Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

nietakajaktrzeba

Zamieszcza historie od: 6 sierpnia 2012 - 15:20
Ostatnio: 3 października 2012 - 20:52
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 3481
  • Komentarzy: 14
  • Punktów za komentarze: 224
 

#37395

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja mama jest bardzo piekielną osobą. Oczywiście nie w stosunku do mojej siostrzyczki. Amelka zawsze miała uchylane niebo bez względu na to, co zrobiła. Ale ja nie o tym.

Pamiętam z wczesnego dzieciństwa mojego ojca. To był wysoki blondyn, dobrze zbudowany. Był bardzo pracowity, pragnął mieć rodzinę, a ja byłam jego oczkiem w głowie. Całymi dniami czekałam aż wróci z pracy. Zawsze miał dla mnie jakąś słodkość, zabierał mnie do parku i na ryby. W domu zostawałam z mamą, która niespecjalnie chciała się mną zajmować. Często spraszała koleżanki, a niekiedy wychodziła i zostawiała mnie na wiele godzin samą.
Tata zawsze denerwował się z tego powodu, ale mimo kłótni wciąż mieszkali razem. Pamiętam jak kiedyś mama krzyczała: jak odejdziesz to już nigdy córki nie zobaczysz! Musisz tu być i płacić za nasze życie!

Jakiś czas później mama powiedziała, że będzie miała dziudziusia. Ucieszyłam się, wytłumaczono mi, że dzidziuś będzie malutki i będę musiała się nim opiekować. Z całą największą siłą małego dziecka ćwiczyłam na moich licznych lalkach od taty opiekowanie się niemowlęciem. Tak bardzo pragnęłam mieć braciszka lub siostrzyczkę...

Coś zaczęło się psuć. Czułam to mimo, że byłam tylko małym dzieckiem. Mamy brzuch był już duży, lubiłam go obserwować wyobrażając sobie - jak wygląda to dziecko w środku? Co ono je? Czy mamusia karmi je tak jak tatuś mnie? Zastanawiałam się jak to się dzieje, że mama podaje dzidziusiowi mleko do brzucha.

Rodzice ciągle kłócili się, a ja byłam zawładnięta pragnieniem posiadania rodzeństwa. Pewnego dnia, bez żadnej zapowiedzi, wprowadził się do nas jakiś mężczyzna. Nie wiedziałam kto to jest. Tata nagle wszystkie swoje rzeczy przeniósł do mojego pokoju. Mieszkaliśmy sobie tak we czwórkę - ja, tata, ten pan i mama z dziudziusiem pod sercem. Kłótnie nie ustawały, tata kłócił się z mamą i nowym mieszkańcem. Mama wyjaśniła mi, że ten pan to jej nowy chłopak i dzidziuś będzie jego. Nie rozumiałam wtedy tego, więc okropnie płakałam myśląc, że skoro dzidziuś nie należy do taty to znaczy, że to nie będzie moje rodzeństwo, a ja przecież tak go pragnęłam!

Pewnego dnia, jeszcze przed narodzinami Amelki, tata zniknął. Nie pojawiał się dzień, drugi, trzeci. Myślałam, że może pojechał na ryby, czasami tak znikał, ale zapomniał mnie zabrać ze sobą. Każdego dnia czekałam na powrót taty z połowów. W końcu obudziłam się jednego poranka i jego rzeczy nie było. Mama powiedziała mi, że tata już mnie nie kocha i odszedł. Nowy chłopak mamy ciągle powtarzał mi, że mam być grzeczna i miła bo teraz on tutaj rządzi. Co za wstrętny typ! - myślałam sobie, myśli, że tak po prostu może zastąpić mojego tatusia? Ale on wcale nie chciał. Zaczynał mnie popychać i krzyczeć za każde niewykonane polecenie. A miałam przecież dopiero kilka latek... Wystarczyło, że nie pozbierałam puzzli tak jak on sobie to wyobrażał. Słyszałam ciągle, że dzidziuś umrze z mojej winy bo denerwuję mamę, że tata mnie nienawidzi i nigdy nie wróci.

