Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

nick

Zamieszcza historie od: 6 kwietnia 2012 - 11:28
Ostatnio: 8 lipca 2017 - 3:01
  • Historii na głównej: 2 z 12
  • Punktów za historie: 1801
  • Komentarzy: 37
  • Punktów za komentarze: 119
 

#71883

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Naczytałem się na piekielnych o pracy, pracownikach, poszukiwaniu pracy po studiach i tak dalej.
Przedstawię wam, drodzy czytelnicy, coś z drugiej strony barykady : )

Praca do ciężkich nie należy – fizyczna, ale nie budowlanka (kobiety też tam pracują i bez problemu radę dają), firma znajduje się 10 km od 90-tysięcznego miasteczka.
Warunki pracy: 2000-2500 zł netto (na start, z możliwością awansu i podwyżki, sam zaczynałem od 9 zł na godzinę i zasuwania z impulsownikiem kinetycznym przez 8 godzin), zwrot kosztów dojazdu, nie wymagamy doświadczenia – przyuczymy na każde stanowisko, pieniążki zawsze na czas (a nawet dzień czy dwa wcześniej), po dwóch miesiącach umowa o pracę. Jesteś osobą palącą? Nie ma problemu, masz możliwość wyjścia na papierosa dodatkowo dwa razy dziennie (plus ustawowa przerwa oczywiście, wychodzi papieros co dwie godziny).
Nie powiem, normy są wyliczone (nie jest to praca na akord, ale swoje zrobić trzeba) – dla 7 roboczogodzin pracy. Nikt nie robi nikomu problemu o kawę, toaletę czy dwie minuty odpoczynku – ot, normalna praca.

I co z tego? Ano jajco.
Ekipa dzieli się na dwie grupy pracowników: starych i młodych.

Odnośnie „starych wyjadaczy” nie będę się rozpisywał – rzetelni, normalni pracownicy.
Zajmę się nowymi pracownikami.

Auto służbowe po miesiącu stania przy oscylacyjnej to sprawa oczywista.
Podwyżka i olanie zasad w firmie też.
A co, jak „walnę seteczkę” (ewentualnie „piwerko”) w toalecie - nikt nie zauważy!
Popracowałem dwa dni, jednak 8 godzin szlifowania gąbką nie jest dla mnie!
TYYY mi k*rw* nie będziesz mówił, co mam robić! JA skończyłem technikum!
W sumie jak wezmę sobie parę elementów, to nikt nie zauważy!
Ja na pewno wtedy byłem w pracy, to nic, że na kamerach przez cały dzień mnie nie ma!
Te wiertła też wyglądają zachęcająco.
To JA mam posprzątać SWOJE stanowisko pracy?

Działania na szkodę firmy nie opiszę, szkoda moich nerwów.

Nie wspominam nawet o ludziach z PUP – poważnie - wolałbym organizować pracę dla więźniów czy ludzi ograniczonych umysłowo (bez obrazy) niż dla ludzi z urzędu pracy – 99% przychodzi tylko po świstek.

A my ciągle rekrutujemy – chcemy zwiększyć produkcję prawie dwukrotnie.
No i pozostanie znowu załatwiać wizy (+ mieszkania i transport) Ukraińcom, a podobno pracy w Polsce nie ma.
Ale cóż, SZLACHTA NIE PRACUJE!




Dla ciekawskich:
Gąbka do szlifowania:
http://s1.meble.pl/gfx/_zdjecia_wspolne/sklep_oferta/0/951/951228/gruba_gabka_szlifierska_60_ka_do_drewna_i_metalu__8644932916.jpg
Szlifierka oscylacyjna:
http://www.sklep-pneumatyczny.pl/galerie/s/szlifierka-oscylacyjna-a_1177.jpg
Impulsownik kinetyczny z naprowadzaniem trzonkowym:
http://narzedzia-stanley.pl/uploaded/54684.jpg

Praca

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 317 (329)
zarchiwizowany

#48118

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W ostatni piątek przechodząc przez ulice na przejściu dla pieszych zostałem prawie potrącony przez samochód (mijając mnie lusterkiem o dosłownie 5 cm). Nawet się nie zatrzymał kiedy odskoczyłem (gdybym nie odskoczył w ostatniej chwili najprawdopodobniej teraz nie pisał bym tego).

niby nic dziwnego, ale to był samochód policyjny - oznakowany niebieski busik.

policja

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 6 (48)
zarchiwizowany

#47426

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie o mentalności (hmmm... pracowników?) kościoła katolickiego.

