Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ncpnc

Zamieszcza historie od: 20 listopada 2012 - 19:32
Ostatnio: 10 sierpnia 2023 - 12:42
Gadu-gadu: 4662995
  • Historii na głównej: 1 z 3
  • Punktów za historie: 1518
  • Komentarzy: 29
  • Punktów za komentarze: 267
 
zarchiwizowany

#43178

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witajcie!

Jestem tu nowa, a to moja pierwsza historia. Mieszkam w małej miejscowości na Śląsku. Aktualnie bezrobotna, ale ciągle szukam pracy.

Chciałabym się z Wami podzielić moją piekielną historią w nadziei, że Ktoś z Was mi doradzi, co mogę ze sobą zrobić, żeby moja sytuacja uległa zmianie... Jeśli masz już dość historii o domowym piekle to nie trać czasu i przewiń dalej. Może przeżyłeś / przeżyłaś coś podobnego i zechcesz się podzielić ze mną radami i swoją historią? Pisz śmiało wiadomość prywatną! Będzie długo, wybaczcie. Nie minusujcie historii, przeczytajcie to co napisałam, jeśli możecie, doradźcie, co mogę jeszcze zrobić.


Mój ojciec jest alkoholikiem, znęca się nade mną psychicznie i fizycznie (rzadziej) od dziecka. Kiedy jest trzeźwy, to jest trochę lepiej, ale też nie mówi mi po imieniu, nie bije, ale też nie traktuje mnie jak córkę, a raczej jak natręta. Wyzwiska są na porządku dziennym, zamiast mówić mi po imieniu idiotycznie mnie nazywa, poniża w ohydny i najbardziej wulgarny sposób, jestem dla niego rzeczą, robakiem, nie człowiekiem. Nie przepuści żadnej okazji, żeby mnie poniżyć, nawet przy innych, obcych ludziach. Szarpanie, popychanie, kuksańce też się pojawiają, ale teraz rzadziej, niż kiedyś. Kiedy byłam mała, matka podała go do sądu o znęcanie się nade mną. Rozeszło się po kościach, bo nie pamiętam, żeby wymiar sprawiedliwości ukarał go jakoś bardzo dotkliwie. Nie pamiętam, żeby któreś z rodziców przytulało mnie albo siostrę. Nie okazywali nam uczuć w typowy dla rodzica sposób. Pamiętam, że bardzo mi tego brakowało, nawet kiedy byłam już nastolatką. Bardzo zazdrościłam innym dzieciom, widząc jak rodzic je przytula, okazuje czułość, głaszcze po głowie...

Do 10 roku życia moczyłam się w nocy ze strachu i nerwów. Stałam się chorobliwie nieśmiała (do tej pory taka jestem), zamknięta w sobie, znerwicowana. Byłam i jestem kłębkiem nerwów, podskakuję słysząc najdrobniejszy hałas. To śmieszne, ale mam nawet kłopot z tym, żeby kobiecie w banku powiedzieć, z czym przyszłam. Gardło mi się zaciska i nie mogę nic powiedzieć. W szkole nie brałam udziału w konkursach, akademiach, żeby nie musieć występować przed publicznością. Byłam i jestem szarą myszą, staram się być niewidoczna. Moja samoocena spadła poniżej zera. Jestem leworęczna, nawet za to byłam bita. Tłukł mnie przez całą zerówkę i większą część klasy pierwszej, bo uparł się, że mnie przestawi na prawą rękę. W kuchni była babka (matka mamy) i brat mamy z żoną, ale nikt oczywiście nie słyszał, jak płaczę (do 8 roku życia mieszkałam w 1 domu z rodzicami, babką. bratem mamy i jego żoną). Dopiero wizyta u psychologa (albo innej "uczonej" pani mnie wybawiła od bicia za pisanie lewą ręką). Ale nadal byłam dla ojca idiotką, bo przecież wszyscy leworęczni powinni być zaraz po urodzeniu zabici... ;-/

Dziwi mnie, że nikt w przedszkolu i szkole nie zauważył, że jestem zastraszonym, zamkniętym w sobie, przerażonym dzieckiem. Żałuję, że żaden nauczyciel mi nie pomógł, kiedy byłam dzieckiem.

"Tatuś" dwa razy mnie zgwałcił, kiedy byłam jeszcze dzieckiem (miałam 5 i 12 lat). Potem wielokrotnie próbował się do mnie dobierać. Obnażał się przede mną, robił mi wulgarne propozycje... Boję się, że to się znów powtórzy, a tego chyba bym już nie przeżyła. Kiedy przychodzi pijany, zamyka mi drzwi na klucz, żebym nie mogła uciec. Kiedyś wychodziłam oknem...(mieszkamy w bloku). Po alkoholu często w nocy ogląda filmy porno, a potem mi streszcza co widział, obrzydliwość! Matka pracuje w szpitalu, często ma nocne dyżury (od 19.00-7.00), a wtedy ojciec korzysta z chwilowej wolności i idzie w tango z koleżkami.