Wiele lat później, kiedy miałam 9 lat, dowiedziałam się, że mój tatuś nie żyje. Tamtego dnia, kiedy wyszedł i już nigdy nie wrócił, po prostu umarł. Przez pół życia byłam przekonana, że tatuś mnie znienawidził, mama często używała tego argumentu: "co z ciebie za dziecko, skoro nawet własny ojciec cię nienawidzi i nie chce znać!?". To samo myślałam o babci, a okazało się, że mama po prostu zabroniła jej kontaktować się ze mną, a babcia postanowiła poczekać aż będę nieco starsza.

Do dziś nie wiem gdzie pochowano mojego ojca. Nie pozostała mi po nim żadna materialna pamiątka oprócz kilku zdjęć, które ma babcia. Mama zmieniła taktykę i zamiast krzyczeć, że tata mnie nienawidzi zaczęła mówić, że to moja wina. Moja wina, małej córeczki tatusia, że jej ojciec nie żyje. Twierdziła, że za bardzo go denerwowałam i dlatego umarł. Jako 9 letnie dziecko wierzyłam we wszystko. Jako 15latka dowiedziałam się, że ojciec miał po prostu chore serce, o czym nikt nie wiedział, i umarł z tego powodu. Babcia twierdzi, że stało się to po jego wyjściu z pracy, że nikt mu nie pomógł.

Teraz jako 17-letnia dziewczyna, żarliwie łykam wszystko co związane z pierwszą pomocą. Może mnie uda się uratować kiedyś czyjegoś tatusia?

Rodzina

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1259 (1515)

#37273

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielnych znalazłam szukając jakiegoś miejsca gdzie mogłabym się wygadać. Myślę, że to będzie lepsze miejsce, bardziej odpowiednie ze względu na tematykę, niż blog, którego zamierzałam założyć. Chcę zaznaczyć, że zależy mi na całkowitej anonimowości, ponieważ gdyby ktoś dowiedział się, że tutaj piszę mogłabym mieć problemy, dlatego też imiona, miejsca i wszelkie dane mogące nas zidentyfikować zostaną zmienione.

Mam na imię Kasia. Mam 17 lat. Mieszkam z mamą, babcią, siostrą i... jej synkiem Karolem. Nasz dom znajduje się w niewielkiej miejscowości, w okolicy każdy zna każdego. Moja siostra -Amelia- ma 15 lat i jest najbardziej rozpieszczoną, samolubną i przykrą osobą, jaką znam. Mój ojciec zmarł, a jej ojciec nie poczuwa się do zrobienia czegoś poza płaceniem alimentów (tak, mamy dwóch różnych ojców). Przez całe życie moja siostra dopuszczała się (i wciąż to robi) mniejszych lub większych wyskoków piekielności w stosunku do mnie. Babcia i mama zawsze stoją po jej stronie, bo jest młodsza, bo tatuś ją sobie odpuścił, bo miała ciężki dzień, bo jest w ciąży, bo chłopak ją zostawił - i wiele innych. To zawsze dawało jej przyzwolenie ze strony mamy żeby się na mnie wyżywać. Mama na to zezwalała, a mnie za to poza ŻADNYM pozorem nie wolno było nic jej zrobić.

Pominę tu nawet opisy wszelkich wyzwisk, opluwania mnie, rozpuszczania plotek na mój temat czy doprowadzania mnie do łez. Tego było za dużo i jest już za słabe.

Dziś opiszę tu jak Amelka zaszła w ciążę.

Amelka od zawsze lubiła stać w centrum zainteresowania. Nie tylko rodziny, ale wszystkich. Dlatego też zawsze błyszczała w każdym towarzystwie, naprawdę, już od maleńkości. W młodziutkim wieku mama woziła ją jako "modelkę dziecięcą", co tylko potęgowało jej chęć wywyższania się. Z czasem, w wieku 13 lat mama i "rekrutanci" pewnej agencji, ominęli z lekka przepisy i przenieśli Amelkę do "dorosłej" agencji (od kilku lat modelkami mogą być dziewczyny od 16 roku życia zdaje się). Wtedy Amelii odbiło po całości.
Bluzki z kotkami, tenisówki i śmieszne spodnie z łatami ustąpiły miejsca krótkim spódniczkom, szpilom i obcisłym topom. Jedynie nie zafarbowała włosów na blond (o czym marzy do dziś), bo agencja musiałaby jej pozwolić. Mama ją we wszystkim wspierała, przy okazji nazywając mnie grubym nieudacznikiem (choć za grubą się nie uważam). W końcu mamie udało się zapłacić gdzie trzeba i wysłała młodszą córkę gdzieś za granicę na jakieś sesje (nie wiem dokładnie, nikt mnie nie wtajemnicza).