Na początku zaznaczę że wrogiem KK nie jestem, sam odebrałem "katolickie wychowanie" aczkolwiek teraz wyznaje pogląd agnostyczny.

Opisze sytuacje która miała miejsce na lekcji katechezy, ale nie takiej w szkole tylko "old schoolem" odbywającej się w salce katechetycznej w celu przygotowania dzieci do 1 kom. św.

Z racji sporej odległości do kościoła dostałem polecenie zawiezienia siostrzyczki do salki i poczekania na nią.

Zaznaczę że mieszkałem w małym miasteczku (10-15 tyś mieszkańców) gdzie każdy praktycznie każdego zna z widzenia i jak ktoś jest obcy to się go od razu pozna :)

Do sytuacji właściwej:

Dzieciaczki uczestniczyły (nawet aktywnie) w prowadzonym przez zakonnicę wykładzie o miłości do bliźniego, o potrzebie pomocy innym ludziom itd...

po jakichś 40 min. tegoż wykładu do drzwi salki puka starszy jegomość, ukazuje receptę (ważną receptę - byłem przy drzwiach więc zwróciłem na to uwagę, widniała tam pieczątka z nazwiskiem znanego lekarza) i zwraca się z prośbą o 5 zł na leki ponieważ mu brakuje, ukazując przy tym swoje pieniądze na leki.

Pisałem wcześniej o małej mieścinie i z powodu tego muszę zaznaczyć: nigdy nie widziałem tego jegomościa pod sklepem z piwem w ręku, nie śmierdział, był może biednie ubrany ale czysty - po prostu widać było że człowiekowi naprawdę zwyczajnie zabrakło tych pieniążków.

Siostra zakonna nawet nie dała mu dokończyć i wyrzuciła go z salki w dosyć mocnych słowach, których nie przytoczę.

Dodam że to była siostra przyjezdna, która podjęła się zastępstwa za katechetkę na czas rekolekcji dla dzieci.

Szkoda, że wtedy zapomniałem portfela (tez dokumentów:P) bo bym sam normalnie dał temu Panu na te leki (albo bym z nim poszedł i dołożył brakującą kwotę w aptece - tak zwykle robię z jedzeniem - jak ktoś głodny to 2 zł nie dam ale mogę nawet jako biedny student te 10 zł poświęcić w sklepie na jedzenie)

Aż szlag mnie trafia na wspomnienie tego zdarzenia...

Szkoda mi tylko małych dzieciaczków - jaką lekcje z tego odebrały?

salka katechetyczna

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 8 (68)
zarchiwizowany

#46950

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Opisze 2 sytuacje na drogach.

Wiadomo młody kierowca, pewnie niedoświadczony to można wyłudzić odszkodowanie. Plaga polskich dróg.

Prawo jazdy mam rok trzeci a km natrzaskanych sporo, jeżdżę nie najgorzej (najeździłem się w Polsce, Niemczech i Czechach, jakieś prawie 50 tyś km) a uczony bylem jeździć "normalnie" przez ojca, byłego kierowce zawodowego więc raczej nie należę do "panów szos" tylko zwykle jadę spokojnie, prawie przepisowo - ot normalnie.

