Profil użytkownika
marra
Zamieszcza historie od: | 9 marca 2012 - 14:58 |
Ostatnio: | 3 sierpnia 2017 - 12:39 |
- Historii na głównej: 3 z 7
- Punktów za historie: 1449
- Komentarzy: 93
- Punktów za komentarze: 365
Zgodnie z tradycją zacznę od: historia Niedotykalskiej http://piekielni.pl/72870 przypomniała mi sytuację, jaka przytrafiła mi się dokładnie w środę.
Mam psa, akurat również owczarka. Ma 15 lat i w poprzednim tygodniu posypało się jego zdrowie, nieważne co, ważne, że miał założoną tracheostomię, był wygolony po operacji, ze szwami, umęczony, ma też problemy z tylnymi łapami, w dodatku w jego wieku pies wygląda jak wygląda.
Jestem w klinice, żeby odstawić go na kolejny zabieg i okoliczności sprawiły, że na recepcji stała pani, która po wizycie chciała zapłacić, wraz ze swoim psem, również owczarkiem, z taką różnicą, że psiak pani był młody, duży, długowłosy, piękny i zdrowy. Oprócz nas dwóch w poczekalni starsi ludzie sztuk 3. Niby mówili cicho, niby nic złego, ale przykrość jaka mnie ogarnęła wtedy jest nie do opisania. Komentarze typu „bo ten taki młody i piękny”, a mój no niestety „stary i schorowany”, mój w kagańcu, to i pewnie agresywny, tamten bez, to i łagodny i wesoły, w dodatku babcia stwierdziła, że to są absolutnie dwie różne rasy i nie można ich porównywać spoglądając jednocześnie wręcz z pogardą na mojego starca (mój jest krótkowłosy). Komentarzy było wiele więcej, wszystkie w podobny deseń, a pogardliwych spojrzeń jeszcze więcej.
Trochę śmieszne, trochę piekielne, ale na pewno bardzo przykre. Mój też był kiedyś piękny, młody i zdrowy, tamten psiak z pewnością się zestarzeje… Idąc tropem tych ludzi mojego powinnam uśmiercić, nie ratować, bo i po co, w końcu stary i najlepiej sprawić sobie młodego i zdrowego. Otóż nie, dla mnie to członek rodziny i póki można pomóc - pomogę, a przynajmniej spróbuję.
Mam psa, akurat również owczarka. Ma 15 lat i w poprzednim tygodniu posypało się jego zdrowie, nieważne co, ważne, że miał założoną tracheostomię, był wygolony po operacji, ze szwami, umęczony, ma też problemy z tylnymi łapami, w dodatku w jego wieku pies wygląda jak wygląda.
Jestem w klinice, żeby odstawić go na kolejny zabieg i okoliczności sprawiły, że na recepcji stała pani, która po wizycie chciała zapłacić, wraz ze swoim psem, również owczarkiem, z taką różnicą, że psiak pani był młody, duży, długowłosy, piękny i zdrowy. Oprócz nas dwóch w poczekalni starsi ludzie sztuk 3. Niby mówili cicho, niby nic złego, ale przykrość jaka mnie ogarnęła wtedy jest nie do opisania. Komentarze typu „bo ten taki młody i piękny”, a mój no niestety „stary i schorowany”, mój w kagańcu, to i pewnie agresywny, tamten bez, to i łagodny i wesoły, w dodatku babcia stwierdziła, że to są absolutnie dwie różne rasy i nie można ich porównywać spoglądając jednocześnie wręcz z pogardą na mojego starca (mój jest krótkowłosy). Komentarzy było wiele więcej, wszystkie w podobny deseń, a pogardliwych spojrzeń jeszcze więcej.
Trochę śmieszne, trochę piekielne, ale na pewno bardzo przykre. Mój też był kiedyś piękny, młody i zdrowy, tamten psiak z pewnością się zestarzeje… Idąc tropem tych ludzi mojego powinnam uśmiercić, nie ratować, bo i po co, w końcu stary i najlepiej sprawić sobie młodego i zdrowego. Otóż nie, dla mnie to członek rodziny i póki można pomóc - pomogę, a przynajmniej spróbuję.
Ocena:
188
(240)
Historia unicorntears przypomniała mi perypetie mojego psa, o którym historii jest od groma, ale przytoczę tą konkretną.
Mianowicie, kilka lat temu zdiagnozowano u psicy cukrzycę. Choroba dosyć ciężka do opanowania, a żeby dobrze ją prowadzić, należy przestrzegać wielu zasad. Głównie godzin posiłków, ich rodzaju, podawania insuliny itd. Rzecz tyczy się - jak to w wielu "psiolubnych" domach bywa - dokarmiania między posiłkami.