Kiedy raczy wrócić do domu, to gada tylko o seksie; "...bo ci*ka to nie mydło, nie ściera się", to jego ulubione powiedzonko. Zaczyna spokojnie, a potem to już się nie zastanawia, co mówi. Kupuje prezerwatywy i chowa gdzieś w domu, żeby mieć pod ręką, jak go najdzie ochota. Zwykle udaje mi się uciec, ale za którymś razem się nie uda... Szukam głupich pretekstów, żeby wyjść z domu w środku nocy, byle dalej od tego zboczeńca. Ale już brakuje mi pomysłów, powodów, dla których muszę wyjść o 12.00, czy 2.00 w nocy. Wolę się plątać po osiedlu do rana, niż być choćby minutę za długo w towarzystwie tego człowieka. Normalne staje się dla mnie to, że bez względu na porę roku i pogodę spaceruję w środku nocy po osiedlu. Siedzę w piwnicach albo na schodach na ostatnim piętrze na jakiejś klatce schodowej (tam jest najcieplej, kiedy na dworze jest chłodno).

Nie uważam go już za ojca. Jest tylko człowiekiem, który przypadkiem wpadł z moją matką ponad 20 lat temu. Był wtedy bardzo młody, miał 22-23 lata. Przez mnie, przez to, że się urodziłam zmarnowałam mu młodość. Nie zdążył się wyszumieć, bo trzeba było się żenić, skoro matka zaszła w ciążę. No to teraz się na mnie wyładowuje za zniszczone życie. Każdego dnia daje mi do zrozumienia, że jestem plamą na jego honorze, zbędnym przedmiotem w jego życiu. Biedny żałuje, że mnie nie utopił po urodzeniu, teraz przynajmniej nie miałby kłopotu. Nie może patrzeć na moją brzydką gębę, ma nadzieję, że kiedyś będę nieuważnie przechodziła przez drogę i jakiś mądry człowiek rozjedzie mnie swoim wozem. Jestem dla niego tępakiem ze średnim wykształceniem i maturą, ale tępakiem, bo nie mam pracy. Jestem dla niego "ku*wą", "szma*ą", "tępym debilem" - to są najłagodniejsze epitety jakimi mnie raczy praktycznie codziennie (chociaż nie można nic zarzucić mojemu prowadzeniu się).

"Tatuś" traktuje mnie jak zbędny ciężar, którego chętnie się pozbędzie, niechcianego lokatora w swoim domu. Jestem tylko służącą, która musi być na każde zawołanie tatusia. Woła mnie z drugiego pokoju tylko po to, żeby mu podać pilota, który leży na stole pół metra od fotela, na którym siedzi. Pełnię rolę popychadła - przynieś, wynieś, pozamiataj... Kiedyś próbował mnie udusić.


Moje największe marzenie? Własne mieszkanie i stała praca z minimalną pensją. Ale od zawsze, od dziecka towarzyszy mi jedna myśl - marzę, żeby zniknąć, bo wtedy będę się mogła wyrwać z mojego prywatnego piekła. Wiem, że są instytucje, które pomagają takim jak ja. Co z tego? Próbowałam kilka dni z rzędu dodzwonić się na numer telefonu zaufania dla ofiar przemocy, bez skutku. Mieli ciągle zajęte linie, mimo że pracują od poniedziałku do piątku (8-22) i w weekendy (8-16). Próbowałam o różnych porach dnia.. Napisałam do nich maila z prośba o pomoc i radę. Pani po drugiej stronie kabla podała mi adresy i telefony placówek, które mogą mi pomóc. Zadzwoniłam do tej, która znajduje się najbliżej mojego miejsca zamieszkania. Telefon odebrał pan i kazał mi dzwonić gdzie indziej, bo to jest placówka dla mężczyzn (schronisko). Zadzwoniłam do drugiej placówki (dla kobiet) w tym samym mieście (najbliższe duże miasto, ~2 godziny jazdy komunikacją miejską od mojej miejscowości). Pani powiedziała, że oni mnie nie przyjmą, bo nie mieszkam w ich mieście. Kazała szukać takiej placówki w mojej miejscowości. Mówię jej, że u mnie takiej Instytucji nie ma. Na tym się skończyło, bo pani kończyła właśnie pracę.

"dom"

Skomentuj (61) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 107 (273)

1