Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

maskonur

Zamieszcza historie od: 16 lutego 2015 - 12:34
Ostatnio: 15 listopada 2017 - 14:51
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 141
  • Komentarzy: 33
  • Punktów za komentarze: 350
 
[historia]
Ocena: 28 (Głosów: 30) | raportuj
18 sierpnia 2016 o 9:47

@imhotep: ja kiedyś byłam w takiej sytuacji. Byłam bez pracy, 3 letnie dziecko na utrzymaniu. Długo ze sobą walczyłam, w końcu przełamałam się i poszłam do MOPRu. Skracając całą historię powiem tylko, że niczego nie dostałam, bo w ocenie pań z MOPRu powinni pomagać mi rodzice. Przeciągali wydanie decyzji chyba 2 miesiące i końcu, że NIE. Napisałam odwołanie, ale nawet odpowiedzi już się nie doczekałam (moje pismo pewnie "się zapodziało" u jakiejś pani Krysi w szufladzie). Niedługo potem znalazłam pracę i machnęłam na to tałatajstwo ręką. Tyle jest pomocy od państwa dla zwykłych ludzi.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
6 maja 2016 o 10:59

@Armageddonis: Zasadniczo zgadzam się co do tego, że w wychowaniu dziecka powinno się z razem ze współwychowującymi (dziadkowie itp) trzymać wspólny front i być konsekwentnym. Chociaż w praktyce różnie to bywa. U mnie wygląda to następująco: jeśli młoda nie chce zrobić tego, o co ją poproszę np. sprzątanie zabawek, to mówię że daję jej np. 10 minut i zabieram pilota do TV. Ona doskonale wie, że to zrobię (bo już tak robiłam) i co prawda w ostatnich minutach ale bierze się za to sprzątanie. Lub inna groźba, że wszystkie nieposprzątanie rzeczy z podłogi lądują w koszu. I lądowały, potem oczywiście w lamentach wyciągane. Ale teraz wystarczy, że poproszę o sprzątnięcie i ona to robi. Natomiast jeśli chodzi o dziadków, to ja im daję wolną rękę. Mam zaufanie do rodziców, i mimo że wiem że jak córka jest u nich na weekend to zjada masę słodyczy, zawsze wróci z nową zabawką i w ogóle jest tam na maxa rozpieszczana to w domu od razu przestawia się na nasze domowe zasady. Dziadkowie przecież nie są od karania a od rozpieszczania. Ja sama żyłam w takim układzie - z babcią to wszystko było można, i jeszcze moje wybryki babcia trzymała w tajemnicy przed rodzicami. Miałam mega szczęśliwe dzieciństwo. I mam w pamięci taką właśnie babcię. Na ludzi, pochlebiam sobie, zdaje się też wyszłam więc ja bym nie wyolbrzymiała aż tak tej kwestii. Zgadzam się, że w wychowywaniu dziecka trzeba być konsekwentnym ale od czasu do czasu można odpuścić (zwłaszcza w błahostkach), żeby nie stać się takim żelaznym rodzicem, co to nigdy, ale to nigdy nie odpuszcza. Wszystko z umiarem :)

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 18) | raportuj
5 maja 2016 o 13:59

@sla: No widzisz, wszyscy tylko: "nikt nie musi, nikt nie musi". A ja uważam, że właśnie musi a raczej powinien. Człowiek jest istotą społeczną, uczy się nie tylko od rodziców i bliskich, ale także od obcych ludzi. Ważne, żeby kontakt z innym człowiekiem był przyjazny i życzliwy. Każda osoba, która ma w sobie choć trochę empatii zainteresuje się (w tym przypadku) dzieckiem a nie nos w telefon i tylko przekleństwa w myślach. W razie wypadków, pożarów itp. - każdy ma obowiązek reagować, a w sytuacjach międzyludzkich już nie? Pamiętajmy o tym, że z każdego dziecka wyrasta dorosły. Ja bym chciała żyć w świecie fajnych dorosłych ludzi. Tą matkę z pociągu też ktoś kiedyś wychowywał i zrobił to źle. A mogła być fajną mamą zainteresowaną swoim własnym dzieckiem i cała ta historia opisana przez autorkę w ogóle by nie powstała. Może ta dziewuszka ma jakąś ciocię albo kogoś dla kogo jest ważna. Uważam, że czasem nawet kilkuminutowy kontakt z kimś życzliwym potrafi w dziecku coś zmienić. No i wracając do tych dzieci, które przecież dorosną. Jest takie powiedzenie: "czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci" - trafne. Ja to widzę szerzej: skoro każdy człowiek jest częścią społeczeństwa i w nim funkcjonuje to moim obowiązkiem (jako elementu tego społeczeństwa) jest też dbanie o przyszłych dorosłych jako kolejnych elementów społeczności. Przecież tak właśnie sami robimy sobie lepiej, czyż nie? No i pozostaje jeszcze kwestia zwykłej, ludzkiej empatii. Mnie już czytając o tej dziewczynce, zrobiło się jej żal.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 12) | raportuj
5 maja 2016 o 13:10