Miesiącami trwało dojście do ładu z tym moim chorowitkiem, żeby ustalić dawkę insuliny, ciągłe pobieranie krwi, jeżdżenie do weterynarzy, konsultacje, mój czas i koszmarne nerwy. Przez te miesiące wytłumaczyć się nie dało rodzinie, co oznacza ta choroba, nie docierało, że dokarmianie to praktycznie samobój, że rujnuje całe miesiące leczenia, pracy itd...
Argument, który w końcu dotarł, to przedstawienie rachunku za wizytę u weterynarza z komentarzem, że jeśli nie mają szacunku do mnie ani mojego psa, to niech go mają chociaż do moich pieniędzy. Skończyło się jak ręką odjął.
Mianowicie, kilka lat temu zdiagnozowano u psicy cukrzycę. Choroba dosyć ciężka do opanowania, a żeby dobrze ją prowadzić, należy przestrzegać wielu zasad. Głównie godzin posiłków, ich rodzaju, podawania insuliny itd. Rzecz tyczy się - jak to w wielu "psiolubnych" domach bywa - dokarmiania między posiłkami.
Miesiącami trwało dojście do ładu z tym moim chorowitkiem, żeby ustalić dawkę insuliny, ciągłe pobieranie krwi, jeżdżenie do weterynarzy, konsultacje, mój czas i koszmarne nerwy. Przez te miesiące wytłumaczyć się nie dało rodzinie, co oznacza ta choroba, nie docierało, że dokarmianie to praktycznie samobój, że rujnuje całe miesiące leczenia, pracy itd...
Argument, który w końcu dotarł, to przedstawienie rachunku za wizytę u weterynarza z komentarzem, że jeśli nie mają szacunku do mnie ani mojego psa, to niech go mają chociaż do moich pieniędzy. Skończyło się jak ręką odjął.
Ocena:
275
(291)
Mam w rodzinie osobę w mojej ocenie piekielną, ze względu na stopień przewrażliwienia na tle wychowania/higieny swojego dziecka. Nie mam pojęcia jak to inaczej nazwać bo raczej nie jest to „bezstresowe wychowanie”. Mama Ala ma synka nazwijmy go roboczo Mały, w wieku 5 lat. Wypiszę w punktach przedziwności jakie mam okazję zaobserwować:
- Mały nie może się pobrudzić, kiedy to się zdarzy natychmiast należy przebrać go w inne czyste ciuchy. Niestety Mały jest już tak nauczony, że kiedy ostatnio przy zabawie w podlewanie kwiatków miał 3 mokre plamki na boku koszulki wymusił płaczem na mamie zmianę bluzki krzycząc „mamaaaaa beeeeee”, nie da się go zająć czym innym, po prostu musi się iść przebrać.
- Mały jest notorycznie wycierany chusteczkami nawilżanymi, ręce i buźka, zdarza się że i nogi. Po przetarciu nawilżaną koniecznie musi być „na sucho” higieniczną.
- Mały kiedy płacze, przy każdej spływającej po policzku łzie krzyczy „mama beee” i pokazuje paluszkiem na łzę – musi być natychmiast otarta.
- Śniadanie. Dużą mamy rodzinę, wszyscy prawie dorośli, każdy pilnuje siebie jeśli chodzi o wstawanie do pracy, starsze dzieci mają wakacje. Moi rodzice wstają pierwsi, a ponieważ już nie pracują, to zwykle mama szykuje śniadanie. Takie śniadanie pojawia się na stole około 7:30 i leży sobie na stole do godziny około 9 aż wszyscy wstaną i każdy sobie zje na co ma ochotę. Na stole leży również masełko. Kiedy wstaje Ala z Małym pierwsze co robi to sięga do lodówki po całkowicie świeżą kostkę masła tylko i wyłącznie dla małego. Uważa, że to stojące na stole (zbyt długo) jest zjełczałe, stare i nie zdatne do spożycia dla dziecka.
- Samo jedzenie, to materiał na osobną historię. W skrócie: „co będziesz jadł”, Mały mówi, a Ala biegnie szykować. Mały rzecz jasna nie tknie tego, więc pada kolejne pytanie „to może coś innego?”, Mały wymyśla co innego, Ala szykuje. W efekcie Ala na swym talerzu ma kiełbaskę, kanapkę z szynką, kanapkę z serkiem i jajko. To wszystko Ala sama musi zjeść albowiem Mały nie rusza niczego.
- Kiedy był młodszy, Ala wyparzała mu talerze przed naszykowaniem jedzenia.
- Zaglądanie do każdego garnka czy miski, kubka itd. Aby skontrolować czy czysty (wyciągnięty z szafki) przed szykowaniem Małemu posiłku.
- Notorycznie przykrywanie jedzenia Małego ręcznikami jednorazowymi, przed muchami, bakteriami, wirusami i nie wiem czym jeszcze.
