Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

machnik79

Zamieszcza historie od: 16 sierpnia 2013 - 8:42
Ostatnio: 9 lipca 2020 - 0:00
  • Historii na głównej: 3 z 7
  • Punktów za historie: 2491
  • Komentarzy: 17
  • Punktów za komentarze: 80
 
zarchiwizowany

#86821

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak dobre chęci przeradzają się w piekielność :)

Kolega z pracy z którym śmieszkujemy wystawił swój drogi i bardzo dobry rower na sprzedaż. Mijały dni tygodnie i nic - zero. Pomyślałem, że podbuduje go lekko i jako "Zbyszek Stuleja" napiszę zapytanie. ot taki pozytywny gest, że jednak coś tam jest szansa.

Niestety wkręciłem się w sytuację na całego.

Pierwsze wiadomości były standardowe : ile ma przejechane, co było zrobione. Kolega odpisywał rzetelnie, uczciwie.

Zacząłem zadawać coraz dziwniejsze pytania:
Ja - czy ma pan buty do tych pedałów
On - Tak rozmiar 41, mogę sprzedać
Ja - kurcze mam 45, ale jakoś wcisnę

W ty momencie wymyśliłem historię:

Ja - Wie Pan, umawiam się od jakiegoś czasu z kobietą, co jeździ na rowerze wyczynowo, nakłamałem jej że ja też i pokazałem Pana rower jako swój. Ona chce ze mną w weekend jechać w bieszczady pojeździć i Ja potrzebuje Pana rower. Może mi go Pan za opłatą wypożyczy?

On - Nie ma takiej opcji

Ja - to może przyjade do Pana i chociaż zdjęcia porobie jak jeżdżę na rowerze, a później wymyślę jakiś wypadek?

On (niewzruszony) Nie ma takiej opcji

I tak zakończyliśmy rozmowę.

Kolega w pracy opowiadał o jakimś kolesiu co miał chęć dziewczynę poderwać na jego rower i wszyscy mieliśmy ubaw z "kolesia"

I przechodzę do momentu gdy zrobiło się piekielnie

Jedziemy do pracy i kolega zaczyna opowiadać, że w sobotę jest umowiony z kimś na oglądanie roweru ( dodam że rower za 3tyś) i że ma obawy, że mu ktoś odjedzie bez zapłacenia. Uspokoiłem go , że może wziąć kasę i dopiero dać się przejechać...

...ale w głowie narodził się piekielny plan

Jak tylko weszliśmy do firmy napisałem wiadoość jako Zbyszek

Ja - O mój Boże co ja narobiłem. Napisałem do Ani ( tej co leci na rower), że trenowałem przed naszą wyprawą i ktoś mnie napadł i ukradł mój ukochany rower. Była bardzo zasmucona. Dzisiaj dzwoni do mnie rozradowana, że znalazła mój rower na ogłoszeniu i w sobotę jej Brat razem z kolegami z siłowni pojedzie go odebrać - już są umówieni. Boję się, że znalazła Pana ogłoszenie i jej Brat może Pana okaleczyć, to bardzo dziwny chłopak. Nie wiem co mam zrobić


W tym momencie, poszedłem na obserwacje...

Nie muszę wam mówić, jakie kolory dostał kolega po przeczytaniu wiadomośći...

Nie napawałem się tym widokiem zbyt długo, bo mogło dojść do tragedii

Teraz oczekuję na zemstę!

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (27)

#58181

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Poszukiwanie pracy.

Należę do ludzi którzy całe życie szukają pracy. Nie dlatego, że leseruję, tylko by poprawić standard życia. W pracy daję z siebie 100%, ale i tak szukam opcji nr.2, by nie obudzić się "z ręką w nocniku".

Znalazłem całkiem rokującą ofertę "Technik utrzymania ruchu" w renomowanej korporacji produkującej chyba z 70% chemii na świecie. Wysłałem CV, List. Po kilku tygodniach zapraszają mnie na rozmowę kwalifikacyjną.

Pierwszy etap. Zebrała się 10-cio osobowa grupka "chętnych". Dostaliśmy TEST. Fajny ciekawy... zdało nas 2-ch.
Prowadząca spotkanie zaprasza Mnie na 2-gi etap na środę. Pasuje mi godzina 7.00 (na 8 do pracy idę nie będzie kolidowało).