@sla: Ja zanim zostałam matką nie znosiłam dzieci. Dlatego rozumiem takie osoby, że nie chcą czy nie umieją złapać kontaktu z dziećmi. A to, że ktoś mnie opieprzy czy zwyzywa od pedofili (jeszcze się ani jedno ani drugie nie zdarzyło) to mam zwis na to. Opieprzy to opieprzy, dorosła jestem i nie pójdę płakać w kącik :)a do dzieciaka się uśmiechnę i mrugnę. Zresztą wiele zależy od podejścia. Załóżmy, że siedzimy w tym pociągu. Można to zrobić tak: "ja mogę się zająć dzieckiem, jak pani nie potrafi" albo "ale masz ładnie włosy uczesane - pewnie mama ci tak ładnie zrobiła? pani ma taką fajną córeczkę, mogę chwilę z nią posiedzieć, mam kartkę i długopis, coś sobie narysujemy albo zadawać zagadki etc." Zakład, że w drugim przypadku taka matka się zgodzi, bo nie dość że jej nikt nie osądza, to jeszcze będzie spokój miała. A dzieciak poczucie, że są życzliwi ludzie na tym świecie. Wydaje mi się, że to ważne.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 21) | raportuj
5 maja 2016 o 11:07

Żal mi tej opisanej dziewczynki. Matkę ma tępą. A pięcioletnie dziecko dobrze wie, że matka ma je gdzieś. Robi wszystko, żeby zwrócić na siebie uwagę mamy a jak nie jej to kogokolwiek. To jest wołanie o pomoc tak naprawdę. Szkoda, że nikt nie zagadał do dziecka, nie pokazał mu czegoś ciekawego choćby i przez te półtorej godziny podróży. Ja bym się wtrąciła, wiem to. No ale ja lubię dzieci, nawet te rozwydrzone - bo często okazuje się, że to całkiem fajne i mądre dzieci. Tylko nikt nie chce mieć z nimi kontaktu - od rodziców zaczynając (odejdź, zostaw, przestań - wszyscy znamy te teksty). Irytuje mnie jak często w tych opisach na piekielnych czytam, że jakiś wredny dzieciak zrobił to czy tamto, teksty że "nie dało się wytrzymać, no co za wredny bachor" itp. Wyobraźcie sobie, że społeczeństwo też wychowuje, nie tylko rodzice. Czasem wystarczy z tym "bachorem" pogadać, przyjaźnie - jak z kolegą, koleżanką nawet przy jego rodzicu. Wstydzicie się tego czy jak? Sama mam córkę (5 lat) i lubię ucinać sobie pogawędki z jej rówieśnikami, nie traktując ich z góry tylko z ich poziomu. I jest fajnie.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
4 marca 2016 o 11:33

Moja metoda na banki chcące wcisnąć mi kredyt: (ucieszonym, wesołym głosem) "o jak super! właśnie mi się pieniądze przydadzą, bo mam komornika, wie pan/pani ściągać mi chcą i już nie mam kasy. No skąd mam brać, mało zarabiam, już pożyczam gdzie się da. Kredyt to jak znalazł i fajnie że sami dzwonicie..." itp. teksty. Trzeba się dużo żalić :) Działa.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
17 lutego 2015 o 12:41

@chiacchierona: Ja tylko opisałam jak wyglądała obsługa we Włoszech w tym sklepie. Podobnie jak w sklepie na C. (tez sklep z gaciami) a to chyba ta sama firma. Inaczej tam a inaczej w Polsce. Ale to doświadczenie z dwoma sklepami - trzeba by sprawdzić w wielu sklepach w różnych krajach. Mogło być oczywiście tak, że to akurat TE dziewczyny miały zwis a inne nie, a ja na nie trafiłam.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 12) | raportuj
16 lutego 2015 o 12:40

Ciekawe, bo chyba ten sklep ma podwójne standardy. Byłam w sklepach tej sieci we Włoszech i tam obsługa ma cię gdzieś, bo jest zajęta gadaniem z koleżankami albo flirtowaniem z chłopakami z naprzeciwka. Wchodzisz, oglądasz - nic. Brak zainteresowania wykazują również jak bierzesz coś do przymierzalni. Czy coś kupisz czy nie, to zasadniczo mają taki sam zwis na klienta.

« poprzednia 1 2 następna »