Sytuacja 1

Śniegiem wali mocno, gość przede mną jedzie na łańcuchach, jedziemy powoli, ja zachowuje rozsądny odstęp a ten nagle sru! Po hamulcach - a wiadomo na łańcuchach po śniegu to jak czołg, praktycznie staną w miejscu - wyrobiłem tylko dla tego ze umiem kontrować poślizgi (jak i robić je kontrolowanie) i dojechałem do niego zygzakami praktycznie bokiem (wydłużając maksymalnie drogę hamowania(nie, dla ludzi krytykujących od razu mowie ze nie mam abs'u)

pokazał mi fakasa i pojechał.

Sytuacja 2

Było to wczoraj: male miasteczko, trochę aut, szeroka droga, mało miejsca do parkowania - wiec parkuje tyłem, powolutku z rozwaga się oglądając - gdzie piekielność? Ano "król szos" widząc ze parkuje tyłem pewnie znal zasadę "cofający nie ma żadnych praw" i dalej, wpakować mi się skosem w moje miejsce kiedy jestem w połowie manewru. Nie dałem mu w gębę tylko dla tego, że miałem 38 gorączki...

I weź tu człowieku kur*a powiedz że jak wypadek to na 100% jakiś gówniarz jechał;/

ludzie, trochę więcej kultury (chociaż nie zawsze jest tak źle, sporo kierowców to kierowcy "normalni")

Do hejterów - jak się nie podoba to zaminusować i napisać dlaczego, a nie minusować i walić durne komentarze (lub/i pw) o poziomie inteligencji żuka gównojada.

Amen.

drogi

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 13 (41)
zarchiwizowany

#45223

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniała mi się historia odnośnie żebrania.

Działo się to jakiś rok temu w lato, bylem na zakupach w sklepie, który ma w swoim logo czerwonego robala z kropkami.

Wchodząc do sklepu zostałem zaczepiony o drobna sumę przez babkę z dzieckiem (nie jestem rasista aczkolwiek była to cyganka).

Oczywiście odmówiłem i zaproponowałem że mogę coś jej kupić (jakaś spożywkę).

Ona się zgodziła i że bardzo chętnie przyjmie drobne zakupy.

Zrobiłem co swoje, wychodzę z biedry...

Patrze...

Co widzę?
Tak, szanowna pani wkłada wyżebrane zakupy do bagażnika mercedesa (jakiś nowy rocznik), pełnego zakupów przeróżnego rodzaju (bagażnik pełniutki, jak ja takie zakupy zrobię sadzać po ilości to na dwa tygodnie starczą dla całej rodziny), później wyciąga kluczyk, pik pik, auto zamknięte...

Szlag mnie trafia jak coś takiego widzę...

bezdomka ach

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 269 (327)
zarchiwizowany

#43903

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Polska to ciemnogród.

Kupiłem sobie e papierosa aby skończyć z ohydnym (i drogim) nałogiem - papierosami.

Skończyłem dzisiaj wyjątkowo wcześnie zajęcia więc biegiem do mzk z kolegą, zająłem miejsce, wyciągam e papierosa i "pale".

po 3 przystankach wsiada ona - mina kota srającego na pustyni, członkini moher comando (beret obowiązkowo) podchodzi do mnie.

Mając na uwadze, że ktoś podszedł tam gdzie siedziałem, zacząłem dmuchać pod siebie (koledze to nie przeszkadzało) aby niczyjego wzroku nie mierzić parą wodną wydobywającą się z moich dróg oddechowych.

I się zaczęło.

Baba zaczęła się na mnie wydzierać że jak śmie palić TYTOŃ w autobusie, że tak nie można, że jestem bezczelnym gówniarzem i ogólnie to na stos ze mną.

To ja grzecznie opowiadam że to nie jest tytoń, to tylko para wodna i że jeżeli Pani nie pasuje to co robię to może Pani skorzystać z obywatelskiej mocy ustawodawczej (bagatela 100 tyś. podpisów zebrać) i wtedy się dostosuje.

Autobus się zatrzymuje, podchodzi do mnie kierowca i krzyczy (tak wydziera się na mnie) że mam nie palić TYTONIU w mzk.