I zaczyna się Piekielna Gra :)

Pierwsza środa 7.00.

Zjawiam się 15 min przed czasem, czekam przy bramie, strażnik wydzwania, osoba X umówiona nie odbiera... 7.30, a pani Y informuje, że spotkanie się nie odbędzie, bo X nie dojedzie i, że w przyszłą środę o tej samej godzinie zapraszają... Ok.

Druga środa 7.00.

Zjawiam się 5 min przed czasem. Czekam przy bramie, strażnik wydzwania, osoba X jest w pracy, ale nic nie wie o spotkaniu, więc mnie olewa i mówią, że ktoś do mnie zadzwoni.

Już pogodziłem się z faktem, że "tak się ludzi traktuje", ale o dziwo w piątek telefon i zapraszają na środę na 7 na spotkanie (bo mnie 7 pasuje).

Trzecia środa 7.00.

Jestem, a co :) a może warto. Strażnik dzwoni, dostaję przepustkę. Sympatyczny młody człowiek przedstawia się jako Z (nie X i nie Y), mówi kim jest na szczebelkach, ile ma osób nad, a ile pod sobą (właściwy człowiek myślę). Rozmowa super miła (moje plany i takie tam, jak żyję), gość opowiada co się tu robi, za co mogę być odpowiedzialny. Na koniec:

Z - Czy ma pan jakieś pytania?
Ja - Tak, ile się u państwa zarabia na w/w stanowisku (pytanie chyba najbardziej mnie interesujące)
Z - Płacimy, lepiej niż konkurencja .
Ja - Czyli więcej niż 5 tys brutto mam rozumieć (zażartowałem i trochę go zaskoczyłem :) )
Z - Na tym etapie nie mogę panu podać kwoty.
Ja - Ok, rozumiem (nadal nie wiem czy tracę czas).
Z - Jak podejmiemy decyzję, to do piątku się odezwiemy, bo jest jeszcze kilku kandydatów...

I tak zakończył się 2-gi etap.
W czwartek koło południa, dzwoni Pani Y gratulując mi pomyślnego przejścia do kolejnego etapu rekrutacji i zaprasza na Środę na 7-mą rano.

Czwarta środa.

Spotkanie z Panem X (z tym z pierwszej i drugiej wizyty). Gość miły i sympatyczny, opowiada kim on jest (pod kim nad kim, nad tym Z), i zaczynamy rozmowę. Padają dokładnie te same pytania co poprzednio, więc udzielam dokładnie tych samych odpowiedzi. Nie kłamię więc się nie mylę :). Po godzinie X Pyta

X - Czy ma pan jakieś pytania do mnie?
Ja - Tak. Ile się u państwa zarabia na tym stanowisku?
X - Tego nie mogę powiedzieć, ale płacimy lepiej niż konkurencja.
Ja - Wie pan co, przyjeżdżam tutaj 5-ty raz, 2-gi raz odpowiadam na dokładnie te same pytania, a nie potrafi mi pan powiedzieć jednej rzeczy, która tak naprawdę jest najważniejsza przy zmianie pracy? Ja nie wiem czy ja tu czasu nie marnuję. Stwierdzenie, że płacimy więcej niż konkurencja może oznaczać, że będzie to 1650 brutto. Obawiam się że przy takim podejściu do mnie, olewaniu mojego czasu, ja nie nadaję się do pana firmy. Dziękuję za spotkanie.

Pewnie gdybym był bezrobotny, tak bym nie postąpił, ale takie korporacyjne podejście zupełnie mi nie leży.

Jak później ustaliłem korzystając z forum byłych i obecnych pracowników, miałem słuszne przypuszczenia, że to będzie 1650 na początku... oczywiście brutto.

Aleksandrów Łódzki

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 632 (708)
zarchiwizowany

#58182

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Walka z Pocztą

Historia Pierwsza

Poczta na osiedlu, na drzwiach znaczki Visa, Mastercard...