Amelka od zawsze była chuda. Lubiła paradować z wklęsłym brzuchem na wierzchu, ale po powrocie ze słonecznych sesji zaczęła uskarżać się na spuchnięty, bolący brzuch. Uciekł też gdzieś okres, więc mama codziennie urządzała mi awantury, że stresuję siostrę i przeze mnie nie ma ona okresu. W końcu babcia zgodziła się pójść z Amelką do psychologa, żeby nauczyć ją "obrony przed wredną, starszą siostrą", bo przecież "ból brzucha i zanik okresu to wina tego, że uporczywie znęcam się nad młodszą i niewinną".

Psycholog po zapoznaniu się z objawami i po krótkiej rozmowie stwierdził, że Amelka jest samolubna, rozpieszczona, nie zna żadnych granic, brak jej obowiązków, a z objawami, które opisała należy udać się do ginekologa. Zaleca się rozpoczęcie terapii.

W końcu wyszło, Amelia jest w ciąży. Z "kimś", "jakimś" chłopakiem. Mama wymyśliła genialny plan! Ja mam udawać, że jestem w ciąży, nosić coś pod ubraniem itp, a Amelia póki nie widać, ma nosić szerokie ubrania bo "taka moda", później pojedzie "na sesję do Grecji" (oczywiście nie naprawdę tylko takie miało być usprawiedliwienie jej nieobecności), a na koniec wywołają wcześniej poród, żeby Amelka jak najmniej straciła figurę. Po wszystkim dziecko miałoby być moje.
Miałam 16 lat.

Plan na szczęście nie wypalił, moja siostra w tajemnicy pochwaliła się swoim psiapsiółkom, że będzie miała dziudziusia, którym ja się zajmę. Wieść gruchnęła, więc Amelia zaczęła chodzić dumnie z odkrytym brzuchem wypiętym do przodu. Informacja ta trafiła również do opieki społecznej, jednak miła pani, która do nas przyszła "nie stwierdziła żadnych uchybień od normy". Chciała tylko dostawać wyniki badań u ginekologa, żeby mieć pewność, że nie dokonają nielegalnie aborcji.

Końcówka jej ciąży, to był mój koszmar. Przez ostatnie 3 miesiące musiałam usługiwać jej na każdym kroku. Mama żądała nawet ode mnie, abym wnosiła(!) ją po schodach. Amelia z premedytacją rzucała różne rzeczy na podłogę lub za okno wręcz i kazała mi przynosić. Robiła sobie całe setki półnagich zdjęć zawierających brzuszek i prawie nagie, nabrzmiałe piersi. Wrzucała na wszelkie portale, pisząc jak to się syneczka doczekać nie może, jak go kocha, jak pragnie, że to z miłości dziecko i tak dalej... Jednak fakt jej wielkiej miłości został zesłany do sekcji mitów, kiedy po jednym moim powrocie ze szkoły zobaczyłam dziecięce ciuszki, łóżeczko i nosidełko... w moim pokoju. Tak, decyzją mamy Karolek będzie mieszkał u mnie i to ja będę go wychowywać. Ja i tak do niczego nie dojdę, a Amelia ma przed sobą światową karierę. Do adopcji? Nie! "Przecież to twój syn!" - krzyknęła do mnie pewnego razu mama...

Karolek się urodził i od razu trafił w moje ręce. Pokochałam tego szkraba. Amelia bierze go tylko do zrobienia kolejnej fotki, żeby podkreślić przed psiapsiółkami, że ma synka i go kocha. Po zrobieniu zdjęć, dziecko szybko trafia do mnie z dopiskiem, że śmierdzi i mam go przebrać. Po czym Amelia wychodzi z koleżankami... I opowiada im, że ja kradnę jej dziecko, bo jestem zazdrosna, że "nikt nie chce nie wyr*chać"...

Jak szalona obliczam czas do mojej 18, żeby wynieść się do drugiej babci (mamy mojego ojca, decyzją mojej mamy nie ma ona wstępu do naszego mieszkania). Kiedyś już się wyniosłam do niej, ale mama zawołała policję i ściągnęli mnie do domu... Jeszcze tylko kilka miesięcy...

Rodzina

Skomentuj (177) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2002 (2184)

1