Tym razem zacząłem opowiadać jak działa atomizer i (bardzo kulturalnie) powiedziałem że może mi naskoczyć a i tak będę mógł to palić.

No to dalej nie jedziemy i czekamy na straż miejską.

Pomyślałem - świetnie i tak mam czas do 15 więc mogę trochę po nawracać nasz kochany ciemnogród.

Ogólnie podczas czekania na straż miejską pól autobusu składającego się z organizacji w/w zwanej moher comando zaczęło się na mnie drzeć.

Uśmiecham się, kolega już leży ze śmiechu, podchodzi kanar, bileciki do kontroli, wszystko ok, nie da się przyczepić więc czekamy.

Przyjeżdżają stróże prawa, pracownicy instytucji powołanej do wyższych celów (zarabiania pieniędzy).

Strażnik wszedł, rozeznanie, wypytanie ludzi o co chodzi,
pochodzi do mnie, pokazuje czy o to ustrojstwo szatana im chodzi wskazując na mojego e papierosa.

Ludzie chórem potwierdzają.

On na to, że niestety nie może nic zrobić jeżeli nie paliłem tytoniu, zresztą którego on nie czuje. Ale na wszelki wypadek mnie spisze i nagrania z autobusu zostaną przeglądnięte.

Mina członków moher comando - bezcenna.

Zastanawia mnie tylko to, że jeżeli jedzie jakiś narypany dres to moher comando nie reaguje (nawet jak obala piwsko nr xxx w autobusie paląc papierosa) a kierowca boi się na niego spojrzeć (ostatnio takiego wysadzałem z mzk) a do kulturalnego człowieka się przyczepiają.

Uwielbiam ten ciemnogród ]:->

MZK

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 5 (33)
zarchiwizowany

#43071

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Skoro odpaliłem konto na Piekielnych to dodam sytuację z dzisiaj. Będzie przydługawo i dosyć zabawnie :)

studiuję w mieście z Jeleniem i Góra w nazwie ;)

Wracałem rano z domu (ale z miasta rodzinnego) i jak już byłem w mieście docelowym chciałem odłożyć rzeczy do akademika ponieważ do roboty na nockę miałem (stąd teraz pisze).

Student jak to student wałówy zabrał z domu sporo a mama zrobiła swoim zwyczajem mi leczo i zapasteryzowała w słoikach - jeden słoik mi się do plecaka nie zmieścił więc wziąłem go w reklamówkę w której też miałem mineralkę :)

Pomyślałem sobie ze dobrze będzie zjeść to leczo w pracy - smacznie i na szybko. Jednak nie było mi to dane ;/

Siedzę sobie na przystanku (plecak, laptop i nieszczęsna reklamówka). Położyłem reklamówkę koło siebie (na ziemi). Nagle podbiega jakiś chłopak (koło 20 lat) łapie za reklamówkę i w długa. A ja siedzę i patrze się jak osłupiały.

Szkoda lecza, ale chciał bym zobaczyć jego minę ponieważ lubię potrawy ekstremalnie ostre o czym moja mamuśka dobrze wie ]:->

(w tym zdarzeniu nie było mojej piekielności (o której zaraz) ale sytuacja dosyc zabawna)

wsiadłem do autobusu, przejechałem parę przystanków do celu podróży (tunel na którym muszę się przesiąść)

Gdy wychodziłem z tunelu zauważyłem jakieś babki z gazetkami i myślę sobie - kociarze pewnie ale twardo idę dalej - zaznaczam ze zwykle jestem kulturalny i nie wdaje się w dyskusje

gdy przechodzę koło bab jedna łapie mnie za rękę
coś we mnie pękło

ściągnąłem słuchawki i wywiązał sie taki dialog

[K1], [K2] - kociarze
[J] - ja

[K] - czy chciał by pan porozmawiać o Jezusie

[J] - oczywiście ze bym chciał tylko pojawia się jeden mały problem
(biorę gazetkę, patrze armagedon

[K]jaki problem?