Wchodzę wysłać paczkę ( 9zł). Podaję paczkę, podaję kartę płątniczą. Pani X z okienka informuje mnie że musimy przejść do okienka Pani Y gdzie jest terminal. OK. Pada pytanie

X - Czy chce pan wypłacić jeszcze jakąś gotówkę?
Ja - Nie dziękuję ( o co chodzi??? zdziwiło mnie trochę pytanie, ale nie brnę)

Odzyskałem kartę i wróciłem do domu...

Następnego dnia patrzę na konto a tu? Wypłata gotówki na poczcie 9 zł, PROWIZJA od wypłaty 9 zł

Aż mi ciśnienie skoczyło. Idę na pocztę !!!
Nie ma Pani X, ale w okienku "kierownik zmiany" jest Pani Y


Ja - Dzień dobry. Mam pytanie. Czy można u Państwa płacić kartą?
Y - Tak ale jest to traktowane jak wypłata gotówki i może być pobrana prowizja
Ja - Proszę pani, dlaczego nie ma, żadnej informacji, że tak jest??
Y - Jak nie ma? ( się zapowietrzyła ) Przecież na okienku jest wyraźnie napisane że istnieje możliwość wypłaty gotówki w okienku poczty, i że może być pobrana prowizja
Ja - Proszę pani, ale ja nie wypłacałem gotówki tylko płaciłem za usługę!
Y - Ale u nas jest to traktowane jako wypłata gotówki

Ciśnienie ,jeszcze bardziej mi się podniosło

Ja - To proszę informować klientów, że u Was tak jest, a najlepiej wywiesić taką wielką kartkę z napisem " U nas NIE WOLNO PŁACIĆ GOTÓWKĄ"
Y - Ale po co, przecież nasi stali klienci o tym wiedzą, a po za tym kiedyś była taka akcja, że można było płacić bez prowizji

Ręce mi opadły...

Ja - Proszę pani Ja jestem Waszym stałym klientem i jakoś tego nie wiem. Straciłem przez was 9 zł. Czy jest Kierownik??

Y - Nie ma jest zawsze od rana do godziny 15.00

Ja - Do widzenia

Następnego dnia Pani Y i pani X siedziały w swoich okienkach. Jak Mnie zobaczyły jak pukam do pokoju P.Kierownik to pobladły...


...a w pokoju siedziała moja Koleżanka z dawnych czasów...kawa herbata, pośmialiśmy się i tylko dla tego na nich skargi nie napisałem...

Oczywiście od dawna wiem kto jest Kierownikiem w tym ......

Osiedle w Łodzi

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -13 (31)

#53468

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jagodzianki.

Chciałem zażartować z promocji w pewnej cukierni w sklepie "netto", gdzie Jagodzianki kosztowały 89gr/szt

[Ja] Są te jagodzianki z promocji??
[Ekspedientka] Tak
[J] A z czym :)
[E] Sami się zastanawiamy, skoro jagody są po 20 zł kg, to co ci nasi piekarze musieli do nich dorzucić, by to się opłacało.

Powiedziała to tak przekonująco, że zakupiłem tylko 1 szt.

sklepy

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 657 (789)

#53352

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zakup łańcucha.

Chciałem zakup1ć 1m łańcucha do przedłużenia huśtawki dla syna (takiej wiszącej w futrynie drzwi). Udałem się w tym celu do znanego marketu budowlanego Praktiker w M1 w Łodzi. Wszedłem na dział z łańcuchami, linami itp. znalazłem 2 różne odpowiadające mi łańcuchy i... zacząłem poszukiwania pracownika.

Po kilku wezwaniach pojawił się pracownik, więc postanowiłem przed zakupem zadać kontrolnie pytanie i kupić. PROSTE :)

[Ja] Chciałbym kupić 1m łańcucha, tylko mam pytanie, który jest bardziej wytrzymały, ten (1. cieńszy ale lutowane oczka) czy ten (2. ciut grubszy, ale nie lutowany).
[Pracownik]. Yyy...
[J] Jakie obciążenie wytrzymują 50kg? 150?
[P] Yyyy... 100.
[J] Strzela pan?
[P] Yyyyy... trochę.

Widząc, że sam muszę podjąć decyzję, biorę 1. Pracownik bierze miarkę, odmierza 1m. i próbuje przyniesionymi nożycami ciąć.
[P] Przepraszam, ale muszę iść po inne nożyce.
[J] Ale tu ma pan taką gilotynę do tego (przykręcona do półki z łańcuchami).