- Mamy duży ogród, za Małym trzeba biegać krok w krok, nawet jeśli jeździ sobie autkiem z górki na dół. Po całym ogrodzie Ala nosi torbę w której oczywiście są chusteczki, picie i różne pierdoły.
- Przed wypraniem ciuchów Małego, Ala umyła bęben pralki. Pomijam, że ciuchy Małego nie mogą być prane z innymi ciuchami dorosłych.
- Mały świetnie się bawi, ale Ala umyśliła sobie, że teraz jest czas np. na kąpiel w baseniku więc odrywa go od świetnej zabawy i próbuje namówić do tej, którą sobie aktualnie umyśliła. Efekt - płacz.
Ten opis choć długi jest kroplą w morzu tego co można zaobserwować. Jak się spodoba, to mogę jeszcze coś naklikać. Dodam, że Ala sama w sobie jest bardzo elegancką i dbającą o siebie kobietą, da się też lubić. Mały natomiast, to też przekochane dziecko, tylko mama z niego zrobiła „coś” i im będzie starszy tym będzie gorzej.
- Mały nie może się pobrudzić, kiedy to się zdarzy natychmiast należy przebrać go w inne czyste ciuchy. Niestety Mały jest już tak nauczony, że kiedy ostatnio przy zabawie w podlewanie kwiatków miał 3 mokre plamki na boku koszulki wymusił płaczem na mamie zmianę bluzki krzycząc „mamaaaaa beeeeee”, nie da się go zająć czym innym, po prostu musi się iść przebrać.
- Mały jest notorycznie wycierany chusteczkami nawilżanymi, ręce i buźka, zdarza się że i nogi. Po przetarciu nawilżaną koniecznie musi być „na sucho” higieniczną.
- Mały kiedy płacze, przy każdej spływającej po policzku łzie krzyczy „mama beee” i pokazuje paluszkiem na łzę – musi być natychmiast otarta.
- Śniadanie. Dużą mamy rodzinę, wszyscy prawie dorośli, każdy pilnuje siebie jeśli chodzi o wstawanie do pracy, starsze dzieci mają wakacje. Moi rodzice wstają pierwsi, a ponieważ już nie pracują, to zwykle mama szykuje śniadanie. Takie śniadanie pojawia się na stole około 7:30 i leży sobie na stole do godziny około 9 aż wszyscy wstaną i każdy sobie zje na co ma ochotę. Na stole leży również masełko. Kiedy wstaje Ala z Małym pierwsze co robi to sięga do lodówki po całkowicie świeżą kostkę masła tylko i wyłącznie dla małego. Uważa, że to stojące na stole (zbyt długo) jest zjełczałe, stare i nie zdatne do spożycia dla dziecka.
- Samo jedzenie, to materiał na osobną historię. W skrócie: „co będziesz jadł”, Mały mówi, a Ala biegnie szykować. Mały rzecz jasna nie tknie tego, więc pada kolejne pytanie „to może coś innego?”, Mały wymyśla co innego, Ala szykuje. W efekcie Ala na swym talerzu ma kiełbaskę, kanapkę z szynką, kanapkę z serkiem i jajko. To wszystko Ala sama musi zjeść albowiem Mały nie rusza niczego.
- Kiedy był młodszy, Ala wyparzała mu talerze przed naszykowaniem jedzenia.
- Zaglądanie do każdego garnka czy miski, kubka itd. Aby skontrolować czy czysty (wyciągnięty z szafki) przed szykowaniem Małemu posiłku.
- Notorycznie przykrywanie jedzenia Małego ręcznikami jednorazowymi, przed muchami, bakteriami, wirusami i nie wiem czym jeszcze.
- Mamy duży ogród, za Małym trzeba biegać krok w krok, nawet jeśli jeździ sobie autkiem z górki na dół. Po całym ogrodzie Ala nosi torbę w której oczywiście są chusteczki, picie i różne pierdoły.
- Przed wypraniem ciuchów Małego, Ala umyła bęben pralki. Pomijam, że ciuchy Małego nie mogą być prane z innymi ciuchami dorosłych.
- Mały świetnie się bawi, ale Ala umyśliła sobie, że teraz jest czas np. na kąpiel w baseniku więc odrywa go od świetnej zabawy i próbuje namówić do tej, którą sobie aktualnie umyśliła. Efekt - płacz.
Ten opis choć długi jest kroplą w morzu tego co można zaobserwować. Jak się spodoba, to mogę jeszcze coś naklikać. Dodam, że Ala sama w sobie jest bardzo elegancką i dbającą o siebie kobietą, da się też lubić. Mały natomiast, to też przekochane dziecko, tylko mama z niego zrobiła „coś” i im będzie starszy tym będzie gorzej.
Ocena:
454
(562)
1
« poprzednia 1 następna »