[J] bo ja proszę pani jestem troszkę innej wiary i chcial bym o tej wierze porozmawiac

[K] jakiej wiary?

[J] bo ja wierze w latającego potwora spaghetti który stworzył świat swoimi makaronowymi mackami z wielkiego mięsnego klopsika, on który nas nasyca jest władca wszystkiego itd itd

[K] co za herezje pan wypowiada, jak pan tak moze

[J] a jak pani może tak bezczelnie zaczepiać ludzi i szarpac ich za ramie?

kociarka jedna z 2ga na to karpik i dalej w długa.

swoja droga świetne promowanie sekty/religii...
interpretacje pozostawiam wam :)

MZK

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (23)
zarchiwizowany

#43070

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie bardzo krotko i bardzo piekielnie (przypomniałem sobie czytając odmęty poczekalni)


Za dawnych czasów kiedy chodziłem jeszcze do gimnazjum (co było naprawdę dawno, jeden z pierwszych roczników po utworzeniu gimnazjum, o ile się nie mylę drugi w historii) w klasie bodajże 2 miałem pewien problem ponieważ zacząłem robić to czego dziecko w tym wieku robić nie powinno. Przekonany przez kampanie w stylu "ćpasz? Idź do pedagoszki - na pewno ci pomorze" poszedłem do niej i problem nakreśliłem. Zgadnijcie co usłyszałem? podpowiem:

(moje imię, niech będzie Stefan) "ehh stefan rozmieniasz się na drobne, wyjdź z mojego gabinetu bo czasu nie mam."

nasuwa mi się tylko coś w stylu "ba dum tsssss"

szkola gimnazjum

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (25)

#42159

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie krótko i piekielnie.

Natrafiłem na historie z przedszkola i coś sobie przypomniałem.

W celu wprowadzenia zaznaczę że jestem głuchy na jedno ucho, co spowodowane jest niewiadomą przyczyną - tak jest i już odkąd pamiętam.

Pani w przedszkolu wpadła na genialne codzienne bawienie się w głuchy telefon. A ten kto zmienił informacje dostawał po głowie, jak i ten, który prosił o powtórzenie dostawał po głowie książką (nie tak dla zabawy tylko mocno.) Zgadnijcie kto zawsze obrywał...

przedszkole

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 615 (715)
zarchiwizowany

#37437

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Odnośnie prac na wakacje.


Chcąc zdobyć trochę doświadczenia w „męskiej pracy” co by się przydała w przyszłym samodzielnym życiu(kładzenie regipsów, kładzenie papy, paneli, płytek etc – jednym słowem to czego nie nauczył bym się sam bez dużego nakładu finansowego i wyraźnej potrzeby w domu) jak i trochę dorobić. Zatrudniłem się „po znajomości” na budowie u „kuzyna kolegi kolegi”. Umówiliśmy się na 100 zł na dzień płatne w formie tygodniówki. Praca łatwa nie była, wręcz zapieprz był duży, ale z racji tego że trenowałem tajski boks siłowo rade dawałem, a i ogarniałem całkiem całkiem (np. po godzinie nauki sam położyłem profile pod regipsy i wypoziomowałem je (30 i 60)w całym sporym pomieszczeniu). Ale o trudach pracy tutaj nie będzie, o tym, że pracowałem po 12h dziennie też nie. Będzie o zarobkach. W pierwszym tygodniu dostałem umówioną stawkę. W 2gim tygodniu dostałem połowę kasy. A za trzeci nie zapłacił i wyjechał na wakacje. Po przyjeździe z wakacji telefonu nie odbiera, na smy nie odpowiada. Na szczęście wiem gdzie mieszka i będę musiał kasę wyegzekwować w trochę inny sposób. I Weź tu sobie kur** studencie dorób na wakacje. Przynajmniej to czego się nauczyłem przyda mi się w przyszłości…

usługi

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (162)