) - Przepraszam panią bardzo, jaki ma pani problem, że JA chcę odjechać MOIM rowerem?
[b] - On nie jest twój tylko mój !! Wczoraj spod siłowni mi go ukradziono i to na 100% jest mój, odwal się i idź sobie!
[j] - Ciekawią mnie dwie rzeczy. Po pierwsze, od kiedy jesteśmy na TY? A po drugie, jak mogłem pani wczoraj zwinąć rower, skoro mnie tu wczoraj nie było?
[b] - Mnie to nie obchodzi, to jest mój rower i mam na niego papiery!!
[j] (minka 0.o chyba najlepiej odwzorowuje moją minę) - To również jest ciekawe, bo rower dostałem od cioci za darmo, po tym jak mój się zepsuł (prawda).
[b] - FIGA GÓWNIARZU, PATRZ !! (wymachuje mi jakąś kartką przed nosem. Sorry ale nie widziałem w tej kartce żadnego dowodu, ale w mojej głowie już uknuł się plan.)
[j] - Wie pani co? Chyba ma pani rację, cóż ten świstek to niepodważalny dowód. Proszę bardzo ja pójdę pieszo...

Babka zwycięska mina, ja odsuwam się kawałeczek i obserwuję sytuację. Wdrapała się na rower, nóżka w górę i rusza. Nagle jak nie walnęła o glebę.... Zapomniała o przypince.

Korzystając z sytuacji, podniosłem swój rower, odpiąłem przypinkę, i wciąż ze stoickim spokojem pojechałem do domu. Z daleka słyszałem tylko jak paniusia wzywa pomoc, że rower kradną.

siłownia

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 860 (928)

1