Gość zaczyna przewlekać łańcuch przez urządzenie (proste jak budowa...), zrezygnował i poszedł po nożyce.

Niezbyt chciało mi się wierzyć że gilotyna nie działa, więc wziąłem łańcuch, znalazłem oczko, które próbował ciąć i obciąłem łańcuch jednym pociągnięciem dźwigni, ale by nie było oczko obok, by pokazać pracownikowi że to było miejsce zaznaczone przez niego. taki odruch, że nie próbuję oszukać.

Pracownik wraca z nożycami, którymi pociął by czołg, a ja stoję z łańcuchem w dłoni (i satysfakcją w oczach). Gość bierze ode mnie ucięty kawałek, przykłada miarkę, a tam 1,20 (zonk)

[P] Jest 1,20.
[J] Zaraz, przecież obciąłem tam gdzie pan zaznaczył, proszę tu jest oczko które pan ciął, a tu obciąłem (odległość 2cm).
[P] Ale jest 1,20.
[J] Ok. To proszę mi obciąć te 0,20, bo chciałem 1m.
[P] A co ja zrobię z tym 0,20?
[J] To samo co z tym 1,20.

Puściłem łańcuch na ziemię i wyszedłem ze sklepu. Może wyszedłem na chama, buraka, ale wydaje mi się że pracownicy powinni być bardziej ogarnięci.

Dodam, że skończyłem szkołę techniczną i znam się na miarce :)

sklepy

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 695 (801)
zarchiwizowany

#53537

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
1 metr sześcienny drewna

Miałem kiedyś kominek i szukałem drewna na opał. Znalazłem ogłoszenie 1m3 drewna pociętego za 100zł z dowozem. Myślę ok biorę. Dwa dni później przyjeżdża samochód, a na nim drewno w pociętych sztabkach poukładana na euro palecie na wysokość 1m

Wszystko ładnie pięknie, a gdzie piekielność???

Tyle się pisze o niedoważaniu węgla na składach, a czy ktoś zapytał ile jest m3 drewna na 1 europalecie?

Ja zapytałem bo skoro paleta w podstawie ma 1,20 x 0,80 to na pewno nie jest to 1m2 w podstawie.

Dostałem odpowiedź:

Proszę pana 1m3 tak się tylko mówi. Tak na prawdę to jest niecały metr i do tego "przestrzenny".


Reasumując jak by zsumować objętość każdej sztabki drewna to by wyszło że jest tego około 0,7m3... a płacimy za metr

skład drewna

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 136 (198)
zarchiwizowany

#53356

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Klatka dla chomika

Parę tygodni temu dałem ogłoszenie " Oddam klatkę dla chomika". W miejscu ceny wpisałem symbolicznie 10 zł,a w opisie podałem, że chciałbym za nią czekoladę dla dziecka, które pożegnało 3 letniego chomika - od tak na osłodę.

Po niedługim czasie na gg odezwał się chętny:
[Chętny] Ja w sprawie klatki
[Ja]witam
[C] Pan chce ja za czekoladę
[J] dokładnie
[C] Bo mam chomiki ale nie mam klatki,a własnie nie mam pieniędzy a tak to z chęcią bym wziął
[J] za czekoladę
[C] Wiem ale wogóle kasy nie mam,a ma pan/i jakieś inne zwierze
[J] tak
[C] Jakie
[J] rozmowa jest o klatce
[C] Tak ale mogę dać rybki mam
[J] nie dziekujemy, chodzi nam tylko o czekoladę dla dziecka które straciło chomika i chce oddać klatkę dla innych zwierzątek jak pan/pani się zdecyduje proszę o kontakt
[C] A chce pan chomika
[J] nie dziekuje
[C] To ok kupie tą czekoladę, ale obojętnie jaka, a można jakieś inne zdjęcia
[J] klatka nie aktualna, pozdrawiam


Czy to normalna rozmowa czy ze mną coś nie tak?

Klatkę odebrała inna osoba, płacąc mi 10zł " nie wiedziałam jaką czekoladę kupić"...a nie o to w tym wszystkim chodziło

ogłoszenie

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 93 (227)

1